Czy ludzie naprawdę kochają te gry? Czy coś jest ze mną nie tak?
: 10 sie 2020, 14:15
Hej,
Zaczynam swoją podróż po świecie gier planszowych.
Na początku, jeszcze nie wiedząc jakie gatunki preferuję, zdecydowałem się na zakup dwóch gier roku, Brzdęk! oraz Splendor.
W te gry miałem grać we dwie osoby. Wiedziałem że Brzdęk jest lepszy jeśli gra się w więcej osób, ale opinie i recenzje jasno sugerowały że we dwie osoby też się gra bardzo fajnie.
Gry do mnie przyszły, ograłem kilka partii i jestem dosłownie zszokowany!
TO są gry roku? TO? To są jedne z najlepszych gier jakie mogłem kupić?
Nie chcę nikogo urazić, ale nagromadziło się we mnie sporo frustracji i przepraszam jeśli ktoś uzna moją recenzję za mocno niesprawiedliwą. Chętnie wysłucham waszych opinii dlaczego się mylę.
Zacznijmy od Splendora.
Ta gra to dla mnie pasjans dla osób po lobotomii.
- Absolutne zero interakcji z drugim graczem. Mógłby nie istnieć, mógłby zostać zastąpiony przez aplikację na telefon która po losowej ilości tur w zakresie 15-25 wyświetla komunikat "dobra, ja już". Podbieranie kart, mówicie? No chyba żartujecie, tych kart do kupienia jest tyle, że nawet jeśli jakimś cudem wiemy którą przeciwnik chce kupić i uda nam się to zrobić, to na stole pozostaje jeszcze sporo innych kart które wcale nie są gorsze i nic nieprzyjemnego się tutaj nie dzieje!
- Strategia nie polega na tym żeby dopasować się do konkretnej rozgrywki, bo każda jest praktycznie identyczna. Nie polega też na tym żeby dopasować się do drugiego gracza, bo nie mamy prawie żadnych możliwości odpowiadania na jego plany. Strategia w Splendorze polega na tym, żeby opracować jak najoptymalniejszy sposób jak najszybszego tworzenia silniczka. Jak ogarniesz w jaki sposób najlepiej dobierać karty, to z tego sposobu możesz korzystać w każdej grze. To brzmi jak gra jednorazowa.
- Gra jest absurdalnie prosta, nie ma żadnej głębi, nie wymaga zastanawiania się, reagowania na sytuacje, nie wymaga zbyt wielkiego planowania, taktyka jest bardzo prymitywna. To jest gra na odmóżdżenie, lub gra dla pięciolatka grającego z babcią.
Rozumiem że są ludzie którzy preferują takie gry, rozumiem że nie każdy szuka w grze sposobu na ugotowanie mózgu, ale czy naprawdę tych wymagających od gry żeby była lekka jest tak wielu, że Splendor zostaje grą roku?
Mam do tej gry podejście takie jak miał Carlos z GameTrollTV i to jest właściwie jedyna negatywna recenzja jaką znalazłem w internecie.
Teraz Brzdęk!
Grałem w Deck Buildery na konsolach, takie jak Slay The Spire (Polecam!) czy Steamworld Quest.
I albo czegoś nie rozumiem i źle gram, albo Brzdęk jest jakimś ewenementem, bo nie powiecie mi że wszystkie Deck Buildery mają takie zasady!
- Pobieram pięć losowych kart z mojej talii, trzymam je w dłoni jak szaleniec, a potem nie mogę zadecydować którymi gram bo wykładam WSZYSTKIE, nie mogę zadecydować o kolejności bo ona NIE MA ZNACZENIA. Gdzie tu taktyka? Przypomina to grę w wojnę!
- Samo budowanie talii to jakiś żart! Na trzy rozgrywki karta umożlwiająca nam usunięcie jednej karty z talii której nie chcemy pojawiła się RAZ! I o ile w grach na konsoli w miarę rozgrywki można było do talii dokładać coraz mocniejsze karty, o tyle tutaj wszystko zależy od tego jakie losowe karty lochów wylosujemy do wyłożenia na stole, możemy mieć te lepsze na początku, albo te słabsze w późniejszym etapie gry! Źle zbudowany silniczek i fakt że pod koniec rozgrywki niekoniecznie stać mnie na dużo lepsze karty niż na jej samym początku w niczym nie pomagają!
- Jeśli już faktycznie skupimy się na budowaniu talii, to w momencie w którym zaczynamy odczuwać że chyba za kilka tur zaczniemy powoli do czegoś dochodzić, gra się akurat kończy, bo inny gracz już wziął co trzeba i wyszedł. Może grając w więcej osób jest lepiej, ale ludzie wyraźnie zaznaczali że we dwie osoby gra się fajniej, a ja nadal tej fajności nigdzie nie widzę...
- Części kart to ja w ogóle nie rozumiem, tak jak na przykład Małpiego Totemu. Mam wydać punkty sprawności, zająć sobie miejsce w talii słabą kartą, kartą która generuje aż +3 brzdęk, tylko dla paru punktów? Poważnie ktoś to kupuje? Poważnie ktoś to przemyślał?
- Kojarzycie odcinek "Przyjaciół", w którym Joey grał z przyjaciółmi w "Bamboozled"? Tym jest właśnie dla mnie brzdęk. Jak na tak prostą grę z tak prostą i krótką rozgrywką możliwości tutaj jest zdecydowanie za dużo, a gra jest niepotrzebnie skomplikowana. A żeby wygrać, trzeba zrobić to, co w Splendorze - znaleźć tą jedną, optymalną drogę na każdej z planszy i opracować najbardziej optymalny styl gry. A potem grać w ten sam sposób przy każdej rozgrywce. Mam wrażenie że ten ogrom możliwości istnieje tylko po to żeby opracowanie tego optymalnego sposobu zajęło trochę więcej czasu, i tyle. No wyjaśnijcie mi na przykład niebieską planszę, po co miałbym wydawać pieniądze na klucz? Da się szybko dojść do wartościowego artefaktu krótką drogą i potem szybko wyjść. Punkty za artefakt plus punkty za ucieczkę plus to, co uda nam się zebrać po drodze i wygrana gwarantowana, a jeśli zasuwamy szybko, to niezależnie od ilości punktów i tak wygramy, bo przeciwnik nie zdąży uciec z podziemi. Kto kupuje klucz, po co marnuje na niego złoto, dlaczego miałby chodzić gdzieś na około i marnować czas?
- Interakcja praktycznie nie istnieje. Mogę dodać przeciwnikowi trochę "brzdęku" jeśli mam odpowiednią kartę, tyle. Czy ruchy przeciwnika mają wpływ na moją grę? Tak, ale tylko pod względem kiedy mam kończyć.
Ja rozumiem że są różne typy graczy, że ogrom ludzi lubi gry lekkie, gry przygodowe, gdzie nie liczy się rywalizacja tylko doświadczenie. Nie zrozumcie mnie źle, nie krytykuję was w żaden sposób i rozumiem dlaczego można lubić takie gry!
Nie rozumiem natomiast jakim cudem takie gry trafiają na listę gier roku, nie rozumiem jak ogranizacja zrzeszająca ludzi o wysokim ilorazie inteligencji (Mensa) może przyklejać na tego typu grze swoje logo, a przede wszystkim jestem przerażony, bo kompletnie nie wiem w jaki sposób mam szukać gier dla siebie!
Nie mogę polegać na rankingach, na nagrodach, wychodzi na to że nie spodoba mi się to, co podoba się większości graczy. Szkoda.
Przeglądając forum trafiłem na grę która została polecona parę razy graczom, którzy od gier oczekują czegoś takiego jak ja.
Mam na myśli grę Najemnicy.
I wiecie co? W życiu nie grałem w lepszą grę!
- Główkujemy na podstawie kart które mamy i na podstawie kart/decyzji przeciwnika. Uwielbiam takie ilości strategii i planowania!
- Mnóstwo negatywnej interakcji, w końcu czuję że gram z drugą osobą
- Możliwości wygranej, ułożenia combosów i obrania taktyki jest wręcz ogrom!
- Za każdym razem grając odkrywam coś nowego, coś co pozwala mi się stać jeszcze lepszym graczem
- Gra jest idealnie wyważona i wykalkulowana
- Masakrycznie zaawansowana, angażująca i zmuszająca do myślenia, a jednocześnie prosta, do wytłumaczenia w pięć minut, stosunkowo krótka i dodająca przy tym wszystkim energii zamiast męczyć.
- Niesamowita radość z gry, nawet niekoniecznie wygranej, no i natychmiastowy "syndrom kolejnej rozgrywki"
A to wszystko za 40zł!
I co? To jest gra o której jest praktycznie głucho! Przynajmniej w porównaniu do powyższych tytułów. Nie ma aż tylu recenzji, na BBG punktacja słabiutka, żadnego wyróżnienia nie dostała! Co jest grane i od czego to zależy? Ludzie nie lubią takich gier, czy co?
Musiałem się wygadać. Zmarnowałem pieniądze. Nie wiem co kupować i w jaki sposób szukać gier żeby nie zmarnować ich więcej. Zastanawiam się czy to nie ze mną jest coś nie tak, że Brzdęk i Splendor nie sprawiły mi przyjemności...
Zamówiłem "7 Cudów Świata: Pojedynek" i "Elekta". Ciekaw jestem czy mi podejdą.
EDIT: A czy "Osadnicy" będą grą z negatywną interakcją, wymagającą planowania i strategizowania, zmuszającą do myślenia i intensywną?
Czy jest ktoś kto się ze mną zgadza? Wy się też sparzyliście nie raz, prawda? Są jakieś rezenzje i nagrody z którymi wy się nie zgadzacie?
A może macie dla mnie jakieś porady, sugestie. Może ja coś robię źle. Będę wdzięczny za wszelkie sugestie. Dzięki!
Zaczynam swoją podróż po świecie gier planszowych.
Na początku, jeszcze nie wiedząc jakie gatunki preferuję, zdecydowałem się na zakup dwóch gier roku, Brzdęk! oraz Splendor.
W te gry miałem grać we dwie osoby. Wiedziałem że Brzdęk jest lepszy jeśli gra się w więcej osób, ale opinie i recenzje jasno sugerowały że we dwie osoby też się gra bardzo fajnie.
Gry do mnie przyszły, ograłem kilka partii i jestem dosłownie zszokowany!
TO są gry roku? TO? To są jedne z najlepszych gier jakie mogłem kupić?
Nie chcę nikogo urazić, ale nagromadziło się we mnie sporo frustracji i przepraszam jeśli ktoś uzna moją recenzję za mocno niesprawiedliwą. Chętnie wysłucham waszych opinii dlaczego się mylę.
Zacznijmy od Splendora.
Ta gra to dla mnie pasjans dla osób po lobotomii.
- Absolutne zero interakcji z drugim graczem. Mógłby nie istnieć, mógłby zostać zastąpiony przez aplikację na telefon która po losowej ilości tur w zakresie 15-25 wyświetla komunikat "dobra, ja już". Podbieranie kart, mówicie? No chyba żartujecie, tych kart do kupienia jest tyle, że nawet jeśli jakimś cudem wiemy którą przeciwnik chce kupić i uda nam się to zrobić, to na stole pozostaje jeszcze sporo innych kart które wcale nie są gorsze i nic nieprzyjemnego się tutaj nie dzieje!
- Strategia nie polega na tym żeby dopasować się do konkretnej rozgrywki, bo każda jest praktycznie identyczna. Nie polega też na tym żeby dopasować się do drugiego gracza, bo nie mamy prawie żadnych możliwości odpowiadania na jego plany. Strategia w Splendorze polega na tym, żeby opracować jak najoptymalniejszy sposób jak najszybszego tworzenia silniczka. Jak ogarniesz w jaki sposób najlepiej dobierać karty, to z tego sposobu możesz korzystać w każdej grze. To brzmi jak gra jednorazowa.
- Gra jest absurdalnie prosta, nie ma żadnej głębi, nie wymaga zastanawiania się, reagowania na sytuacje, nie wymaga zbyt wielkiego planowania, taktyka jest bardzo prymitywna. To jest gra na odmóżdżenie, lub gra dla pięciolatka grającego z babcią.
Rozumiem że są ludzie którzy preferują takie gry, rozumiem że nie każdy szuka w grze sposobu na ugotowanie mózgu, ale czy naprawdę tych wymagających od gry żeby była lekka jest tak wielu, że Splendor zostaje grą roku?
Mam do tej gry podejście takie jak miał Carlos z GameTrollTV i to jest właściwie jedyna negatywna recenzja jaką znalazłem w internecie.
Teraz Brzdęk!
Grałem w Deck Buildery na konsolach, takie jak Slay The Spire (Polecam!) czy Steamworld Quest.
I albo czegoś nie rozumiem i źle gram, albo Brzdęk jest jakimś ewenementem, bo nie powiecie mi że wszystkie Deck Buildery mają takie zasady!
- Pobieram pięć losowych kart z mojej talii, trzymam je w dłoni jak szaleniec, a potem nie mogę zadecydować którymi gram bo wykładam WSZYSTKIE, nie mogę zadecydować o kolejności bo ona NIE MA ZNACZENIA. Gdzie tu taktyka? Przypomina to grę w wojnę!
- Samo budowanie talii to jakiś żart! Na trzy rozgrywki karta umożlwiająca nam usunięcie jednej karty z talii której nie chcemy pojawiła się RAZ! I o ile w grach na konsoli w miarę rozgrywki można było do talii dokładać coraz mocniejsze karty, o tyle tutaj wszystko zależy od tego jakie losowe karty lochów wylosujemy do wyłożenia na stole, możemy mieć te lepsze na początku, albo te słabsze w późniejszym etapie gry! Źle zbudowany silniczek i fakt że pod koniec rozgrywki niekoniecznie stać mnie na dużo lepsze karty niż na jej samym początku w niczym nie pomagają!
- Jeśli już faktycznie skupimy się na budowaniu talii, to w momencie w którym zaczynamy odczuwać że chyba za kilka tur zaczniemy powoli do czegoś dochodzić, gra się akurat kończy, bo inny gracz już wziął co trzeba i wyszedł. Może grając w więcej osób jest lepiej, ale ludzie wyraźnie zaznaczali że we dwie osoby gra się fajniej, a ja nadal tej fajności nigdzie nie widzę...
- Części kart to ja w ogóle nie rozumiem, tak jak na przykład Małpiego Totemu. Mam wydać punkty sprawności, zająć sobie miejsce w talii słabą kartą, kartą która generuje aż +3 brzdęk, tylko dla paru punktów? Poważnie ktoś to kupuje? Poważnie ktoś to przemyślał?
- Kojarzycie odcinek "Przyjaciół", w którym Joey grał z przyjaciółmi w "Bamboozled"? Tym jest właśnie dla mnie brzdęk. Jak na tak prostą grę z tak prostą i krótką rozgrywką możliwości tutaj jest zdecydowanie za dużo, a gra jest niepotrzebnie skomplikowana. A żeby wygrać, trzeba zrobić to, co w Splendorze - znaleźć tą jedną, optymalną drogę na każdej z planszy i opracować najbardziej optymalny styl gry. A potem grać w ten sam sposób przy każdej rozgrywce. Mam wrażenie że ten ogrom możliwości istnieje tylko po to żeby opracowanie tego optymalnego sposobu zajęło trochę więcej czasu, i tyle. No wyjaśnijcie mi na przykład niebieską planszę, po co miałbym wydawać pieniądze na klucz? Da się szybko dojść do wartościowego artefaktu krótką drogą i potem szybko wyjść. Punkty za artefakt plus punkty za ucieczkę plus to, co uda nam się zebrać po drodze i wygrana gwarantowana, a jeśli zasuwamy szybko, to niezależnie od ilości punktów i tak wygramy, bo przeciwnik nie zdąży uciec z podziemi. Kto kupuje klucz, po co marnuje na niego złoto, dlaczego miałby chodzić gdzieś na około i marnować czas?
- Interakcja praktycznie nie istnieje. Mogę dodać przeciwnikowi trochę "brzdęku" jeśli mam odpowiednią kartę, tyle. Czy ruchy przeciwnika mają wpływ na moją grę? Tak, ale tylko pod względem kiedy mam kończyć.
Ja rozumiem że są różne typy graczy, że ogrom ludzi lubi gry lekkie, gry przygodowe, gdzie nie liczy się rywalizacja tylko doświadczenie. Nie zrozumcie mnie źle, nie krytykuję was w żaden sposób i rozumiem dlaczego można lubić takie gry!
Nie rozumiem natomiast jakim cudem takie gry trafiają na listę gier roku, nie rozumiem jak ogranizacja zrzeszająca ludzi o wysokim ilorazie inteligencji (Mensa) może przyklejać na tego typu grze swoje logo, a przede wszystkim jestem przerażony, bo kompletnie nie wiem w jaki sposób mam szukać gier dla siebie!
Nie mogę polegać na rankingach, na nagrodach, wychodzi na to że nie spodoba mi się to, co podoba się większości graczy. Szkoda.
Przeglądając forum trafiłem na grę która została polecona parę razy graczom, którzy od gier oczekują czegoś takiego jak ja.
Mam na myśli grę Najemnicy.
I wiecie co? W życiu nie grałem w lepszą grę!
- Główkujemy na podstawie kart które mamy i na podstawie kart/decyzji przeciwnika. Uwielbiam takie ilości strategii i planowania!
- Mnóstwo negatywnej interakcji, w końcu czuję że gram z drugą osobą
- Możliwości wygranej, ułożenia combosów i obrania taktyki jest wręcz ogrom!
- Za każdym razem grając odkrywam coś nowego, coś co pozwala mi się stać jeszcze lepszym graczem
- Gra jest idealnie wyważona i wykalkulowana
- Masakrycznie zaawansowana, angażująca i zmuszająca do myślenia, a jednocześnie prosta, do wytłumaczenia w pięć minut, stosunkowo krótka i dodająca przy tym wszystkim energii zamiast męczyć.
- Niesamowita radość z gry, nawet niekoniecznie wygranej, no i natychmiastowy "syndrom kolejnej rozgrywki"
A to wszystko za 40zł!
I co? To jest gra o której jest praktycznie głucho! Przynajmniej w porównaniu do powyższych tytułów. Nie ma aż tylu recenzji, na BBG punktacja słabiutka, żadnego wyróżnienia nie dostała! Co jest grane i od czego to zależy? Ludzie nie lubią takich gier, czy co?
Musiałem się wygadać. Zmarnowałem pieniądze. Nie wiem co kupować i w jaki sposób szukać gier żeby nie zmarnować ich więcej. Zastanawiam się czy to nie ze mną jest coś nie tak, że Brzdęk i Splendor nie sprawiły mi przyjemności...
Zamówiłem "7 Cudów Świata: Pojedynek" i "Elekta". Ciekaw jestem czy mi podejdą.
EDIT: A czy "Osadnicy" będą grą z negatywną interakcją, wymagającą planowania i strategizowania, zmuszającą do myślenia i intensywną?
Czy jest ktoś kto się ze mną zgadza? Wy się też sparzyliście nie raz, prawda? Są jakieś rezenzje i nagrody z którymi wy się nie zgadzacie?
A może macie dla mnie jakieś porady, sugestie. Może ja coś robię źle. Będę wdzięczny za wszelkie sugestie. Dzięki!