Zagrałem w Essen, i wiecie co? Była to najlepsza gra, zaraz po Mythic Battles Pantheon. A muszę dodać, że po zapowiedzi Batmana na planszy nie należałem do entuzjastów. Raz, uwielbiałem komiks, ubóstwiam filmową trylogię Nolana, chętnie pogram w gry elektroniczne, ale jakoś mrocznego bohatera zupełnie nie potrafiłem sobie wyobrazić na planszy, szczególnie w grze mechanicznie tak podobnej do Conana, gdzie wycina się w pień zastępy przeciwników. Dwa, wydanie Conana i wołająca o pomstę do nieba instrukcja wraz ze stertą kickstarterowych exclusive'ów bez żadnych reguł i scenariuszy nie sugerowały pozycji wartej zainteresowania, a na pewno nie kilkuset baksów.
Jednak już same zasady i wprowadzanie w wykonaniu youtubera Barry'ego Doubleta (
https://www.youtube.com/user/badgerthebrave/videos ) zapowiadały intrygującą zabawę, a klimat mrocznego rycerza powoli nas pochłaniał. Z boku naszej grze przyglądała się załoga Monolith, służąc pomocą i wskazówkami w ważnych momentach. Dla przypomnienia, Batman ( jak i Conan) to nieskomplikowany ameritrash, w stylu all vs. one, gdzie każda z prowadzonych postaci ma swoje punkty zasobów, które są jednocześnie punktami akcji jak i życia. Znajdują się one w trzech pulach zasobów: dostępnych, zużytych i niedostępnych. Wykonując wybraną akcję, wykorzystane punkty przenosimy do drugiej puli, a w przypadku obrażeń punkty trafiają do puli niedostępnej i nie możemy z nich korzystać. Aby odnowić punkty, musimy wypocząć. Gracz kontrolujący zły charakter (overlord), ma własną planszę i kontroluje rożne typy wrogów. Swoje punkty zasobów wykorzystuje aby przerzucać kości lub aktywować wybrany typ jednostek wcześniej.
Wykonanie gry było bez zarzutu, duże i szczegółowe figurki, wykonane z żywicy, oraz piękna i klimatyczna plansza przestawiająca zapuszczoną, zrujnowaną stację metra, wraz z peronem, wagonami, pomieszczeniami, rampami. Wszystko w ciemny, trochę fioletowym odcieniu. Plansze gracza trochę w innym stylu, miłe dla oka, choć zbyt jaskrawe i błyszczące. Gdzieś na środku miejsca starcia krąży główny łotr - Bane,w okół grupki bandytów, a bohaterzy: Batman, Catwoman, oraz Red Hood na skraju planszy. W osiem rund overloard musi uzbroić i detonować co najmniej 2 ładunki, a bohaterowie dążą do pokrzyżowania niecnych planów Bane'a i spółki.
Prowadziłem postać Catwoman, która całkiem skutecznie potrafi walczyć, choć ma słabą obronę; potrafi omijać i wymykać się wrogom, i przydaje się do rozbrajania ładunków. Cała nasza drużyna, poniekąd błędnie, skupiła się na rozprawianiu się z kolejnymi grupami wrogich jednostek zamiast dażyć do usunięcia bomb z lokacji. Tylko szczęście w rzutach pozwalało nam do końca mieć szanse na wypełnienie warunków zwycięstwa, bo choć eliminowanie oddziałów overlorda nie było ciężkie, nie stanowiło klucza do zwycięstwa. W ostatnich dwóch turach dopiero skoncentrowaliśmy się na rozbrajaniu ładunków i w ostateczności dwa ostatnie rzuty w grze zadecydować miały czy wygramy potyczkę. Emocje były niesamowite. Podczas całej rozgrywki była kupa śmiechu, wczuwania się w role prowadzonych postaci, a klimat i przyjemność z gry pochłonęły mnie jak i resztę całkowicie. Mechanicznie gra jest poprawna i wystarczająca. Decyzje o ilość wykorzystanych zasobów punktów akcje, decyzja w którym momencie odpocząć, aż wreszcie same posunięcia na planszy - wszystko to tworzy ciekawą rozgrywkę.
Jak wspomniałem wcześniej dwa rzuty - szczęśliwie i nieszczęśliwie - zadecydować miały o wyniku gry. Najpierw moja Catwoman skutecznie opuściła wagon, pozostawiając tam uzbrojoną bombę, którą chwilę potem miał się zając mroczny rycerz, a sama udała się do pobocznego pomieszczenia, gdzie znajdowała się jeden z dwóch ładunków. Potrzebowałem 6 sukcesów, w tym jeden miałem gwarantowany dzięki zdolności postaci, a rzucić miałem kilkoma kośćmi. I rzuciłem skutecznie. Podskoczyłem z siedzenia w chwili euforii. Chwile potem Batman przebił się przez ostatnich przeciwników by wykonać ostatni, decydujący rzut i podjąć próbę rozbrojenia ostatniego ładunku na planszy w ostatniej rundzie, w ostatniej akcji. Napięcie niesłychane, cała ekipa Monolith się przygląda, w okół zainteresowanie wielu odwiedzających i... nieudany rzut 4 kośćmi i porażka. Wygrywa overlord
Po tak pasjonującym, blisko dwugodzinnym pojedynku, zupełnie mi to nie przeszkadzało
Tytuł ma ogromny potencjał, demo jest wspaniałe jak i samo wykonanie. Tematyka i klimat przekonują. Rozgrywa kapitalne. Potencjalne wątpliwości: ilość tak dopieszczonego i zbalansowanego contentu, jakość i grywalność dodatków i stretch goali. Kolejna sprawa: gracz kontrolujący overlorda nie miał aż takiego funu z gry i odczuwał momentami bezsilność i irytację, pomimo zwycięstwa. Jesli Monolith popracuje nad tym, gra będzie hitem!