Może trochę odkopuję, ale też podzielę się własnymi doświadczeniami:
Moim pierwszym tytułem był GoT zakupiony w 2011, zresztą do dziś jedna z moich dwóch ulubionych gier (obok Forbidden Stars), niedługo później dostałem Zimną Wojnę w prezencie. Trudność w zorganizowaniu partii obu gier (gracze, czas rozgrywki albo jedno i drugie) spowodowały, że zakupy robiłem sporadycznie i po długim rozpoznaniu. Po jakimś czasie wyklarowały się pewne zasady, którymi kieruję się przy zakupie planszówki:
1. Gra nie może być przekombinowana, im bardziej eleganckie i proste zasady tym lepiej. Im mniej przypadków szczególnych, tym lepiej. Muszę pamiętać, jak w nią grać i jeszcze nauczyć innych. Tym samym z żalem odpuściłem "Wojnę o Pierścień".
2. Gra nie może być za długa - 5h to maksimum, a najlepiej około 3h. Twilight Empire i Dyplomacja odpadły, czas liceum i studiów dawno minął
3. Gra nie może być oczywistym substytutem innej gry, którą już posiadam. Nie kupię "Labiryntu" albo "1989" jeżeli posiadam "Zimną Wojnę".
4. Gra powinna się sensownie skalować. Tym sposobem "Rex" i "Dune" odpadły - z opinii wynika, że działają sensownie tylko na 6 osób.
5. Gra powinna mieć albo niską losowość, albo nie mieć jej wcale. Muszę czuć, że o wyniku decydują przede wszystkim decyzje graczy.
6. Muszę mieć w dany tytuł z kim grać, a ponieważ współgracze są w moim wieku to b. ważne są pkty 1 i 2. Tym bardziej będą dotyczyć mojego syna.
7. Gra musi być regrywalna i zbalansowana, co oznacza sprawdzenie w boju czyli obecność na rynku przez co najmniej kilka miesięcy. Nie napalam się na nowości a tym bardziej kickstartera. Tym samym odpadło np. "Star Wars: Rebellion".
8. Gra powinna być estetycznie wykonana. Jestem wychowany na komiksach Loisela, Bilala, Rosińskiego i innych - festyniarska oprawa graficzna powoduje u mnie odruch wymiotny.
9. Jeżeli jest rozsądna aplikacja na tablet, wolę kupić wersję elektroniczną (i w takiej mam NHex)
10. Eurosucharowe workerplacementy odpadają (grałem w Stone Age i Lords of Waterdeep i nie chcę tego powtarzać), tak samo jak fillerokarcianki (grałem w Bang, Fasolki, Love Letter i Avalon - dziękuję, postoję).
11. Gra nie może wymagać miliona dodatków, żeby sensownie działać. Odpadają CCG i LCG.
12. Gra może być dość droga, jeżeli jest świetna (Forbidden Stars!)
Tym sposobem przez półkę przewinęło się tylko kilka tytułów. Antike Duellum i Magnaci - gry całkiem niezłe, ale nie świetne - powędrowały w świat. Bdb Zimna Wojna czeka na półce na lepsze czasy, tak samo otrzymana w prezencie "Kolejka", w którą jeszcze nie zagrałem. W użyciu są Forbidden Stars (na 2 i 3 graczy), GoT (na 4+) oraz NHex i Memoir'44 (obie z synem, obie bez dodatków). Mam kolegę, który od lat zagrywa się w tylko jeden tytuł - Wysokie Napięcie - i to jest następna gra, której chcę spróbować, i być może się nawet na nią skuszę.
Dlatego dla mnie niesamowicie wyglądają kolekcje po 50, 100 i więcej tytułów, szczególnie "cięższych". Moim zdaniem przy takiej liczbie gier nie sposób rozegrać tylu partii, żeby wszystkie dobrze poznać, ograć, wypracować strategie. Najczęściej zajmują miejsce na półce i co najwyżej cieszą oko ładną okładką. Ale każdy ma swoje podejście