Jestem świeżo po pierwszej rozgrywce i moje główne odczucie sprowadzić można do zdania "ja chcę jeszcze raz!"
Słowem wstępu - udało mi się przekonać moją drugą połówkę do próbnej gry. Piękniejsza część naszego związku wcześniej grała w takie gry jak Na Skrzydłach, Istanbul czy Osadnicy: NI, czyli raczej półka gier lżejszych, ale już z możliwością kombinowania i wszystkie te gry lubi. Nie przedstawiałem jej jeszcze żadnej gry uznawanej za półkę "gier dla graczy", czy też średnio-ciężkich, żeby jej nie zrazić poziomem skomplikowania zasad i wpierw jeszcze trochę pograć w różne mechanicznie gry lżejsze, aby potem przejść do cięższych tytułów i móc sporo rzeczy tłumaczyć przez analogię. Z racji, że nienawidzi negatywnej interakcji, ale już taka pośrednia jej nie przeszkadza, uznałem, że może Podwodne Miasta dadzą radę, bo i interakcja sprowadza się przede wszystkim do blokowania pól - jak i zresztą w większości worker placementów - a i zasady wydawały mi się całkiem przystępne.
Trzeba przyznać, że zasady przystępne są. Ot, zajmij pole, zagraj kartę - jeśli kolory się zgadzają, to masz i akcję i bonus z karty, jeśli nie, to tylko akcję. Niemniej zależności jest całkiem sporo i nawet w kontekście umieszczenia budynków (dokładnie chodziło o dwa laboratoria) potrzebowałem chwili, żeby wytłumaczyć odpowiednio zasadność wybudowania dwóch przy jednym mieście (lepsza produkcja, jeśli zostaną ulepszone) lub po jednym przy dwóch miastach (lepsze punktowanie na koniec gry). Niemniej gra przebiegała sprawnie i przestoje zdarzały się głównie przez większe czy mniejsze paraliże decyzyjne, które tak nie przeszkadzały, bo zawsze było o czym myśleć w turze przeciwnika; w szczególności na początku gry myślenie nad ruchem trochę trwało, bo możliwości w każdej sytuacji było sporo.
Z czasem jednak strategia jakaś się wyklarowała, zaczęło się patrzenie na karty specjalne za 3 kredyty, rywalizacja o postawienie ostatniego miasta symbiotycznego itd. Całkiem to naturalnie wyszło i jak po trzeciej rundzie moja lepsza połówka stwierdziła, że nie spodziewała się ile tu jest do myślenia i że mogłaby nad jednym ruchem myśleć pół godziny, gdyby nie czuła presji, tak końcówka już była całkiem dobrze ukierunkowana na realizację planów, a nie hasanie po planszy bez większego pomysłu. To tym bardziej na plus, bo prawdę powiedziawszy spodziewałem się po grze o średniej ciężkości na BGG 3.53, że prawdopodobnie pierwsza gra będzie stricte treningowa, z masą podpowiedzi z mojej strony, przypomnień itp. Okazało się, że może dwa razy coś tam podpowiedziałem (a i tak nie dużo), jakieś trzy razy musiałem nieco dłuższej wytłumaczyć jakiś koncept względem zasad (przykładowo o co w ogóle chodzi z tymi kartami na środku, dlaczego trzeba na nie patrzeć, jak się punktuje na koniec itp.), ale poza tym mogę powiedzieć, że była to pełnoprawna gra jak równy z równym, co też bardzo dobrze świadczy o przystępnym progu wejścia. Gra zakończyła się moim zwycięstwem 86:76, więc różnica punktowa całkiem niewielka. Wygrałem głównie dzięki zagraniu drugiej karty specjalnej w ostatniej rundzie, która dała mi dodatkowe 10 punktów. Nasze wyniki raczej nie są oszałamiające i myślę, że w następnej grze już rywalizacja będzie i zacieklejsza i lepiej punktowana, niemniej jak na pierwszą grę, źle chyba nie jest
Gra trochę nam zajęła - jakieś 2,5 godziny przy dwóch osobach to sporo, niemniej gdyby nie burczenie brzucha, gdy minęła pora obiadowa, to nawet bym się nie zorientował ile graliśmy. Także potwierdzam wszystkie głosy, że gra jest na tyle przejmująca, iż nawet nie za bardzo odczuwa się upływ czasu. Myślę i tak, że taka przypadłość pierwszej partii, a druga i kolejne pójdą szybciej i jeszcze sprawniej.
Co do jakości, to w trakcie rozgrywki nie miałem żadnych problemów. Jakość kart może nie jest świetna, ale dobrze się je tasuje i w trakcie całej gry nie miętolimy tych samych kart przez cały czas, a cienkie planszetki to też nie problem - raz mi się tylko zdarzyło zburzyć moją ulepszoną Odsalarnię, ale poza tym nie odczuwałem żadnego dyskomfortu. Pod tym względem może to nawet lepsze niż Terraformacja Marsa, bo tam jednak przesunięcie paru znaczników mogło sporo namieszać, jeśli się nie pamiętało ile czego się miało. W Podwodnych Miastach łatwiej zapamiętać co gdzie było, a dropsów jest i tak mniej.
Budowanie silniczka podoba mi się w tej grze bardzo i rozdzielenie tego na trzy fazy produkcyjne - przy czym surowce pozyskane z dwóch wykorzystamy - to dobry pomysł. Przy produkcji w każdej rundzie można byłoby utonąć w surowcach, a tak faktycznie po pierwszej i drugiej erze można w praktyce zobaczyć postęp swojego silniczka. Dodatkowo dobrze to nakierunkowuje finalną, trzecią erę, bo widać czego ma się dużo, z czego można skorzystać, jaką kartę specjalną sobie kupić itp. Dobrze to działa i mi sprawiło bardzo dużą satysfakcję; w szczególności trzecia faza produkcji, przy której można ostatecznie zobaczyć efekt silniczka budowanego przez całą grę.
Osobiście mam trochę takie wrażenie miksu Agricoli z Terraformacją Marsa. Worker placement z rozbudowywaniem własnej planszetki, w którym następuje faza karmienia, wraz z budową silniczka na kartach - w znacznie mniejszym stopniu niż w TM, bo jednak tam to jest serce gry, niemniej nie dziwię się porównaniom. Mimo tego wrażenia jest to na tyle elegancko mechaniczny miks, że nie ma się wrażenia "gdzieś to już widziałem". I może jakiegoś wielkiego klimatu względem tego, że buduje się podwodne państwo, nie ma, ale jest klimat budowy czegoś, a na koniec gry można dumnie popatrzeć na swoje dzieło. No i w życiu w ciągu jednego dnia nie powiedziałem tyle razy słowa "alga" w różnych odmianach, także to też jakiś podwodny element klimatu
Co do spojrzenia płci pięknej - mojej lepszej połowie gra się też spodobała i po początkowej niewiedzy co zrobić przy tylu możliwościach i powiązaniach rzeczy ze sobą, w którymś momencie widać było błysk w oku, pojawienie się planu i satysfakcja z rozgrywki. Brak bezpośredniej negatywnej interakcji też tu robi robotę, chociaż i tak osobiście nie miałem poczucia układania pasjansa w samotności.
Podsumowując te przydługie pierwsze wrażenia - naprawdę świetna gra, z elegancką mechaniką, nad którą można spędzić długie godziny i nie będzie się to dłużyło. Zdecydowanie polecam i na razie gra otrzymuje ode mnie 8.5/10, chociaż przy większym ograniu, jeśli wciąż będę tak entuzjastycznie do niej podchodził, przewiduję awans na 9/10 i swobodne wejście do mojego TOP10. Brawo, Panie Suchy, za kolejny dobry eurosuchar!