LIPIEC 2021:
CIEKAWOSTKA MIESIĄCA:
MERCHANT’S COVE – Bardzo ciekawe i oryginalne euro, które proponuje bardzo asymetryczną rozgrywkę. To znaczy – każdy z graczy bawi się w inną mini-gierkę, z totalnie inną mechaniką, a na planszy, wspólnej sprzedaje wyprodukowane w swoim „warsztacie”, towary. Niebywałą zaletą gry jest kapitalna oprawa i wysoka jakość produkcji, oraz to, że to się wszystko pięknie spina i... działa. Głównym jednak grzechem MC jest to, że jest to bardzo prosta i niezmiernie lekka gra. Spodziewałem się palącego zwoje mózgożera, a jest to leciutka gra rodzinna. Generalnie z jednej strony jestem bardzo mile zaskoczony, z drugiej zaś... Lekko rozczarowany, bo miałem nadzieję na nieco głębszą rozgrywkę. Partia była jednak bardzo przyjemna, bawiłem się dobrze, a rozłożona na stole gra jest ucztą dla oczu. 6,8/10 z możliwością lekkiego wzrostu, jak uda mi się zagrać w inną mini-gierkę i będzie równie ciekawa co dice placement kowala.
ROZCZAROWANIE MIESIĄCA:
MAXIMUM APOCALYPSE – Ech… Chyba za dużo oczekiwałem. Jasne, spodziewałem się losowego, ale emocjonującego i pełnego ciekawych decyzji ameri. Niestety, w grze nie było za dużo emocji, a już na pewno nie było ciekawych decyzji do podjęcia. Potyczki były bardzo nudne i było ich zdecydowanie za dużo. Klimatu jakoś też nie odczułem, a mechanika „głodu” zamiast generować poczucie nieustającego zagrożenia - była jedynie upierdliwa. Grając w MA uświadomiłem sobie, jak bardzo taki Tainted Grail robi wszystko lepiej niż tutaj. A też przecież nie jest jakąś rewelacyjną grą. W zasadzie nie było tutaj nic, co mnie chociaż trochę urzekło. Ucieszyłem się jedynie z zaoszczędzonych środków, bo mało brakowało, a wsparłbym MA na kickstarterze. 4,5/10.
KASZTAN MIESIĄCA:
TOURNAMENT AT CAMELOT – Nie wiem, czy właściciel gry dobrze wytłumaczył zasady, bo wydawało mi się to aż niemożliwe, żeby ta gra była aż tak niedorzecznie zła! No nic tutaj nie miało dla mnie sensu! Współgracze patrzyli ze zdziwieniem na właściciela, który kilkukrotnie upewniał nas, że ta gra tak działa i że jemu się podoba. No niestety, ale jest to IMHO durna, do bólu losowa gra, w której decyzje gracza wydawały mi się w ogólnym rozrachunku nieistotne. (zresztą nie tylko mi). Ot, zabawa w „karcianą wojnę”, która udaje bardziej złożoną karciankę w (nie)zbieranie lew. Koszmar! Chyba najgorsza gra w jaką kiedykolwiek grałem! 1/10, ale zaznaczam, że nie jestem pewny, czy grałem zgodnie z zasadami. I co gorsza - zwisa mi to i powiewa, bo nie chcę do tej traumy wracać.
NOWOŚĆ MIESIĄCA
DAIMYO: REBIRTH OF THE EMPIRE – kapitalne area majority, które jest wręcz nieprawdopodobnym miksem mechanik, które o dziwo – pięknie się ze sobą spinają. Mamy tu draft kości, lekki deck buliding, action selection, a wszystko po to, by uzyskać jak największy wpływ w dość oryginalnej większościówce. Nie będę tutaj się rozpisywał - Zainteresowanych odsyłam do wątku na forum. Gra ma kilka wad i jedną z nich jest czytelność planszy, ale ja jestem w stanie wybaczyć to (grube dla niektórych) niedociągnięcie. 8/10 z możliwym wzrostem oceny.
PARTIA MIESIĄCA:
PARIS – Kolejna, pełna interakcji większościówka, która jest mechanicznym majstersztykiem. Bardzo niesłusznie niedoceniona gra, która w mojej opinii jest wymagającym, emocjonującym i bardzo eleganckim euro. A dlaczego tą partię zapamiętam na długo? Bo udało mi się wygrać, choć w pewnym momencie straciłem wszelką nadzieję, że skończę na pierwszej pozycji. 8/10 i czekam na dodatek!
NAGRODA WESOŁEGO KLIENTA ZA NAJWIĘCEJ ROZEGRANYCH PARTII
ZAŁOGA: WYPRAWA W GŁĘBINY – Hit wśród znajomych i prawdę powiedziawszy to nie wiem, czy ilość rozegranych partii jest prawidłowa, bo mogło być ich... JESZCZE WIĘCEJ! Zarwaliśmy jedną całą nockę na katowanie w Załogę i jest duża szansa, że rąbnąłem się w liczeniu rozegranych partii, bo ich nie zapisywałem, tylko policzyłem pi-razy-oko, następnego dnia. Wyszło mi około 10 partii, a w kolejnych dniach już liczyłem dokładniej ilość rozgrywek i do tych 10, doszła druga dyszka. Gra w każdym razie jest zacna, a na wyższych poziomach trudności, zamienia się w prawdziwego mózgożera! Polecam, choć nie po spożyciu % . 7.5/10
GRA MIESIĄCA:
MERLIN + ARTHUR + QUEENIE 1 – Pewnie jestem jedynym graczem w Polsce, który został fanatykiem Merlina! I raczej jednym z niewielu na świecie. I muszę przyznać, że rozumiem dlaczego ta gra może się nie podobać. To wyprany z klimatu abstrakt, z niemałą dawką losowości (pod częściową kontrolą). Tutaj nie robi się tego, co się chce, ale trzeba rozkminiać cały czas „jak z gówna ukręcić bicz”. Jest to więc gra ciasna, mało przystępna, karcąca graczy, a zagadka przestrzenna może przez rozgardiasz na planszy przyprawiać o ból głowy. Ale! Jednocześnie dostarcza mega ciekawych decyzji i niebywale satysfakcjonujących momentów, kiedy uda nam się rozgryźć jakiś zabójczo dobry ruch. Dodatkowo – strasznie lubię, jak w grach z miejsca widać nasze błędy i jesteśmy karceni za naszą nienajlepszą rozkminę. Jest tu też mega ciekawa interakcja i mnóstwo taktycznych zagrań. Bardzo lubię podstawkę, ale trzeba przyznać, ze dopiero z Queenie 1 posiadłości w ogóle mają sens. Za to to, co wyczynia z tą grą dodatek ARTHUR, to jest po prostu miazga! Ze średnio ciężkiej gry robi totalnego palacza zwojów. Ilość decyzji i opcji do rozważenia, może przyprawić o zawrót głowy. Ciężkość rośnie niemal geometrycznie. Niestety... Rośnie też bardzo downtime i czas rozgrywki. Po ponad trzygodzinnej partii na trzech graczy, byłem całkowicie wypruty, pozbawiony sił wszelakich, wręcz boleśnie umęczony. Reasumując – dodatek jest świetny, ale jak na mój gust, robi się nieco za ciężko i stanowczo za długo. Nie zmienia to faktu, że gra mnie absolutnie rozwaliła i bardzo, ale to bardzo mi podeszła. Więcej postaram się napisać w dedykowanym wątku. Na razie – 9/10.