Ponieważ dopiero co odkryłem tę grę, a nie ma jeszcze tematu jej poświęconego, chciałem skonfrontować swoją opinię o niej oraz dopytać się o różnice pomiędzy poszczególnymi rasami.
1)
Elementy. Sama gra jest wydana porządnie. Pudełko małe i doskonale dopasowane do zawartości, nic w nim nie lata, karton jest mocny. Ja od razu wrzuciłem wszystkie elementy w woreczki strunowe i to jeszcze poprawia ergonomię całości. Karty z porządnego papieru, jestem dopiero po czterech rozgrywkach, ale wyglądają, że mogą przetrwać sporo więcej. Kostki i żetony to standard - porządnej jakości, nie wychodzące ponad średnią, po prostu takie, jakie powinny być.
Plansza. Hmmmm. Na drugie jej Pomyłka, a na trzecie Porażka. Nigdy w życiu nie widziałem gorzej wykonanej planszy. NIGDY
I pewnie w następnym życiu też mi się to nie uda. Wykonana została na grubym papierze pakowym (przypomina go zarówno kolorem, jak i fakturą), a jej jedyna zaleta, to to, że zajmuje mało miejsca. I to pewnie był argument, który przeważył przy jej produkcji.
2)
Strona graficzna. Moim zdaniem ilustracje są po prostu brzydkie, ale to oczywiście kwestia gustu. Mimo to muszę przyznać, że styl jest konsekwentny, a całość zaprojektowana klimatycznie, więc
summa summarum wychodzi na zero.
3)
Reguły. Banalnie proste i do opanowania czy wytłumaczenia w ciągu trzech minut. Do tego każdy z graczy ma kartę pomocy, więc naprawdę trudno jest cokolwiek pomylić.
4)
Rozgrywka. Czas rozgrywki jest faktycznie krótki i zgodny z tym podanym na pudełku - około 30 minut. Zdarzają się partie, które zakończą się w ciągu 10 minut, ale 20-30 jest normą. W pierwszej chwili kostki mogą odstraszać (szczególnie, jeśli ktoś nie lubi losowości), ale o zwycięstwie decyduje taktyka i planowanie, a kostki powodują raczej zmienność kolejnych rozgrywek. Oczywiście może się zdarzyć, że przegramy przez kostki, ale w perspektywie kilku(nastu) partii i tak częściej będzie wygrywał lepszy. A że gra jest naprawdę krótka, nie stanowi to moim zdaniem żadnego problemu.
5)
Dodatki. Jak głosi napis na pudełku, Summoner Wars, to "expandable card game". Słówko "expandable" wyjaśnia wszystko. Grę można już w tej chwili kupić w dwóch wersjach (to znaczy w każdym pudełku znajdują się dwie z czterech dostępnych ras). Z jednej strony uważam to za chwyt poniżej pasa, z drugiej strony dodatki do Carcassonne przecież sam kupuję. Taka klasyczna schizofrenia planszówkowicza
6)
Rasy. Grając Orkami trzeba stosować grę ofensywną i cały czas dążyć do zwarcia. Z kolei Elfy doskonale sobie radzą w walce dystansowej, więc można nimi tańczyć wokół przeciwnika unikając walki wręcz. Ciekaw jestem cudzych opinii na temat różnic pomiędzy rasami, bo grałem właśnie tylko Orkami i Elfami.
7)
Cena. Rozbój na prostej drodze. Za pięć kostek, garść żetonów, kilkadziesiąt kart i planszę na papierze pakowym zażyczyć sobie około 100 złotych? Po prostu bezczelność.
8 )
Podsumowanie. Czy warto? Moim zdaniem tak. I to zdecydowanie. Nie jest to może objawienie i rewolucja na miarę Osadników z Catanu (czego by o nich nie mówić, byli pewnym przełomem w grach planszowych), Puerto Rico czy Dominiona. Niemniej jednak przyjemność z rozgrywki jest ogromna, a 20-30 minut można wygospodarować prawie zawsze.