Ostatnie trzy dni spędziliśmy z synami na rozegraniu całej kampanii i została nam już na jutro tylko ostatnia misja (trzeba było kłaść się spać

), ale wydaje mi się, że już mogę podsumować całe doświadczenie:
1) Bałem się, że gra będzie jakimś kooperacyjnym skirmishem, czy innym potworkiem. Nic bardziej błędnego! To jest najlepsze przełożenie gier cRPG na planszę, w jakie w życiu grałem. Wielokrotnie podczas rozgrywki miałem uczucie deja vu i przeniesienie się do Icewind Dale albo Baldur's Gate (niestety, tylko ja, bo moi synowie są za mali, żeby to pamiętać). I mimo, iż mechanicznie jest to coś zupełnie odmiennego, to odczucia z rozgrywki są niezwykle podobne. Jest główny wątek fabularny, mnóstwo sidequestów, sporo wyborów i decyzji, losowe potyczki, rozwój bohaterów, kupno ekwipunku itp. itd.
2) Gra zajmuje ogrooooomnie dużo miejsca. Niby nie ma stałej planszy, ale planszetki graczy, karty lokacji i miejsca, organizerki z żetonami, pudełka z kartami, plansze potyczek. To wszystko nie mieściło się na stole 90x180cm i potyczki musieliśmy rozgrywać na podłodze, przenosząc tylko planszetki graczy i żetony. Jeszcze nigdy nie grałem w takiego molocha.
3) Fabuła nie jest może tworem na miarę jakiejś nagrody, ale rozwija się z przyzwoitą liczbą zwrotów, jest wciągająca, pozwala podejmować sensowne wybory, współgra z mechaniką i zachęca do grania. Tylko tyle i aż tyle. Każde odkrycie nowej karty powodowało, że czytałem na głos wydarzenie, a moi synowie słuchali wszystkiego z wypiekami na twarzach (mają po 10 lat) i często dyskutowali po kilka minut. Co prawda treść niektórych kart była odrobinę dyskusyjna nawet dla dwunastolatków (to jest oficjalne ograniczenie wiekowe), ale nie było niczego zdecydowanie nieakceptowalnego. A po grze chłopaki jeszcze długo rozmawiali o wielu wyborach i wydarzeniach.
4) Instrukcja jest dobra. Co prawda ma dziwną strukturę, ale po dwukrotnym przeczytaniu rozumiałem 90% zasad. Miałem kilka niejasności (głownie dotyczących przechodzenia pomiędzy walkami a fabułą oraz upływu czasu podczas misji). Na szczęście po obejrzeniu filmiku z rozgrywką nie było już większych kłopotów. Co przy tak dużym rozmiarze gry jest moim zdaniem pozytywem. Na samych kartach znalazłem kilka literówek (co przy takiej ilości tekstu jest i tak imponująco dobrym wynikiem), ale nic nie przeszkadzało nam w graniu, więc ten aspekt oceniam bardzo dobrze. Podobnie elementy gry. Kupiłem całość razem z Nuclear Storage Boxem (czyli po prostu wielki pudłem z organizerami) i to była trafna decyzja. Te organizery bardzo ułatwiają obsługę gry i nie wyobrażam sobie grać wygodnie bez nich. Szczególnie bez pudełka do kart fabuły, które niesamowicie przyspieszało wybór i losowanie kart.
5) Rozstawianie plansz walk stało się pod koniec nieco upierdliwe. Szczególnie, jak już podpakowaliśmy naszych bohaterów, to zdarzało się, że rozstawianie plansz i figurek zajmowało więcej czasu, niż sama walka. No i buchalteria na koniec walki (nagrody, levelowanie, podział łupów) też zajmowała sporo czasu. Doszło do tego, że pod koniec kampanii niektóre walki po prostu pomijaliśmy, żeby po prostu iść do przodu z fabułą.
6) Figurki nie są jakieś wybitne, ale spełniają swoją funkcję. Machnąłem wszystko podkładem i Contrastem dla klimatu i od razu grało się dużo przyjemniej. Podobają mi się potwory i roboty, nieco mniej - postaci ludzkie (bohaterów i przeciwników). Nie chodzi nawet o brak szczegółów (który - prawdę mówiąc - zupełnie mi nie przeszkadzał). Bardziej o to, że po pierwsze figurki ludzkie mało się między sobą różnią i powodowało to kłopoty z prowadzeniem walk, a po drugie, że figurek ludzkich było zwyczajnie za mało typów. Kiedy ta sama figurka musi udawać trzech albo nawet czterech różnych przeciwników, to trochę to wybija z klimatu. Musieliśmy dołożyć trochę plastikowych żołnierzyków, ale z powodu innej skali to też było rozwiązaniem ułomnym.
7) Całą kampania z podstawki zajęła nam kilkanaście godzin (tak na oko - jakieś 12-14 godzin) i mamy przed sobą finał, który powinien się zamknąć w dwie godziny. Gdybyśmy grali idealnie zgodnie z zasadami, to pewnie wyszłoby dodatkowo jeszcze jakieś 3-4 godziny, czyli finalnie wszystko to około 20 godzin rozgrywki. I gra utrzymała nas przy sobie przez cały ten czas, co jest dużym komplementem, bo na przykład w Pandemica Legacy (pierwsze dwa sezony) musieliśmy grać z przerwami, z powodu "zmęczenia materiału".
8 ) Przed nami jeszcze dodatki, które zagramy pewnie wszystkie naraz, biorąc kampanię z Hybrids i karty z tych dwóch małych, żeby uniknąć powtarzalności kart spotkań (chodzi o losowe spotkania na drogach i w miastach). Mimo tak długiego czasu rozgrywki, entuzjazm mamy, więc rokuje to dobrze. I tę drugą kampanię też pewnie będziemy chcieli rozegrać na raz, bo co prawda można robić "sejwy" z rozgrywki, ale jest to dość upierdliwe i szczerze odradzam - rozstawianie gry naprawdę zajmuje dłuższą chwilę (na trzy osoby, tak ponad 20 minut).
9) Gdybym miał oceniać grę w skali BGG, to za przyjemność z rozgrywki dałbym 9/10, choć mam obiekcje co do regrywalności. Po raz drugi to tej samej kampanii raczej nie siądziemy. To historia była główną siłą napędową grania i odkrywanie jej po raz drugi raczej nie będzie tak samo pasjonujące. Ale z drugiej strony, przy ilu grach spędziłem tyle czasu, tak dobrze się bawiąc? Więc na pewno były to dobrze wydane pieniądze, a dodatki powinny załatwić kwestię powrotu do gry.
Podsumowując - jedno z moich najbardziej pozytywnych zaskoczeń planszówkowych w tym roku. Doskonała gra, dużo emocji i satysfakcja po każdej rozgrywce. Czekam na więcej
