Trend robienia top 10 za każdym razem jak się chce wyrazić jakąś opinię, odczucie lub wrażenie jest silny w fandomie, zdaje się. Damn you, Dice Tower!
Damn you all to hell!
Założę jednak, że wątek ma zwyczajnie służyć podsumowaniu roku - a że ten tu temat już istnieje, nie ma chyba potrzeby zakładać osobnego wątku, nawet jak się nie robi top 10?
Moje pole bitwy po 2018 to ciekawy widok. Jest to obraz utraconej chwały, ale i portret nowego czempiona po stronie armii nieustającej kartonowej zabawy. W zeszłym roku
Great Western Trail wespół w zespół z
AH LCG dominowały jako najlepsza kompletna gra jedno-pudełkowa, i najlepszy rozrastający się system - bo w mojej opinii nie fair jest porównywanie tak innych od siebie bytów. W tym roku jednak zwycięzca i nowy król jest jeden. Niestety, król już nie żyje. Niech żyje król...?
Android: Netrunner, w każdym razie. Zarówno jako kompletna gra w jednym pudełku, jak i rozrastający się system. Jeden zestaw podstawowy sprawdza się wyśmienicie jako kompletna gra z masą zawartości i odmiennych stylów gry. System rozwinięty jest doskonały. Co prawda oficjalnie martwy - więc już nie rośnie, bo dalszy rozwój i druk się skończył. Na szczęście 1) jest fanowska próba kontynuacji, 2) która nawet jak nie wypali, nic się nie stanie - obecna pula kart jest całkiem pokaźna. Lubię gry, które pytają mnie "jak chcesz wygrać?" na różnych etapach obcowania z nimi. Gry karciane mają dodatkowo to do siebie, że to pytanie stawiają jeszcze wcześniej, gdy buduje się talię. Netrunner pytanie "jak chcesz wygrać?" zadaje często, czym zaskarbił sobie moje niesłabnące uznanie. Wzbraniałem się przed tą grą długi czas, bo gdzieś tam z tyłu głowy podświadomie liczyłem koszt zakupu całości - myśl, która zanim docierała do ust, przybierała formę "to chyba nie dla mnie" i "może jeszcze kiedyś". Jednakże zapowiedź końca podziałała na mnie motywująco. Najlepsza gra dwuosobowa, najlepsza gra karciana, najlepsza... gra? Tak w ogóle? Całkiem możliwe. Żadne gry starsze czy nowsze nie zdołały przyćmić tej. A przecież w tym roku bawiłem się dobrze przy Zamkach Burgundii, Terra Mystice, Inis, Clanku, Terraformacji Marsa, Grze o Tron LCG, Wyspie Skye, Szklanym Szlaku, Pięciu Klanach... Wszystko to dobre gry, każda jedna. Ale i tak od pół roku rozważałbym zagranie w którąś z nich dopiero po tym, gdy już wiem na 100%, że Netrunner nie wchodzi w grę. Jest to również gra w którą grałem w tym roku najczęściej. Nie wiem dokładnie ile razy, ale w minionym kwartale (gdy zacząłem to śledzić) było tego około 200 partii. Ale tylko niewielki procent z nich rozgrywany fizycznie, kartonowymi kartami na prawdziwym stole z drewna lub sklejki.
Teraz dochodzimy bowiem do innego problemu. Wiem, że część z was ma to już dawno za sobą, ale ja nigdy nie należałem do grupy "early adopters", dlatego mnie opisywany problem dotknął... z pełną mocą, może z tydzień temu. Ściągnęliśmy sobie rodzinnie aplikację TTR na nasze urządzenia przy okazji świąt, od niechcenia i bez specjalnego zaangażowania. Przez ostatni tydzień graliśmy w TTR częściej niż przez kilka ostatnich lat. Pudeł by się nam nawet nie chciało rozstawiać. Coś co zajmowało nam około godziny, teraz śmiga w 15-20 minut. Czy się dobrze bawiłem? Raczej...? Nie bawiłem się źle. Ale i tak jestem przerażony - bo TTR wraz z moim graniem w Netrunnera na jinteki.net (gdzie można zagrać za friko, za frajer, za nic!) oznacza, że większość moich rozgrywek karcianych i planszowych rozegrałem w tym roku właśnie po sieci - nawet pomimo tego, że przecież dużo gramy z bliskimi i jeszcze mam otwarte spotkania z planszówkami. W teorii, nie traci się nic, ale w praktyce... W praktyce znika jednak coś. Netrunner traci czytanie przeciwnika co spłaszcza pewne mechaniki, TTR traci całą otoczkę familiarności, "banter", aspekt socjalny. Dziwnie mi z tym i na pewno jest to coś, co będę eksplorować w przyszłym roku, bo zwyczajnie nie wiem jeszcze jak się z tym czuję.
A teraz pora na rozczarowania. 2018 był dla mnie rozczarowujący pod kątem nowości - normalnie niby nic dziwnego, bo nie należę do kultu preordera, ale mimo wszystko... Dziwnie? Cieszę się oczywiście, bo mam czas na pełne docenienie ogrywanych zaległości - ale jak wybiegam myślami w przyszłość, to myślę głównie... o innych zaległościach, a nie nowych tytułach. Zobaczymy, może niechybnie nadciągające zapowiedzi rodzimych wydawnictw coś w tym widoku odmienią.
2018 był dla mnie pod kątem grania udany - ale nie własną siłą, tylko za sprawą mocy lat poprzednich. Miałem też okazję poznać kilka osób z silną pasją do gier tak w ogóle - to również udane doświadczenie minionego roku, jakkolwiek dziwne może się niektórym wydawać. Odsiew trwał trochę, bo z graniem z obcymi ludźmi bywa różnie... ale to już historia na inny dzień, inny czas.