Gra Miesiąca - Listopad 2021

Tutaj można dyskutować na tematy ogólnie związane z grami planszowymi, nie powiązane z konkretnym tytułem.
Awatar użytkownika
Gizmoo
Posty: 4105
Rejestracja: 17 sty 2016, 21:04
Lokalizacja: Warszawa/Sękocin Stary
Has thanked: 2635 times
Been thanked: 2547 times

Gra Miesiąca - Listopad 2021

Post autor: Gizmoo »

Gdybym w ciągu całego tego miesiąca grał codziennie, to byłby to zdecydowanie najlepszy miesiąc w tym roku pod względem ilości rozegranych partii. Stety/niestety - blisko dwa tygodnie urwał wyjazd nurkowy, na którym (z wiadomych powodów) nie dochodziło do żadnych rozgrywek. Nawet przestałem się oszukiwać i tym razem z premedytacją nie zabrałem na urlop nic. Nawet Tajniaczków, nawet maluśkiej karcianki! 26 partii zostało więc rozegrane w dwa tygodnie, co jest wynikiem dla mnie szalonym, bo z matematycznych wyliczeń wypada prawie dwie partie dziennie. I ponownie był to miesiąc bez imprezówek i bez filerów. Same sycące, pełnoplanszówkowe tytuły, o dużej zawartości błonnika. :lol:

LISTOPAD 2021:
Spoiler:
NOWOŚCI:

LEWIS & CLARK 2ND ED – Oczywiście sam L&C nowością nie jest. Mam go na półce i wielbię od dawna. Co zatem jest nowością? Otóż nowa „poprawiona” edycja Lewisa. Koleżanka kupiła, bardzo chciała zagrać, to zagraliśmy. I... O mamo! Jaki to jest krok wstecz!!! Po pierwsze – jakość jest wręcz koszmarna w porównaniu do pierwszej edycji. Brak fajnej wypraski, wszystko z gorszych jakościowo materiałów, wyginająca się w łódeczkę plansza, brak naklejek na surowce, ale najgorsza w tym wszystkim jest jakość wydruku. Kolory wyblakłe, wszystko pozbawione kontrastu. Jak zdjąłem z półeczki swoją wersję, by porównać jakość nowej edycji – to moim zdaniem jest to przepaść. Szczególnie w kwestii druku. Być może akurat egzemplarz koleżanki był jakiś „niedorobiony”, ale w porównaniu do mojej edycji wypadał... Blado :lol: (pun intended). Same zmiany zasad bardzo mi nie podeszły i wydawały się dla mnie nieintuicyjne. Jasne, być może zbyt wiele razy grałem w pierwszą edycję i zwyczajnie się gubiłem, ale żetony czasu wcale nie poprawiły tej gry, a zasady poruszania też zostały zmienione i bardzo nie podobało mi się, że nie można skończyć ruchu na innym typie terenu „przeskakując” nad kimś, co było przecież w pierwszej edycji elementem strategii i planowania. Anyways... Raczej nigdy więcej nie zagram w edycję drugą, za to w pierwszą – z olbrzymią przyjemnością. Oceny nie wystawię, bo byłaby to ocena nie za samą grę, a za „odświeżone” wydanie.

NIGHT PARADE OF A HUNDRED YOKAI + MOONLIGHT WHISPERS – Przy okazji poznawania zasad dodatku okazało się, że… Graliśmy nieco źle w podstawkę. Zmiana okazała się znacząca, bo gra zaczęła być jeszcze bardziej wymagająca, a mniej restrykcyjna. (przy czym mam wrażenie, że teraz generuje większy downtime, bo wymaga sprytniejszego planowania) Sam dodatek Moolight Whispers oceniam bardzo wysoko. Podobały mi się nowe, „podwójne” kafelki terenu. Nowe umiejętności frakcyjne są super i mocno mieszają w rozgrywce. Ale najbardziej podobał mi się pomysł z kartami Daiyokai, które mogą zmieniać właściciela. Bardzo fajnie wpływają na dynamikę gry i wreszcie jest się o co bić i ścigać poza stawianiem Tori. I trochę słabe jest to, że wychodzą zaledwie dwie, maksymalnie trzy na rozgrywkę. Moim zdaniem dodatek bardzo wzbogaca zabawę, choć nie zawsze grałbym ze wszystkimi modułami. Poza tym frakcja „szopów” wydaje się przegięta, bo ich karty startowe dają zbyt dużą elastyczność. Niemniej po wczorajszej partii sam dodatek oceniam na 9/10, a i sama gra zyskała w moich oczach jeszcze bardziej. Kapitalne, szybkie, sprytne area control.

NOWOŚĆ MIESIĄCA:

STAR WARS: PRZEZNACZENIE - W zeszłym miesiącu obkupiłem się w boosterboxy do SW:P, bo są obecnie tanie jak barszcz. BARDZO potrzebowałem kolejnej karcianki, bo choć kocham medżika miłością absolutną, to jestem już nim odrobinę zmęczony. Potrzebowałem więc jakiejś odskoczni, a jednocześnie chciałem jakąś karciankę „easy to lern, hard to master”, którą mogę nauczyć dowolnego planszówkowicza. Wybór okazał się dość oczywisty, bo choć nie jestem fanem nowych trylogii (a wręcz hejterem), to stare Gwiezdne Wojny to jeden z najważniejszych filmów w moim życiu, a Imperium Kontratakuje widziałem dobre 130 razy. Wracając do SW:P – wreszcie udało się zagrać i gra mega mi się podoba, ale najlepiej bawiłem się przy budowaniu decków i muszę przyznać, że dawno nie miałem takiej frajdy ze składania talii! I gdyby policzyć wszystkie godziny w tym miesiącu, to pewnie by wyszło, że więcej czasu poświęciłem na składanie różnych talii do Przeznaczenia, niż na samo granie w planszówki! :lol: Trochę mi jednak smutno, że brakuje mi tylu kart i kostek. Niemniej – nie mogę się doczekać kolejnych partii, by wreszcie wypróbować w praniu moje deckbuldingowe pomysły. 8/10

POWRÓT MIESIĄCA I DODATEK MIESIĄCA:

CUBA + EL PRESIDENTE – Cuba jest jednym z moich ulubionych eurasów. Super temat, genialny klimat, pachnący rumem i cygarami i fantastycznie działający rynek, który wspaniale odzwierciedla podaż i popyt. Gra od wielu lat była w moim ścisłym Top 10, ale... Od ponad trzech lat kurzyła się na półce. Wreszcie jednak nadszedł ten czas, by zdjąć ją z półeczki i wypróbować dodatek El Presidente. I choć muszę przyznać, że sama gra już mnie nie kręci tak mocno jak kiedyś i chyba wypadnie z mojego top 10 (pozostając jednakże w Top 20), to sam dodatek jest wręcz wybitny. Wprowadza sporo sprytnych rozwiązań i dodaje od groma ciekawych decyzji. Samo to, że jest teraz nowa pula wspólnych kart, dodaje grze mnóstwa emocji. Nie podejrzewałem nawet, że tak proste rozwiązanie może dodać tyle napięcia! Mega podoba mi się też odpalanie wydarzeń, na które też mamy wpływ. Reasumując – od teraz ZAWSZE będę grał w Cubę z dodatkiem, no chyba, że będę miał mało czasu, bo jednak El Presidente ZNACZĄCO wydłuża rozgrywkę. 9/10

PARTIA MIESIĄCA:

Niesamowita, satysfakcjonująca rozgrywka w medżika (a w zasadzie dwie), na pięcioosobowym podzie EDH z nową talią, którą skleciłem. Matematyczne równanie, które ułożyłem, zadziałało w 100%:

Karazikar + goad = (śmiech)2

Niebywałą frajdę daje obserwacja, jak wszyscy biją innych graczy, tylko nie ciebie. Jedyny minus jest taki, że do talii brakuje mi sporo kart, które pewnie niełatwo będzie zdobyć, bo nie pojawiam się już na turniejach i innych medżikowych eventach.

GRA MIESIĄCA:

Tym razem wyróżniam tym tytułem dwie gry, bo obydwie nań zasługują.

Pierwszą z nich są ZAMKI SZALONEGO KRÓLA LUDWIKA. Nadal jest to dla mnie gra numer 1. Nieustannie mnie zachwyca, emocjonuje i pasjonuje. Ted Alspach zrobił dla mnie planszówkowe arcydzieło, które idealnie wbiło się w mój gust. To była, jest i będzie moja ulubiona planszówka, w którą zagram o każdej porze dnia i nocy! Zaczynam żałować, że nie wsparłem nowej edycji deluxe. (sad panda) Po ostatniej partii zdecydowałem podwyższyć swoją ocenę na BGG na 10 i jest to pierwsza i ostatnia raczej dycha, jaką wystawię dla gry! 10/10. Nie ma lipy!

Tuż za Zamkami plasuje się kolejny tytuł od Alspacha – PALACE OF THE MAD KING LUDWIG. Z zamkami ma wspólnego tyle, że ikonografia jest ta sama. Reszta – to całkowicie inna gra, inne wyzwanie intelektualne i inne emocje. Wreszcie zdecydowałem się nabyć swój egzemplarz i nie żałuję ani jednej wydanej złotówki. To znakomite euro, które jest oryginalną mechanicznie grą kafelkową. Sprytną i bardzo wredną. Na więcej graczy działa gorzej i raczej w pełnym składzie trudniej zaplanować coś długofalowo, ale na trzy osoby, a zwłaszcza na dwie – działa świetnie. Mocno niedoceniona gra. Dla mnie 8,5/10. Byłaby dziewiątka, ale nie podoba mi się, że to wszystko (włącznie z ikonografią) jest takie maciupkie i mocno kuleje czytelność. Dla krótkowidzów i dla osób cierpiących na ślepotę kolorów – ta gra to koszmar. Współczułem dwójce moich współgraczy, których niestety dotyka ta przypadłość i dopiero teraz zrozumiałem, jak ważne jest, by projektować gry również z myślą o osobach borykających się z daltonizmem.

P.S. Podsumowanie z lekkim wyprzedzeniem, ale niestety dzisiaj już w nic nie zagram, a nie wiem, czy będę miał w tygodniu tyle czasu co dzisiaj, na spisanie wszystkich myśli.

P.S. 2. Nie dodałem w tym miesiącu rubryczki "zawód miesiąca", bo nic na nią nie zasługiwało, a bawiłem się średnio tylko przy jednej grze i był nią Zombicide: Black Plague, gdzie po raz kolejny przekonałem się, że pierwszy Zombicide był dużo ciekawszą zabawą, a Czarna Plaga jest nudna, losowa i w cholerę powtarzalna. Gdyby nie wspaniałe towarzystwo, to pewnie wstałbym od stołu w poczuciu solidnie zmarnowanego czasu.
Fojtu
Posty: 3379
Rejestracja: 10 maja 2014, 14:02
Has thanked: 557 times
Been thanked: 1263 times

Re: Gra Miesiąca - Listopad 2021

Post autor: Fojtu »

Gizmoo pisze: 30 lis 2021, 15:21 LEWIS & CLARK 2ND ED – Oczywiście sam L&C nowością nie jest. Mam go na półce i wielbię od dawna. Co zatem jest nowością? Otóż nowa „poprawiona” edycja Lewisa. Koleżanka kupiła, bardzo chciała zagrać, to zagraliśmy. I... O mamo! Jaki to jest krok wstecz!!! Po pierwsze – jakość jest wręcz koszmarna w porównaniu do pierwszej edycji. Brak fajnej wypraski, wszystko z gorszych jakościowo materiałów, wyginająca się w łódeczkę plansza, brak naklejek na surowce, ale najgorsza w tym wszystkim jest jakość wydruku. Kolory wyblakłe, wszystko pozbawione kontrastu. Jak zdjąłem z półeczki swoją wersję, by porównać jakość nowej edycji – to moim zdaniem jest to przepaść. Szczególnie w kwestii druku. Być może akurat egzemplarz koleżanki był jakiś „niedorobiony”, ale w porównaniu do mojej edycji wypadał... Blado :lol: (pun intended). Same zmiany zasad bardzo mi nie podeszły i wydawały się dla mnie nieintuicyjne. Jasne, być może zbyt wiele razy grałem w pierwszą edycję i zwyczajnie się gubiłem, ale żetony czasu wcale nie poprawiły tej gry, a zasady poruszania też zostały zmienione i bardzo nie podobało mi się, że nie można skończyć ruchu na innym typie terenu „przeskakując” nad kimś, co było przecież w pierwszej edycji elementem strategii i planowania. Anyways... Raczej nigdy więcej nie zagram w edycję drugą, za to w pierwszą – z olbrzymią przyjemnością. Oceny nie wystawię, bo byłaby to ocena nie za samą grę, a za „odświeżone” wydanie.
Dla mnie zmiany w nowej edycji to totalna porażka. Przede wszystkim słoneczka zamiast cofania ludzika powodują, że kończymy ruch na danym terenie i nie przejmujemy się że cofniemy się o 1-2 miejsca, bo po prostu spalimy ten ruch w następnej karcie idąc. W starej edycji trzeba było trochę lepiej pokminić, żeby przypadkiem nie cofnąć się na skałach tak, że mamy przed sobą nowe skały.
Awatar użytkownika
Apos
Posty: 973
Rejestracja: 12 sie 2007, 14:42
Lokalizacja: Sosnowiec
Has thanked: 352 times
Been thanked: 756 times
Kontakt:

Re: Gra Miesiąca - Listopad 2021

Post autor: Apos »

Listopad to miesiąc bardzo różnorodny. Są tu gry kooperacyjne, zagadkowe, poprzez średnie i trudne euro, aż po 18XX. Bardzo doceniam, że mamy tak różnorodne planszówki :). Część gier to spotkania z dziewczyną oraz znajomymi przy stole, a inne to rozgrywki przez internet - nie zawsze każdy ma czas. Z ciekawostek - na BlackFriday dokupiłem moduł wyzwań do BGStats i już go lubię :).

Zacznijmy od...

---Nowości---
🔸 Gloomhaven: Jaws of the Lion (7/10) - o grze każdy słyszał. Udało mi się dorwać angielską wersję za 150zł, cena PL wydania to lekkie nieporozumienie, szczególnie że w USA można kupić za 26$. W każdym razie, jak wrażenia? Rozgrywka dwuosobowa, rozegraliśmy 3 początkowe scenariusze. Podoba mi sie, że do "ameri" zaimplementowano mechanizmy card management i inne smaczki, a wszelkie kostki odeszły w niepamięć. Nie lubiłem tego w Descencie. Gra szału nie robi i odłożyliśmy tytuł na półkę, bo na stół trafiały inne gry, ale tytuł na pewno dużo kurzu nie zdąży zebrać przed kolejną rozgrywką - oby działo się więcej, a objectivy ciekawsze. Samo "zabij X wrogów" trąci pospolitym hack and slashem.

Czy zostaje w kolekcji? Tak, zdecydowanie za wcześnie, aby ocenić grę.

🔸 MicroMacro: Crime City - Full House (8.7/10) - Druga część planszowej wersji "gdzie jest Wally", która: robi to samo, tylko lepiej. Zadania podobne, jednak trudniejsze i trzeba się trochę pogłowić. Z dziewczyną świetnie są bawimy we dwójkę ślęcząc nad mapą i rozwiązując przeróżne zagadki. Gdy pierwszej części MM dałem 8, to tutaj daję wyżej, coś między 8.5 a 9.

Czy zostaje w kolekcji? Tak, aż do ukończenia wszystkich spraw.

🔸 Unlock: Epic Adventures & Mythic Adventures (9.5/10) - Jestem wielkim fanem wszelkich gier detektywistycznych, a seria Unlock jest moją ulubioną. Doceniam kreatywne zagadki, które cały czas zaskakują oraz bardzo pomysłowe wykorzystanie aplikacji. Różnorodna tematyka, styl oraz poziomy trudności. Dla mnie bomba i czekam na kolejne części. Tu osobiście żałuję, że nikt nie pokusił się o wydanie kolejnych części w PL. Pierwsza część, która ukazała się u nas dzięki rebelowi, była zdecydowanie najsłabsza.

Czy zostaje w kolekcji? Nie, jak to z Unlockami bywa - są to jednorazówki.

🔸 Pandemic: Upadek Rzymu (7.5/10) - Osobiście, po tylu latach grania w planszówki, Pandemic się mocno zestarzał i tak naprawdę nigdy nie budził u mnie większych emocji. Grałem w normalnego oraz legacy wcześniej i jak tym dałbym ~6, to Upadek Rzymu jest zdecydowanie najciekawszy. Tematyka bardzo fajnie łączy się z mechaniką i wszystko się "spina". Podobają mi się drobne zmiany i to właśnie one zadecydowały o tym, że Rzym jest jedynym Pandemicem do którego usiądę z chęcią. Doceniam też krótki czas rozgrywki.

Czy zostaje w kolekcji? Tak, jako przedstawiciel gier Pandemic.

🔸 Escape Tales: Dzieci ze Żmijowego Lasu (9/10) - Gra, która przeszła trochę bez echa, a szkoda! Grałem w poprzednie części i w każdej się dobrze bawiłem, a tutaj było dość zaskakująco. Cała rozgrywka zajęła nam 3 wieczory, a podczas tej odkryliśmy drugie dno w fabule. Sama rozgrywka, jest wymagająca, zagadki trudne i nie da się wszystkiego zwiedzić, bo czas nagli. Tutaj, poszło nam dość sprawnie, grę zakończyliśmy, ale... mieliśmy niedosyt i coś nie pasowało. Były luki w fabule i wiele sugestii, że coś jeszcze w tej grze na nas czeka. Zakończenie samo w sobie było dość... przytłaczające. Jak w serialu, który skończył się bez happy endu. Uwagę moją, zwrócił duży stack kart, który nie został jeszcze ruszony. Okazało się, że... poznaliśmy połowę gry oraz jedno z kilkudziesięciu zakończeń! Tytuł, który trzeba przejść kilka razy, aby poznać większość fabuły oraz zakończeń.
W porównaniu z poprzednimi częściami Escape Tales: tematyka oraz mechaniki najfaniejsze.

Czy zostaje w kolekcji? Tak i wracamy do niego za jakiś czas :)

🔸 Pan Am (7.5*/10) - Skusiłem się tematyką oraz wieloma recenzjami. Branża lotnicza jest mi bardzo bliska, do tego mamy prostą giełdę oraz budowanie połączeń - wszystko co lubię, ale... Rozgrywka w Pan Am to mix worker placement, kolekcjonowanie kart miast i tworzenie połączeń, dbanie o flotę samolotów i interakcja ze spółką Pan Am, która pełni jakby rolę gracza AI. Każdy z graczy stara się jak najwięcej zarobić na połączeniach i kupić jak najwięcej udziałów w Pan Am, bo to właśnie ich liczba, na końcu gry decyduje kto wygra. W teorii, brzmi jak dobry pomysł na lekką/średniozaawansowaną grę, ale w praktyce mam kilka problemów z nią. Wiele elementów jest dość abstrakcyjna. Zmiany cen na giełdzie są losowe - gracze nie mają na to wpływu. Na początku każdej rundy, ujawniane jest losowe wydarzenie i to wpływa w pewnym stopniu na rozgrywkę danej rundy. Nie ma wytłumaczenia "a dlaczego tak", po prostu losujemy. Ostatni gwóźdź do trumny to karty dyrektyw, które losujemy, po umieszczeniu swojego robotnika na danym polu. Dają one m.in. udziały Pan Am, które są głównym celem gry. W naszej rozgrywce, kto wygra całą wyrównaną rozgrywkę, zdecydował szczęśliwy dociąg kart dyrektyw z tymi udziałami. Zostawiło to duży niesmak, że taki losowy dociąg kart, ma tak duże znaczenie. Mimo tego, bawiliśmy się dobrze i stąd ocena 7.5. Gdybym porównał ten tytuł, jeszcze do gier 18XX, to ocena spadłaby do 6 - tam mamy podobne mechaniki, ale losowość jest zerowa i wszystko zależy od decyzji graczy.

Czy zostaje w kolekcji? Dam grze jeszcze jedną szansę.

🔸 City of the Big Shoulders (+++) - interesujący i intrygujący tytuł. Bardzo lubię aspekt otwierania firm, zatrudniania pracowników, zakupów półproduktów oraz produkcji. Na razie grałem tylko kilka partyjek i chciałbym zagrać jeszcze kilka kolejnych, aby wyrobić sobie pełniejsze zdanie o tym tytule. Na razie, bardzo chętnie zagram, a po rozgrywce mam ten niedosyt i chcę zagrać ponownie.

Czy zostaje w kolekcji? Jeszcze nie mam, ale chcę zakupić :)

---Stali bywalcy---
🔹 Azul (7.5/10) - Mała i sprytna gra. Doceniam jako grę familijną lub aby pokazać ją początkującym. Do tego ładne wykonanie oraz komponenty.

🔹 Viticulture:EE (7/10) - Lubię, ale coraz bardziej przeszkadza mi dociąg kart celów oraz pól z winogronami. Staram sobie powiedzieć, że to gra bardzo taktyczna i nie ma co planować długoterminowo, ale zaczynam tęsknić coraz bardziej za Vinhosem.

🔹 Hero Realms (8/10) - Kiedyś pożegnałem się z tym tytułem i trochę żałowałem. Brakowało mi lekkiej karcianki dwuosobowej. Keyforge zupełnie mi nie podszedł. Dostałem Hero Realms jako prezent i gra się bardzo przyjemnie!

🔹 Keyflower (9.5/10) - Powrót po dłuższej przerwie. Tytuł, który zdecydowanie częściej powinien pojawiać się na stole. Bardzo lubię elementy w tej grze takie jak: budowanie modularnej planszy w czasie rozgrywki, dwojakie wykorzystanie pracowników do aktywacji płytki oraz licytacji, system transportowania zasobów oraz ulepszania płytek, sposób punktowania. Do tego ta interakcja między graczami i świetna skalowalność. Eh, bardzo lubię!

🔹 Klany Kaledonii (9/10) - Kolejny powrót po dłuższej przerwie. Dla mnie, jest to fajniejsza "Terra Mystica". Od settingu po rozgrywkę i zarządzania swoją planszą gracza. Asymetryczne umiejętności klanów, różnorodne punktowania, satysfakcja ze zbierania zasobów na różne sposoby oraz realizacja kontraktów przy ich użyciu. Wszystko to, zazębia się i pasuje idealnie do siebie.

🔹 Ultimate Railroads (9.5/10) - Mapa azjatycka z dzielonym torem fabryk jest super! Czekam, aż będzie u nas kupić cały pakiet.

🔹 Czerwona Katedra (8/10) - Z serii małych i sprytnych gier. Tym razem rozgrywka na cztery osoby i bardzo grało się lepiej niż przy dwóch. Lubię, mimo tego, że nie jest przełomowa czy odkrywcza. Kolega porównał Katedrę do Tekhenu i mówił, że woli ten drugi. Mimo podobnych mechanik z kostkami, to zupełnie dwie różne gry o różnych kategoriach "wagowych".

---18XX---
Gry te zasługują na osobną kategorię, bo inaczej każda 18XX dostałby pełne 10, a wiele gier euro i ameri znacznie niższe. Jak siadamy do większej rozgrywki to są to zawsze 18XX. Jak rozmawiamy o planszówkach, to najczęściej o 18XX. Pomimo tego, jak widać w w/w podsumowaniu miesiąca, gramy we wszelakie gry, ale to "Osiemnaski" zajmują podium. Podtrzymuję, że zasady 18XX są jasne i klarowne, a poziom skomplikowania niższy od wielu gier euro czy nawet ameri.

🚂 18Chesapeake (8/10) - W tym miesiącu to m.in. rozgrywka wprowadzająca na 3 osoby. Tytuł sprawdza się bardzo dobrze do zapoznawania nowych z "ekonomicznymi bitewniakami", aczkolwiek nie grałbym w tak małym składzie. Nowy gracz w ekspresowym tempie przyswoił sobie zasady gier 18XX i szybko zaczął "grać na giełdzie", blokować innych graczy na mapie, przez co rozgrywka była bardzo dynamiczna. Podczas gry stwierdziliśmy: "stworzyliśmy potwora". Szybko uruchomiliśmy wszystkie spółki i każdy z graczy miał po 2-3 do prowadzenia. To był jedyny problem tej rozgrywki. Nie zasady, ale ilość spółek do zarządzania i ogarniania. Planowanie i optymalizacja dla trzech swoich spółek + reakcja na poczynania innych graczy na mapie (tu rozgrywka była bardzo dynamiczna), sprawiła, że mieliśmy przestoje oraz paraliże decyzyjne. Myślę, że nie byłoby tego problemu przy większej ilości graczy. Suma summarum nowy gracz b. zadowolony z rozgrywki i skutecznie wciągnięty do świata 18XX :D .

🚂 1830 (10/10) - Po kilku partyjkach gra dostaje pełne 10! Jest to dziadek gier 18XX, ale przez swoją prostotę zasad i ich klarowność - ponadczasowy oraz bardzo przyjemny. Zawsze chętnie zagram i chce się grać tylko więcej :D.

🚂 1846 (+++) - Tytuł, w którym lubię bardzo aspekt budowania, ale czuję się jeszcze jak świeżak, aby w pełni ocenić. Jest to najbardziej operacyjny tytuł w mojej kolekcji i bardzo podoba mi się ta odnoga gier 18XX. Pewnie będę się rozglądał za podobnymi tytułami.

---Wyróżnienia---

🥇 Powrót miesiąca: Hero Realms
🥈 Gra miesiąca: 1830
🥉 Nowość miesiąca: Unlock: Epic Adventures & Mythic Adventures
ckbucu
Posty: 354
Rejestracja: 20 mar 2017, 20:56
Has thanked: 395 times
Been thanked: 551 times

Re: Gra Miesiąca - Listopad 2021

Post autor: ckbucu »

Całkiem dobry miesiąc. Prawie 60 rozgrywek w 44 gry.

Nowości:

High Frontier 4 All - - Dwie rozgrywki. Pierwsza - to samouczek, druga już scenariusz - solo. Obie w uproszczoną wersję "Race for Glory", czyli jeszcze nie poznałem pełnych zasad, w tym wielkim kombajnie :) Pierwsza gra Eklunda, z jaką się spotkałem i mnie totalnie kupił. Nie jest tak trudna, jakby się wydawało. Do tego nieźle napisana instrukcja, fajne ciekawostki w niej zawarte, z których można się wiele nauczyć. Mega podoba mi się pomysł budowy własnej rakiety, nastepnie podróży, aby odkrywać i eksplorować kosmos. Bardzo, bardzo pozytywne wrażenie. Bez oceny punktowej, za mało grane, za mało poznane, będzie jeszcze grane, oj będzie nie raz :)

Bios Megafauna - - Kolejny Eklund, kolejne mega pozytywne wrażenia. Trzy rozgrywki - dwie solo (jedna na 2 ręce, druga wariant Mars, trzecia dwuosobowa). Gra robi niesamowite wrażenie pod względem rozgrywki. Jest bardzo tematyczna, wiele mechanik jest wytłumaczonych w instrukcji naukowymi wstawkami (jak chyba w każdej z gier Eklunda). No i instrukcja...horror...masakra... Nie chodzi nawet o to, że gra jest nie wiadomo jak skomplikowana - ale instrukcja pozostawia wiele, ale to wiele niejasności. Po pierwszym przeczytaniu - totalnie nie czaiłem o co chodzi. Pomogła instrukcja z netu - fanowskie zasady przepisane w innej formie - które wiele wyklarowały. Tak czy inaczej w pierwszej rozgrywce, prawie 5-godzinnej (grałem wersję zaawansowaną na "dwie ręce") praktycznie non stop patrzyłem do instrukcji i oficjalnej i tej fanowskiej. Po rozegraniu pełnej rozgrywki, nagle wszystko się robi klarowane, ogromna liczba akcji czy eventów nie jest już tak odstaszająca a gra zaczyna iść "płynnie". Gra pewnie pokaże mięso dopiero przy 3-4 graczach, bo przy pełnych zasadach, na 2 osoby jest trochę za dużo przestrzeni.

Boonlake - Na ten moment, to jedyny Pfister, którego mam w kolekcji, ale raczej z tej kolekcji nie ucieknie. Mimo tego, że jest strasznie, ale to strasznie suchy i mało tematyczny. Są gry, które klimatem nie grzeszą, ale przynajmniej czuć w nich temat - np. niektóre gry Lacerdy czy Eklunda - ale w Boonlake mi to doskwiera. Może za bardzo mnie rozpieściły ostatnio grane, cięższe tytuły, w którym czułem temat, miałem go wyjaśnionego w instrukcji. Boonlake nawet tego nie udaje, że ma o czymkolwiek opowiadać. Krótka notka z tyłu pudełka i układaj drewienka na kafelkach. Nie przeszkadza mi to jednak w samej rozgrywce, która ma sporo ciekawych mechanik. Począwszy od mechanizmu wyboru akcji, przez to, że w turze danego gracza inni gracze również wykonują akcje, długość gry, którą gracze raczej sami sobie określają - im więcej pól poruszamy się wzdłuż rzeki, tym szybciej gra się skończy.
Boonlake pod wieloma względami przypomina mi Pragę (która, nota bene jest dla mnie tematyczna i którą "czuję" bardziej) - na ten moment wolę jednak tytuł Suchego. Co nie zmienia faktu, że Boonlake mi się podoba, zostaje w kolekcji i będzie wracał na stół.

Pax Emancpiation - Dwie rozgrywki solo w uproszczoną wersję. Świetny tytuł, ale jeśli ktoś jest uczulony na kościaną losowość, to raczej się odbije, tutaj nieszczęśliwe rzuty mogą ukarać - aczkolwiek sami ryzykujemy i można trochę zminimalizować zły los podejmując dobre decyzje, których mi zabrakło w obu rozgrywkach. Pewnie kolejną zagram już z zaawansowanymi zasadami. Na uwagę zasługuje fakt, że gra jest w na prawdę małym pudełku, w środku wypchana po brzegi. To duży, mózgożerny euras.

Blabel- Imprezowa gra, którą trochę trudno opisać. W grze każdy z graczy dostaje karty, na których ma opisane w różnym, dziwnym języku (każdy inne, ale słowa sa do siebie podobne) 8 różnych materiałów budowlanych. W każdej rundzie jest "inżynier", który wybiera kartę na której są 2 surowce (tylko on ją widzi) i nazywa je w swoim języku. Reszta graczy musi, znając swój język), zgadnąć o które materiały chodzi. Utrudnieniem jest, że w ciągu rundy to jeden gracz musi wskazać oba przedmioty.
Nie jest to mój typ gry imprezowej.

BIOS Origins - Kolejny poznany tytuł Phila Eklunda. I kolejny z serii BIOS. Jedna partia, tryb solo - głównie aby poznać zasady i trochę poznać grę. Wrażenia - bardzo pozytywne, mimo, że grając samemu tylko trochę się liźnie grę i wiele aspektów odpada - ale to raczej oczywiste 🙂
Gra nie jest przesadnie skomplikowana, a zasady są dużo lepiej napisane, niż w Megafaunie. W grze musimy rozwinąć swoją cywilizację, zaczynam od epoki kamienia, kończymy w czasach współczesnych - aczkolwiek moja cywilizacja zabłysnęła tym, że w XX wieku znała alfabet, lepiła garnki z gliny, postawiła 2 lepianki, jakby była wojna, to atakowałaby czołgi dzidami. Ale wynalazła sporo leków - więc mogli w tych trudnych czasach chociaż nadużywać morfiny 😃 Widać po przestudiowaniu instrukcji, że gra pokazuje pazur na 3-4 osoby. Wchodzi wtedy dużo negatywnej interakcji, wojny, negocjacje, przejmowanie miast itp. Solo tego nie uświadczysz.
Gra jest "trudna" pod tym względem, że pierwsza rozgrywka to praktycznie próba wyłapania, jak co chodzi, po co się robi jedne akcje, po co drugie, gdzie one się zazębiają. Na plus też wykonanie, podoba mi się zarówno graficznie jak i pod względem czytelności, na stole gierka robi wrażenie. Na ten moment wydaje się to najciekawszy tytuł cywilizacyjny, w jaki grałem.

Tinners Trail - - Nie miałem dużych oczekiwań po tym tytule. Jakoś z Wallacem mi nie po drodze, grałem w kilka jego gier i każda była przeciętna jak dla mnie - podobnie jest z Tinners Trail, natomiast tutaj dochodzi jeszcze to, że gra jest nudna. Trochę czuć, że to "remaster" dosyć starego tytułu, aczkolwiek w pierwowzór nie grałem i nie wiem czy i na ile zasady został zmienione i ulepszone, poza dodanym trybem solo. Niby mechanicznie nie jest złe, ale w obecnych czasach, gra przegrywa na starcie z dużo ciekawszymi, świeższymi tytułami. Może dodatki, które były w kampanii KS i które doda Phallanx w polskiej wersji urozmaicają grę, ale chyba nie mam ochoty się przekonać.
Muszę w końcu zagrać w tego sławnego Brassa, bo jeśli on mi nie podpasuje, to z Wallacem chyba zupełnie nie znajdę wspólnego języka.

Pax Pamir 2nd Edition - Świetny, super wykonany i wyglądający tytuł. Wydaje się dużo bardziej przystępny niż Pax Emancipation. Tylko jedna rozgrywka z automą, aby poznac zasady, ale już szykuję się na kolejne.

PARKS- Ten tytuł chciałem poznać od bardzo dawna, przykuł moją uwagę wykonaniem, tematyką - nie wiedziałem natomiast - jak się w to gra i czy gra mi siądzie. W końcu udało się zagrać, od razu z dodatkiem Nightfall Expansion. I jak ta gra mi się podoba. Jest ona abstrakcyjna, zbieramy żetony gór, gwiazdek, wody - po to aby odwiedziać parki narodowe USA, za które punktujemy na koniec gry, zbierać cele, mamy tu mały worker placement, gdzie stawiamy swoje meeple na polach akcji, pozyskując surowce, robiąc zdjęcia itp. Siadło mi i raczej wpadnie mi do kolekcji.

Dinosaur World - Mamy dinozaury, mamy budowe swojego parku, sporo się dzieje, niby spoko, ale...coś mi nie siadło do końca. Mam wrażenie, że gra za bardzo nie wie w którą stronę iść. Do tego wykonanie - plastikowe meeple mnie po prostu obrzydziły. Jakby działała trochę lepiej solo (mega irytujące ganianie za uciekającymi dinozaurami), to bym zostawił w kolekcji i jeszcze trochę pograł. Ale przy innych tytułach na półce które mam, raczej się nie obroni i do pogrania w kilka osób, raczej wyciągałbym z półki co innego.

Libertalia - Moje pierwsze zetknięcie z Libertalią - i od razu bardzo mi się spodobało. Grane na 4 osoby. Masa negatywnej interakcji, to jedna z tych gier, gdzie nawet nie tyle bawi sama wygrana, co dojebanie innym graczom :)
W Libertali wcielamy się w piratów, którzy mają swoją załogę. Każdego dnia w grze, będziemy wykładać jednego z naszych kompanów (a jest ich w talii aż 30) zakrytego na statku. Kompan najstarszy jako pierwszy będzie zbierał skarb dla danego dnia. Dodatkowo każdy z nich ma jakiś dodatkowy efekt, odpalany albo od razu, albo na koniec dnia czy nawet tygodnia. W grze chodzi o to, aby zdobyć jak najwięcej pieniędzy.
Ciekawe jest to, że każdy, w każdym dniu gra dokładnie takim samym składem. Z decku wybieranych jest ok 8-9 kompanów i każdy z graczy dobiera dokładnie tych samych u siebie. Niektórzy z nich zginą, niektórych możemy zachować na nastepne dni. Gra przez to wydaje się regrywalna. Szkoda, że jest niedostępna - jeśli będzie jakieś wznowienie, na pewno kupię.

Shinkansen Zero Kei - gra twórców wydanej w tym roku w Polsce Czerwonej Katedry. Shinkansen to już zgoła inny temat, aczkolwiek nadal utrzymany w historycznym temacie.
W grze będziemy przygotowywać i budować linie kolejowe łączące japońskie miasta, przed letnimi igrzyskami olimpijskimi w 1964. Mamy 5 rund, gdzie każda odpowiada 1 rokowi, w których to będziemy przygotowywać grunt pod budowę stacji, stawiać budynki stacji oraz budować połączenia między miastami.
Na początku każdej z tur, dobieramy karty przedziałów. Zgodnie z kolejnością graczy na torze kolejności każdy wybiera jedną z kart. Następnie gracze zgodnie z kolejnością na wybranych kartach wykonuje akcje. I tu zaczyna się zabawa, bo to, jakie akcje wykonamy - zależy od tego, jak rozbudowany mamy własny pociąg (na każdej z kart przedziału jest jakaś akcja), możemy używać akcji z karty "silnika" innego przeciwnika (płacąc mu kasę) czy też akcji z karty wydarzenia obowiązującego w danym roku. Poza akcjami, rozbudowa naszego pociągu wpływa również na punktację na koniec gry, ponieważ maista, jakie są opisane na kartach przedziału - są miastami punktującymi dla nas. Dodatkowo liczą się również nieprzerwane, najdłuższe połączenia zgodne z kolejnością miast na mapie - zatem ważne jest, aby układać miasta w naszym tablau zgodnie z odpowiednią kolejnością (jest również akcja, pozwalająca na przestawianie kart). Do tego mamy mały "wyścig" na torze wartości stacji, gdzie na koniec gry każdy z kolorów stacji będzie punktował o tyle PZ, jak najdalej się na tym torze znalazł. Ogólnie - zasady w grze mamy dosyć proste, ale kombinowania trochę jest.
Grałem w tryb solo, z automą, która wykonuje akcje na specjalnej planszetce. I ten tryb jest ok - trochę czuć, że gramy z innym przeciwnikiem, który zapełnia nam plansze, z którym się ścigamy. Widać natomiast od razu, ze gra na pewno wiele zyskuje w większym gronie graczy. Zapewne jest ciaśniej, ciekawiej, mamy więcej wyborów związanych z kartami.
Po pierwszej rozgrywce moje wrażenia są pozytywne, gra na pewno jeszcze nie raz wyląduje na stole.

Age of Dogfights : WW1 - W gry wojenne ostatnio grałem w latach 90-tych. Nigdy nie byłem fanem gatunku i po prostu nie mam też z kim w nie grać. Aczkolwiek od jakiegoś czasu miałem ochotę na poznanie jakiegoś tytułu wojennego. I udało się zagrać w Age od Dogfights. I gdyby nie to, że nie będe miał z kim regularnie w to grać, gra byłaby już u mnie na półce 🙂
W Age of Dogfight będziemy realizować cele naszą flotą samolotów. Każdy z graczy wciela się w inną nacje i samoloty odzwierciedlają faktycznie te, używane podczas 1 wojny światowej. Każda potyczka to jakiś scenariusz, w którym realizujemy cel i walczymy o punkty. Przy tym oczywiście czym byłaby gra wojenna, bez starć. Ta gra mechanicznie mnie urzekła - samo poruszanie samolotu jest już małą łaimgłówką, ponieważ musimy tu uwzględnić zarówno zwrotność samolotu, jak i jego obecną wysokość, inne samoloty w okolicy czy też cechy charakterystyczne maszyny. Bardzo podoba mi się to, że np lecąc na wysokości "5" (najwyżej), nie postrzelamy w samolot będący na wysokości "2", co jest raczej logiczne. Podobnie ułożenie samolotów ma wpływ na atak - najlepsze ułożenie to znalezienie się na tyłach wrogiej maszyn w linii prostej. Jest tu sporo kombinowania w tym, jak ułożyć maszyny, gdzie je przemieścić czy na co się przyszykować. Na prawdę świetny tytuł.

All-Star Draft - All-Star Draft to gra karciana, w której kompletujemy zespoły hokejowe i rywalizujemy z innymi graczami w kilku rundach. Każdy z graczy na początku rundy otrzymuje 6 kart, wybiera jedną i przekazuje dalej - zatem mamy tu czysty draft kart, za pomocą którego kompletujemy sobie drużynę. Następnie wysyłamy drużynę na mecz i wygrywa osoba, która zebrała najlepszy set kart. Kolejne rundy - mamy juz po 2, a dalej 3 drużyny i wysyłamy je na 2/3 różne mecze. Po skompletowaniu 3 drużyn następuje faza playoffów, gdzie każda potyczka eliminuje najsłabszą drużynę.
Gra dosyć szybka, podoba mi się faza playoff i to, że drużynami trzeba w miarę rozsądnie zarządzac - nie zawsze opłaca się wysłać "najsilniejszą" z nich.

Coyote - Mała gra w blef. Każdy z graczy ma przed sobą podstawkę z liczbą, której nie widzi - widza ją za to inni gracze. Rozpoczynamy licytowanie - zaczynając od jakiejś liczby. Następny gracz musi albo przebić liczbę, albo "sprawdzić" gracza. Sprawdzenie to zliczenie sumy liczb wszystkich graczy + 1 karty zakrytej na stole. Przestrzelona liczba oznacza, że gracz traci jedną z kart (po 3 kartach jest wyeliminowany).
Może opis na to nie wskazuje, ale gra jest emocjonująca i ciekawa. Mamy tu trochę blefu, gry w ciemno, szybkie rozgrywki i jak dla mnie przepiękne wykonanie. Nie ma za wiele ilustracji, ale styl artystyczny siadł mi w 100% - wizualnie prezentuje się pięknie. Jak uda mi się znaleźć grę w miarę przystepnej cenie, to zasilę nią kolekcję.

Wildlands- to szybki skirmish utrzymany w klimatach fantasy. W podstawce mamy 4 asymetryczne frakcje. Na początku gry wybieramy sobie pola startowe za pomocą kart i wybieramy, gdzie nasz przeciwnik będzie miał rozmieszczone kryształy (a przeciwnik wybiera nam). W swojej turze zagrywamy karty, dzięki którym możemy się poruszać, atakować czy bronić. Gra końćzy się, gdy jeden z graczy zdobęcie 5 puntków - a te otrzymujemy za podnoszenie kryształów i zabijanie przeciwnych jednostek. Sporo kombinowania bo jedną kartę można wykorzystać na kilka różnych sposobów.
Gra nawet nie zła, ale z szybkich skirmishy większe wrażenie po piewszej rozgrywce zrobił na mnie Unmatched.

Gladius - to karciana gra, w której obstawiamy walki gladiatorów. Każdy z graczy otrzymuje postać (która ma specjalną zdolność) oraz karty. Te zagrywamy w ciemno do odpowiednich walk, gdzie możemy w nich pomagać lub utrudniać wygraną danym gladiatorom. Na koniec rundy kazdy, kto obstawił swój żeton na wygranego i przegranego, przesuwa ten żeton do ostatecznej punktacji. Po 3 rundach gra się kończy i wygrywa gracz, który najlepiej obstawiał.
Gra nawet ciekawa, ładnie wykonana. Chętnie jeszcze zagram.

Lawyer Up - Gra to zabawa w przeciąganie liny - kto, komu "skradnie" ławników, ale jest tu trochę główkowania. Kluczowe jest poprawne układanie i wykorzystywanie swoich kart. Nie tylko liczą się efekty, ale również to, w jakiej kolejności ułożymy karty i symbole na nich - zagranie kart w nieodpowiedniej kolejności, może nas przyblokować i będziemy musieli wtedy spasować.
Do tego gra jest tematyczna - każda karta zawiera ilustrację, opis a jej działanie faktycznie zdaje się być efektem tego, co karta przedstawia. Całkiem fajny tytuł, spodobał się też mojej żonie i zapewne będzie wracał na stół 🙂

Lords of Scotland - szybka karcianka, w której będziemy wystawiać jednostki szkockich klanów. Każda ma swoją unikalną umiejętność - ale ta może działać tylko wtedy, kiedy na stole jednostka ma najniższą wartość liczbową. W swojej turze albo dobieramy kartę z marketu (odkrytą lub zakrytą), albo zagrywamy kartę do tableau - również zakrytą lub odkrytą. Po 5 turach, kończymy rundę i gracz, który uzbierał największą sumę na kartach zdobywa punkty. Zasady proste, ale jest trochę fajnego kombinowania. Bardzo przyjemny filler.

Draco Magi - dwuosobowa gra karciana, wydana w Polsce w 2016 roku przez Dragonsmith - chyba nic innego nie wydali 🙂
W Draco Magi na poczatku każdej rundy dobieramy nasze smoki. Każdy ma swoją umiejętność specjalną - i rywalizować będziemy o diamenty w 3 różnych lokacjach. Gra przypomina pod tym względem nieco elekta - zagrywamy max 3 smoki do lokacji, każdy ma swoją wartość "siły", dodatkowo smoki atakujące dystansowo mogą natychmiast rozpatrzeć atak.
Po wyłożeniu wszystkich smoków, rozpoczyna się potyczka - gdzie każdy gracz dobiera karty walki w liczbie siły smoków z danej lokacji. Następnie zagrywamy ataki i obronę. Kto zniszczy przeciwnikowi smoki - zdobywa diament. Ciekawa pozycja.

Arkham Noir Case 3 - Arkham Noire Case 3 to gra karciana przeznaczone dla jednego gracza. W grze wcielamy się w badacza, który musi rozwiązać kilka różnych spraw. Wzorowane na opowiadaniach HP Lovecrafta (z resztą to własnie nasz badacz 🙂 ).
Sama gra jest dosyć abstrakcyjna. Chodzi o to, aby dokładać do karty otwartych spraw, karty dowodów - przyporządkowując odpowiednie ikony. Zamknięcie sprawy, powoduje, że możemy niektóre z kart dowodów (z ikoną puzzla) przenieść do puli wygranej. Im dłużej gramy - tym ciężej - spada nam poczytalność, pojawiają się dodatkowe karty działające permanentnie, które z reguły wprowadzają coś złego dla nas.
Gra ma bardzo fajne, klimatyczne ilustracje utrzymane w stylu noir. W większości czarno-białe, na niektórych pojawia się purpurowy kolor reprezentujący wydarzenia czy elementy paranormalne. Całkiem ciekawy tytuł, szkoda tylko - że aż tak abstrakcyjny i jakąkolwiek historię układamy sobie sami, w głowie).

Stali bywalcy:
Ares Expedition, Streets, Merchants Cove, Too Many Bones: Undertow, Veilwraith, Neuroshima Hex 3.0, Resistance: Agenci Molocha, On Mars, Tzolkin, Escape Plan, Hexplore It vol3: Sands of Shurax, Sleeping Gods, Imperium The Contention, Elekt, Hallertau, Radlands, Dicetris, Ruins Death Binder, APEX, Cascadia, Twisted Fables, Pędzące Zółwie, SPrawlopolis

Gra miesiąca: W sumie wszystkie gry Eklunda, w które zagrałem. Jeśli miałbym wybrać jedną - to BIOS Megafauna, bo zagrałem w nią najwięcej razy i na zaawansowanych zasadach.
tomekmani3k
Posty: 600
Rejestracja: 29 lip 2015, 19:26
Has thanked: 59 times
Been thanked: 144 times

Re: Gra Miesiąca - Listopad 2021

Post autor: tomekmani3k »

To może i ja spróbuję się wypowiedzieć w tym temacie.

Gra miesiąca:
Zdecydowanie Euthia: Torment of Resurrection. Gra na którą czekałem od długiego czasu, bardzo długo szukałem jakiegoś następcy Runebound. Tutaj jest rozwój postaci, zbieranie coraz silniejszych przedmiotów, eksploracja mapy z różnymi możliwościami, walka z potworami gdzie przeciwnik może pokazać swoją złośliwość. Gra jest ogromna, stół wypełniony w całości elementami. Grałem w dwie osoby i nie czuć znużenia czekaniem na swoją turę. Zasady mimo wszystko intuicyjne i łatwe do zapamiętania. Przy drugiej grze już spokojnie się grało bez instrukcji. Poza nią dołączony bardzo przyjemny indeks, w którym opisano szczegółowo karty/żetony. Z czasem pewnie będzie można dostrzec, że potwory się powtarzają, że zadania są podobna ale nie wyobrażam sobie żeby zadanie w którym trzeba przynieść trofeum jakiegoś z 3 konkretnych potworów było możliwe przy np. 50 różnych kartach potworów danego poziomu. Dodatkowo bardzo pasuje mi styl graficzny. Na razie mam ochotę grać więcej, tylko czasu brak.

Nowości:
Diuna: Sekrety roku. Nie wiem w sumie co to jest. Kupiłem bo żona uwielbia oryginalnego Detektywa, a ja czytałem książki to myślałem, że znajdziemy oboje coś ciekawego w grze. Z każdą chwilą gry myślałem tylko o tym jak można to nazwać grą. Jakiekolwiek decyzje nic nie zmieniają. Mało kart, jeszcze mniej kart, które pozwalają ciągnąć wątek. Ledwo skończyłem to sprzedałem.

Kroniki zbrodni: 1900. Po wątpliwej przyjemności gry w Diunę wróciłem do kronik i mimo że nie lubię epoki w której rozgrywają się te scenariusze to naprawdę się dobrze bawiłem. W ogóle nie czuć zmęczenia grą jak w diunie. Długość gry akurat, wątki da się ciągnąć do końca, pytania na koniec sensowne. Czekam żeby zagrać w 2400.

Głodniaki. Gra dla córki i początkowo nie byłem jakoś super nastawiony ale po prawie całej kampanii trybu fabularnego przyznam szczerze, że muszę odciągać córkę od gry i samemu też się nie nudzę. Brakuje mi tylko podglądu aparatu jak w kronikach bo pierwsze gry irytowały jak nie dało się długo zeskanować karty ale z czasem "znalazłem sposób" i czekam góra kilka sekund aż aparat złapie ostrość.

Spór o bór. Nie znałem pierwowzoru i dobrze się bawiłem przy tej grze. Przyjemne dla oka grafiki więc mimo tematyki pojedynkowej nie mam problemu żeby ją namówić na grania.

Gloomhaven: wersja cyfrowa. Wersja cyfrowa pozbywa się największej według mnie wady normalnej gry czyli składania mapy. Jak ja nie lubię tego że te kafelki mają takie dziwne kształty i nawet w insercie źle się je układa. Na razie kilka scenariuszy za mną ale do gry solo na więcej niż 2 bohaterów idealna. W normalnej wersji gra na 3 bohaterów wydawała mi się męcząca, tutaj jest mniej kontrolowania wszystkiego i szybciej się gra bez pomijania istotnych elementów.

Powroty:
Runebound: Piaski Al-Kalim. Runebound 2 edycja była pierwszą grą, w którą inwestowałem we wszystko co wyszło po polsku i mam do niej sentyment. Gra długa, pod koniec trochę czuć znużenia ale wyścig do samego końca. Gdyby tylko ta gra była krótsza o około 20% to były ideał.

Dungeonquest. Kolejna gra z uniwersum runebound, uwielbiam ją za losowość. Mało jest gier w których można zginąć w pierwszym ruchu i koniec gry :D pierwszy raz w historii po ułożeniu super korytarza umarłem bo dwa razy pod rząd dorwał mnie gniew smoka, prawdopodobieństwo naprawdę niewielkie ale to jest w tej grze cudowne. Jest szybka więc taka "porażka" nie boli tylko wywołuje śmiech.

Zew przygody. Krótka, lekka gra gdy chce się w coś zagrać a nie ma dużo czasu i jest się zmęczony po całym dniu pracy. Graficznie bardzo ładna, mechanicznie spójna z tematyką. Lubię do niej wracać gdy nie mam ochoty na coś cięższego.

Łąka. Kolejna przyjemna i ładna lekka gra. Jak daję żonie możliwość wyboru gry to jest to jej bardzo częsty wybór.

Karak. Córka lubi, ja i żona w sumie też. Jedyna wada jaką wprowadza dodatek to większa liczba żetonów potworów i czasami gra staje się męcząca jak każdy jest dopakowany na maksa a nie można wyciągnąć smoka.

Wydarzenie miesiąca:
Córka przez weekend zagrała ze mną 40 razy w 15 gier. Oczywiście w proste gry dla dzieci ale jednak jest nadzieja że będę miał z kim grać przez najbliższe lata:D Pierwszy raz w domu poczułem zmęczenie graniem:D
Awatar użytkownika
sowacz
Posty: 772
Rejestracja: 04 lut 2008, 11:08
Lokalizacja: Rumia
Been thanked: 26 times

Re: Gra Miesiąca - Listopad 2021

Post autor: sowacz »

Nie był to miesiąc obfitujący w wiele rozegranych partii, ale za to pojawiło się na stole sporo tytułów, które znajdują się wysoko w moim osobistym rankingu.

Terraformacja Marsa z wszystkimi dodatkami (minus Niepokoje) - (2 partie) w tym miesiącu w końcu udało się odkurzyć dawno nie graną pozycję. Jeszcze nie wyrobiłem sobie dobrze zdania o ostatnim dodatku, wśród współgraczy panuje raczej przekonanie, żeby go nie dodawać do rozgrywki. Dodatkowo, sporo czasu minęło od ostatniej partii i nie chciało nam się przypominać znowu zasad, a i bez Niepokojów Terraformacja wydaje się już mocno rozbudowaną mechanicznie grą.
Ten miesiąc zaowocował też zasileniem kolekcji o Big Boxa, po którego czekałem godzinę w blakfrajdejowej kolejce pod sklepem stacjonarnym Rebela. Trzeba zagrać w grudniu kolejne partie, żeby ocenić czy te pudło warte było dość znacznej ceny i sporej ilości czasu (regał twierdzi, że nie). Debiut plastikowych lasów dopiero przed nami.

Diuna: Imperium - (2 partie) po kilkunastu partiach wciąż chce się ją wyciągać na stół. Partie 3 i 4 osobowe zawsze z emocjonującą końcówką i satysfakcjonującą rozgrywką. Nie mogę się doczekać dodatków. Bardzo lubię deckbuildery oraz worker placementy, Diuna to bardzo udany ich miks.

Wybuchowa mieszanka + 5ta ingrediencja + plastikowy pojemnik z ucznia na 6 - (2 partie) stanie w kolejce do Rebela zaowocowało także zakupem drugiego dodatku do Wybuchowej mieszanki, co przyczyniło się do rozegrania dwóch partii w tym miesiącu.
Potion Explosion (bo podstawkę mam po angielsku) poznałem na premierze w Essen 6 lat temu. Jadąc do Niemiec nic o tej grze wcześniej nie słyszałem, a będąc na targach, właśnie najpierw ją usłyszałem, a dopiero potem zobaczyłem. Charakterystyczny dźwięk uderzających o siebie szklanych kulek przy kilkunastu stolikach na stoisku Horrible Games przyciągnął naszą uwagę i podążyliśmy za nim, żeby dać się oczarować widokowi tej niecodziennej gry. Nie udało nam się w nią zagrać na targach, ale po zapoznaniu się z rozgrywką, od razu zakupiłem swój egzemplarz i tego samego dnia wieczorem w mieszkaniu AirBnB rozegraliśmy w 4 osoby swoją pierwszą partię. I zagraliśmy potem jeszcze kilka kolejnych partii z rzędu. Wciągnęło na maksa. Spora doza losowości, ale też duża satysfakcja z wykonania ruchu, którego nikt inny nie zauważył, a który sprawił, że turę kończyło się z pełną garścią marbli. Wraz z upływem rozgrywki, pojawia się coraz więcej możliwości kombinowania, kiedy ma się już pełen arsenał efektów z ukończonych eliksirów. No i coraz więcej tur, w których zapełnia się oba eliksiry w jednej rundzie (z częstym wykorzystaniem żetonu -2 pkt, który na początku wydawał nam się ostatecznością).
Ależ wspaniały jest ten plastikowy pojemnik! Papierowy był ok, ale teraz patrzę na niego z odrazą.
Po tylu latach ciągle jest to gra, do której bardzo chętniej wracam. Unikalne komponenty i mechanika, …i tylko ten upierdliwy, długi setup, który sprawia, że gra nie wychodzi aż tak często na stół, bo przegrywa z szybszymi w rozstawieniu grami.

Dinosaur World - (1 partia) zapoznawcza rozgrywka. Wcześniej grałem parę razy w Dinosaur Island. Gra jest miksem bardzo wielu mechanik, które żyją raczej obok siebie niż ze sobą i sprawiają wrażenie grania w kilka oddzielnych mini gier wewnątrz jednej meta gry. Pomimo ciekawego dla mnie klimatu i tematyki, gra mi się w to dość ciężko i po rozgrywce jestem przede wszystkim zmęczony. Raczej nie mam ochoty spróbowania kolejny raz.

Sid Meier’s Civilisation: Nowy początek + Terra Incognita - (1 partia) powrót na stół wraz z tłumaczeniem zasad nowym graczom i jednoczesnym przypominaniem ich sobie. Partia zeszła nam trochę dłużej niż 2h, ale sporo było przystanków i wertowania instrukcji. Gra jest dość prosta w zasadach i ma bardzo fajny główny mechanizm toru kart. Ale jak to gry cywilizacyjne, jest też sporo mikro-zasad, które to wylatują z głowy po dłuższym czasie półkowania. Mimo tego, że jest dość abstrakcyjna, to jednak syci moją ochotę zagrania w coś o budowanie państwa. No i ten czas rozgrywki również na plus. Mam nadzieję, na rychłą partię w tę grę w tym samym składzie.

Wyprawa do El Dorado - (1 partia) jak zwykle świetnie się w to grało, brakuje jednak nieco różnorodności w kartach, przydałoby się ich mieć trochę więcej. Patrzę w twoją stronę, dodatku.

Marvel: United - X-men - (1 partia) grało się spoko, podejrzewałem, że będzie właśnie czymś takim. Przed rozgrywką chciałem mieć swoją kopię Portalowego Marvela, po rozgrywce już takiej ochoty nie posiadam.

Gra miesiąca: Wybuchowa mieszanka - dwuosobowy pojedynek mistrzów znających zasady tej gry od podszewki był super satysfakcjonujący (nie wygrałem!)
Awatar użytkownika
Ardel12
Posty: 3352
Rejestracja: 24 maja 2006, 16:26
Lokalizacja: Milicz/Wrocław
Has thanked: 1032 times
Been thanked: 2009 times

Re: Gra Miesiąca - Listopad 2021

Post autor: Ardel12 »

W tym miesiącu spora różnorodność tytułów dzięki Game Festowi, który odbył się we Wrocławiu. Jak zawsze świetna impreza by sprawdzić wiele tytułów. W tym roku niestety nowości z Essen nie dotarły, a prowadzona na miejscu topka gier trendujących sensu nie miała, gdyż brała pod uwagę gry niedostępne na konwencie... 22 partie w 10 tytułów to świetny wynik przy tym ile główne planszowe danie mi zjadło czasu.
Spoiler:
Nowości:
Awkward Guests(++-) - jedna partia w 4os gronie w zagadkę na średnim poziomie. Grało się przyjemnie i czułem, że z każdą kolejką potrafię więcej powiązań odnaleźć i bardziej świadomie grać. Niestety sama końcówka była męcząca, gdyż przez ponad rundę nikt nie dostawał nowych kart, by móc pójść dalej w śledztwie. Finalnie zaryzykowałem mając 50% szansy na wygraną i się udało. Z chęcią zagram więcej, ale tryb dla 2os mnie nie przekonuje, więc na razie zakup odpuściłem.

Cascadia(+++) - banalne zasady, szybka rozgrywka, a gra dostarcza wystarczającą liczbę opcji i możliwości by móc pokombinować, a także świetny system mitygacji podbramkowych sytuacji. Nie jest to gra z mojego targetu, ale znajomym, którzy lubią takie lekkie gierki będę polecać. Z chęcią zagram kolejny raz.

Daimyo: Rebirth of the Empire(---) - gra nie siadła całej 4 graczy. Od nieczytelnej planszy po ograniczone i nudnawe akcje. Przpychanki na planszy bardziej mnie irytowały niż sprawiały emocje. Zgodnie przerwaliśmy partię 2 rundy przed końcem gry, gdyż szkoda było nam na nią czasu. Na prawdę tak fatalnego pierwszego wrażenia dawno żadna gra na mnie nie wywarła. Kiedyś być może bym spróbował zagrać ponownie, ale sam na pewno nie będę chciał do tego tytułu zasiąść.

Epic Naval Battles(+++) - gra, w której sterujemy statkami, łodziami podwodnymi a nawet całymi lotniskowcami i samolotami, by odegrać dany scenariusz 1 vs 1. Banalne zasady, świetna ikonografia i emocjonujące partie. Na plus duża różnorodność jednostek. Gra dopiero będzie wydana(chyba przez KS). Nie mój target, ale bawiłem się świetnie, więc gorąco polecam się przyjrzeć.

Glory: A Game of Knights(+--) - była to skrócona partia na 3os rozpoczynająca się od połowy partii. Każdy z graczy dostał już rozwiniętych rycerzy, dodatkowe umiejętności, żetony itd. Gra miała na celu pokazanie wszystkich faz. Pierwszą był typowy worker placement. Tu zbieramy monetki, tam podnosimy siłę, tu zatrudniamy pomocników itd. Nic odkrywczego. Część pól premiuje pierwszych graczy. Kolejna faza to zagrywanie kart. W niej ulepszamy rycerza, zdobywamy PZ lub przedmioty. Finalna faza to turniej, w którym pojedynkujemy się z NPC i innymi graczami(jest też strona bez walki między graczami). No co tu dużo mówić, dla mnie jest to festiwal losowości i zwyciężca ugrał dzięki lepszym rzutom, gdyż liczba bonusów umożliwiających przerzuty itp. była porównywalna. Może to wina rozpoczynania od połowy, ale rzucanie toną k6, by wygrać jakoś średnio mi pasuje. Dodatkowo ulepszenia rycerza to tylko powiększanie puli kości, z której wybieramy najlepszy wynik...Nikt nie grał w Spartacusa z twórców? Pomimo wygranej, dla mnie wielki zawód i meh.

Gùgōng(+++) - pierwsza partia, tłumaczenie zasad w locie z instrukcji w 20minut i w sumie partia w 45min na 2os. Dla mnie była to wyśmienita rozgrywka. Gra oferuje wiele opcji, w każdej rundzie jest o czym myśleć. Myk z wymienianiem się kartami jest po prostu genialny, a same karty świetnie zbalansowane(niskie wartości dają nam dodatkową akcję). Jak się pojawi dodruk to jest to gra, która ma szansę wejść do kolekcji.

Hadrian's Wall(+--) - mielenie zasobów by stawiać/rozwijać dane miejsca, by otrzymywać kolejne zasoby i tak w kółko. Gra jest całkowicie solo i przeciwnicy w niej są dla nas nieistotni. Z każdą rundą liczba możliwych akcji rośnie i gra zaczyna się niemiłosiernie wydłużać. Jak ktoś chce excela, to lepszego przykładu nie znam. Na plus fajne zależności i ogromna liczba opcji do wyboru.

The Isle of Cats(---) - gra mi w ogóle nie siadła. Już po 2 rundach czułem powtarzalność i nudę. Na prawdę nie czułem potrzeby rozgrywania kolejnych rund. Interakcja z przeciwnikami mizerna i raczej z tych irytujących. Draft na 4os w ogóle nie działa, gdyż otrzymamy z powrotem aż 1 kartę. Karty są mocno niezbalansowane i np w ostatniej rundzie, gdy ryb miałem sporo wydałem ich aż 3, gdyż takie karty wpadły. Nie wiem skąd te zachwyty, gdyż wykonanie też nie jest świetne. Obecnie zwyczajne. Pewnie kociarze dostali świra jak ich oblubieńcy na kocimiętkę, bo nie widzę innego wytłumaczenia(żart).

Stali bywalcy:
Kingdom Death: Monster(+++) - jestem w 19 roku i gra mną zawładnęła. Właśnie skończyłem pierwszy pojedynek z Phoenixem i dwóch ocalałych padło. Walka była mega ciężka przez otrzymanie przez wszystkie postaci statusu Frenzy. Obecnie wchodzę w grę na 100% i zamawiam kolejne dodatki. Zapewne pierwsza kampania skończy się wielką porażką, ale na razie jeszcze jakoś brniemy w ciemności do przodu. Nie używam poradników ani nie przeglądam kart przeciwników. Nie siedzę też wiele nad każdą kartą by wyszukiwać każdą opcję buildu. Chcę grę odkrywać przy kolejnych podejściach. Na razie buduję kolejne sety zbroi i trzymam się wybranych typów broni. Zobaczymy jak pójdzie w grudniu i czy uda się dojśc do jakiegoś końca.

Gra miesiąca: KDM
Zawód miesiąca: Glory: A Game of Knights
Kasztan miesiąca: Daimyo: Rebirth of the Empire

Niestety kolejny miesiąc bez żadnej partii w TMB. Zdrowie nie dopisywało w domu i liczba partii na tym ucierpiała znacząco. Może kolejny miesiąc będzie przychylniejszy. W tym miesiącu urosła mi niebotycznie kupka wstydu, gdyż aż do 4 tytułów, a kolejne zmierzają z KS. Niepokojąca sytuacja, gdyż u mnie takowa kupka nigdy nie występowała.
arracan
Posty: 252
Rejestracja: 27 kwie 2015, 17:09
Has thanked: 22 times
Been thanked: 23 times

Re: Gra Miesiąca - Listopad 2021

Post autor: arracan »

No listopad całkiem się udał, obfitował w sporo nowości zarówno zagranych jak i na półce :)

NOWOŚCI (na półce)
  • Sorcerer City - póki co tylko partie solo i w duecie, ale zabawa naprawdę fantastyczna. Bardzo podoba mi się połączenie gry na czas z deckbuildingiem i city buildingiem, chociaż byłem sceptycznie nieco nastawiony. Na pewno będzie ogrywana jeszcze!
  • Ryzyk Fizyk (z dodatkiem) - przezabawna imprezówka, bardzo fajne wykonanie, będzie wyciągana do spotkań przy piwku :)
  • Disney Villainous - mimo błędów w polskim wydaniu (licznych) samą grę odbieram raczej pozytywnie. Zagraliśmy we 3 osoby i 2 i chociaż tę pierwszą partię oceniam lepiej, to w duecie też się fajnie bawiłem. W kolekcji zostaje, może nawet dokupimy dodatki jak się ukażą
  • Azul: Letni Pawilon - chyba najlepszy Azul, a na pewno podoba mi się bardziej od protoplasty. Szybki, dynamiczny, pięknie prezentujący się na stole. Daję okejkę
  • Zamki Burgundii BIG BOX - tylko jedna partia póki co, ale pewnie będzie więcej :) sam grywam na aplikacji, ale Narzeczonej też siadło. Genialny tytuł
  • Wielki połów - bardzo sympatyczne i nawet całkiem tematyczne euro, na plus
  • Daj Namiar - Tajniacy killer, co tu dużo mówić. Również Tajniacy Duet killer ;)
ZAGRANE (gdzieś)
  • Viticulture: Essential Edition - kawał dobrego worker placementu, chętnie usiądę do to tego jeszcze raz. Ale żeby samemu kupić...? Chyba nie.
  • Aquatica - bardzo fajne budowanie silniczka, szybkie, odrobinkę wredne, z bardzo fajnym twistem w postaci planszetek. Daję okejkę, na pewno spróbuję jeszcze pograć.
  • Zamki Szalonego Króla Ludwika - bardzo mi się podobała zabawa, do powtórzenia
POWROTY
  • Tu i Tam - wyjęliśmy do gry na 3 osoby i naprawdę bardzo przyjemne partie to były, z każdą kolejną lubię tę grę coraz bardziej
  • Na Skrzydłach - jakiś czas przeleżało na półce by wrócić w glorii i chwale. Uwielbiamy ten tytuł, zawsze chętnie zagram, moje TOP5.
  • Mur Hadriana - kilka rozgrywek solo. Nadal mi się ta gra podoba i chętnie zagram :)
STALI BYWALCY
  • Marvel Champions LCG - nihil novi sub sole
  • Dinosaur Island: Rawr 'n Write - chyba mój ulubiony roll and write na ten moment
GRA MIESIĄCA

Postawię na Sorcerer City, który mnie zauroczył i bardzo mocno (pozytywnie) zaskoczył.
Wyróżnię znakomite Zamki Burgundii oraz Aquaticę
Ostatnio zmieniony 30 lis 2021, 23:48 przez arracan, łącznie zmieniany 1 raz.
MAM | CHCĘ

Piszę o grach na POPKULTUROWCY.PL <- ZAPRASZAM
Awatar użytkownika
Lothrain
Posty: 3410
Rejestracja: 18 sty 2011, 12:45
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 142 times
Been thanked: 300 times

Re: Gra Miesiąca - Listopad 2021

Post autor: Lothrain »

55 rozgrywek w 25 gier na żywo to całkiem udany miesiąc. Udało się zagrać w kolejne nowości z Essen i są wśród nich prawdziwe perełki.

Nowości:
Boonlake (+++) - 3 partyjki, co jedna to lepsza. Z tegorocznych gier essenowych muszę jeszcze sprawdzić Ark Nova, ale jak dotąd Boonlake bije wszystko na głowę. Fantastyczna rozgrywka, świetny system wyboru akcji, ciągłe dylematy karciane i doskwierający brak gotówki / ludzi, ciasnota na planszy, wybory, wybory, wybory. Bawię się przy tym cudnie i choć można zobaczyć tu elementy innych gier Pfistera, to jednak przerobione i na nowo przemaglowane na tyle, że trudno tu mówić o jakimkolwiek wtórnym koncepcie. Dość powiedzieć, że dla mnie Boonlake gotowy jest zepchnąć GWT z piedestału gier tego autora. Lacerta już może mnie kasować.

Azul - Queen's Garden (+++) - zaledwie jedna partyjka zapoznawcza, ale bardzo się polubiliśmy. To już nie jest abstrakt do rodzinnego pogrania, tylko pełnokrwisty mózgotrzep, który potrafi zawiesić najtwardszych zawodników. Oczywiście tytuł jest podatny na dociąg kafelków, ale samo kombinowanie z tego, co wylazło na stół jest naprawdę satysfakcjonujące i rozgrzewające szare komórki do... no bez przesady z tą czerwonością. Ale zależności na tyle dużo, że jest nad czym pomyśleć. W dodatku nie da się grać w oderwaniu od przeciwników, bo eleganckie przeszkadzanie jest w cenie. Bardzo dobry tytuł. Znowu muszę rozepchać regał na wydanie Lacerty. Muszę o jakąś zniżkę u nich wyżebrać pomału.

Bitoku (++-) - pisałem więcej w wątku poświęconym grze, więc nie będę się powtarzał, pięknie wydany tytuł z ciekawą rozgrywką, w której klimat niezrozumiałych słów ucieka w stronę pospolitych "much" i "rzep", mający jednak swoje problemy w postaci niepełnego dociągu niektórych elementów podczas rozgrywki, a więc zmuszający do taktycznego budowania wszystkiego po trochu i z zupełnie niepotrzebną bezpośrednią interakcją w postaci prostego "przywalę Ci i tylko Tobie, bo akurat taki mam kaprys". Są tu fajne rozwiązania mechaniczne, nie odmówię partyjki, ale miejsce na półce mam zaoszczędzone.

Hippocrates (+/-) - wydanie tej gry to zamach na powierzchnię stołów graczy, elementy zasobów są super, ale plansza cierpi na gigantomanię, z czego duży jej fragment służy jedynie podziwianiu grafik, które aż tak warte podziwiania nie są. W leczeniu pacjentów dość dużą rolę odgrywa kasa, bez której nie ogarniemy ani medyków, ani przede wszystkim lekarstw. Warto też dbać o reputację, aby mieć prawo pierwokupu. Ogólnie jest to zawoalowany system realizacji kontraktów z czasem dość oczywistymi wyborami, który po partii ani ziębi, ani grzeje. Gra podatna na delikatne zwiechy, a system zależności jest na tyle rozciągnięty w różnych akcjach, że trudno go kontrolować i po pewnym czasie człowiek przestaje się starać, bo musiałby spędzić na analizie kolejki 15 minut. Obawiam się, że niektórzy mogliby być do tego zdolni, więc ostrzegam przed siadaniem do stołu z excelowcami.

Spór o Bór (++) - nowość jak nowość, bo grałem w poprzednie odsłony, ale w swojej kategorii bardzo fajna i szybka dwuosobowa karcianka z pięknymi ilustracjami. Szacun dla Muduko, sama przyjemność wyjąć rodzinnie/lunchowo na stół.

MicroMacro (++) - nie wiem, czy to do końca gra, czy bardziej forma zabawy, niemniej przykuło dzieciaki do stołu i wzbudziło ciekawość w poszukiwaniu rozwiązań zagadek. Odnajdywanie smaczków w rysunkach przypominało grafiki z dawnych puzzli z natłokiem postaci, gdzie w misz-maszu ukryte były różne śmiesznostki. Ciekawe doświadczenie, szkoda że jednorazowe, powtarzać nie muszę, ale bawiłem się przednio.

Diuna: Imperium (+/-) - rozgrywki tylko dwuosobowe wpływają na ocenę, ale nie udało się zebrać większej ilości graczy. Na dwie osoby nie polecam, drażniła automa wygrywająca militarnie pierwsze rundy i losowo wybierająca pola. Ta gra potrzebuje pełnego składu, ale jest tak brzydka, że nie wiem, czy się doczekam takiej partyjki. Szkoda.

Destinies: Myth i cośtam (++-) - nie jestem miłośnikiem takich gier, a mimo to bawiłem się całkiem nieźle. Wolałbym pewnie zagrać w przygody po polsku, bo ilość literackiego angielskiego wywraca nieco klimat, ale dramatu nie było. Od czasu do czasu można i porzucać kostkami. To jak dotąd najprzyjemniejsza z rozbudowanych gier przygodowych z jaką miałem styczność, aplikacja nie przeszkadza, świat jest ciekawie opisany i choć do dziś nie wiem na kiego grzyba dostałem na start pijawki, to jakoś mnie to nie martwi. Na pewno świetnie grałoby mi się z moimi dzieciakami, ale to już na pewno po polsku. I nawet nie przeszkadza, że moje misje odkrywa zupełnie nie zainteresowany nimi współgracz. Takim grom wybaczam więcej.

Nie tacy znowu stali bywalcy:
Zamki Toskanii (++) - poznane w ubiegłym miesiącu wróciły kilkakrotnie na stół pokazując, że są solidnym fillerkiem wagi lekkośredniej.

Ecos: First Continent (++-) - zagrane kiedyś na Essen, teraz otrzymane w ramach Mathandlu Ecos okazało się zgrabną grą rodzinną, w której należy uważnie patrzeć na karty przeciwników, choć i tak czasem nie da się im przeszkodzić w realizacji celów. Płaczu przy stole nie było, satysfakcja z zapunktowania ponad 30 punktów z goryla niezwykle miła, solidny tytuł do rodzinnego pogrania. Jedynie wypraskę musiałem zrobić w trybie przyspieszonym, bo nijak tego sensownie umieścić w pudle nie szło.

Kartografowie (++) - wróciłem do tej wykreślanki po jakimś czasie wraz z kolorowymi kredkami i odkryłem na nowo satysfakcję obcowania z tym tytułem. Może chciałoby się więcej różnorodności w kartach zadań, ale w swojej kategorii jedna z najlepszych pozycji.

Stali bywalcy:
7 Słów, Kross Kross, Lato z Komarami, Zamki Burgundii, Bonfire, Aeon's End Legacy, Łąka, Tobago, Wyprawa do Eldorado, Dreamscape, Gra ze śliwką, Patchwork

Zawód miesiąca: - Raz jeszcze zagrałem w Passing Through Petra i z każdą partią przekonuję się, że to prosta gierka rozdmuchana wizualnie do rozmiarów, które skusiły mnie do jej zakupu, ale nie oferująca zbyt wiele poza karkołomnym wyścigiem do upragnionego celu. Pozytywne wibracje w trakcie rozgrywki zapewnił jedynie żeton zjedzony w ferworze rozgrywki przez kochanego skądinąd jamnika Bogdana. Czas się wybrać na Mathandel. A ponieważ nie pisałem w październiku to dodam jeszcze zaległy Origins: First Builders, który w pierwszej rozgrywce pokazał jedynie wady i wyskoczył z koszyka z hukiem Niagary.

Gra miesiąca: bezprzecznie Boonlake, a honorowa październikowa wzmianka należy się na równi Wiedźmiej Skale, która właśnie dotarła do domu, jak i Pipeline, w który nie miałbym z kim grać, ale niezwykle mnie zauroczył, choć może to była kwestia towarzystwa Planszowego Suchara i Neoptolemosa?
Awatar użytkownika
BOLLO
Posty: 5217
Rejestracja: 24 mar 2020, 23:39
Lokalizacja: Bielawa
Has thanked: 1075 times
Been thanked: 1682 times
Kontakt:

Re: Gra Miesiąca - Listopad 2021

Post autor: BOLLO »

TZOLKIN -KALENDARZ MAJÓW
Grę kupiłem swojej żonie na urodziny 2 lata temu ale ponieważ wtedy raczkowaliśmy w tym hobby to gra przez swoją trudność stała się pułkownikiem....
Później próbowałem się za nią zabrać wielokrotnie, ale bałem się że polegnę i wolałem wybierać łatwiejsze tytuły. Nic mnie tak nie irytuje jak źle zrozumiane zasady i granie wbrew temu co mówi instrukcja. A potem powielanie tego błędu przy tłumaczeniu zasad itd.

Ostatnio żona mi wygarnęła że daję jej prezenty w które nie gra, więc wziąłem sobie to za punkt honoru i postanowiłem ogarnąć się i poznać zasady gry. Ubrałem zbroję, nastroiłem się mentalnie, patrzyłem na ten karton z miesiąc żeby wzbudzić w sobie złość i chęć walki. Na moje szczęście mój dobry znajomy z którym czasami pykam miał ją w jednym palcu więc po prostu poprosiłem o nauczenie mnie. Uffff.... 2 partie z nim + jeszcze sam przeczytałem instrukcje i byłem gotowy.

Musicie wiedzieć że tej gry baliśmy się panicznie ze względu na to że każdy filmik, każda recenzja, każda opinia jaką słyszeliśmy informowała nas o tym że zwoje się palą przy tej grze. Tak więc nasze nastawienie było jedno....gra o wadze BGG 3.67 to dla nas za dużo.

Nic bardziej mylnego, gra nie jest wcale trudna a wszystkie akcje są bardzo intuicyjne. Owszem jest ich sporo i można zapewne mieć jakąś tam strategie ale gra sama w sobie uważam że jest dosyć łatwa ( na razie najtrudniejsza której do tej pory nie czaimy ze względu na to że frakcje są bardzo różne to ROOT a i ona ma BGG 3.7). Gra przypadła do gustu mi i żonie. Zagrał nawet z nami nasz 11letni syn który mnie rozpykał o 20pkt. Rozegraliśmy w sumie 3 partie (wszystkie przegrałem ale ja tak już mam że uczę, pomagam grać i czerpię z tego satysfakcję) i podbudowaliśmy się troszkę w tym że nie jesteśmy tacy głupi i potrafimy w gry. Sama mechanika z trybami jest bardzo ciekawa i uważam że to innowacja w tamtych czasach bo gra przecież młoda nie jest. Mam zamiar kiedyś te tryby pomalować.
Tak więc moją grą miesiąca bezapelacyjnie zostaje Tzolkin. Moja rada dla wszystkich:
Nie bójcie się gier. Przeczytajcie instrukcje,zobaczcie kilka gameplay, poproście znajomych by wam wytłumaczyli jeżeli ją dobrze znają.....grajcie!
mordajeza
Posty: 361
Rejestracja: 19 lut 2019, 13:16
Has thanked: 171 times
Been thanked: 246 times

Re: Gra Miesiąca - Listopad 2021

Post autor: mordajeza »

W listopadzie 20 partii w 12 tytułów:
Spoiler:
Miesiąc uznaję za udany, bo w zasadzie każda gra, która wylądowała na stole, sprawiła mi frajdę. Tym niemniej tytuł gry miesiąca trafia do Robinsona Crusoe -znowu daliśmy się z żoną porwać przygodzie :)

Na wzmiankę zasługują też Cyklady - to, jak wiele gry dało zmieścić w tak prostych zasadach (bodaj na 6 stronach instrukcji!), naprawdę robi na mnie wrażenie.
Awatar użytkownika
lotheg
Posty: 795
Rejestracja: 11 paź 2017, 10:25
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 271 times
Been thanked: 276 times

Re: Gra Miesiąca - Listopad 2021

Post autor: lotheg »

Całkiem solidny miesiąc. 35 h czystego grania. 17 rozgrywek w 11 gier.

Nowości:

Dicetris - 8/10 - rzutem na taśmę, bo wczoraj zagrane. Mała wykreślanka dodana do książki Adama Kwapińskiego. Muszę przyznać, że bardzo sprytny fillerek na 30 minut. Układamy tetrisa, ale musimy uważać dodatkowo na numery na kościach i kolory kości - jeśli spasujemy to da to nam dodatkowe profity. Podczas pierwszej rozgrywki jednak boleśnie przekonałem się, że zachowanie tetrisowych podstaw układania pełnych rzędów od dołu jednak się tutaj też opłaca, bo przez różnicę za punkty za pełne rzędy przegrałem :) Na razie zagrane na 2 osoby, gdzie mamy możliwość ułożenia dwóch kostek na kształcie i większą kontrolę nad tym, pewnie przy większej liczbie osób będzie większy chaos. W grę także warto zagrać od razu 2 razy, bo ma się większe pojęcie przy drugiej rozgrywce co się robi i co w jakim stopniu wpłynie na naszą punktację - widać to było także po wynikach: pierwsza partia 78-63, a druga 94-92 :)
Klany Kaledonii - 7,5/10 - już jakiś czas chciałem w to zagrać i w końcu się udało. Sporo obiecywałem sobie po tej grze i muszę przyznać, że jest bardzo dobra...a jednak jej czegoś brakuje, żeby być wybitną ;) Na pewno z przyjemnością zawsze zagram, ale mam wrażenie, że trochę za mało możemy zrobić, jest to mocno powtarzalne i nasz klan baaardzo definiuje naszą grę. Z drugiej strony jeśli ktoś nie chce sandboxa, miliona możliwości to ta gra oferuje bardzo mocne skupienie na tym co tu i teraz - choćby przez to, że możemy mieć jeden kontrakt na raz, a to też ma swoje zalety. Na pewno jeszcze z chęcią zagram.

Nie-nowości:
Vinhos - 9/10 - lacerdowy death squad powraca :) Ponownie rozgrywka z expertami z dodatku i ponownie przez to była ona nieco inna :) Kapitalna gra, oczywiście w wersji 2010, czyli z bankiem!
Trajan - 9/10 - dwuosobowym pojedynek w Trajana w doświadczonym składzie zawsze przynosi zaciętą walkę. W małym składzie jest bardziej szachowo, bo można stosować zagrywki bardziej przeciw rywalowi i przy okazji pod siebie niż przy rozgrywce 3 czy 4 osobowej.
Szachy - 9/10 - a skoro o szachowych rozgrywkach mowa to po Trajanie była gra królewska. Tempo 10+5. Obrona sycylijska dała czarnym wygraną w pierwszej partii, ale to bardziej biały zrobił straszny blunder, więc debiut nie miał znaczenia. Na szczęście po zmianie kolorów odegrałem się czarnym kolorem po odrzuconym gambicie hetmańskim.
Sword&Sorcery - 8,5/10 - grając w 2 osoby na 4 postaci i dyskutując mocno o tym co i jak zrobić okazuje się, że questy potrafią potrwać naprawdę długo. Na szczęście opanowaliśmy system zapisywania w trakcie i zawsze można wrócić na kolejnym spotkaniu. Teraz przed Thorgarem, Ecarusem, Shae i Auriel quest nr 5.
7th continent - 8/10 - rozpoczęta od nowa rozgrywka na klątwie Voracious Goddes zakończyła się niestety porażką po 10h grania. Jednak sporo rzeczy odkryliśmy i pewnie będzie powtórka :)
Flamme Rouge - 8/10 - bardzo chętnie zagram raz na jakiś czas 4 etapowy wyścig z dodatkiem Peleton. Aplikacja pomaga w notowaniu postępów. Jednak w mniej niż 5 osób nie ma sensu do tego siadać raczej.
Wiertła skały minerały - 7,5/10 - klasyk, który może być stosowany jako druga gra po głównym daniu w danym dniu. (daniu w danym dniu, przeczytaj to szybko :D)
Sztuka wojny - 7,5/10 - kolejny 2-osobowym fillerkowy klasyk. Okazuje się, że znajomość gry ma w tym przypadku spore znaczenie co mój rywal od Trajan i szachów bezlitośnie wykorzystał :)
Marvel champions - 7/10 - po raz kolejny usiadłem do tego, znowu rozkminiłem zasady i po raz kolejny okazało się, że źle grałem. Chyba bardzo chce, żeby mi się to bardzo spodobało i o ile doceniam ten tytuł jako bardzo solidną karciankę to jakoś nie ma chemii i myślę czy dawać kolejną szansę czy sprzedać...


Gra miesiąca: Vinhos i Trajan - od daaawna w TOP10 moich gier. Zawsze jak wracają to, czy wygrywam czy nie, mam bardzo przyjemne odczucia po grze :)
Kanban to najlepszy Vital, a Trajan jest lepszy od Zamków.
Wishlista
mrozy16
Posty: 292
Rejestracja: 10 paź 2014, 19:01
Has thanked: 11 times
Been thanked: 8 times

Re: Gra Miesiąca - Listopad 2021

Post autor: mrozy16 »

Moje pierwsze podsumowanie miesiąca.
Wydarzenie miesiąca (które trochę rzutuje na to, w co graliśmy):
W nowym miejscu zamieszkania udało mi się zebrać nową grupę do regularnego grania.

Nowości:
Ankh (+/-) - wiele osób uważa, że najlepsza część trylogii. Po dwóch rozgrywkach dwuosobowych nie jestem w stanie się z tym zgodzić - nadal mi czegoś w niej brakuje. Jeszcze nie wiem czego, i nie wiem, czy zdążę się przekonać, bo gra trafiła do działu „sprzedam”. Dwie rozgrywki dwuosobowe nie dały mi tego, czego oczekiwałem. Może jest zbyt abstrakcyjna.
Glen More II (++) Jedna gra 3-osobowa. Gra prosta, ale nie prostacka. Ciekawe decyzje do podjęcia, przez co wygrana dała mi dużo satysfakcji. Podoba mi się rondel (wcześniej doświadczyłem tego w patchworku). Nie bardzo przemawia do mnie ta plansza z „technologiami”.

Gry „odkurzone”
Evolution CLimate – jedna z moich ulubionych gier odkopana po paru miesiącach. Tę grę uwielbiam za miodne połączenie tematyki z tym co się dzieje na stole. Niestety kilka osób z mojej grupy planszówkowej po pierwszej rozgrywce uznało, że już nie chce w to więcej grać (przyczyną tego było kilka masowych wymierań i grasujący mięsożercy).
Tortuga 1667 (+/-) – lekka gra do pogrania przy piwie. Nie potrafię przejść obojętnie koło gier z ukrytymi tożsamościami. A takie właśnie tworzy Facade games. Dodatkowo (moim zdaniem) są one pięknie wydane są prawdziwą ozdobą półki z grami. No właśnie niestety od dłuższego czasu tylko zdobią, więc sprzedaję wszystkie 4 (jakby ktoś chciał to priv).
Suburbia (+++) już zapomniałem jak bardzo lubię tę grę. Podoba mi się w niej praktycznie wszystko. Licytowanie kafelków, zależności między nimi, ukryte cele, konieczność zachowania równowagi, między populacją a dochodami miasta. Podobnie jak w przypadku Ewolucji cieszy mnie zgrabne połączenie tematu z rozgrywką. W tym miesiącu na stół pewnie trafią Zamki szalonego. Nie jestem w stanie zdecydować, którą bardziej lubię. Kiedyś zdecydowałem i sprzedałem zamki, ale jak trafiła się okazja to je odkupiłem.
Tajemnica Opactwa (+/-) Gry dedukcyjne lubię niemal tak samo jak te z ukrytymi rolami. Jeśli chodzi o tajemnicę opactwa, to bardzo podoba mi się prostota zasad, klimat, ale męczy mnie trochę jej „mozolność”.

Grą miesiąca pozostaje SUBURBIA
Awatar użytkownika
anitroche
Posty: 769
Rejestracja: 23 kwie 2020, 10:09
Has thanked: 669 times
Been thanked: 781 times
Kontakt:

Re: Gra Miesiąca - Listopad 2021

Post autor: anitroche »

NOWOŚCI:

Samotna Wyspa (++) - Gra otrzymana na mathandlu i powiem szczerze, że nie oczekiwałam zbyt wiele, zwłaszcza że Urbanista jakoś mnie nie ciągnie, a Pionierzy w ogóle mi się nie spodobali, a tutaj zaskoczenie. Baaardzo przyjemna mała gra. Rzeczywiście można grać w nią bez stołu, co jest bardzo wygodne, bo mogę zagrać w każdych warunkach. Bardzo podoba mi się optymalizowanie swoich ruchów, tak aby zdobyć kolejne osiągnięcia (co tak naprawdę nie jest takie proste). Trzeba dużo liczyć i pamiętać w czasie rozgrywki, ale ja lubię takie rozkminy, a właśnie takiego móźdżenia (tzn. nie takiego, jak u Lacerdy, ale wciąż zwoje pracują na wyższych obrotach) nie spodziewałam się po takiej malutkiej grze. Bardzo miłe zaskoczenie :).

Osadnicy: Królestwa Północy (+-) - kolejny mathandlowy nabytek. Tutaj jednak pozytywnego zaskoczenia nie było. Niby wiem, że to prosta gra raczej rodzinna, ale jakoś tak miałam chyba nadzieję na coś więcej :D. Pełnego zawodu też nie ma, bo gra się przyjemnie. Jeszcze trochę pogramy i może zostanie na półce... zobaczymy. Muszę jednak wspomnieć o instrukcji - czemu Portal dalej kurczowo trzyma się schematu instrukcji, że najpierw opisuje ogólny zarys gry, a potem zagłębia się w opisy akcji i nie powtarza tam tego, co było w pierwszej części!? Toż pierwsza rozgrywka, gdzie zaglądaliśmy do instrukcji była tragiczna, przy większych i trudniejszych grach nie miałam takiego problemu ze znalezieniem czegoś w instrukcji :D a tutaj to przecież tylko parę stron. Dodatkowo to że podliczanie punktów na koniec gry jest gdzieś w środku instrukcji zamiast na końcu, to jakaś porażka :D.

Streets (++) - nowość z Kickstartera. Bardzo przyjemna gra w budowanie dzielnicy handlowej i kombinowanie, co tu zbudować, żeby zachęcić jak najwięcej klientów. Zostaje na półce na pewno, zwłaszcza że to takie małe pudełko, więc nawet za dużo miejsca nie zajmuje :).

POWROTY:

Root (+++) - dalej top topów, graliśmy trochę z dodatkiem "Podziemia" i bardzo spodobały nam się nowe frakcje, a jeszcze bardziej spodobały nam się nowe mapy. Bardzo przyjemne urozmaicenie z kontrolą polany z wieżą, za co możemy dostać dodatkowe punkty oraz motyw jeziora, gdzie kupowanie łodzi od frakcji Plemion Rzecznych staje się atrakcyjniejsze niż na innych mapach. Zagrała z nami też kilka partii 10-letnia siostrzenica, która normalnie nie gra w bardziej skomplikowane planszówki, ale bardzo jej się spodobało, więc mamy zamiar wciągać ją w to hobby ;).

The Search for Planet X (+++) - wciąż uwielbiam, więc nie będę dublować wpisu z poprzednich miesięcy.

Bonfire(+--) - również nie będę się powtarzać W skrócie gra nie dla mnie, wyleciała z kolekcji ostatecznie.

Wiedźmia Skała(++-) - gramy z mężem, wciąż jest przyjemnie. Dodatkowo wymyśliłam wariant solo z botem, jakby ktoś chciał spróbować, to można go znaleźć tutaj: https://boardgamegeek.com/thread/276312 ... -solo-play

Kroniki Zbrodni 1900(++-) - wciąż gra nam się przyjemnie, chociaż ta sprawa z baletnicami nas trochę rozłożyła, bo nie pomyśleliśmy, że będziemy musieli szukać dodatkowych informacji w internecie i straciliśmy mnóstwo czasu na chodzenie po lokacjach i szukaniu informacji w grze zamiast po prostu w necie :/.

Spirit Island (+++) - wciąż świetna gra i do solo i do rozgrywki w więcej osób. Tym razem spróbowałam dorzucić scenariusz Błyskawiczna Kolonizacja, bo nie miałam za dużo czasu na rozgrywkę i musze przyznać, że to bardzo fajny sposób na skrócenie rozgrywki.

Cooper Island (+++) - boli serce, jak widzę jak gra trafia na wyprzedaże, bo mi się ona naprawdę bardzo podoba :D. Jak na grę o dużym ciężarze rozgrywki, to nie wywołuje u mnie takiego bólu głowy od myślenia, co np. gry Lacerdy czy Projekt Gaja, więc dzięki temu częściej trafia na stół.

Kartografowie (+++) - wciąż mój ulubiony flip/roll & write. Ma też bardzo przyjemny tryb solo.

Park Niedźwiedzi(++-) - bardzo lubię to polynomino, szkoda że początkowo lądowało na stole tak często, że nam się trochę przejadło i teraz jak myślimy, czy by nie zagrać, to się krzywimy, ale jak już zagraliśmy, to znowu bardzo nam się podobało :).

Cafe (++-) - wciąż bardzo lubię i na więcej osób i solo.

Koty (++-) - gra od Trefla, dla dzieci, takie memory na sterydach. Zagraliśmy z rodziną i dzieciakami. Jest to jedna z tych gier, gdzie dzieci radzą sobie zdecydowanie lepiej. Fajnie, że ma kilka poziomów trudności rozgrywki.

Ratujmy Zwierzęta (+++) - kolejny rodzinno-dziecięcy tytuł, ale tym razem to sami z mężem też czasami lubimy sobie poturlać kości :D. Gra czysto opierająca się na ślepym trafie, ale jakoś ma coś w sobie takiego przyjemnego, że samo turlanie kości milion razy przez całą grę sprawia bardzo dużą frajdę. Przyjemności z turlania nie zabija żadna bardziej skomplikowana mechanika :D. No to chyba nasza ulubiona gra familijna albo na równi z Wodnym Szlakiem.



GRA MIESIĄCA: Myślę, że określenie "Zaskoczenie miesiąca" by tu bardziej pasowało, bo wybieram Samotną Wyspę.

ROZCZAROWANIE MIESIĄCA: Cieszę się, że nie miałam żadnego kasztana w tym miesiącu, więc tytuł rozczarowania miesiąca trafia do Osadników: Królestwa Północy. Mam nadzieję, że jednak jeszcze zdobędzie parę punktów na plus przy kolejnych rozgrywkach.
"Cześć, mam na imię Ania i dzisiaj pokażę wam jak wygląda rozgrywka w wariancie solo w..."

Zapraszam na mój kanał z pełnymi rozgrywkami solo: Gram Solo na YouTube
Awatar użytkownika
mat_eyo
Posty: 5599
Rejestracja: 18 lip 2011, 10:09
Lokalizacja: Warszawa / Łuków, woj. lubelskie
Has thanked: 784 times
Been thanked: 1226 times
Kontakt:

Re: Gra Miesiąca - Listopad 2021

Post autor: mat_eyo »

Planszówkowy długi weekend i dwie inne okazje do dłuższego grania zaowocowały jednym z najlepszych miesięcy w tym roku. 43 partie w 27 tytułów, najwięcej w Praga Caput Regni i Sleeping Gods (po 5), Zamki Burgundii (4) i Crystal Palace (3).

Nowości:
- Eclipse: Drugi świt galaktyki (8) Trochę oszukana nowość, więc nie będę jej brał pod uwagę podczas wyróżnień, ale chciałem wspomnieć. Cały czas jest to stare, dobre Eclipse, zaserwowane w przecudownym wydaniu. Bardzo dobra gra, w końcu w jakości, na którą zasługiwała.
- Embarcadero (7.5) Po pierwszej partii byłem na tyle zaintrygowany, że kupiłem. Bardzo przyjemne budowanie karcianego nie tyle silniczka, co systemu produkcji, podobnie jak w 7 Cudach - karta ma ikonki zasobów, które produkuje na potrzeby zagrywania kolejnych kart. W każdej turze musimy zagrać kartę i kupić kolejną, której jednak nie dobieramy od razu, a odkładamy na bok, tworząc rękę na kolejną rundę. Sprytne i wymuszające planowanie. Do tego wszystkiego układamy na planszy trójwymiarowe budyneczki i staramy się punktować różne cele. Bardzo przyjemne, na pewno napiszę więcej, jak już zagram kolejne partie.
- Trails of Tucana (7) Kolejna wykreślanka, a jak już wielokrotnie pisałem, staram się sprawdzać każdą, która mi się nawinie. Trails of Tucana jest przyjemne, wszyscy rysujemy na podstawie tych samych kart, ale każdy ma odrobinę "przesuniętą" mapę, co sprawia, że nie można grać tak samo. Ścigamy się o cele, budujemy sobie punktację, same fajne rzeczy. Ogólnie gra na plus, brak mi jednak czegoś, co by mnie porwało.
- Small Samurai Empires (7) Ciekawa, mała gra area control z planowaniem ruchów i ukrytymi rozkazami. Jakbym miał do czegoś porównać, to pewnie pokusiłbym się o nie do końca precyzyjny termin "Battle of Rokugan lite". Rozkazy umieszczamy na specjalnym torze, na polach przyporządkowanych do prowincji. Każde pole ma jakiś bonus za położenie rozkazu, można zakrywać cudze rozkazy, ale trzeba płacić. Przed każdą punktacją zagramy dwie fazy wykładania i rozpatrywania rozkazów - pierwszą rozgrywamy w normalnej kolejności toru, a drugą w odwrotnej, co również daje możliwości ciekawych zagrywek. Gdybym miał użyć jednego słowa do opisania tej gry, to na pewno byłoby to "cwana".
- Food Chain Magnate (7) Listopad miesiącem nadrabiania klasyków? O moich wrażeniach związanych z FCM pisałem szerzej w wątku gry, w skrócie powiem tak - jest dziwnie, inaczej niż jestem do tego przyzwyczajony, ale cholernie intrygująco. Do tego stopnia, że z etapu wystawiania swojego egzemplarza na sprzedaż szybko przeszedłem do drukowania i laminowania planszetek osiągnięć i kupowania specjalnych stron do segregatora, żeby uporządkować karty w pudełku ;) Chcę zagrać jeszcze chociaż 2-3 razy, z osiągnięciami z dodatku i wtedy podjąć ostateczną decyzję, co do losów gry w mojej kolekcji.
- Projekt L (6.5) Logiczna układanka, jakich wiele. Nie wyrwało mnie z kapci, wolę zagrać w NMBR 9.
- Luna (6) Jedna z ostatnich gier mistrza Felda, której nie znałem. W końcu nadarzyła się okazja, żeby to zmienić i... w sumie się rozczarowałem. Gra jest ok, aczkolwiek sam główny system wyboru akcji poprzez poruszanie akolitów między wyspami jest upierdliwy i skomplikowany tylko po to, żeby utrudniać graczowi życie. Zagrałem i już w zasadzie o Lunie zapomniałem, w mojej kolekcji na pewno nie wyląduje.
- For Science! (6) Z każdym zdaniem, wypowiadanym podczas tłumaczenia przez kolegę, miałem coraz większą ochotę wstać i uciekać od stołu. Kooperacyjna (!), zręcznościowa (!!) gra na czas (!!!), w której układamy konstrukcję z drewnianych klocków(!!!!). Grę uratowało to, że trwa 15 minut, a statystyki zapisanych na bgg partii to świętość ;) No i okazało się, że mimo mojej ułomności w każdym z opisanych wcześniej aspektów, bawiłem się całkiem nieźle. Gdyby nie absurdalnie wysoka cena i stołożerność, to może nawet rozważyłbym zakup.
- Dinosaur World (6) Tutaj miałem spore oczekiwania, gra zapowiadała się fajnie. Trochę ekonomii, rozwoju kilku aspektów naszego parku, budowa kafelkowych atrakcji, po których co rundę musimy wytyczyć ścieżkę dla odwiedzających. Kafelki mają specjalne zdolności, które możemy odpalić tylko, jeśli goście pojawią się na tym kafelku w danej rundzie. Znakomity mechanizmy generowania ekscytacji u odwiedzających i jednocześnie fakt, że częściej odwiedzane atrakcję szybciej się gościom nudzą, co może doprowadzić do generowania ujemnego zainteresowania ;) Wszystko to na papierze wyglądało bardzo interesująco, jednak w trakcie gry nie wywoływało większych emocji. Na pewno nie pomaga kilka produkcyjnych baboli, jak mała czcionka na kafelkach, skandalicznie małe i badziewne żetoniki nudy czy odpustowe pionki dinozaurów. Nie bawiłem się źle, jednak nie bawiłem się też specjalnie dobrze. Gdyby gra kosztowała połowę tego, co za nią zapłaciłem, to na pewno bym zostawił ją w kolekcji. Jednak w takiej cenie pójdzie chyba na sprzedaż.
- Sleeping Gods (5.5) Kolejna gra, o której sporo napisałem w dedykowanym wątku, więc znów będzie skrótem. Najlepsza (najmniej zła?) gra Ryana Laukata, jaką poznałem, jednak nie to, czego bym od gry tego typu oczekiwał. Księga skryptu dużo lepsza i logiczniejsza niż poprzednio, co nadal nie oznacza, że dobra. Cały system walki i jej mechanika bardzo dobra, chętnie pograłbym w grę opartą całkowicie na niej. Mechanicznie jest tutaj dość biednie, fabularnie dla mnie również, przed dużo niższą oceną gra wybroniła się systemem walki.
- Khôra: Rozkwit Imperium (5) Świeżyna, zagrana ostatniego dnia listopada. Rozpisałem się w wątku gry, więc znów na szybko - dla mnie zbyt prosta i losowa gra, dodatkowo nie mająca zbyt wiele wspólnego z grą cywilizacyjną, a tak była reklamowana.
- Dragomino (5) Ograna trzyipółatka ma z tej gry niesamowitą frajdę, a ja nie wiem, co napisać. Proste, losowe, szybkie, ładne i kolorowe. Zagrać można, tylko nie bardzo wiem po co, skoro jest masa lepszych gier.
- Red Rising (4.5) Miały być Fantastyczne Światy na grubo, wyszedł pokraczny twór, w którym ciężko coś kontrolować, kart i efektów jest mnóstwo, ciągle trzeba coś czytać, przez co całość się dłuży i męczy. Niestety, czterokrotne wydłużenie dobrej gry na 15 minut nie sprawi, że będzie ona czterokrotnie lepsza ;)
- Telos (2) Lubię gry trick-takingowe, choć najczęściej jestem w nie słaby. Telos to gra, której mechanika sprawia, że najczęściej jesteśmy zmuszeni zagrywać konkretną kartę, a jeśli już mamy wybór, to jest on oczywisty. Parodia gry.

Nowe dodatki:
- Dominion: Przystań (8) Bardzo fajny dodatek, który wprowadza karty zostające na stole, z przedłużonym efektem.
- Dominion: Złoty Wiek (4) Dodane absurdalne karty, które wydłużają grę i czynią ją ślamazarną. Nie tego oczekuję od Dominiona.
- Palec Boży: Kataklizm (3.5) Przykład jak nie robić dodatków. Wsypana masa rzeczy, które niepotrzebnie zmieniają, komplikują i w inny sposób pogarszają podstawową grę. Jedynie mistycy wydają się ok, jednak tylko dla nich nie warto kupować dodatku.


Stali bywalcy:
- Praga Caput Regni, Palec Boży, Zamki Burgundii, Jekyll vs. Hyde.

Powroty:
- Crystal Palace, Dominion, Rakieta Imprezowa, 6. bierze, Blitz Bowl, Żelazna Kurtyna, Mariposas, Pulsar 2849, Zimna Wojna.


Wyróżnienia:

Nowość miesiąca: Nowości było dużo, ale jakościowo niczego mi nie urwały. Eclipse wykluczam, jak pisałem wcześniej. Food Chain Magnate mnie nie do końca przekonał, mam sporo obaw, a w miarę wysoka ocena jest na zachętę. Wyróżnienie trafia więc do Embarcadero, które może nie jest wybitne, ale w pierwszej rozgrywce bawiłem się dobrze i czekam na kolejne.

Gra miesiąca: Rozgrywka w Pulsar 2849 to zawsze święto i doskonała zabawa, nie inaczej było tym razem. Jednak grą miesiąca zostaje Crystal Palace, czyli gra, o której moim zdaniem jest zdecydowanie zbyt cicho. Przyjaciel kupił w ciemno po moim poleceniu i ogrywaliśmy na wspólnym wyjeździe. On zachwycony, moja żona też wciągnięta i to na tyle, że proponowała rozgrywkę dwa razy po pierwszej partii, co rzadko jej się zdarza. Bardzo dobra gra, z kilkoma sprytnymi mechanizmami.

Rozczarowanie miesiąca: jeśli chodzi o konkretne tytuły, to na pewno Khora i w mniejszym stopniu Dinosaur World. Poza tym bardzo mnie boli brak choćby jednej rozgrywki w Marvel Champions. Od kiedy ją odkupiłem, to grałem w każdym miesiącu, dopiero w listopadzie ta piękna seria została przerwana.

Wydarzenie miesiąca: - Czterodniowy wyjazd na planszówki, z przyjacielem i rodzinami. Udało się sporo pograć, mimo przeziębienia, które zaatakowało w najmniej oczekiwanym momencie.
feniks_ciapek
Posty: 2290
Rejestracja: 09 lut 2018, 11:14
Has thanked: 1596 times
Been thanked: 931 times

Re: Gra Miesiąca - Listopad 2021

Post autor: feniks_ciapek »

Ja w listopadzie w zasadzie miałem okazję tylko pograć w Cartographers: Heroes w związku z tym to oni właśnie zostają moją grą miesiąca. Każda nowa plansza jest potencjalnie interesująca, chociaż dla osób z OCD raczej sugerowałbym grać tylko z wulkanem, bo wyspy i podziemia generują znacznie bardziej nieuporządkowane mapy :)
Awatar użytkownika
KubaP
Posty: 5830
Rejestracja: 22 wrz 2010, 15:57
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 137 times
Been thanked: 404 times

Re: Gra Miesiąca - Listopad 2021

Post autor: KubaP »

Listopad pozornie niezły, bo 95 partii w 34 tytuły i jeden dodatek, ale grubo ponad połowa to rozgrywki z moją 3.5-letnią córką. Oczywiście nie narzekam, cudnie jest wejść do domu i od progu usłyszeć "Tato, zagramy w coś?", po prostu stwierdzam fakt.

Nowości:

Dragomino (13 partii) - 6/10 - gdyby nie córka, nigdy bym nie zagrał po raz drugi. Ot, losowa układanka, nie mająca w sobie iskry Kingdomino. Ale Zosia jest absolutnie zachwycona, a dzięki losowości gramy na równych zasadach i szansach.

Crystal Palace (4 partie) - 8.8/10 - dawno żadna gra mnie tak nie urzekła, jest to chyba najlepszy tytuł, jaki poznałem w 2021. Za namową przyjaciela kupiłem w ciemno i zagrałem 4 partie przez 4 dni z rzędu. Póki co rozgrywki tylko w 3 i 4 osoby, bardzo jestem ciekaw dwuosobówki. Cudne, cudne euro, przywodzące mi na myśl najlepsze designy Suchego i trochę Grand Austria Hotel tylko bez downtime'u.

Gold (2 partie) - 6/10 - kolejna gra raczej pod dzieci, takie memo z set collection i odrobiną negatywnej interakcji. Po przeczytaniu instrukcji prawie spisałem na straty, ale rozgrywka sprawiła dzieciakom wyraźną przyjemność (13, 10 i 3.5 roku).

Dzień Bobry (2 partie) - 7/10 - i znowu, po przeczytaniu instrukcji miałem dreszcze, ale rozgrywka się zdecydowanie broni. Fajnie pomyślany systemik wyboru akcji, poza tym proste set collection. Najlepsza z poznanych przeze mnie gier Granny od czasu Dwergara, choć ciężar zupełnie inny.

Dinosaur World (1 partia) - 5/10 - kocham Park Jurajski. Ale Dinosaur World niestety nie zaklikał. Gra jest nudnawa, dość powtarzalna, niezbyt interesująca. Jakby nie mogła się zdecydować, czy chce być tile-layingowym budowaniem Parku, czy może jednak trochę losowym robieniem dinusiów. Szkoda, wielka szkoda. Niektóre produkcyjno-graficzne wybory są niezrozumiale fatalne.

Embarcadero (1 partia) - 7/10 - Gra ma wszystko, co powinno sprawić, żebym ją pokochał: przestrzenne budowanie, tworzenie tableau, budowanie sobie celów, ściganie się po inne. A jednak... nie zaiskrzyło między nami. To nie Ty, kochanie, to ja.

Palec Boży: Kataklizm (1 partia) - 5/10 - Ech. Uwielbiamy w domu Palec Boży, ale ten dodatek niestety nie jest tym, na co czekaliśmy. Trochę mam wrażenie, że przy developmencie gry usunięto z niej co bardziej szalone i zagmatwane pomysły, dzięki czemu dostaliśmy cudny destylat w postaci gry podstawowej. Dodatek jednak przywraca te wszystkie szaleństwa i choć wydawałoby się, że idzie to z duchem gry... to nie idzie.

Four Gardens (1 partia) - 6.5/10 - całkiem sympatyczne rodzinne euro w zbieranie zasobów i malowanie obrazków. Trochę już wyrosłem z takich tytułów, ale partii nie odmówię. Gra mogłaby być ciut krótsza.

Red Rising (1 partia) - 5.5/10 - uwielbiam fantastyczne światy. Bardzo się nakręciłem na Red Rising, choć wszyscy dookoła mnie ostrzegali. Niestety, mieli rację. Gra jest chaotyczna, niekontrolowalna, ma niejasne zasady i jest niesatysfakcjonująca. Boli.

Telos (1 partia) - 1.5/10 - gra jest w zasadzie zepsuta, są rozdania, w których nie zagrasz żadnej karty świadomie, a jedynie będziesz dokładać do stołu zgodnie z zasadami. Bez sensu.

Powroty:
Konikowo, Monza, Jednorożce w chmurach, Projekt L, Wiem Lepiej, Dominion, Lisek Urwisek, 6 bierze!, Rakieta imprezowa, Zwierzak na zwierzaku, Hoppe Reiter, Dodo, Knuckling Knights, Żelazna Kurtyna, Leo wybiera się do fryzjera, Luna, Mariposas, Potwory do szafy, Dzielne myszki, Pulsar, Trails of Tucana, Zimna Wojna, What's Up

Wyróżnienia:

Nowość miesiąca: Crystal Palace. To niedopowiedzenie, to nowość roku!

Gra miesiąca: Crystal Palace. To niedopowiedzenie, to gra roku!

Rozczarowanie miesiąca: Trudny wybór, bo jarałem się na myśl o Palec Boży: Kataklizm, Red Rising i Dinosaur World. Wątpliwej chwały laur wędruje jednak do Red Rising. Tu najbardziej zabolało mnie serduszko.

Wydarzenie miesiąca: Na długoweekendowym wyjeździe udało mi się namówić przyjaciela na partię Zimnej Wojny. Kocham ten tytuł, a poprzednie trzy partie udało mi się zagrać we wrześniu 2020, lipcu 2018 i czerwcu 2017. Więc święto!
Awatar użytkownika
kastration
Posty: 1218
Rejestracja: 08 kwie 2015, 21:37
Lokalizacja: Kalisz
Has thanked: 108 times
Been thanked: 430 times

Re: Gra Miesiąca - Listopad 2021

Post autor: kastration »

Tym razem krótko i na temat. Gra miesiąca: Pola Arle (z dodatkiem). Świetny sandbox, który Uczty dla Odyna co prawda nie zastąpi, ale doskonale ją uzupełni, wyprzedzając przy tym równie otwarte Ora et Labora. Znakomita rozgrywka 2- i 3-osobowa, z dużymi możliwościami strategicznymi i po prostu przyjemnym przerabianiem różnych rzeczy. Tytuł poznany stosunkowo niedawno, a zapowiada się niezła przygoda z tym.
"Człowiek bez religii, jest jak ryba bez roweru"
Mia San Mia!
Awatar użytkownika
warlock
Posty: 4636
Rejestracja: 22 wrz 2013, 19:19
Lokalizacja: Lublin
Has thanked: 1027 times
Been thanked: 1945 times

Re: Gra Miesiąca - Listopad 2021

Post autor: warlock »

51 partii w 24 tytuły, listopad okazał się zaskakująco obfity w granie mimo pozornego braku czasu :D. No i udało się zagrać w kilka moich ulubionych gier i całą masę porządnych pozycji.

Kilka wybranych ogranych tytułów:

KeyForge (11 partii) - moja druga ulubiona karcianka po Władcy Pierścieni LCG. Przekroczyłem 300 partii i nie czuję nawet śladu męczenia materiału ;). Ostatnio co trzecie spotkanie planszówkowe z kumplem robimy wieczorek z KeyForgem, grając po jednej partii taliami z każdego cyklu. Miód! Kocham ten brak konieczności dłubania w taliach i to, że w przeciwieństwie do ogromu gier karcianych karty nie mają tu kosztu zagrania i ich siła nie musi być balansowana w stosunku do ich ceny. 10/10

Dominion (4 partie) - zrobiłem sobie "równoległy set" anglojęzycznych dodatków (Dark Ages, Hinterlands, Menagerie i Renaissance) i powiem tylko tyle - WOW :). Utwierdziłem się w przekonaniu, że Dominion to najlepszy czysty deckbuilder. Żadna inna gra w gatunku nie ma tak różnorodnych efektów i nie pozwala na tak strategiczne budowanie talii. A te dodatki podnoszą kombinowanie na jeszcze wyższy poziom (choć nie grałem jeszcze z kartami z Menagerie). Tak czy siak, 10/10

Kingdoms (4 partie) - największe zaskoczenie ostatnich miesięcy. Jestem oczarowany prostotą tej gry, a jednocześnie ogromną interakcją i szachowością rozgrywki (w partiach dwuosobowych). Kingdoms stało się moją ulubioną prostą planszówką (zasady w 2 minuty). Moim zdaniem to jedna z najlepszych gier Knizii. Po 7 partiach Kingdoms to u mnie 10/10 - w swojej kategorii jest po prostu wspaniała.

Age of Industry (1 partia) - zagraliśmy na dwuosobwej mapie Belgii i niezmiennie kocham tę grę. To nieco zmieniony Brass, w moim odczuciu ani gorszy, ani lepszy - nawet jeśli gra jest płytsza strategicznie, to przyjemność z obcowania z tym systemem wszystko wynagradza. Nie mogę tego ocenić niżej niż Brassa, więc konsekwentnie daję 10/10 ;). Znakomite dedykowane mapy dwuosobowe w Age of Industry (Belgium i The Great Lakes) sprawiają, że Brass wraca u mnie na stół głównie w wariantach 3-4 osobowych ;).

7 Cudów: Pojedynek (4 partie) - kolega mat_eyo strasznie zjechał dodatek Agora i byłem bliski odpuszczenia go całkowicie, ale zagrałem u kumpla i jestem absolutnie zachwycony! Całościowo wprowadza dużo więcej decyzji od Panteonu. Trzeba tylko mieć na uwadze, że Agora pozwala na bardzo agresywne zagrania - przy czym cała ta negatywna interakcja wymaga przygotowania (poświęcenia tury), więc nie zawsze możemy pozwolić sobie na taki luksus. Pojedynek z Agorą to u mnie 9/10.

Tyrants of the Underdark (2 partie) - świetna sprawa! IMO to lepsza gra od Diuny, Clanka, Arnaka, a więc trzech najbardziej popularnych deckbuilderów z planszą. Jest interakcja, są ciekawe decyzje i różne strategie do obrania. Bardzo polecam ;). 9/10

Kartografowie (2 partie) - jeden z najciekawszych roll & write'tów w jakie grałem (a w zasadzie flip & write'ów ;)). Razem z Welcome To! to póki co dwa najfajniejsze tytuły w gatunku, z jakimi się spotkałem. System punktacji w tej grze wymusza naprawdę ciekawe krótko i długofalowe planowanie. Rysowanie wzorków bywa trochę upierdliwe, ale to drobny minus 8/10 ;).

Akrotiri (3 partie) - bardzo duża niespodzianka, to o wiele większa gra (dosłownie i w przenośni) niż wskazywałoby na to małe pudło ;). Akrotiri to dwuosobowa gra z gatunku "podnieś i dostarcz" z bardzo oryginalną łamigłówką przestrzenną i budową planszy przez graczy. Nie wiem jak będzie z długoterminową regrywalnością, ale póki co gra sprawia mi kupę frajdy ;). Poziom trudności Tuarega i równie duża dawka kombinowania 8/10

Western Legends (1 partia) - po przerwie siedliśmy do czteroosobowej partii w podstawkę. Cholernie długo się to tłumaczy, ale sama gra to czysta frajda w pudełku ;). Generalnie nie przepadam aż tak za tego typu sandboxami, ale klimat WL robi tu robotę. Nie mogę się doczekać partii z dodatkami. 8/10

Dune: Imperium (1 partia) - po drugiej rozgrywce ocena idzie lekko do góry ;). Nadal widzę wady w tej grze (m.in. nudne, rzadko wykorzystywane akcje z górnego sektora planszy, nieco oskryptowany początek, zapychanie się rynku słabymi kartami), ale całościowo odszedłem od stołu bardzo usatysfakcjonowany kombinowaniem ;). 8/10

MicroMacro (2 partie) - skończyliśmy wszystkie scenariusze. Powiem tak, to jest naprawdę przyjemna gra dla par, ale nie wolno jej przedawkować, bo robi się powtarzalna. Dwa scenariusze na wieczór i będzie dobrze ;). Fajna zabawa, ale nie robiłbym z niej ósmego cudu świata ;) 7/10

Foothills (1 partia) - straszny kasztan, praktycznie zero frajdy z tego co w tej grze się robi. Trudno się to tłumaczy, jeszcze dłużej rozkłada. Rozgrywka to takie toporne zbieranie surowców, wymienianie ich na inne surowce/punkty i walka z systemem kart akcji (to ostatnie to akurat najciekawsza część tej gry). Reklamują to jako "Snowdownia experience", ale jeśli w Snowdownię gra się podobnie jak w Foothills, to nie tknę jej kijem ;). 3/10, nigdy więcej.

Gra miesiąca: Kingdoms - być może to nieracjonalna miłość ;). Dla wielu osób to pewnie będzie meh/10, ale w mojej ekipie jesteśmy w tej grze zakochani. W tej chwili Kingdoms okupuje podium moich ulubionych gier Doktora.

Kasztan miesiąca: Foothills
Ostatnio zmieniony 02 gru 2021, 10:32 przez warlock, łącznie zmieniany 7 razy.
Awatar użytkownika
KubaP
Posty: 5830
Rejestracja: 22 wrz 2010, 15:57
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 137 times
Been thanked: 404 times

Re: Gra Miesiąca - Listopad 2021

Post autor: KubaP »

warlock pisze: 02 gru 2021, 10:14
Dominion (4 partie) - zrobiłem sobie "równoległy set" anglojęzycznych dodatków (Dark Ages, Hinterlands, Menagerie i Renaissance) i powiem tylko tyle - WOW :). Utwierdziłem się w przekonaniu, że Dominion to najlepszy czysty deckbuilder. Żadna inna gra w gatunku nie ma tak różnorodnych efektów i nie pozwala na tak strategiczne budowanie talii. A te dodatki podnoszą kombinowanie na jeszcze wyższy poziom (choć nie grałem jeszcze z kartami z Menagerie). Tak czy siak, 10/10
<3
Fojtu
Posty: 3379
Rejestracja: 10 maja 2014, 14:02
Has thanked: 557 times
Been thanked: 1263 times

Re: Gra Miesiąca - Listopad 2021

Post autor: Fojtu »

warlock pisze: 02 gru 2021, 10:14 Tyrants of the Underdark (2 partie) - świetna sprawa! IMO to lepsza gra od Diuny, Clanka, Arnaka, a więc trzech najbardziej popularnych deckbuilderów z planszą. Jest interakcja, są ciekawe decyzje i różne strategie do obrania. Bardzo polecam ;). 9/10
Udało Ci się zagrać w więcej niż 2 osoby? I czy grałeś z szalonymi wyrzutkami?
Awatar użytkownika
warlock
Posty: 4636
Rejestracja: 22 wrz 2013, 19:19
Lokalizacja: Lublin
Has thanked: 1027 times
Been thanked: 1945 times

Re: Gra Miesiąca - Listopad 2021

Post autor: warlock »

Fojtu pisze: 02 gru 2021, 10:19
warlock pisze: 02 gru 2021, 10:14 Tyrants of the Underdark (2 partie) - świetna sprawa! IMO to lepsza gra od Diuny, Clanka, Arnaka, a więc trzech najbardziej popularnych deckbuilderów z planszą. Jest interakcja, są ciekawe decyzje i różne strategie do obrania. Bardzo polecam ;). 9/10
Udało Ci się zagrać w więcej niż 2 osoby? I czy grałeś z szalonymi wyrzutkami?
Tylko dwuosobowo ;). Szczerze mówiąc nie pamiętam czy grałem z Szalonymi Wyrzutkami ;).
Awatar użytkownika
vinnichi
Posty: 2390
Rejestracja: 17 sty 2014, 00:16
Lokalizacja: Lublin
Has thanked: 1297 times
Been thanked: 789 times
Kontakt:

Re: Gra Miesiąca - Listopad 2021

Post autor: vinnichi »

warlock pisze: 02 gru 2021, 10:14
KeyForge (11 partii) - moja druga ulubiona karcianka po Władcy Pierścieni LCG. Przekroczyłem 300 partii i nie czuję nawet śladu męczenia materiału ;). Ostatnio co trzecie spotkanie planszówkowe z kumplem robimy wieczorek z KeyForgem, grając po jednej partii taliami z każdego cyklu. Miód! Kocham ten brak konieczności dłubania w taliach i to, że w przeciwieństwie do ogromu gier karcianych karty nie mają tu kosztu zagrania i ich siła nie musi być balansowana w stosunku do ich ceny. 10/10
Szkalowany i opluwany u nas znów wrócił na stół. Lubię grać tym co dostanę nawet jeśli będą bęcki to sama rozgrywka i sprawdzanie ukrytych zdolności decku daje frajdę.
kręcimy wąsem na dobre gry
you tube
discord
Awatar użytkownika
upadly_bankowiec
Posty: 250
Rejestracja: 11 lis 2018, 13:48
Has thanked: 58 times
Been thanked: 122 times

Re: Gra Miesiąca - Listopad 2021

Post autor: upadly_bankowiec »

U mnie ex aequo - Warhammer Inwazja i Aeon's End.

Inwazja wraca na stół w wielki stylu. Postanowiłem pobawić się kombinacjami kart i zacząłem tworzyć predefiniowane talie, docelowo dla każdej z ras (na razie stworzyłem trzy dla imperium i jedną dla orków). Przy około 1600 dostępnych kartach jest z czego wybierać. Gra jest po prostu genialna.

Aeon's end to nowość w mojej kolekcji, która porwała nas swoimi oryginalnymi rozwiązaniami, prostotą i miodnością rozgrywki. Już teraz wiem że gra będzie często trafiała na stół.
Mój kanał na youtube na którym możesz poznać/przypomnieć sobie zasady gier.
Awatar użytkownika
Sirius_Black
Posty: 134
Rejestracja: 17 sty 2016, 13:29
Has thanked: 219 times
Been thanked: 142 times

Re: Gra Miesiąca - Listopad 2021

Post autor: Sirius_Black »

W minionym miesiącu na koncie 21 rozgrywek w 15 gier. Mogło by być trochę lepiej pod względem ilościowym, parę tytułów, na które miałem sporą ochotę nie udało się wyciągnąć na stół, ale mimo wszystko, biorąc pod uwagę, że sporo czasu poświeciłem na inne hobby, nie jest to zły wynik.

Nowości:
Weather Machine- partia online, średnio lubię grać w planszówki(szczególnie te większe) online, ale dla nowej gry Lacerdy postanowiłem zacisnąć zęby, gra pozostawiła pozytywne wrażenia, nie grałem we wszystkie gry Vitala, ale z dotychczas poznanych to odczucia najbliższe od Kanbana, też chodzimy robić akcje do różnych departamentów i musimy złożyć komponenty z różnych miejsc, żeby zapunktować, odniosłem tylko wrażenie, że porządek wykonywania akcji jest sztywniejszy niż w Kanbanie, ale po jednej grze ciężko jednoznacznie stwierdzić, zapowiada się dobra gra, ale nie jestem do końca pewien, czy warta swej ceny;

Najeźdźcy ze Scytii- grałem kiedyś w Najeźdźców z Północy z dodatkami, więc nie jest to taka do końca nowość, niestety tylko rozgrywka dwuosobowa i czekam na partie w większym gronie, gdzie powinno być ciekawiej i ciaśniej,

Stali bywalcy:
Osadnicy: NI - moja pierwsza kupiona planszówka (pamiętam, że zastanawiałem się wtedy jeszcze nad Metrem 2033 i chyba jednak dobrze wybrałem), ale już nie pamiętam, kiedy ostatnio pojawiła się na stole. Było całkiem przyjemnie ale już bez takich emocji, jak na początku przygody z planszówkami, gra dosyć długo się rozkręcała i dopiero jak już trzeba było kończyć, to na stole pojawiły się fajne comba,

Terraformacja Marsa - kolejny powrót po długiej nieobecności, rozgrywka z Preludium, Wenus, Koloniami i na planszy z dodatku, przez większość gry cieszyłem się z powrotu, jednak pod koniec, a w zasadzie przez ostatnie 40-60 min męczyło mnie, że gra zamieniła się w dożynanie punktów i można było spokojnie skrócić czas gry o jakąś 1/3, ale to już może bardziej kwestia nastawienia współgraczy, niż wina gry,

Klany Kaledonii- kolejna gra, w którą grałem dosyć dawno temu i zapamiętałem, jako trudniejszą niż faktycznie jest, sporo podobieństw do Projektu Gaja, czyli jednej z moich ulubionych gier, ale jednocześnie jest szybciej, prościej i przyjemniej w większym gronie,
Lorenzo il Magnifico- na dwie osoby dobry tytuł, jeśli chce się zagrać w konkretne euro, przy jednoczesnym szybkim czasie rozgrywki,

Brass: Birmingham - szkoleniowa rozgrywka dwuosobowa, udało mi się wciągnąć kolejną osobę, której tytuł podpasował, więc jest szansa na grę w większej ekipie, jeśli ktoś jeszcze nie próbował, to szczerze polecam,

Projekt Gaja- sam fakt, że w ciągu miesiąca udało się zagrać w PG, Brassa i grę od Lacerdy, świadczy o tym, że to był dobry miesiąc ;)

Palec Boży - chyba obecnie ulubiony tytuł do rodzinnego grania, szykowałem się do zakupu dodatku, ale głosy z tego wątku trochę mnie niepokoją :(

Terrors of London - w końcu udało mi się znaleźć towarzystwo do rozgrywki, mam nadzieję, że częściej będzie okazja, bo jak już opanuje się terminologię i zagmatwaną instrukcję, to gra się na prawdę płynnie, gra prawie poszła na mathandel, właśnie ze względu na słabe perspektywy trafiania na stół, ale jeszcze dzielnie się broni,

W tym miesiącu dwa razy udało mi się w gronie niegrającego kuzynostwa zorganizować wieczory z planszówkami. Na stół trafiły The Resistance:Avalon, Tajniacy, Dixit, Jungle Speed i 5 sekund. Do grania w cięższe rzeczy, jeszcze długa droga, ale po pierwszym spotkaniu na początku miesiąca dopytywali o kolejne spotkanie, tak że trzeba było urządzić planszówkowe Andrzejki :D

mat_eyo pisze: 01 gru 2021, 20:02Gra miesiąca: Rozgrywka w Pulsar 2849 to zawsze święto i doskonała zabawa, nie inaczej było tym razem. Jednak grą miesiąca zostaje Crystal Palace, czyli gra, o której moim zdaniem jest zdecydowanie zbyt cicho. Przyjaciel kupił w ciemno po moim poleceniu i ogrywaliśmy na wspólnym wyjeździe. On zachwycony, moja żona też wciągnięta i to na tyle, że proponowała rozgrywkę dwa razy po pierwszej partii, co rzadko jej się zdarza. Bardzo dobra gra, z kilkoma sprytnymi mechanizmami.
KubaP pisze: 01 gru 2021, 21:32 Crystal Palace (4 partie) - 8.8/10 - dawno żadna gra mnie tak nie urzekła, jest to chyba najlepszy tytuł, jaki poznałem w 2021. Za namową przyjaciela kupiłem w ciemno i zagrałem 4 partie przez 4 dni z rzędu. Póki co rozgrywki tylko w 3 i 4 osoby, bardzo jestem ciekaw dwuosobówki. Cudne, cudne euro, przywodzące mi na myśl najlepsze designy Suchego i trochę Grand Austria Hotel tylko bez downtime'u.
Crystal Palace to świetna gra i chętnie bym grał częściej, ale w trzyosobowym gronie z osobami, które nie przeciągają swoich ruchów grało się dosyć długo, a po rozgrywce w czteroosobowym gronie z optymalizatorami uznałem, że więcej w cztery osoby do tego tytułu nie usiądę. Zazdroszczę współgraczy, jeśli u Was szło to tak szybko :D
ODPOWIEDZ