Poławianie Pereł, czyli hipsterski planszówkowicz
: 21 kwie 2020, 13:22
Do założenia tego tematu zainspirował mnie wątek „Wpływ rankingu BGG na zakup gry”.
Bo po jego lekturze zdałem sobie sprawę, że jestem… Planszówkowym hipsterem.
Rozbawił mnie komentarz jednego z naszych forumowiczów (był to Curiosity, którego pozdrawiam), który napisał, że unika gier, które „pałętają się w okolicach 1500 miejsca”. Bo tak się składa, że w swojej kolekcji mam sporo gier, o których mało kto słyszał. A dużo tytułów, które są w okolicach 1500 miejsca (i gruuubo poniżej) w rankingu BGG – UWIELBIAM!
Na początku planowałem, że ten temat będzie rankingiem. Takim “Wasze top 10 hipsterskich gier”, ale gdy sam zacząłem taki ranking sporządzać zrozumiałem, że to nie ma sensu. Dużo ważniejsze jest polecenie tych gier i wyłowienie perełek dla użytkowników forum, którzy szukają oryginalności i mają dość powtarzających się polecajek w stylu „kup Zamki Burgundii, albo Terraformację Marsa”.
Zatem zapraszam miłośników "crapu" z odległych miejsc BGG i hipsterskich planszówek, do wspólnej zabawy - podzielenia się wyłowionymi z przepastnych odmętów perłami.
Warunek, jaki musi spełniać taki tytuł, jest bardzo prosty – gra musi znajdować się PONIŻEJ 1500 miejsca (overall) w rankingu BGG. Najlepiej, by rzeczywiście były to hipsterskie tytuły, czyli takie, o których praktycznie się nie dyskutowało i pies z kulawą nogą o nich nie słyszał. Im bardziej niszowy tytuł - tym lepiej!
Niniejszym - część pereł z mojej kolekcji, które warto wyłowić. W nawiasie miejsce w rankingu BGG.
NEMETON (4650) – Bardzo oryginalna mechanicznie przestrzenna układanka. To gra kafelkowa z ciekawym pomysłem i unikalnym mechanizmem. Podejrzewam, że nie przyjęła się na rynku z kilku powodów – jest nie najlepiej zaprojektowana graficznie, dużo mechanizmów jest abstrakcyjnych, a jak na rodzinny temat – ma stanowczo zbyt złożone zasady. Gra nieźle potrafi spalić zwoje, bo optymalne granie wymaga sporo kombinowania. To cudo wyłowił Rahdo i po obejrzeniu jego filmiku w zasadzie wiedziałem, że to będzie gra dla mnie. Sam miód i o dziwo – z każdą kolejną partią gra zyskuje w moich oczach coraz bardziej. Świetny, grubo niedoceniony tytuł!
SKYWAY ROBBERY (6870) – Świetna karcianka i oryginalna gra z programowaniem akcji! Jedna z najbardziej tematycznych gier w mojej kolekcji. Kompletujemy drużynę złodziei, która musi dokonać serii zuchwałych napadów. A wszystko to przepięknie ilustrowane i polane steampunkowym sosem. Nie mam pojęcia dlaczego nie odniosło to większego sukcesu. Podejrzewam, choć mogę się mylić jak saper, że dużą cegłówkę dołożyła do tego tytułu pewna doza losowości i sporawy próg wejścia. Za pierwszym razem łeb pęka od ilości informacji na kartach i trudno jest wycenić ich przydatność. A tutaj trzeba działać z rozmysłem i od początku podejmować dobre decyzje, bo zebranie złego zestawu symboli, będzie się mściło przez całą rozgrywkę. Niemniej - polecam jeżeli lubicie przepiękne steampunkowe ilustracje i emocjonującą zabawę (która czasami potrafi frustrować, jak źle zaprogramujemy ruchy)
HARVEST (2201) – Ciekawy worker placement, z jednym wybitnym pomysłem, choć o mało oryginalnym temacie. Ot – kolejna gra o rolnictwie. Ale za to jaka przyjemna! Mamy tylko dwa piony i ekstremalnie mało akcji do wykonania. Każdy ruch jest na wagę złota. Co jeszcze wyróżnia Harvest? Bardzo asymetryczne zdolności naszych postaci. W zasadzie każdą należy grać inaczej. Dodatkowo – kapitalnie wykombinowana kolejność graczy. Każdy wybiera profit na początku tury. Im większy zysk – tym później będzie zaczynał, a więc – ma gorsze pola do wyboru. I choć Harvest nie jest jakoś przesadnie mózgożerny, to każda partia sprawia od groma radości, bo każda decyzja jest tu WAŻNA. Kocham tą grę i nigdy nie odmówię partyjki.
KING OF THE HILL (8458) – To jest prawdziwa perła w mojej kolekcji i chyba najbardziej niszowy ze wszystkich tytułów! Worker placement z mega ciekawym pomysłem – o pola akcji… licytujemy się za pomocą kart. Jak nie znoszę mechanizmu licytacji, jak nienawidzę gier w których przegrana licytacja pozbawia akcji – tak tutaj to o dziwo wszystko pięknie działa. Gra jest strasznie wredna, ale dzięki temu generuje sporo emocji przy stole. To taki WP, który gra się na krawędzi fotela! Nie jest to tytuł dla każdego, większość się pewnie od niego odbije ze względu na ciasnotę, ogrom interakcji i niezbyt atrakcyjny wygląd (ja odpimpowałem swój egzemplarz do granic przyzwoitości), ale dla mnie to jest znakomita gra, choć przyznaje – gdy się przegrywa licytację, to rozgrywka potrafi być frustrująca.
HORIZONS (3317) – Znakomita moim zdaniem gra area control. Jak nie znoszę tego gatunku, tak kilka gier mnie do niego przekonało. Jednym z nich jest Horizons. To optymalizacyjna zabawa w wyciąganie za pomocą kart maksimum akcji. Gra pomimo kosmicznego tematu jest bardzo sucha, ale jest świetnym wyzwaniem dla intelektu. Niestety kilka rzeczy w niej spaprano. Np. karty celów. Niektóre są absolutnie niemożliwe w realizacji. Dodatkowo asymetryczne strony planszetki postaci są pozbawione sensu. Jedne są niegrywalne, inne z kolei – grubo przesadzone. I właśnie dlatego ten tytuł poniósł rankingową klęskę. Czuć, że nie przetestowano tu wszystkich rozwiązań dostatecznie. Wielka szkoda, bo ten tytuł mógłby być wybitny. A tak – trzeba przymknąć oko na źle zbalansowane cele i grać wyłącznie po symetrycznej stronie. Niemniej – bardzo lubię Horizons i nie mogę doczekać się kolejnej partii.
CLOCKWORK WARS (1976) – Jak już wspomniałem w przypadku Horizons – nie przepadam za area control, ale CW ujęło mnie super oryginalna mechaniką. Otóż wszyscy gracze wybierają rozstawienie jednostek na planszy symultanicznie. Na kartce papieru zapisujemy „rozkazy”, gdzie dane jednostki się przemieszczą! Super pomysłem jest to – że mamy możliwość umieszczenia jednostek poza planszą, gdzie zmieniają swoje zastosowanie. Możemy umieścić naszych „szpiegów” w "królewskim dworze". Jeżeli mamy większość – otrzymujemy z tego tytułu profity, a dodatkowo – za usunięcie szpiega, możemy zagrywać potężne karty. Ta gra ma od groma oryginalnych pomysłów! Jest niestety tak oryginalna, że... Nie jest łatwo się jej nauczyć. Gra ma mnóstwo zależności i bardzo wysoki próg wejścia. I zapewne tylko przez to nie stała się hitem. Ja obecnie w żaden inny tytuł nie pragnę zagrać bardziej. Przebieram nogami i marzę o następnej partii.
MASTER OF RESPECT (4337) – Klątwa oryginalności. Tak można podsumować niską pozycję MOR. Poza oryginalną tematyką, gra od pierwszej styczności poraża każdego. Mało tu bowiem utartych schematów i nie jest łatwo wytłumaczyć wszystkich zależności. To action selection, w którym „budujemy” swoją szkołę sztuki walki. Naszych wyszkolonych uczniów wystawiamy do turnieju, w których zajmują pozycje w rankingu. Dopiero po pierwszym z tych turniejów zaczyna nam klikać w mózgu i już rozumiemy jak grać. I okazuje się, że sama rozgrywka nie jest skomplikowana, a to tak naprawdę euro o zarządzaniu zasobami. Bardzo oryginalne mechanicznie i przyjemnie masujące zwoje. Jak upolujecie swój egzemplarz – będziecie zachwyceni. Polecam filmik Toma Vasela, żeby zrozumieć jak gra działa, bo instrukcja przyprawia o zawrót głowy.
GIZA: THE GREAT PYRAMID (6614) – Wow! To jest dość leciwy tytuł, ale czegoś tak oryginalnego, pełnego interakcji i wrednego po prostu nie ma! Każdemu kto marudzi na brak interakcji w euro i umiera z nudów przy worker placemencie – proponuje zagranie w Gizę. Bo Giza to tak naprawdę gra, która genialnie wykorzystuje mechanikę blefu. To co się dzieje podczas partii to jest pała mała. To gra, w której spełni się każdy przyszły polityk. Serio! Niby wszyscy wspólnie stawiamy piramidę, ale tak naprawdę cwaniakujemy, by wydać na nią jak najmniej surowców. Bidujemy więc w ciemno, nie mając pojęcia co planuje przeciwnik. Jeżeli przechytrzymy oponentów – to osiągniemy sukces na barkach innych. To jest idealny produkt dla klasy politycznej i apoteoza agresywnego kapitalizmu. Mnóstwo przy tym śmiechu, ale jeżeli to naszym kosztem ktoś się wzbogacił – czujemy nieprzyjemne mrowienie w miejscu gdzie plecy kończą swoją szlachetną nazwę. Dla mnie bomba, ale ostrzegam – to jest gra, która może wywołać skrajne emocje. Trzeba mieć do niej dużo dystansu. Aha – gra jest ekstremalnie brzydka, ale ja mocno odpompowałem swój egzemplarz, więc teraz mam do niej przepiękne surowce i wygląda to bardzo ładnie.
LOBOTOMY (2850) – Dla mnie to najlepsze ameri w mojej kolekcji. O tej grze pisałem już dużo. Polecam zerknąć do naszego wątku na forum. W skrócie – dla miłośników horroru i bardziej złożonej rozgrywki niż Zombicide – must have. Od groma tu kapitalnych pomysłów, świetnych rozwiązań mechanicznych, a przede wszystkim – znakomitego klimatu. Sama lektura kart postaci kończy się wielkim bananem na twarzy. Popkulturowych smaczków to od groma. Gra ma niestety jedną koszmarną, ale to koszmarną wadę. NAJGORSZĄ instrukcję jaką kiedykolwiek miałem w dłoniach. Poza koszmarnym rozmieszczeniem informacji, w samej instrukcji jest mnóstwo błędów i braków. Żeby zagrać poprawnie w Lobotomy trzeba poświęcić mnóstwo czasu i włożyć w rozgrywkę sporo pracy. Wydrukować karty pomocy i w zasadzie notorycznie pilnować zasad. Pierwsze partie to prawdziwa walka z grą. Jeżeli zaciśniemy zęby – to pod tym całym bajzlem odnajdziemy prawdziwą perłę, a nawet... Diament.
Na razie to tyle ode mnie. Pewnie coś jeszcze tu dołożę, a tymczasem zapraszam do wyławiania perełek i dzielenia się niszowymi tytułami zasługującymi na większą uwagę wśród graczy!
Bo po jego lekturze zdałem sobie sprawę, że jestem… Planszówkowym hipsterem.
Rozbawił mnie komentarz jednego z naszych forumowiczów (był to Curiosity, którego pozdrawiam), który napisał, że unika gier, które „pałętają się w okolicach 1500 miejsca”. Bo tak się składa, że w swojej kolekcji mam sporo gier, o których mało kto słyszał. A dużo tytułów, które są w okolicach 1500 miejsca (i gruuubo poniżej) w rankingu BGG – UWIELBIAM!
Na początku planowałem, że ten temat będzie rankingiem. Takim “Wasze top 10 hipsterskich gier”, ale gdy sam zacząłem taki ranking sporządzać zrozumiałem, że to nie ma sensu. Dużo ważniejsze jest polecenie tych gier i wyłowienie perełek dla użytkowników forum, którzy szukają oryginalności i mają dość powtarzających się polecajek w stylu „kup Zamki Burgundii, albo Terraformację Marsa”.
Zatem zapraszam miłośników "crapu" z odległych miejsc BGG i hipsterskich planszówek, do wspólnej zabawy - podzielenia się wyłowionymi z przepastnych odmętów perłami.
Warunek, jaki musi spełniać taki tytuł, jest bardzo prosty – gra musi znajdować się PONIŻEJ 1500 miejsca (overall) w rankingu BGG. Najlepiej, by rzeczywiście były to hipsterskie tytuły, czyli takie, o których praktycznie się nie dyskutowało i pies z kulawą nogą o nich nie słyszał. Im bardziej niszowy tytuł - tym lepiej!
Niniejszym - część pereł z mojej kolekcji, które warto wyłowić. W nawiasie miejsce w rankingu BGG.
NEMETON (4650) – Bardzo oryginalna mechanicznie przestrzenna układanka. To gra kafelkowa z ciekawym pomysłem i unikalnym mechanizmem. Podejrzewam, że nie przyjęła się na rynku z kilku powodów – jest nie najlepiej zaprojektowana graficznie, dużo mechanizmów jest abstrakcyjnych, a jak na rodzinny temat – ma stanowczo zbyt złożone zasady. Gra nieźle potrafi spalić zwoje, bo optymalne granie wymaga sporo kombinowania. To cudo wyłowił Rahdo i po obejrzeniu jego filmiku w zasadzie wiedziałem, że to będzie gra dla mnie. Sam miód i o dziwo – z każdą kolejną partią gra zyskuje w moich oczach coraz bardziej. Świetny, grubo niedoceniony tytuł!
SKYWAY ROBBERY (6870) – Świetna karcianka i oryginalna gra z programowaniem akcji! Jedna z najbardziej tematycznych gier w mojej kolekcji. Kompletujemy drużynę złodziei, która musi dokonać serii zuchwałych napadów. A wszystko to przepięknie ilustrowane i polane steampunkowym sosem. Nie mam pojęcia dlaczego nie odniosło to większego sukcesu. Podejrzewam, choć mogę się mylić jak saper, że dużą cegłówkę dołożyła do tego tytułu pewna doza losowości i sporawy próg wejścia. Za pierwszym razem łeb pęka od ilości informacji na kartach i trudno jest wycenić ich przydatność. A tutaj trzeba działać z rozmysłem i od początku podejmować dobre decyzje, bo zebranie złego zestawu symboli, będzie się mściło przez całą rozgrywkę. Niemniej - polecam jeżeli lubicie przepiękne steampunkowe ilustracje i emocjonującą zabawę (która czasami potrafi frustrować, jak źle zaprogramujemy ruchy)
HARVEST (2201) – Ciekawy worker placement, z jednym wybitnym pomysłem, choć o mało oryginalnym temacie. Ot – kolejna gra o rolnictwie. Ale za to jaka przyjemna! Mamy tylko dwa piony i ekstremalnie mało akcji do wykonania. Każdy ruch jest na wagę złota. Co jeszcze wyróżnia Harvest? Bardzo asymetryczne zdolności naszych postaci. W zasadzie każdą należy grać inaczej. Dodatkowo – kapitalnie wykombinowana kolejność graczy. Każdy wybiera profit na początku tury. Im większy zysk – tym później będzie zaczynał, a więc – ma gorsze pola do wyboru. I choć Harvest nie jest jakoś przesadnie mózgożerny, to każda partia sprawia od groma radości, bo każda decyzja jest tu WAŻNA. Kocham tą grę i nigdy nie odmówię partyjki.
KING OF THE HILL (8458) – To jest prawdziwa perła w mojej kolekcji i chyba najbardziej niszowy ze wszystkich tytułów! Worker placement z mega ciekawym pomysłem – o pola akcji… licytujemy się za pomocą kart. Jak nie znoszę mechanizmu licytacji, jak nienawidzę gier w których przegrana licytacja pozbawia akcji – tak tutaj to o dziwo wszystko pięknie działa. Gra jest strasznie wredna, ale dzięki temu generuje sporo emocji przy stole. To taki WP, który gra się na krawędzi fotela! Nie jest to tytuł dla każdego, większość się pewnie od niego odbije ze względu na ciasnotę, ogrom interakcji i niezbyt atrakcyjny wygląd (ja odpimpowałem swój egzemplarz do granic przyzwoitości), ale dla mnie to jest znakomita gra, choć przyznaje – gdy się przegrywa licytację, to rozgrywka potrafi być frustrująca.
HORIZONS (3317) – Znakomita moim zdaniem gra area control. Jak nie znoszę tego gatunku, tak kilka gier mnie do niego przekonało. Jednym z nich jest Horizons. To optymalizacyjna zabawa w wyciąganie za pomocą kart maksimum akcji. Gra pomimo kosmicznego tematu jest bardzo sucha, ale jest świetnym wyzwaniem dla intelektu. Niestety kilka rzeczy w niej spaprano. Np. karty celów. Niektóre są absolutnie niemożliwe w realizacji. Dodatkowo asymetryczne strony planszetki postaci są pozbawione sensu. Jedne są niegrywalne, inne z kolei – grubo przesadzone. I właśnie dlatego ten tytuł poniósł rankingową klęskę. Czuć, że nie przetestowano tu wszystkich rozwiązań dostatecznie. Wielka szkoda, bo ten tytuł mógłby być wybitny. A tak – trzeba przymknąć oko na źle zbalansowane cele i grać wyłącznie po symetrycznej stronie. Niemniej – bardzo lubię Horizons i nie mogę doczekać się kolejnej partii.
CLOCKWORK WARS (1976) – Jak już wspomniałem w przypadku Horizons – nie przepadam za area control, ale CW ujęło mnie super oryginalna mechaniką. Otóż wszyscy gracze wybierają rozstawienie jednostek na planszy symultanicznie. Na kartce papieru zapisujemy „rozkazy”, gdzie dane jednostki się przemieszczą! Super pomysłem jest to – że mamy możliwość umieszczenia jednostek poza planszą, gdzie zmieniają swoje zastosowanie. Możemy umieścić naszych „szpiegów” w "królewskim dworze". Jeżeli mamy większość – otrzymujemy z tego tytułu profity, a dodatkowo – za usunięcie szpiega, możemy zagrywać potężne karty. Ta gra ma od groma oryginalnych pomysłów! Jest niestety tak oryginalna, że... Nie jest łatwo się jej nauczyć. Gra ma mnóstwo zależności i bardzo wysoki próg wejścia. I zapewne tylko przez to nie stała się hitem. Ja obecnie w żaden inny tytuł nie pragnę zagrać bardziej. Przebieram nogami i marzę o następnej partii.
MASTER OF RESPECT (4337) – Klątwa oryginalności. Tak można podsumować niską pozycję MOR. Poza oryginalną tematyką, gra od pierwszej styczności poraża każdego. Mało tu bowiem utartych schematów i nie jest łatwo wytłumaczyć wszystkich zależności. To action selection, w którym „budujemy” swoją szkołę sztuki walki. Naszych wyszkolonych uczniów wystawiamy do turnieju, w których zajmują pozycje w rankingu. Dopiero po pierwszym z tych turniejów zaczyna nam klikać w mózgu i już rozumiemy jak grać. I okazuje się, że sama rozgrywka nie jest skomplikowana, a to tak naprawdę euro o zarządzaniu zasobami. Bardzo oryginalne mechanicznie i przyjemnie masujące zwoje. Jak upolujecie swój egzemplarz – będziecie zachwyceni. Polecam filmik Toma Vasela, żeby zrozumieć jak gra działa, bo instrukcja przyprawia o zawrót głowy.
GIZA: THE GREAT PYRAMID (6614) – Wow! To jest dość leciwy tytuł, ale czegoś tak oryginalnego, pełnego interakcji i wrednego po prostu nie ma! Każdemu kto marudzi na brak interakcji w euro i umiera z nudów przy worker placemencie – proponuje zagranie w Gizę. Bo Giza to tak naprawdę gra, która genialnie wykorzystuje mechanikę blefu. To co się dzieje podczas partii to jest pała mała. To gra, w której spełni się każdy przyszły polityk. Serio! Niby wszyscy wspólnie stawiamy piramidę, ale tak naprawdę cwaniakujemy, by wydać na nią jak najmniej surowców. Bidujemy więc w ciemno, nie mając pojęcia co planuje przeciwnik. Jeżeli przechytrzymy oponentów – to osiągniemy sukces na barkach innych. To jest idealny produkt dla klasy politycznej i apoteoza agresywnego kapitalizmu. Mnóstwo przy tym śmiechu, ale jeżeli to naszym kosztem ktoś się wzbogacił – czujemy nieprzyjemne mrowienie w miejscu gdzie plecy kończą swoją szlachetną nazwę. Dla mnie bomba, ale ostrzegam – to jest gra, która może wywołać skrajne emocje. Trzeba mieć do niej dużo dystansu. Aha – gra jest ekstremalnie brzydka, ale ja mocno odpompowałem swój egzemplarz, więc teraz mam do niej przepiękne surowce i wygląda to bardzo ładnie.
LOBOTOMY (2850) – Dla mnie to najlepsze ameri w mojej kolekcji. O tej grze pisałem już dużo. Polecam zerknąć do naszego wątku na forum. W skrócie – dla miłośników horroru i bardziej złożonej rozgrywki niż Zombicide – must have. Od groma tu kapitalnych pomysłów, świetnych rozwiązań mechanicznych, a przede wszystkim – znakomitego klimatu. Sama lektura kart postaci kończy się wielkim bananem na twarzy. Popkulturowych smaczków to od groma. Gra ma niestety jedną koszmarną, ale to koszmarną wadę. NAJGORSZĄ instrukcję jaką kiedykolwiek miałem w dłoniach. Poza koszmarnym rozmieszczeniem informacji, w samej instrukcji jest mnóstwo błędów i braków. Żeby zagrać poprawnie w Lobotomy trzeba poświęcić mnóstwo czasu i włożyć w rozgrywkę sporo pracy. Wydrukować karty pomocy i w zasadzie notorycznie pilnować zasad. Pierwsze partie to prawdziwa walka z grą. Jeżeli zaciśniemy zęby – to pod tym całym bajzlem odnajdziemy prawdziwą perłę, a nawet... Diament.
Na razie to tyle ode mnie. Pewnie coś jeszcze tu dołożę, a tymczasem zapraszam do wyławiania perełek i dzielenia się niszowymi tytułami zasługującymi na większą uwagę wśród graczy!