Kupiłem, zagrałem, zwyciężyłem!
I to dokładnie w tej kolejności. XD
Złamałem daną samemu sobie obietnicę, o nie kupowaniu gier w ciemno. Nie wsparłem Anunnaki, podczas kampanii, bo cena wydawała mi się absurdalna. Czekałem na możliwość zagrania, ale ta nie nadeszła. Umawiałem się z
japanczykiem przez prawie trzy miesiące na partyjkę, ale ta nie nadchodziła. Co i rusz coś wypadało, a to mi, a to Kubie. A ja, coraz bardziej się niecierpliwiąc, oglądałem coraz więcej filmików i chłonąłem każdy wpis i notkę, jaką znalazłem w sieci. Byłem już tak napalony na Anunnaki, że gdy nadarzyła się okazja i dobra oferta cenowa to kupiłem, od innego Kuby z Warszawy. Tak więc Kuba, nie zagrawszy z Kubą, kupił Anunnaki od Kuby. Combo wykręcone.
Anunnaki Dawn of Gods miałem na wishliście od dawna. A to z jednego prostego powodu. Jestem totalnym fanem Wendake, gry autorstwa Danilo Sabii. Wendake, to totalny miks wielu mechanik, ale działający tak sprawnie, że aż trudno w to uwierzyć. Sabia stworzył mechanizm, który wykręca mózg na drugą stronę. Bowiem nie tylko istotne są podejmowane co do sytuacji na planszy decyzje. Sam wybór akcji, to gra w grze! Gdy dowiedziałem się, że następnym projektem autora Wendake jest gra 4X, to po prostu musiałem w to zagrać!
Pierwsze, co uderza, to rozmiar pudła. I to niestety na olbrzymią (pun intended) niekorzyść dla Anunnaki. Pudło jest absurdalnych rozmiarów i to zupełnie niepotrzebnie! Ktoś, kto projektował pudło i wypraski, powinien się smażyć w piekle za brak szacunku dla przestrzeni do życia. Dość powiedzieć, że samo pudło zajmuje jedną przegródkę Kalaxa, a wewnątrz bezsensowne hula wiatr. Na BGG można znaleźć nawet poradnik jak to pudło zmniejszyć (ja bankowo zamierzam to zrobić) i po spakowaniu komponentów w woreczki strunowe, całość mieści się w klasycznym rozmiarze pudła. Rozumiem chęć zabezpieczenia figurek, ale te wypraski są koszmarnie źle zaprojektowane. No bo jak można ocenić zrobienie kieszonki dla JEDNEJ karty? Kolejne wrażenia też nie są dobre, bo niestety ale dwuwarstwowe planszetki graczy są powyginane i pomimo iż włożyłem je na dwa dni, pod 10 kilowe obciążenie, to nie wyprostowały się ani na milimetr. Jeżeli chodzi zaś o samą jakość – to tutaj jestem zaskoczony bardzo pozytywnie. Dużo osób narzekało na kartonowe komponenty i figurki. Dla mnie jakość tektury jest rewelacyjna, a figurki są świetne. Może ja miałem szczęście, a ktoś miał pecha w tej materii, ale w moim egzemplarzu figurki mają mnóstwo detali i to nawet te najmniejsze. I do tego są bardzo funkcjonalne i ładnie prezentują się na planszy. Rzeźby są świetne i nawet osoby ze ślepotą barw bez problemu odróżnią od siebie frakcje. Po pomalowaniu na pewno będą wyglądały znakomicie. Jedynym problemem komponentowym są zdecydowanie za małe żetoniki do oznaczania bóstw na planszetce graczy. Obawiam się, że niestety łatwo będzie to zgubić. Instrukcja natomiast jest świetna i nie pozostawia zbyt wielu wątpliwości. Przeczytałem ją dwa razy i wiedziałem już wszystko, chociaż od razu muszę zaznaczyć – nie jest to gra prosta i nie tłumaczy się jej łatwo. Setup wraz z tłumaczeniem zajął mi godzinę, ale prawda jest taka, że wytłumaczyliśmy absolutnie wszystkie możliwe sytuacje i odpowiadaliśmy na wszystkie pytania. Pewnie dało by się to skrócić do około 40 minut (10 min. setup + pół godziny tłumaczenie zasad). Sam trzon jest dosyć prosty i jedyne, co trzeba przyswoić dobrze to ikonografia, której w grze trochę jest.
Sama rozgrywka to pełnoprawne 4X! Mamy tu walkę, rozwój technologiczny, eksplorację (żetony) i podbój obszarów. Tyle tylko, że... Jest to totalnie gra euro, o MOCNO abstrakcyjnym systemie wyboru akcji. Także jak ktoś szuka epickich bitew z wiadrem kostek, to absolutnie nie ten adres. Bo podobnie jak w Wendake... Nie tyle ciekawe jest to, co dzieje się na planszy, a to w jaki sposób zarządzamy wyborem akcji.
Dokładnie tak samo, jak w Wendake, to zabawa optymalizacyjna, której cały system skupiony jest dookoła pentagramu akcji. Jeździmy sobie pionkiem po kafelkach, w taki sposób, by jak najszybciej odblokować naszych bogów, ale też pozbierać jak najwięcej porozrzucanych na połączeniach kryształów many, które dają nam dostęp do bonusowych akcji. Zaryzykuję nawet stwierdzenie, że minigierka na naszej planszetce jest na tyle istotna, że osoba, która lepiej skorzysta z połączeń, ma większe szanse na zwycięstwo od osoby, która lepiej zna się na wszelkiej maści 4X.
Co jest największą zaletą Anunnaki i Wendake, jest też największą ich wadą... Bowiem ten system wyboru akcji doprowadza momentami do totalnego paraliżu decyzyjnego. Mózg paruje tak, że aż boli. Można się solidnie zawiesić i jak się dodatkowo gra z zamulaczami, cofającymi wybraną akcje po kilka razy - to downtime może być nie do zniesienia! Nawet jak masz zaplanowanych tych kilka ruchów do przodu, to sytuacja na planszy może zmusić cię, do podjęcia całkowicie innych decyzji i obrania zupełnie innej ścieżki wyboru akcji. Nie jest więc to również gra, dla ludzi lubiących pasjanse. Negatywnej interakcji tu mnóstwo, gra jest wyścigiem, więc wszystkie „miłe misie” będą się tu zwyczajnie źle bawiły. Owszem, można grać nie atakując innych graczy (ja zaatakowałem tylko raz i tylko raz zostałem zaatakowany), ale punktów styku jest tu zdecydowanie więcej. Choćby podbieranie kontraktów, terenów, czy wreszcie zasobów ma tu kluczowe znaczenie. Do tego wszystkiego rozgrywka jest bardzo ciasna i... Może się nagle skończyć, gdy ktoś rushuje koniec gry. Dla mnie to same zalety, ale rozumiem, że kogoś może to srodze rozczarować.
Punktacja końcowa jest bardzo zbliżona, a ja tak naprawdę uciekłem pozostałym graczom dzięki punktowaniu na dominacji. Uciekłbym jeszcze bardziej, ale... Nie zdążyłem odpalić dwóch akcji, które dałyby mi bardzo dużo punktów dzięki mnożnikom. Finalny wynik wczorajszej rozgrywki – 57 punktów Ja (Odyn), 36 Arek (Zeus), 35 Grześ (Ra). Zabawne, bo najmocniejszy wydawał się Ra, jego zdolność jest wręcz absurdalnie mocna, a Zeus z kolei wydawał się najsłabszy, ale tak naprawdę zdolność głównego boga nie decyduje tu jeszcze o sukcesie, bo to właśnie pomniejsi bogowie mogą zmienić oblicze gry, a Ra jednak chcąc często korzystać ze swojej umiejętności – nie ma tak łatwo z ich odblokowaniem. Zeus wydawał się najsłabszy, ale jego pomniejsze bóstwa mają fajną punktację końcową, gdzie można wyciągnąć z rękawa sporo punktów. Gra więc wydaje się zbalansowana, chociaż na pierwszy rzut oka może sprawiać odwrotne wrażenie. Umiejętność mojego Odyna była super mocna i bardzo użyteczna, bo dzięki niej moje jednostki stawały się bardziej mobilne, ale swój sukces zawdzięczam jednak głównie dzięki temu, że lepiej zarządzałem swoim pentagramem akcji i bardzo szybko wrzuciłem na planszę pomniejszych bogów, podczas gdy moi oponenci odblokowali ich pod sam koniec rozgrywki. Doświadczenie w Wendake mogło tu mieć znaczenie, bowiem ta minigierka z wyborem akcji i ich kolejnością, to clue rozgrywki.
Podsumowując – mi gra bardzo podeszła. Wystawiłem jej po tej partii
9/10. Arek –
8/10, Grzesiu
8.5/10. Wszyscy chcemy zagrać jeszcze raz, jak najszybciej to będzie możliwe! Mi partia się wręcz śniła w nocy i zastanawiałem się, co mogłem zrobić lepiej i jak wygląda zabawa innymi frakcjami. A to wyznacznik bardzo dobrej gry. Na pewno Anunnaki zostaje u mnie w kolekcji i być może zapewniło w niej sobie dozgonną pozycję! Do totalnego zachwytu niestety jednak trochę zabrakło, głównie przez downtime. Gdybym krócej czekał na swój ruch, to pewnie bawiłbym się wybitnie dobrze.
Zalety:
- Mega sprytna mechanika z pentagramem akcji.
- Bardzo ciekawe decyzje.
- Dużo dzieje się na planszy (i w głowach graczy).
- Bardzo ładna prezentacja i solidna produkcja.
- Świetne rozwiązywanie konfliktów! Walkę oceniam na 10/10!
Wady:
- Downtime, momentami bardzo dotkliwy.
- Beznadziejnie WIELKIE pudło.
- Dużo małych, wręcz maciupkich komponentów, które łatwo zgubić.
- Zajmuje OGROMNĄ powierzchnię na stole.
Dla kogo?
- Dla euro graczy lubiących dużą dawkę interakcji.
Kto powinien omijać?
- Gracze Ameri, nie cierpiący abstrakcyjnych rozwiązań.
Biorę się za zmniejszanie pudła i oby następna partia udała się jeszcze w lutym!
P.S.1.
XLR8 pisze: ↑13 paź 2023, 17:02
Do tego jest tutaj spory snowball i tak samo jak w scythe trzeba mieć plan na pierwsze ruchy, wręcz oskryptowany.
Absolutnie się z tym nie zgadzam. Kompletnie nie zauważyliśmy żadnego efektu kuli śnieżnej. Sama gra na to nie pozwala i hamuje nas na każdym kroku. Nawet Ra, który kosi w końcu mnóstwo kryształów many, pozwalających na akcje bonusowe, ma pod górkę. Dodatkowo każdy startuje z inną produkcją surowca startowego, który wcale nie kierunkuje. Jako jedyny miałem dostęp do produkcji złota, dającego przecież możliwość rozwoju technologicznego, a usprawniłem tylko dwie technologie w całej grze. Po prostu miałem ciekawsze rzeczy do roboty, niż to, co wydawać by się mogło narzucała mi moja frakcja. Każdy może grać pod to, na co się zdecyduje. Żadnego skrytpu tutaj nie ma. Jeżeli odniosłeś takie wrażenie, to oznacza jedynie, że krótkowzrocznie do tego podszedłeś. U nas każdy gracz poszedł w coś zupełnie innego i do tego - w trakcie zabawy, modyfikował swoją strategię. Jedynego pola, którego nie mogą pominąć wszyscy gracze, to tor dominacji. Bez sprawnego poruszania się na nim traci się zbyt wiele punktów. Jednak ja zainteresowałem się nim dopiero pod sam koniec partii i wymaksowałem go w trzech ostatnich ruchach (licząc naprzemiennie, czyli zajęło mi to w sumie 6 ruchów). Upgrade akcji wydaje się być bardzo mocny, ale pozyskiwanie złota nie jest łatwe, a idąc w tor rozwoju technologicznego... Nie robimy innych akcji. I tutaj pozostali gracze mogą nas wyprzedzić na innych polach.
P.S. 2. Nie wydaje mi się, by ktokolwiek to wydał po polsku. Zbyt niszowe, zbyt drogie i zbyt ryzykowne. Casus Mezo - zbyt abstrakcyjne euro dla ameritrashowców, a zbyt interaktywne dla euromisiów.
P.S. 3 Kilka zdjęć z wczorajszej rozgrywki: