Artem Safarov
Dla jednego gracza
15-30 minut
Waga ~1.71/5

Nietypowe podejście do tematu dungeon crawlerów. Solo, w założeniu mroczne (ledwo żywi po spotkaniu z potworami, bez żadnego ekwipunku, staramy się nie zdobyć jak najwięcej skarbów, a po prostu wydostać się z podziemi i przeżyć) i bliżej euro niż ameri. Poniżej moje wrażenia, pierwotnie zamieszczone w grupie gry planszowe na Facebooku:
Unbroken zainteresował mnie już w trakcie kampanii na Kickstarterze. Lubię od czasu do czasu zagrać w coś solo, zwłaszcza te szybsze tytuły. Gra urzekała nietypowym podejściem do dungeon crawlerów - nie tylko klimatycznie, ale też tematycznie. Nie pamiętam powodu, ale finalnie nie wsparłem kampanii, więc ominął mnie stres związany z ponad półtorarocznym opóźnieniem. Grę kupiłem z drugiej ręki i mogłem usiąść do niej bez bagażu emocjonalnego.
Dobrze, że tak się stało, bo gdybym czekał na Unbroken tyle czasu, to pewnie po zagraniu podciąłbym sobie żyły pudełkiem. Gra działa, a połowa pierwszej partii była przyjemna. Druga połowa już nie, a kolejna partia wyleczyła mnie ze złudzeń. Oprawa graficzna jest mroczna, klimat niby ciężki, bo zamiast skarbów szukamy wolności i nie walczymy o bogactwo, a życie. Tylko podczas gry nie ma to absolutnie żadnego wpływu na rozgrywkę i pruje się szybciej niż guma w znoszonych gaciach.
Mechanicznie nie jest lepiej, bo miał być "euro crawler" z ograniczoną losowością, ale niestety się nie udało. Cała rozgrywka sprowadza się do podejrzenia (lub nie, ale to głupota) karty bossa i ciągnięcia losowych kart wydarzeń, które pozwalają nam na wymienianie jednych zasobów na drugie. Kiedy już się nawymieniamy pod korek albo skończy nam się czas (który jest po prostu kolejnym zasobem), to walczymy z potworem. Walka polega na... wymienianiu zasobów na obrażenia. Po naszej stronie nie ma tu losowości, przeciwnik odpowiada jedną z sześciu akcji, wybranych przez k6. Jeśli uda nam się pokonać potwora i wyżywić (Agricola!) to przechodzimy dalej, jeśli nie, to gra się kończy. I tak cztery razy, przy czym za każdym kolejnym mamy więcej czasu do wydania, a przeciwnik jest trudniejszy.
Dlaczego twierdzę, że koncept "euro crawlera" się nie udał? Przecież żonglerka surowcami to kwintesencja bezdusznego euro! No dobrze, tylko siadając do typowego eurasa, mogę powiedzieć sobie, że dzisiaj idę w cegły i później robić tych cegieł jakby jutra miało nie być. W Unbroken mogę sobie założyć, że chcę pozyskać topór bojowy, więc najpierw muszę stworzyć kij, a do obu będę potrzebował drewna. Później pół gry ciągnę karty wydarzeń i modlę się, żeby znaleźć drewno. Mogę trafić na całe jego mnóstwo, ale może być tak, że znajdę tylko metal i żarcie. Nie mam na to ŻADNEGO wpływu. Twórca chciał, aby gracz jednocześnie długofalowo planował, ale też grał mocno reaktywnie. Wyszła najgorsza możliwa kombinacja - człowiek widzi co chciałby robić, ale ciągnie w kółko karty i robi tylko to, na co one pozwalają. A tych opcji nie ma wcale wiele.
Unbroken na szczęście już znalazł wyjście z mojej kolekcji. Zdecydowanie wolę pograć w Karciane Podziemia, w których paradoksalnie mimo rzucania wiadrem kości co chwilę, mam zdecydowanie większy wpływ na rozgrywkę.