Re: The Godfather (CMON, Eric M. Lang)
: 06 cze 2017, 16:50
Do tych co grali: warto mieć BR i Godfather'a, czy sprzedać BR? jakie odczucia? Regały nie są z gumy niestety...
Fascynaci planszówek - łączcie się!
https://www.gry-planszowe.pl/
To są raczej zupełnie inne gry. No może poza tym, że też "dudes on map". ;)uyco pisze:Do tych co grali: warto mieć BR i Godfather'a, czy sprzedać BR? jakie odczucia? Regały nie są z gumy niestety...
Ciężko te gry zestawić ze sobą - po za tym, że według mnie BR z tym swoim draftem to abstrakcyjna "bida" - mimo wszystko zabawa zasobami/zleceniami w Godfather ma więcej sensu. Synergia temat-mechanika tutaj po prostu jest silna, co fajnie działa na całe "doświadczenie" gry. Bardzo chcę w to zagrać całą partię - bo moje największe wątpliwości budzi tylko dynamika rozgrywki - ale myślę, że pełna gra pokaże "pazur".uyco pisze:Do tych co grali: warto mieć BR i Godfather'a, czy sprzedać BR? jakie odczucia? Regały nie są z gumy niestety...
6 tygodni i 1 dzień.reynmar pisze:A do premiery już tak niedaleko
To im wyślij gręBea pisze:Skoro jeszcze musimy na polski preorder czekać i nie trzeba jeszcze decydować czy kupić czy nie, to przydałoby się więcej recenzji, gejmplejów i w ogóle opinii. Recenzenci śpią? Wzięliby się za takie rzeczy zamiast ogrywać starocie .
Czekamy na informacje od CMON o zasadach prowadzenia przedsprzedaży (ich umowa z Paramount jest bardzo szczegółowa).Bea pisze:Jeśli polska wersja ma wyjść równolegle z angielska to dlaczego nie ma jej jeszcze w przedsprzedaży, bo angielska wersja przecież już jest.
Przczyny są dwie - na razie nie mamy dodatkowych egzemplarzy do wysyłki recenzentom oraz konkretne daty w kontrakcie dot. publikowania wszelkich materiałów dotyczących gry w tym recenzji.Bea pisze:Skoro jeszcze musimy na polski preorder czekać i nie trzeba jeszcze decydować czy kupić czy nie, to przydałoby się więcej recenzji, gejmplejów i w ogóle opinii. Recenzenci śpią? Wzięliby się za takie rzeczy zamiast ogrywać starocie .
Nie, jeszcze jej nie ustaliliśmy.kaszkiet pisze:Czy jest już znana cena polskiej wersji?
Coś jest w Twoim spostrzeżeniu - pozornie wszystko jest na miejscu: figsy, grafika, pozostałe komponenty, ale oczywiście mechanika wszystkiego nie zrobi - i tu jest chyba moja największa obawa - czy ten temat podniesie się nad stołem - w głowach graczy. To jest chyba największa słabość takiego Blood Rage - ludzie masakrycznie tę grę sprowadzają do mechanicznej abstrakcji - klimat zupełnie tam ginie - próbowałem w kilku grupach - zawsze tak samo słabo.Odi pisze:Prawdę powiedziawszy... Hm.
Meh
Mam wrażenie, że wyszła przystępna i solidna (zapewne) gra territory control/worker placement, nijak jednak nie dorastająca do legendy Ojca Chrzestnego.
Fabularnie brakuje mi bardzo (może czegoś nie zauważyłem...) oddania w mechanice gry niepewności co do lojalności własnych ludzi.To ważny aspekt w filmach (powieści nie czytałem), a tu tego nie znalazłem.
No i nazwy rodzin chyba zupełnie od czapy.
Prawdę powiedziawszy, sam miałem podobne odczucia po przeczytaniu instrukcji. Na szczęście rozgrywka rozwiała moje wątpliwości co do formy Erica M. LangaOdi pisze:Prawdę powiedziawszy... Hm.
[...]
Fabularnie brakuje mi bardzo (może czegoś nie zauważyłem...) oddania w mechanice gry niepewności co do lojalności własnych ludzi.To ważny aspekt w filmach (powieści nie czytałem), a tu tego nie znalazłem.
No i nazwy rodzin chyba zupełnie od czapy.
Euphoria - jak workera sprytnego zagnałeś do ciężkiej pracy to mógł uciec od ciebie Swoją drogą bardzo fajna gra ze sporą dawką negatywnej interakcji (mocno negatywnej), co w worker placement jest raczej rzadkie.Galatolol pisze:W sumie worker placement z robotnikami, którzy mogą odmówić graczowi posłuszeństwa, byłby nowatorski
A możesz opisać takie sytuacje ze swojej rozgrywki?Niepewność co do lojalności, oddany jest w kartach sojuszników (burmistrza, szefa związków i komisarza policji), którzy nie raz i nie dwa, nieoczekiwanie wystawią was do wiatru.
Karty tych sojuszników (pomimo że skojarzone z pojedynczą figurką), istnieją w kilku kopiach, wchodzących do gry w kolejnych Aktach. Stąd różni gracze mogą posiadać swoją (różniącą się nieco efektem) kopię tego samego sojusznika i w wybranym przez siebie momencie zdecydować o przejęciu "chwilowej" kontroli nad tymi postaciami. Dlatego zawsze trzeba pamiętać, kto kogo ma "w kieszeni", gdyż zagranie sojusznika w odpowiedniej chwili potrafi nieźle zamieszać na planszy. Tutaj jedna figurka (lub jej nieoczekiwany brak) może zdecydować o przejęciu / utracie kontroli nad dzielnicą.Odi pisze:A możesz opisać takie sytuacje ze swojej rozgrywki?Niepewność co do lojalności, oddany jest w kartach sojuszników (burmistrza, szefa związków i komisarza policji), którzy nie raz i nie dwa, nieoczekiwanie wystawią was do wiatru.
Grałem na Pionku dwie partie, w tym jedną pełną. Wydaje mi się, że już po kilku rozgrywkach będzie można zejść do 60 minut. Dynamika gry jest duża, a to dzięki prostym zasadom i limitowaniu liczby akcji do wykonania w każdym Akcie:Odi pisze: Grałeś pełną rozgrywkę? Jak to wygląda czasowo? Faktycznie rzecz się może zamknąć w 60-90 minutach? "Śmiertelność" postaci na planszy jest chyba stosunkowo duża?