Czy ja dobrze rozumiem, że niektórzy uważają, że wydawca do swojej gry dodaje tryb solo, żeby nie obrazić mniejszości graczy solo?

I to jest wina tych graczy?

Co za betonowe myślenie.
Ludzi, którzy grają tylko solo jest zapewne garstka, ale osób, które sięgają po solo jako alternatywę, by poznać grę albo czasem się odmóżdżyć przy ulubionej grze jest raczej sporo.
Miałem dużo problemów, żeby nawet zachęcić niektórych znajomych do grania solo, bo patrzyli na mnie jak na ufoludka. Ale z tymi samymi ludźmi miałem też problem, żeby namówić ich na grę na 2 graczy (a to według mnie jest najlepszy tryb spędzania czasu przy planszówkach - zerowy problem kingmakingu), bo uważali, że gry planszowe to w towarzystwie, przy piwie, na luzie. I to ja wychodziłem na głupka, który proponuje coś niewiadomo jak niestosownego.
Ja często grywam w gry solo, bo ciekawią mnie ich mechanizmy, chcę je zbadać, czegoś się z nich nauczyć, docenić trud autora gry, jak najwięcej się o nich dowiedzieć, znaleźć ich mocne i słabe strony. To mi sprawia przyjemność. Gdy gram z innymi zwykle nie ma na to czasu, bo w grach multi chodzi o coś zupełnie innego.
Nie wiem w sumie czego dotyczy ten wątek, bo wątpię by osoby, które są anty-solo cokolwiek z niego wyniosły. Więc to chyba kolejny wątek z cyklu "na kozetce u psychologa"
Rozbraja mnie też jak często ludzie są przeciwni czemuś czego nie rozumieją. Czy fakt, że nie lubię chodzić do kina (bo nie mam zamiaru płacić za obejrzenie filmu, gdzie przez 1,5h muszę siedzieć w ciemnym pomieszczeniu, nie mogąc zrobić przerwy, ani nie mogąc się odezwać) i wolę sobie taki film kupić/wynająć i obejrzeć go tak jak chcę, uprawnia mnie do tego by przekonywać innych, żeby też nie chodzili do kina? Nie jestem aż tak ograniczony i potrafię zrozumieć dlaczego ludzie to lubią.