Wczoraj zagrałem 5 razy w angielską wersję. Zasady banalne, wszyscy załapali, o co chodzi natychmiast, mimo że część towarzystwa to niedzielni gracze.
Dla wszystkich poza mną angielski był pierwszym językiem, więc poruszali się w naturalnym środowisku.
Normalnie gram w eurogry, ale nie mam nic przeciwko dobrym grom imprezowym, w szczególności takim, w których trochę można pogłówkować, a przy okazji sporo się pośmiać. I Codenames to właśnie jedna z takich gier. Najgorzej jest na samym początku dla narratora ogarnąć sam start. Ok, 8 słów z 25 jest moich, jak mogę je powiązać. Wczoraj miałem m.in. Londyn, Bermudy i Egipt. Banał, co nie? Powiem "geografia 3" i grupa odgadnie wszystkie 3. No tak, ale potem się rozejrzałem po pozostałych słowach i zauważyłem, że do przeciwników należy "Tokio", więc była duża szansa, że i to odgadną. Z tyłu głowy miałem też, że cokolwiek powiem, nie może się za cholerę nikomu skojarzyć z "paskiem", bo "pasek" był zabójcą i grupa, która go wskaże, natychmiast przegrywa. Uwierzcie, w karty można się gapić, gapić i gapić jako narrator i próbować wymyślać niestworzone rzeczy, ale nie ma co przedłużać, zagrałem bezpiecznie "trójkąt 2", a grupa bez problemu odgadła "Bermudy" i "Egipt". Ale potem było jeszcze ciekawiej, jak skojarzyć "Londyn" i "wiatr", żeby nie wskazali "opad"? Powiedziałem "deszczowo 2" i grupa słusznie wydedukowała, że gdybym chciał im dać "opad", to powiedziałbym przecież "deszcz".
Poza tym oczywiście wybuchy śmiechu co chwilę, kiedy innej drużynie podrzuca się durne skojarzenia, czasami nieźle to mąci w głowie. Np. przeciwnicy dostali "ciało 2" i chcą wskazać "organ" i "rękę". No to mówimy im, że "komórka" też się nadaje, a "dziecko" przecież też ma ciało i nagle zgarbieni, że jednak tak oczywistego wyboru nie mają.
Końcówka gry jest trochę dziwna. Dwukrotnie mieliśmy sytuację, że przeciwnikom zostało jedno słowo do odgadnięcia, a nam np. 2 czy 3. Wiemy więc, że to ostatnia runda dla nas, bo jedno słowo to odgadną raczej. Więc narrator ma zagwozdkę, jak nagle połączyć 2 czy 3 totalnie z dupy słowa razem. Epickie zwycięstwo, gdy po powiedzeniu "k-9" dobrze odgadliśmy "weterynarza" i "agenta", ignorując "królika" i "szynkę"

.
Podsumowując, świetna gra, ale oczywiście w odpowiednim towarzystwie. Co ciekawe, prawie zawsze gra idzie łeb w łeb, więc nie ma się wrażenia przegranej z kretesem. Co zrobiłem ze swoim egzemplarzem? Sprzedałem. Im się bardziej przyda angielska wersja. Kiedy widziałem, jakie skojarzenia wymyślają, to wiedziałem, że nie wykorzystam potencjału angielskiej wersji. Czekam cierpliwie na polskie wydanie.