Re: Essen 2018
: 30 paź 2018, 15:37
Ale nie uważasz, że inaczej zabrzmi, jeśli powiesz fanowi Biebera "to czego słuchasz, nie podoba mi się" a inaczej "to czego słuchasz to szrot"? W pierwszym nikogo nie obrażasz, a w drugim już tak
Jakie są Twoje wrażenia odnośnie jednego i drugiego? Przyglądałem się Boldest, ale nie starczyło mi czasu, żeby spróbować.
Trolliszcze pisze: ↑30 paź 2018, 15:41 @warlock
Powinien, oczywiście, że powinien. Po prostu jest fajniej, jak się przy okazji nie sugeruje, że wydawcy z pełną świadomością pchają ten szrot pelikanom w dzioby, żeby się nachapać kasy (i przy okazji że ludzie, którzy to kupują, sami są bezmyślnymi pelikanami). Nie lubisz disco polo, spoko, ja też nie lubię. Ale chyba nie chodzisz po forach i nie uświadamiasz ludziom: "No siemka, niezłego szitu słuchacie" - generalnie trudno oczekiwać, żeby to się spotykało z aprobatą tychże. A założę się, że na tym forum jest sporo fanów szrotu typu Azul (np. ja, ale nie wiem, czy w mniemaniu rattkina jestem dość zaawansowanym graczem, żeby moja opinia miała jakąkolwiek wagę; jeszcze nie zostałem uświadomiony).
Zignoruję trolowanie i g..burzę.
Dosadne słowa, ale czy nie nazbyt sugestywne? Już tak abstrahując od konkretnego przykładu w formie Azul od którego wyszedł ten wątek, ale... No. Tajemnicą nie jest, że ludzie pracujący w branży rozrywki popularnej (dziedzina bez znaczenia) mają większe horyzonty niż ich odbiorcy i wiedzą, co wypuszczają i dla kogo. Są bardziej oczytani/osłuchani/więcej filmów widzieli, więc mają świadomość tego, co ich produkt reprezentuje. Telewizyjny blast from the past: programy i kino ambitne kiedyś puszczano późno w nocy, bo prime time był zarezerwowany na zarobki. Świadomie i celowo karmi się gusta niezbyt rozwinięte, bo to sprzyja zyskom. Jak już o telewizji, to i o reklamie: większość reklam celuje w bycie zrozumiałymi dla 7-latka (nie że są dla dzieci, chodzi o poziom rozwoju intelektualnego). Możemy się przepychać, czy takie znalezienie uniwersalnego appeal to objaw geniuszu zasługujący na poklask i uznanie, czy tylko bardzo dokładna i chłodna kalkulacja. (Niekoniecznie po stronie twórcy, ale producenta lub wydawcy.)Trolliszcze pisze: ↑30 paź 2018, 15:41 Po prostu jest fajniej, jak się przy okazji nie sugeruje, że wydawcy z pełną świadomością pchają ten szrot pelikanom w dzioby, żeby się nachapać kasy (i przy okazji że ludzie, którzy to kupują, sami są bezmyślnymi pelikanami).
A to akurat problem tego, że mamy forum do gier planszowych. To tak jak mieć jedną grupę dyskusyjną do filmów albo muzyki - będą tarcia pomiędzy upodobaniami wynikające z rozwoju i doświadczenia. Nie doszukiwałbym się tu celowości w chęci obrażenia jednostek za ich upodobanie. Przykład: zdarza mi się czytać pulpę, taka moja "winna przyjemność" ze dwa, może trzy razy do roku. Natomiast nie próbuję nikomu mówić, że ta pulpa zasługuje na to, by ją stawiać na równi z perłami literatury tylko dlatego, że się dobrze sprzedała. Dalej ją lubię - jest miękka, łatwa w odbiorze, sprawnie napisana, a czasem ma i ciekawy twist. Wracając na grunt gier: nie da się cofnąć doświadczenia. Choćbyś się starał każdą grę oceniać tak, jak się jawi - nie da się tego zrobić bez pobrzmiewania nieszczerze. Jednym wyjątkiem może być sytuacja, w której grę charakteryzuje doskonała egzekucja zwalająca z nóg, ale jak często się to trafia? A już nie mówię o takich rzeczach jak wybitnie subiektywne "X nigdy ze mną nie gra w gry, ale jak przyniosłem SZROT to graliśmy 4 godziny. Bawiliśmy się wspaniale". Sam mam takie tytuły, których bym nie ocenił specjalnie wysoko ze względu na to co sobą reprezentują, ale mają przeraźliwie wysoką wartość emocjonalną. Ot, klasyczny przykład problemu kultury niskiej i wysokiej w starciu z subiektywnym odczuciem, tylko na gruncie gier. Nie ma co o to rwać szat, szczególnie w wątku o Essen.Trolliszcze pisze: ↑30 paź 2018, 15:41 Nie lubisz disco polo, spoko, ja też nie lubię. Ale chyba nie chodzisz po forach i nie uświadamiasz ludziom: "No siemka, niezłego szitu słuchacie" - generalnie trudno oczekiwać, żeby to się spotykało z aprobatą tychże.
Ech, nie dopchałem się - zazdroszczę zagraniaLothrain pisze: ↑30 paź 2018, 19:03 Newton - są gry złożone eleganckie, a są też przekombinowane. Newton należy niestety do tej drugiej kategorii. Za dużo tu wszystkiego, za bardzo nagmatwane, strasznie mnie ten tytuł zmęczył, choć przypuszczam, że w kolejnych rozgrywkach byłoby już lepiej. Temat całkowicie od czapy, grafiki mocno średnie, za te pieniądze nie warto.
To ja trochę inaczej - nikt nam nie powiedział o tym żetonie i graliśmy tak, że był praktycznie bezużyteczny (tylko do rekrutacji mógł bodaj służyć). Jednak gra się nam bardzo spodobała (kolega kupił) - choć graliśmy jeden na jeden. Szybka, prosta i ładna (te ciężkie żetony!) gra wojenna. Obawiam się tylko, czy te 16 rodzajów jednostek (bodaj) w pudełku nie będzie za mało, żeby zapewnić różnorodność, bo zasady są zwyczajnie bardzo proste.Lothrain pisze: ↑30 paź 2018, 19:03 War Chest - gra bitewno-logiczna z bag buildingiem. Graliśmy parami. Początek i środek partii ciekawe i interesujące. Końcówka mocno przeciągnięta i nudnawa, bo większa część jednostek straciła jakąkolwiek mobilność. Dopiero potem autor wyjaśnił, że kafla specjalnego można używać do aktywacji jednostek, którym został już tylko jeden kafel na planszy. Tak czy inaczej gra nas mocno wymęczyła i wynudziła i raczej siadać już do niej nie chcę. Zapewne więcej sensu miałaby rozgrywka, w której nie losujemy, a draftujemy jednostki, dzięki czemu obie armie są w miarę zbalansowane. Ale to wymaga tej jednej partii zapoznawczej. Za długa jak na to, co oferuje.
detrytusek pisze: ↑30 paź 2018, 14:04 Rany jak tu niektórzy dopisują sobie nieistniejące teorie. Nie będę pisał za Rattkina bo sobie doskonale sam da radę ale czemu tu nie można sobie po prostu wyrazić opinii? Lubię gry ciężkie, więc jeśli moim subiektywnym spostrzeżeniem premierę miała mała ich liczba w tym roku to nie mogę sobie na to poutyskiwać? Od razu trzeba sobie dopisać teorię, że skoro chciałbym więcej ciężkich gier kosztem małych tzn, że po primo - jestem lepszy od wszystkich, po drugie primo - reszta graczy to idioci, po trzecie primo - idę na wojnę z każualami ? Ludzie...
No niestety czasami ma się mylne wrażenia o pewnych grach po pierwszej partii. Szczególnie jeśli możliwości decyzyjne w nich są pozornie ograniczone. Jako przykład mogę podać Lost Cities czy też Patchwork, o których nie trudno znaleźć opinie w necie, że ktoś zagrał raz i był zdziwiony jak można się zachwycać tak prostą i losową gierką. W obie gierki mógłbym zagrać z taką osobą o grube hajsy i zobaczylibyśmy jak losowe są te gry, mimo że grałem w każdą max 10 razy. Nie każę nikomu grać w każdą grę X razy zanim wyrazi swoją opinię. Ale jest ogromna różnica między powiedzeniem "zagrałem - nie podeszła" a "szrot".rattkin pisze: ↑30 paź 2018, 14:59Mam to na myśli właśnie. A nie zgodzić się - Twoje święte prawo . Dla mnie po prostu jest przepaść między "solidną", a "bardzo dobrą". I te drugie, nawet jeśli tylko familijne - nudzić się nie będą. Grom planszowym dobrze się udaje "mamienie" użytkownika komponentami, ale potem przychodzi chłodne spojrzenie.
Zgadzam się, ale ogarnięci recenzenci widzą różnicę między sensownym replay value, a po prostu zmianą 5 wisienek za 10pkt na 7 owieczek za 15 pkt. Choć i tak jest to dla mnie nieistotne bo tak jak powiedziałem, śmieszy mnie jak czytam czasami komentarze osób które mają w kolekcji kilkaset gier a narzekają na replay value jakiejś gry (np przy okazji Pandemic Legacy). Już widzę jak wszystkie gry trafiają co najmniej kilka razy do roku na stół...rattkin pisze: ↑30 paź 2018, 14:59 Wydaje mi się, że "Replay value" jest często błędnie definiowane. Recenzenci mówią: "no, w grze będą za każdym razem inne rzeczy A i B, więc regrywalność duża". A figę. Regrywalność to dużo bardziej złożony koncept, niż tylko wypadkowa tego, że w jednej grze musimy zebrać 5 wisienek po 10 punktów, a w drugiej 7 owieczek po 15 punktów. Gra, a przede wszystkim gracze, za jej pośrednictwem, mają tworzyć nowe, interesujące sytuacje na stole - wtedy mamy regrywalność. To jest uczucie "chcę zagrać jeszcze raz i zobaczyć co tym razem się ciekawego wydarzy". Jeśli gram w grę po raz pierwszy i już widzę, że nie tylko nic ciekawego nie wydarzy się, nie to że w następnej grze, ale jeszcze w drugiej połowie obecnej, to jej wartość dla mnie dramatycznie spada. Dlatego przykład z TIME Stories do mnie przemawia - po długim okresie i z inną grupą, gra może potoczyć się zupełnie inaczej i wygenerować ciekawe doświadczenie.
To, że gra była na KS, nie jest wytłumaczeniem tego, że wydawnictwo nie przywiozło więcej pudełek na targi (chyba że zrozumiałeś, że ja się dziwię popularnością gry, ale nie wiem dlaczego miałbyś tak pomyśleć, bo pytania moje wskazują na zdziwienie brakiem dostępności. Także domniemam, że dobrze mnie zrozumiałeś). Jeżeli z tego powodu nie przywieźli więcej gier, to w takim razie powodem jest to że nie umieli realnie oszacować popytu na swoją grę. Mimo, że zupełnie nie skupiałem uwagi na tej grze, wiedziałem że będzie hitem na targach. Na prawdę nie trzeba być geniuszem, żeby to wywnioskować patrząc na wszechobecny szum wokół tej gry. Nie twierdzę, że powinni przywieźć 50x więcej sztuk (choć pewnie i to by się rozeszło) ale przywiezienie tylu sztuk, że gry się rozchodziły w ciągu kilku minut każdego dnia, jest po prostu nieporozumieniem. Dlatego też ciężko mi uwierzyć, że nie byli w stanie oszacować popytu.rattkin pisze: ↑30 paź 2018, 14:59 Odpowiedź jest chyba dość oczywista - to gra z KS. Po pierwsze, część ludzi trochę KS przegapiła (o grze zaczęło być nieco głośniej dopiero po kampanii), po drugie, część ludzi po prostu nic o KS nie wie, po trzecie, gra świetnie się prezentuje na stole, ma świetną ilustrację na pudełku, itd. - to przyciąga zainteresowanie.
Jest też jakiś górny limit pudełek, które wydawnictwo (szczególnie nowe/niedoświadczone) chce/może wziąć ze sobą na targi. Jeśli ich główny kanał dystrybucji to KS, to dystrybuowanie gry "z lady" to dla nich niespecjalnie nęcące zajęcie. Wzięli pewnie trochę dla celów promocyjnych - i już. Oczywiście, post factum, mogli pewnie wziąć więcej i sprzedaliby więcej. Nie wiem. Możesz ich sam zapytać, czemu tego nie zrobili
Nie znam się na marketingu, ale widok "Sold out" na targach, działa na mnie raczej negatywnie, niż zachęcająco. Rzadko kiedy chcę tam grać w gry, których nie mogę kupić. Być może na innych działa to inaczej (fear of missing out, itd.).
Na takich targach gdzie wszędzie stoją sterty gier, tabliczka "Sold Out" wzbudza zainteresowanie. Włącza się myślenie, że skoro gra jest wyprzedana to znaczy, że musiało być dużo chętnych na nią. Nawet jeśli u Ciebie wzbudza niechęć do testowania tej gry na targach, bo nie możesz jej kupić, to i tak sprawiło, że zapamiętałeś tą zaistniałą sytuację i grę której dotyczyła. Wrócisz do domu i może zainteresujesz się grą bardziej w stylu "Co w tej grze jest tak świetnego, że się aż wyprzedała?", a nawet jeśli nie, to na pewno jak będziesz miał okazję przetestować na jakimś przyszłym spotkaniu planszówkowym czy u znajomego, to z chęcią spróbujesz bo będziesz pamiętał, że gra się wyprzedała na targach.
Nie będę się rozpisywał o tym jakie studia pokończyłem czym się zajmuję itp. bo ani temat Apple'a nie ma związku z Essen, ani nie chce mi się teraz wyszukiwać odpowiednich artykułów, ani nie jestem zainteresowany w edukowaniu Ciebie, ani nie ma to tutaj znaczenia bo i tak w internecie wszyscy są specami od wszystkiego. Także niech będzie, że ja jestem "misinformed", a ty żyj dalej w swoim przekonaniu. Domyślam się tylko, że w inne bajki Apple'a jak np "Funkcja nagrywania wideo, była wyłączona w pierwszym iPhonie, bo była niedopracowana" (czy co oni tam wtedy gadali) również wierzysz... No cóż mimo niechęci do produktów tej firmy, zawsze chyliłem czoła przed zdolnościami marketingowymi tej firmy.rattkin pisze: ↑30 paź 2018, 14:59 P.S. Apple nie robi zagrywek "sold out" (opinions of the misinformed...), tylko ma niezwykle ciasno zoptymalizowany łańcuch produkcyjno/logistyczny - i często wolą niedoszacować popytu, niż przeszacować i potem magazynować. Idealna sytuacja w takim biznesie to wytwarzanie tylko tego produktu, który klient już kupił. Oczywiście, produkcja i dostarczenie produktu do klienta trwa, więc taki ideał jest raczej nieosiągalny - ale robi się wiele, by się do niego zbliżyć. Oszczędności, oszczędności, oszczędności.
Ja jak najbardziej rozumiem, że można mieć wątpliwości do gry. Sam stosuję podobną strategię na targach. Dlatego też zagrałem np w Reef, Gizmos, czy nowy Century. Są to gry co do których po obejrzeniu recenzji (czyli też wytłumaczenia zasad) byłem lekko zdziwiony zachwytami recenzentów. Z drugiej strony miałem poczucie, że może jeśli zagram to się spodoba.rattkin pisze: ↑30 paź 2018, 14:59 ...
To są gry, co do których nie mam pewności po przeczytaniu instrukcji że są warte mojej uwagi (te, które odsiewam jako wstępnie dobre lub bardzo dobre - kupuję od razu, by nie tracić czasu na granie w nie na targach). Gry, które przez swoją naturę, trudno ocenić "zdalnie". Wreszcie, są to też przeważnie gry lżejsze/krótsze, bo nie jestem w stanie grać nic bardziej zaawansowanego na targach w takich warunkach. A czasem są to też gry do których się siadło z przypadku / okazyjnie bo ktoś inny, nie ja, chciał zagrać. W 90% przypadków wiedziałem do jakiej gry siadam i do większości czytałem instrukcje lub wręcz rozmawiałem o nich uprzednio na ich forach. A skoro gram w większości w gry, których nie jestem pewien, to wynik "większość na minus" jest dla mnie wynikiem spodziewanym: z jakiegoś powodu te gry jednak nie wskoczyły od razu na listę "buy". Ale jednak gram w nie, by mieć pewność, bo o ile swojemu rozeznaniu ufam bardzo, to jednak nie całkowicie. Dzięki temu mam szansę doznać jednak jakichś zaskoczeń pozytywnych, jak w tym roku przy Architektach i Arboretum.
Jestem zdania, że gier trzeba próbować - dużo i różnych. Coś tam jednak wypada mi znać, żeby potem z moich ust padała moja opinia, a nie "czyjaś". Zupełnie nie interesuje mnie recenzja obcej osoby w internecie.
Bardzo upraszczasz to co powiedziałem, pomijając istotny fragment mojej wypowiedzi. Napisałem "jak można mówić o grze która na całym świecie odniosła taki sukces i przez masę doświadczonych graczy jest uznawana za świetną grę, że jest ona szrotem?". Oczywiście każdy ma prawo do swojej opinii i może się komuś nie podobać coś co podoba się większości. Problem w tym tylko taki, że stwierdzając że coś jest "szrotem" kiedy "fachowcy" i do tego masa zwykłych ludzi dostrzega w tym czymś coś ciekawego/pięknego/dobrego/whatever pokazujesz, że nie jesteś w stanie ocenić czegoś subiektywnie i obiektywnie a tylko subiektywnie. Możesz pisać, że nie o obiektywizm Tobie chodzi, ale wtedy Twoje zdanie jest zupełnie bez znaczenia dla kogokolwiek, a przynajmniej takie powinno być, bo wtedy zachodzi właśnie taka sytuacja o której pisałeś, że czyta się opinię obcej osoby w internecie i nawet znając trochę czyjś gust, ciężko po takiej opinii odnieść tego do siebie (wyjątkiem jest wyżej wspomniane bardzo dobra znajomość jakiegoś recenzenta). Poza tym nie próbuj się teraz kreować na takiego co to nie jest zainteresowany obiektywną oceną gry, bo jednak z tego co pamiętam jak przelatywałem wzrokiem przez jakieś twoje "recenzje" (w cudzysłowie, nie w celu "umniejszenia" ich wartości, tylko po prostu chyba sam ich tak do końca nie nazywasz) w niektórych wątkach to potrafiłeś jednak obiektywnie o nich napisać. Poza tym nie muszę Ci pisać, że stwierdzenie, że coś "jest szrotem" a wyrażenie swojej opinii "dla mnie gra jest słaba/nie podeszła mi/wolę inne gry" itp. ma zupełnie inny wydźwięk.rattkin pisze: ↑30 paź 2018, 14:59 Czy fakt, że innym się podoba, ma wpływać na moją opinię? Bo coś takiego zdajesz się sugerować. Dystansuję się od tego, że coś odniosło sukces. Wiele rzeczy na świecie odnosi sukces (finansowy), ale niekoniecznie jest głaskane przez krytyków - najnormalniejsza rzecz na świecie. Widocznie kieruję się innymi kryteriami. Odbiorca ma prawo zignorować wszystko co mówię, bazując na samym fakcie, że nie podoba mi się gra, która jemu się podoba - to tez najnormalniejsza rzecz na świecie, a ja myślę, o ludziach, którzy czytają to, co piszę, jako o osobach dorosłych, które mają swój rozum. Nie wszystkim musi się podobać to samo, naprawdę. A jeśli uderzamy w wyższe tony i mówimy o "obiektywnym" ocenianiu, to a) nie jestem takim zainteresowany i b) jakby mnie przyciskać do ściany, to bym stwiedził, że, oczywiście "szrot" to gruba przesada i nadużycie (które mi się często zdarzają), a chodziło mi po prostu o to, że gra jest zwyczajnie nieciekawa, powtarzalna i nie dająca (mi) żadnej frajdy. Innymi słowy, tak jak sam napisałeś - "poprawna". Nic więcej.
Jakoś mnie to nie dziwi... Kolejna grupa ludzi wśród której są osoby (Ty jesteś najwyraźniej jedną z nich) które uważają że to co robią jest w jakimś stopniu elitarne i uważają się za lepsze od osób nieczytających czy też czytające "nie to co jest dobre". Jak pięknie cały obrazek składa się w całość.
Nie chce mi się jeszcze raz czytać całej mojej poprzedniej wypowiedzi, ale nie wydaje mi się, żebym Cię jakoś atakował personalnie albo obrażał. Pozwoliłem sobie jedynie na podobną "analizę" Ciebie, jak to ty pozwalasz sobie wielokrotnie wobec innych użytkowników forum, czy też wobec planszówkowiczów jako ogółu. Także nie wiem dlaczego nie podjąłeś tematu twojego wywyższania się nad innymi, co twoja wypowiedź o książkach tylko potwierdza. Mogę Ci tylko powiedzieć, że wszystko co napisałem, pisałem na chłodno i nie jestem ani poddenerwowany ani za żadnym progiem internetowego nakręcenia się, Skonfrontowałem Cię jedynie z faktem że uważasz się za część jakiejś nieistniejącej elity grającej w lepsze gry niż przeciętny człowiek, czy nawet użytkownik tego forum. Domyślam się jedynie, że mogło wreszcie do Ciebie dotrzeć, że jednak takiego grona osób nie ma i że jest to bolesne objawienie.
Patrz ostatnia część.warlock pisze: ↑30 paź 2018, 15:20Dokładnie tak samo, jak o hitach italo disco lub naszym rodzimym disco polo, które zapełnia areny, dominuje na weselach i jest uwielbiane przez miliony. Justin Bieber też odniósł sukces, sprzedał pewnie setki tysięcy/miliony płyt/singli, przez masę pism branżowych jest uznawany za genialnego artystę. A ja jako fan oldschoolowego hard rocka, rocka progresywnego czy muzyki filmowej słysząc taką muzykę mam ochotę obciąć sobie uszy. Czy inni mają prawo kochać taką muzykę? Oczywiście. Czy ja mam prawo uważać ją za "szrot"? Mam. Przy czym wielokrotnie brałem udział w dyskusjach, w których mówiono mi, że nie mogę "obiektywnie" oceniać żadnej muzyki, bo coś może być lekkie, skoczne, wpadające w ucho, idealne na imprezy i to wystarczy. I że "moja muzyka" nie jest lepsza. Obiektywnie pewnych rzeczy zmierzyć się nie da, ale kurczę, każdy chyba powinien patrzeć na rzeczywistość przez pryzmat swojego gustu, a nie gustu innych?ak można mówić o grze która na całym świecie odniosła taki sukces i przez masę doświadczonych graczy jest uznawana za świetną grę, że jest ona szrotem?
Stoisko jednak nie jest z gumy.
To nastawienie zmieniło się u mnie i dojrzało z czasem.citmod pisze: ↑30 paź 2018, 20:53 Poza tym nie próbuj się teraz kreować na takiego co to nie jest zainteresowany obiektywną oceną gry, bo jednak z tego co pamiętam jak przelatywałem wzrokiem przez jakieś twoje "recenzje" (w cudzysłowie, nie w celu "umniejszenia" ich wartości, tylko po prostu chyba sam ich tak do końca nie nazywasz) w niektórych wątkach to potrafiłeś jednak obiektywnie o nich napisać.
Nie uważam się za lepszą osobę od osób nieczytających. Uważam się za osobę bardziej od nich oczytaną.
Serdecznie doceniam, że tyleż uwagi, serca i czasu poświecasz na "analizowanie mnie". Powtórzę jednak tylko to, co zawsze powtarzam - bardzo, bardzo wątpię, by ktokolwiek był taką analizą zainteresowany, szczególnie, że wątek nie nazywa się "rattkin 2018". Ustaliłeś już, że najprawdopodobniej należę do elity grającej w lepsze gry - jakoś będę musiał żyć z takim oskarżeniem, dam radę. Czepiłeś się jak rzep psiego ogona - o niefortunne sformułowanie, za które już zdążyłem przeprosić. Dajże już spokój i uszanuj prośby pozostałych o nie spamowanie. Bolą Cię moje oceny gier, czy też ich werbalizacja - przyjąłem do wiadomości. Jeśli jeszcze coś Ci leży na wątrobie, napisz do mnie prywatnie.
Oj jak dobrze to czytać, bo to jest tytuł, o którym dużo nie wiedziałem, ale intrygował mnie i ostatecznie skusiłem się z obawy przed wyprzedaniem (w Planszostrefie już się skończyła jak miałem w koszyku, na szczęście pojawiła się jeszcze na chwilę).Lothrain pisze: ↑30 paź 2018, 19:03 Mini WWII - szybka gra bitewna/euro od Tajwańczyków parami, albo 1 vs 1. Graliśmy wersję prostą, 4 z 7 rund. Wynik obu par bardzo zbliżony, choć Rosjanie zostali mocno pojechani, ale Brytyjczycy nadrobili. Mechanika oparta na kartach i punktach akcji a la Zimna Wojna, wszystkie karty można także zużywać jako technologie, które dają nam powera na kolejne rundy. Ciekawie rozwiązane przemieszczanie się po planszy blokujące raz czołgi, raz statki. Z racji kart i ich losowego dociągu nie wszystko da się tu zaplanować, ale pierwsza rozgrywka była na tyle wciągająca, że pudełko znalazło się w plecaku.
Tym razem z bólem, ale po pełnej partii miałbyś identyczne odczucia. Niby wzajemnych zależności jest sporo, przez co grę faktycznie tłumaczy się, jakby była ze trzy razy cięższa, a niestety specjalnej głębi w tym wszystkim nie ma.Lothrain pisze: ↑30 paź 2018, 19:03 Forum Trajanum - aj waj... lubię ci ja Felda, ale ten tego. Przekombinowany jest ten tytuł. Rozłożenie gry trwa pewnie tyle, co sama rozgrywka. Tłumaczenie jej nowym to jakiś koszmar. Wzajemnych zależności bez liku. A potem w jednej rundzie wykonujesz kilka akcji i pach - koniec. Jedna demo runda przeszła prawie niezauważenie. Może gdybym zagrał całą rozgrywkę odczucia byłyby inne, ale odniosłem wrażenie, że praktycznie nic nie zrobiłem i już pozamiatane. Niby dobrze, że gra jest szybka, ale przy tej złożoności oczekiwałem jednak solidnego móżdżenia. Losowo odwracane płytki akcji też jakoś nie pomagają. Gra do dalszego sprawdzenia, ale efektu wow nie było.
To już mniej:
A to wcale:
Strasznie liczyłem na Newtona. Dla mnie to była najbardziej wyczekiwana gra targów. Jeżeli jest zagmatwana i nieintuicyjna - to na pewno nie przypadnie mi do gustu. Widziałem na razie recenzje Tomka V. i nie wyglądało tak źle poza ikonografią, no ale wiadomo - trzeba zagrać.
Bardzo mnie to cieszy. Liczyłem po cichu, że Wildlands będzie czarnym koniem targów.wilczelyko pisze: ↑30 paź 2018, 20:05 Wildlands- Bardzo dużo bezpośredniej interakcji, szybkie tury, ładne
wydanie. Czego chcieć więcej?
Grałem w zeszłym roku i byłem zachwycony. Dzisiaj dotarła do mnie przesyłka z KS-a. Niestety zamiast wersji deluxe - przysłali zwykłą, więc będę reklamował.wilczelyko pisze: ↑30 paź 2018, 20:05 Monster lands - pięknie wydane, dość ciężkie euro z mnóstwem kostek, którymi zarządzamy (taki dice placement) Kupiliśmy bez wahania.
Ten wątek poświęcony jest targom, a nie tylko grom prezentowanych na nich. Rattkin od lat przedstawia jakiś kuriozalny obraz targów który nijak ma się do rzeczywistości i może sprawić, że jakaś osoba z tego powodu zrezygnuje z odwiedzenia Spiel. Stąd póki będę miał ochotę to będę prostował takie bzdury, chyba że jakiś admin uzna inaczej, ale nie widzę ku temu powodu. Tak jak napisałem wątek jest o targach jako całości a nie tylko o grach na nich prezentowanych. Jednak specjalnie dla Ciebie, abyś mógł sobie poczytać o grach:wilczelyko pisze: ↑30 paź 2018, 21:23 Ej, no, dajcie się pocieszyć targami, co? Przenieście ping-ponga argumentów na prywatne wiadomości, dobra?
Przecież ta wypowiedź dotyczyła osób niegrających które myślą, że planszówki to zabawa "dla dzieci" i ich miałem na myśli, a ty do tych osób się nie zaliczasz. A jednak wygodnie uciąłeś mój cytat przed tym jak wskazuje że chodzi o osoby które potencjalnie można wciągnąć w hobby... A to że czujesz się częścią grupy która myśli że jest czymś lepszym bo robi to czy tamto, to już nie moja wina.
Nie czepiłem się, niefortunnego sformułowania, bo nie chodzi tu wcale tylko o słowo "szrot". Chodzi o twój pseudo-elitaryzm który myślisz, że prezentujesz i błędne teorie które przedstawiasz pokroju tego, że to co jest prezentowane na Spiel sprawia, że ludzie myślą, że gry są "dla dzieci". Niestety ale według mnie problemem nie jest, że ludzie myślą, że gry są "dla dzieci" tylko to, że myślą, że gry są "dla nerdów" i właśnie takie pseudo-elitarne podejście ludzi w tym utwierdza i może zniechęcić do odwiedzenia Spiel.rattkin pisze: ↑30 paź 2018, 21:26 Czepiłeś się jak rzep psiego ogona - o niefortunne sformułowanie, za które już zdążyłem przeprosić. Dajże już spokój i uszanuj prośby pozostałych o nie spamowanie. Bolą Cię moje oceny gier, czy też ich werbalizacja - przyjąłem do wiadomości. Jeśli jeszcze coś Ci leży na wątrobie, napisz do mnie prywatnie.
Newton, kolejny klon Marco Polo?detrytusek pisze: ↑31 paź 2018, 08:33 @citmod
Zamiast pisać kilometry to radzę się wczytać w odpowiedzi, których tak się domagasz bo już padły.
Odnośnie Newton-a to polecam ten filmik. Wg mnie bardzo dobrze pokazuje, że gra jest taka sobie.
https://boardgamegeek.com/video/185687/ ... ugh-review. Nawet nie trzeba oglądać całego bo po kilkunastu minutach gry nic już nie zaskoczy.
Ja też się cieszę, bo zdecydowałem się na zakup wyłącznie pod wpływem lektury instrukcji, a zwykle czekam na opinie graczy. Coś mi się od razu w tej grze spodobało, może fakt, że autorzy ewidentnie lubią Quartermaster Generala?mat_eyo pisze: ↑30 paź 2018, 21:27Oj jak dobrze to czytać, bo to jest tytuł, o którym dużo nie wiedziałem, ale intrygował mnie i ostatecznie skusiłem się z obawy przed wyprzedaniem (w Planszostrefie już się skończyła jak miałem w koszyku, na szczęście pojawiła się jeszcze na chwilę).Lothrain pisze: ↑30 paź 2018, 19:03 Mini WWII - szybka gra bitewna/euro od Tajwańczyków parami, albo 1 vs 1. Graliśmy wersję prostą, 4 z 7 rund. Wynik obu par bardzo zbliżony, choć Rosjanie zostali mocno pojechani, ale Brytyjczycy nadrobili. Mechanika oparta na kartach i punktach akcji a la Zimna Wojna, wszystkie karty można także zużywać jako technologie, które dają nam powera na kolejne rundy. Ciekawie rozwiązane przemieszczanie się po planszy blokujące raz czołgi, raz statki. Z racji kart i ich losowego dociągu nie wszystko da się tu zaplanować, ale pierwsza rozgrywka była na tyle wciągająca, że pudełko znalazło się w plecaku.
Klon to za dużo powiedziane ale też mamy mapkę po której podróżujemy. Cała jej funkcja polega na odwiedzeniu jak największej ilości uniwersytetów, żeby zapunktować na koniec także meh. Największą jej atrakcją jest możliwość odwiedzenia Krakau.
No, troszkę tu umniejszasz tej planszy, bo są na niej dodatkowe bonusy, jest do odblokowania główny bonus z karty i co najważniejsze podróżowanie do konkretnych miejsc umożliwia wkładanie książek na konkretne regały w naszej bibliotece. Tak więc zależności jest tu znacznie więcej, a nie tylko bieganie po końcowe punktowanie z kosteczek podróży.detrytusek pisze: ↑31 paź 2018, 09:45 Klon to za dużo powiedziane ale też mamy mapkę po której podróżujemy. Cała jej funkcja polega na odwiedzeniu jak największej ilości uniwersytetów, żeby zapunktować na koniec także meh. Największą jej atrakcją jest możliwość odwiedzenia Krakau.
Adam miał na stosiku trochę tych pudełek, więc niejeden egzemplarz zdążył się rozejść