Gra Miesiąca - Listopad 2021
: 30 lis 2021, 15:21
Gdybym w ciągu całego tego miesiąca grał codziennie, to byłby to zdecydowanie najlepszy miesiąc w tym roku pod względem ilości rozegranych partii. Stety/niestety - blisko dwa tygodnie urwał wyjazd nurkowy, na którym (z wiadomych powodów) nie dochodziło do żadnych rozgrywek. Nawet przestałem się oszukiwać i tym razem z premedytacją nie zabrałem na urlop nic. Nawet Tajniaczków, nawet maluśkiej karcianki! 26 partii zostało więc rozegrane w dwa tygodnie, co jest wynikiem dla mnie szalonym, bo z matematycznych wyliczeń wypada prawie dwie partie dziennie. I ponownie był to miesiąc bez imprezówek i bez filerów. Same sycące, pełnoplanszówkowe tytuły, o dużej zawartości błonnika.
LISTOPAD 2021:
NOWOŚCI:
LEWIS & CLARK 2ND ED – Oczywiście sam L&C nowością nie jest. Mam go na półce i wielbię od dawna. Co zatem jest nowością? Otóż nowa „poprawiona” edycja Lewisa. Koleżanka kupiła, bardzo chciała zagrać, to zagraliśmy. I... O mamo! Jaki to jest krok wstecz!!! Po pierwsze – jakość jest wręcz koszmarna w porównaniu do pierwszej edycji. Brak fajnej wypraski, wszystko z gorszych jakościowo materiałów, wyginająca się w łódeczkę plansza, brak naklejek na surowce, ale najgorsza w tym wszystkim jest jakość wydruku. Kolory wyblakłe, wszystko pozbawione kontrastu. Jak zdjąłem z półeczki swoją wersję, by porównać jakość nowej edycji – to moim zdaniem jest to przepaść. Szczególnie w kwestii druku. Być może akurat egzemplarz koleżanki był jakiś „niedorobiony”, ale w porównaniu do mojej edycji wypadał... Blado (pun intended). Same zmiany zasad bardzo mi nie podeszły i wydawały się dla mnie nieintuicyjne. Jasne, być może zbyt wiele razy grałem w pierwszą edycję i zwyczajnie się gubiłem, ale żetony czasu wcale nie poprawiły tej gry, a zasady poruszania też zostały zmienione i bardzo nie podobało mi się, że nie można skończyć ruchu na innym typie terenu „przeskakując” nad kimś, co było przecież w pierwszej edycji elementem strategii i planowania. Anyways... Raczej nigdy więcej nie zagram w edycję drugą, za to w pierwszą – z olbrzymią przyjemnością. Oceny nie wystawię, bo byłaby to ocena nie za samą grę, a za „odświeżone” wydanie.
NIGHT PARADE OF A HUNDRED YOKAI + MOONLIGHT WHISPERS – Przy okazji poznawania zasad dodatku okazało się, że… Graliśmy nieco źle w podstawkę. Zmiana okazała się znacząca, bo gra zaczęła być jeszcze bardziej wymagająca, a mniej restrykcyjna. (przy czym mam wrażenie, że teraz generuje większy downtime, bo wymaga sprytniejszego planowania) Sam dodatek Moolight Whispers oceniam bardzo wysoko. Podobały mi się nowe, „podwójne” kafelki terenu. Nowe umiejętności frakcyjne są super i mocno mieszają w rozgrywce. Ale najbardziej podobał mi się pomysł z kartami Daiyokai, które mogą zmieniać właściciela. Bardzo fajnie wpływają na dynamikę gry i wreszcie jest się o co bić i ścigać poza stawianiem Tori. I trochę słabe jest to, że wychodzą zaledwie dwie, maksymalnie trzy na rozgrywkę. Moim zdaniem dodatek bardzo wzbogaca zabawę, choć nie zawsze grałbym ze wszystkimi modułami. Poza tym frakcja „szopów” wydaje się przegięta, bo ich karty startowe dają zbyt dużą elastyczność. Niemniej po wczorajszej partii sam dodatek oceniam na 9/10, a i sama gra zyskała w moich oczach jeszcze bardziej. Kapitalne, szybkie, sprytne area control.
NOWOŚĆ MIESIĄCA:
STAR WARS: PRZEZNACZENIE - W zeszłym miesiącu obkupiłem się w boosterboxy do SW:P, bo są obecnie tanie jak barszcz. BARDZO potrzebowałem kolejnej karcianki, bo choć kocham medżika miłością absolutną, to jestem już nim odrobinę zmęczony. Potrzebowałem więc jakiejś odskoczni, a jednocześnie chciałem jakąś karciankę „easy to lern, hard to master”, którą mogę nauczyć dowolnego planszówkowicza. Wybór okazał się dość oczywisty, bo choć nie jestem fanem nowych trylogii (a wręcz hejterem), to stare Gwiezdne Wojny to jeden z najważniejszych filmów w moim życiu, a Imperium Kontratakuje widziałem dobre 130 razy. Wracając do SW:P – wreszcie udało się zagrać i gra mega mi się podoba, ale najlepiej bawiłem się przy budowaniu decków i muszę przyznać, że dawno nie miałem takiej frajdy ze składania talii! I gdyby policzyć wszystkie godziny w tym miesiącu, to pewnie by wyszło, że więcej czasu poświęciłem na składanie różnych talii do Przeznaczenia, niż na samo granie w planszówki! Trochę mi jednak smutno, że brakuje mi tylu kart i kostek. Niemniej – nie mogę się doczekać kolejnych partii, by wreszcie wypróbować w praniu moje deckbuldingowe pomysły. 8/10
POWRÓT MIESIĄCA I DODATEK MIESIĄCA:
CUBA + EL PRESIDENTE – Cuba jest jednym z moich ulubionych eurasów. Super temat, genialny klimat, pachnący rumem i cygarami i fantastycznie działający rynek, który wspaniale odzwierciedla podaż i popyt. Gra od wielu lat była w moim ścisłym Top 10, ale... Od ponad trzech lat kurzyła się na półce. Wreszcie jednak nadszedł ten czas, by zdjąć ją z półeczki i wypróbować dodatek El Presidente. I choć muszę przyznać, że sama gra już mnie nie kręci tak mocno jak kiedyś i chyba wypadnie z mojego top 10 (pozostając jednakże w Top 20), to sam dodatek jest wręcz wybitny. Wprowadza sporo sprytnych rozwiązań i dodaje od groma ciekawych decyzji. Samo to, że jest teraz nowa pula wspólnych kart, dodaje grze mnóstwa emocji. Nie podejrzewałem nawet, że tak proste rozwiązanie może dodać tyle napięcia! Mega podoba mi się też odpalanie wydarzeń, na które też mamy wpływ. Reasumując – od teraz ZAWSZE będę grał w Cubę z dodatkiem, no chyba, że będę miał mało czasu, bo jednak El Presidente ZNACZĄCO wydłuża rozgrywkę. 9/10
PARTIA MIESIĄCA:
Niesamowita, satysfakcjonująca rozgrywka w medżika (a w zasadzie dwie), na pięcioosobowym podzie EDH z nową talią, którą skleciłem. Matematyczne równanie, które ułożyłem, zadziałało w 100%:
Karazikar + goad = (śmiech)2
Niebywałą frajdę daje obserwacja, jak wszyscy biją innych graczy, tylko nie ciebie. Jedyny minus jest taki, że do talii brakuje mi sporo kart, które pewnie niełatwo będzie zdobyć, bo nie pojawiam się już na turniejach i innych medżikowych eventach.
GRA MIESIĄCA:
Tym razem wyróżniam tym tytułem dwie gry, bo obydwie nań zasługują.
Pierwszą z nich są ZAMKI SZALONEGO KRÓLA LUDWIKA. Nadal jest to dla mnie gra numer 1. Nieustannie mnie zachwyca, emocjonuje i pasjonuje. Ted Alspach zrobił dla mnie planszówkowe arcydzieło, które idealnie wbiło się w mój gust. To była, jest i będzie moja ulubiona planszówka, w którą zagram o każdej porze dnia i nocy! Zaczynam żałować, że nie wsparłem nowej edycji deluxe. (sad panda) Po ostatniej partii zdecydowałem podwyższyć swoją ocenę na BGG na 10 i jest to pierwsza i ostatnia raczej dycha, jaką wystawię dla gry! 10/10. Nie ma lipy!
Tuż za Zamkami plasuje się kolejny tytuł od Alspacha – PALACE OF THE MAD KING LUDWIG. Z zamkami ma wspólnego tyle, że ikonografia jest ta sama. Reszta – to całkowicie inna gra, inne wyzwanie intelektualne i inne emocje. Wreszcie zdecydowałem się nabyć swój egzemplarz i nie żałuję ani jednej wydanej złotówki. To znakomite euro, które jest oryginalną mechanicznie grą kafelkową. Sprytną i bardzo wredną. Na więcej graczy działa gorzej i raczej w pełnym składzie trudniej zaplanować coś długofalowo, ale na trzy osoby, a zwłaszcza na dwie – działa świetnie. Mocno niedoceniona gra. Dla mnie 8,5/10. Byłaby dziewiątka, ale nie podoba mi się, że to wszystko (włącznie z ikonografią) jest takie maciupkie i mocno kuleje czytelność. Dla krótkowidzów i dla osób cierpiących na ślepotę kolorów – ta gra to koszmar. Współczułem dwójce moich współgraczy, których niestety dotyka ta przypadłość i dopiero teraz zrozumiałem, jak ważne jest, by projektować gry również z myślą o osobach borykających się z daltonizmem.
P.S. Podsumowanie z lekkim wyprzedzeniem, ale niestety dzisiaj już w nic nie zagram, a nie wiem, czy będę miał w tygodniu tyle czasu co dzisiaj, na spisanie wszystkich myśli.
P.S. 2. Nie dodałem w tym miesiącu rubryczki "zawód miesiąca", bo nic na nią nie zasługiwało, a bawiłem się średnio tylko przy jednej grze i był nią Zombicide: Black Plague, gdzie po raz kolejny przekonałem się, że pierwszy Zombicide był dużo ciekawszą zabawą, a Czarna Plaga jest nudna, losowa i w cholerę powtarzalna. Gdyby nie wspaniałe towarzystwo, to pewnie wstałbym od stołu w poczuciu solidnie zmarnowanego czasu.
LISTOPAD 2021:
Spoiler:
LEWIS & CLARK 2ND ED – Oczywiście sam L&C nowością nie jest. Mam go na półce i wielbię od dawna. Co zatem jest nowością? Otóż nowa „poprawiona” edycja Lewisa. Koleżanka kupiła, bardzo chciała zagrać, to zagraliśmy. I... O mamo! Jaki to jest krok wstecz!!! Po pierwsze – jakość jest wręcz koszmarna w porównaniu do pierwszej edycji. Brak fajnej wypraski, wszystko z gorszych jakościowo materiałów, wyginająca się w łódeczkę plansza, brak naklejek na surowce, ale najgorsza w tym wszystkim jest jakość wydruku. Kolory wyblakłe, wszystko pozbawione kontrastu. Jak zdjąłem z półeczki swoją wersję, by porównać jakość nowej edycji – to moim zdaniem jest to przepaść. Szczególnie w kwestii druku. Być może akurat egzemplarz koleżanki był jakiś „niedorobiony”, ale w porównaniu do mojej edycji wypadał... Blado (pun intended). Same zmiany zasad bardzo mi nie podeszły i wydawały się dla mnie nieintuicyjne. Jasne, być może zbyt wiele razy grałem w pierwszą edycję i zwyczajnie się gubiłem, ale żetony czasu wcale nie poprawiły tej gry, a zasady poruszania też zostały zmienione i bardzo nie podobało mi się, że nie można skończyć ruchu na innym typie terenu „przeskakując” nad kimś, co było przecież w pierwszej edycji elementem strategii i planowania. Anyways... Raczej nigdy więcej nie zagram w edycję drugą, za to w pierwszą – z olbrzymią przyjemnością. Oceny nie wystawię, bo byłaby to ocena nie za samą grę, a za „odświeżone” wydanie.
NIGHT PARADE OF A HUNDRED YOKAI + MOONLIGHT WHISPERS – Przy okazji poznawania zasad dodatku okazało się, że… Graliśmy nieco źle w podstawkę. Zmiana okazała się znacząca, bo gra zaczęła być jeszcze bardziej wymagająca, a mniej restrykcyjna. (przy czym mam wrażenie, że teraz generuje większy downtime, bo wymaga sprytniejszego planowania) Sam dodatek Moolight Whispers oceniam bardzo wysoko. Podobały mi się nowe, „podwójne” kafelki terenu. Nowe umiejętności frakcyjne są super i mocno mieszają w rozgrywce. Ale najbardziej podobał mi się pomysł z kartami Daiyokai, które mogą zmieniać właściciela. Bardzo fajnie wpływają na dynamikę gry i wreszcie jest się o co bić i ścigać poza stawianiem Tori. I trochę słabe jest to, że wychodzą zaledwie dwie, maksymalnie trzy na rozgrywkę. Moim zdaniem dodatek bardzo wzbogaca zabawę, choć nie zawsze grałbym ze wszystkimi modułami. Poza tym frakcja „szopów” wydaje się przegięta, bo ich karty startowe dają zbyt dużą elastyczność. Niemniej po wczorajszej partii sam dodatek oceniam na 9/10, a i sama gra zyskała w moich oczach jeszcze bardziej. Kapitalne, szybkie, sprytne area control.
NOWOŚĆ MIESIĄCA:
STAR WARS: PRZEZNACZENIE - W zeszłym miesiącu obkupiłem się w boosterboxy do SW:P, bo są obecnie tanie jak barszcz. BARDZO potrzebowałem kolejnej karcianki, bo choć kocham medżika miłością absolutną, to jestem już nim odrobinę zmęczony. Potrzebowałem więc jakiejś odskoczni, a jednocześnie chciałem jakąś karciankę „easy to lern, hard to master”, którą mogę nauczyć dowolnego planszówkowicza. Wybór okazał się dość oczywisty, bo choć nie jestem fanem nowych trylogii (a wręcz hejterem), to stare Gwiezdne Wojny to jeden z najważniejszych filmów w moim życiu, a Imperium Kontratakuje widziałem dobre 130 razy. Wracając do SW:P – wreszcie udało się zagrać i gra mega mi się podoba, ale najlepiej bawiłem się przy budowaniu decków i muszę przyznać, że dawno nie miałem takiej frajdy ze składania talii! I gdyby policzyć wszystkie godziny w tym miesiącu, to pewnie by wyszło, że więcej czasu poświęciłem na składanie różnych talii do Przeznaczenia, niż na samo granie w planszówki! Trochę mi jednak smutno, że brakuje mi tylu kart i kostek. Niemniej – nie mogę się doczekać kolejnych partii, by wreszcie wypróbować w praniu moje deckbuldingowe pomysły. 8/10
POWRÓT MIESIĄCA I DODATEK MIESIĄCA:
CUBA + EL PRESIDENTE – Cuba jest jednym z moich ulubionych eurasów. Super temat, genialny klimat, pachnący rumem i cygarami i fantastycznie działający rynek, który wspaniale odzwierciedla podaż i popyt. Gra od wielu lat była w moim ścisłym Top 10, ale... Od ponad trzech lat kurzyła się na półce. Wreszcie jednak nadszedł ten czas, by zdjąć ją z półeczki i wypróbować dodatek El Presidente. I choć muszę przyznać, że sama gra już mnie nie kręci tak mocno jak kiedyś i chyba wypadnie z mojego top 10 (pozostając jednakże w Top 20), to sam dodatek jest wręcz wybitny. Wprowadza sporo sprytnych rozwiązań i dodaje od groma ciekawych decyzji. Samo to, że jest teraz nowa pula wspólnych kart, dodaje grze mnóstwa emocji. Nie podejrzewałem nawet, że tak proste rozwiązanie może dodać tyle napięcia! Mega podoba mi się też odpalanie wydarzeń, na które też mamy wpływ. Reasumując – od teraz ZAWSZE będę grał w Cubę z dodatkiem, no chyba, że będę miał mało czasu, bo jednak El Presidente ZNACZĄCO wydłuża rozgrywkę. 9/10
PARTIA MIESIĄCA:
Niesamowita, satysfakcjonująca rozgrywka w medżika (a w zasadzie dwie), na pięcioosobowym podzie EDH z nową talią, którą skleciłem. Matematyczne równanie, które ułożyłem, zadziałało w 100%:
Karazikar + goad = (śmiech)2
Niebywałą frajdę daje obserwacja, jak wszyscy biją innych graczy, tylko nie ciebie. Jedyny minus jest taki, że do talii brakuje mi sporo kart, które pewnie niełatwo będzie zdobyć, bo nie pojawiam się już na turniejach i innych medżikowych eventach.
GRA MIESIĄCA:
Tym razem wyróżniam tym tytułem dwie gry, bo obydwie nań zasługują.
Pierwszą z nich są ZAMKI SZALONEGO KRÓLA LUDWIKA. Nadal jest to dla mnie gra numer 1. Nieustannie mnie zachwyca, emocjonuje i pasjonuje. Ted Alspach zrobił dla mnie planszówkowe arcydzieło, które idealnie wbiło się w mój gust. To była, jest i będzie moja ulubiona planszówka, w którą zagram o każdej porze dnia i nocy! Zaczynam żałować, że nie wsparłem nowej edycji deluxe. (sad panda) Po ostatniej partii zdecydowałem podwyższyć swoją ocenę na BGG na 10 i jest to pierwsza i ostatnia raczej dycha, jaką wystawię dla gry! 10/10. Nie ma lipy!
Tuż za Zamkami plasuje się kolejny tytuł od Alspacha – PALACE OF THE MAD KING LUDWIG. Z zamkami ma wspólnego tyle, że ikonografia jest ta sama. Reszta – to całkowicie inna gra, inne wyzwanie intelektualne i inne emocje. Wreszcie zdecydowałem się nabyć swój egzemplarz i nie żałuję ani jednej wydanej złotówki. To znakomite euro, które jest oryginalną mechanicznie grą kafelkową. Sprytną i bardzo wredną. Na więcej graczy działa gorzej i raczej w pełnym składzie trudniej zaplanować coś długofalowo, ale na trzy osoby, a zwłaszcza na dwie – działa świetnie. Mocno niedoceniona gra. Dla mnie 8,5/10. Byłaby dziewiątka, ale nie podoba mi się, że to wszystko (włącznie z ikonografią) jest takie maciupkie i mocno kuleje czytelność. Dla krótkowidzów i dla osób cierpiących na ślepotę kolorów – ta gra to koszmar. Współczułem dwójce moich współgraczy, których niestety dotyka ta przypadłość i dopiero teraz zrozumiałem, jak ważne jest, by projektować gry również z myślą o osobach borykających się z daltonizmem.
P.S. Podsumowanie z lekkim wyprzedzeniem, ale niestety dzisiaj już w nic nie zagram, a nie wiem, czy będę miał w tygodniu tyle czasu co dzisiaj, na spisanie wszystkich myśli.
P.S. 2. Nie dodałem w tym miesiącu rubryczki "zawód miesiąca", bo nic na nią nie zasługiwało, a bawiłem się średnio tylko przy jednej grze i był nią Zombicide: Black Plague, gdzie po raz kolejny przekonałem się, że pierwszy Zombicide był dużo ciekawszą zabawą, a Czarna Plaga jest nudna, losowa i w cholerę powtarzalna. Gdyby nie wspaniałe towarzystwo, to pewnie wstałbym od stołu w poczuciu solidnie zmarnowanego czasu.