Jeszcze do niedawna miałem syndrom Dory:
Skutecznie się z niego wyleczyłem, dzięki zakupieniu kilku tytułów w ciemno, które okazały się dla mnie nie wystarczająco dobre/słabe.
Obecnie kupuje dużo mniej gier niż choćby pół roku temu. Przestałem wspierać cokolwiek na wspieram.to, kickstarterowe projekty oceniam bardziej krytycznym okiem, ale...
Pragnienie nowości nadal istnieje. Na bieżąco śledzę, co ciekawego dzieje się w branży. Czy nie wychodzi jakaś rewolucyjna planszówka, która zniknie w zalewie nowych, podobnych, lub nieistotnych dla mnie tytułów.
Powody są dwa:
1. Moja playgrupa preferuje granie w nowości. Woli poznawać nowe tytuły niż masterować stare.
2. Wciąż szukam swojego planszówkowego świętego Graala. Tak - nadal nie mam planszówki, której przyznałbym ocenę 10/10 i o której mógłbym śmiało powiedzieć, że jest arcydziełem, w które mógłbym grać 24/7
Jeżeli chodzi o punkt pierwszy, to wydaje mi się, że dotyka on WSZYSTKICH graczy. Wydaje mi się, że najważniejszym czynnikiem jest zmieniająca się z roku na rok percepcja. Coraz mniej czytamy, coraz krótsze teksty. Łakniemy wciąż nowych bodźców, wciąż nowych informacji. Wszystko co nie jest nowe - zwyczajnie nas nudzi.
Winą są media, a w szczególności - sieć. Gdyby nie internet nie byłoby takiego przepływu informacji, a co za tym pociąga - nie było by
ciągłej stymulacji. Dzisiejszy człowiek potrzebuje być dużo bardziej i dużo częściej stymulowany informacjami/nowościami/doznaniami, niż 20, 30 lat temu.
Niestety zaczynamy się przyzwyczajać do tego, że wszystko jest jednorazowe. Ile osób w dzisiejszych czasach przechodzi jakąś grę video po kilka razy? Ile osób lubi jechać na urlop wciąż w to samo miejsce? Ile osób czyta tą samą książkę/ ogląda film po kilka razy? Są to raczej nieliczne przypadki. Potrzebujemy wciąż nowych bodźców, odkrywania "nieodkrytych lądów". Dla większości nie ma nic atrakcyjnego w obcowaniu z tym, co już się dobrze zna. (niestety na tym zjawisku cierpią też związki)
Mój papa zawsze zadaje mi pytanie - "po co oglądasz ten sam film po raz kolejny, skoro wiesz jak się skończy?". I tak jest ze wszystkim. Gry planszowe powoli stają się też takim jednorazowym doświadczeniem. Chwilowym doznaniem. Mnie to oczywiście wkurza, ale co poradzić, gdy jak przychodzę z moim ulubionym tytułem a w odpowiedzi słyszę:
- Już w to grałem/łam. Zagrajmy w coś, czego nie znam.
Oczywiście ten trend pogłębia podaż na rynku, w którym konkurencja nie śpi i ciągle trzeba sprzedawać nowy produkt. Nie od dziś wiadomo, że człowiek lubi jak ma duży wybór i większą ilość opcji.
Kidyś był tylko Chińczyk, Monopol, Karty i szachy. I o dziwo - człowiek się nie nudził. Ale - miał ograniczony wybór i nie był tak bombardowany informacjami.