Być może niepotrzebnie to podkreślałem, ale
wydaje mi się, że problem z ekonomią jednak istnieje. Nie piszę tego jako weteran Ekspedycji
Ares, ale piszę to jako doświadczony gracz. Ten problem zauważyliśmy wszyscy. Przy stole, a grałem w dwóch różnych ekipach, pojawiły się te wątpliwości dwukrotnie i WSZYSCY gracze narzekali na balans kosztów kart i dziwne ceny standardowych projektów (nikt bodaj nie zainwestował w las za 20 kredytów, bo zawsze było można zainwestować te 20 kredytów lepiej niż w 2pkt). Oczywiście istnieje szansa, że jesteśmy planszówkowymi marudami i ciężko nas zadowolić... Tyle tylko, że ja lubię gry z elementem losowym i często mi on zupełnie nie przeszkadza (np. Everdell, czy MTG, w którym poza szczęściem liczy się skill).
PytonZCatanu pisze: ↑07 lut 2022, 10:44
Ja, jeślibym takich użył, koniecznie podparlbym konkretnymi argumentami.
Niestety nie mam własnego egzemplarza, bo gdybym miał, to z wielką chęcią bym to zrobił i zestawił ze sobą kilka kart dla porównania. Mogę podać tylko z pamięci (wybaczcie, jeśli się pomylę, bo pamięć bywa zwodnicza), kilka przykładów które mnie uwierały:
Mamy niebieską kartę z akcją, która pozwala na zagranie lasu bodaj za 10, lub za 5 jeżeli posiadamy pięć kart akcji. W pierwszej partii natłukłem więc punktów na lasach, "produkując" ich 8, gdy pozostali gracze mieli ich na koniec rozgrywki 3 i 2. Standardowy projekt lasu kosztuje 20. To jest kolosalna różnica w tej grze, gdzie waluty brakuje non stop.
Mamy kartę za 8, która napędza nam produkcję roślin o 2 (-1 punkt na koniec).
Mamy niebieską kartę (z tego co pamiętam koszt wynosił około 11 kredytów), dzięki której karty projektów możemy sprzedawać za 6. W trzeciej fazie możemy sprzedać 2 karty za 12 (sic!), co daje ogromny przychód, szczególnie na początku gry.
Jak to się ma do kart za 35 (zwiększ produkcję roślin i energii o 2) i za 36 (dobierz kartę, zwiększ WP o 2 i dostań 3 rośliny, lub dodatkowe 4 jeżeli masz 5)?
Ja wiem, że ewaluacja kart jest ważna, ale odniosłem wrażenie, że część kart na każdym etapie gry jest zwyczajnie - "zapchaj dziurą" i służą one zwykle do sprzedania za 3. Po co drukować karty, których jedynym efektem będzie "dostań 3 kredyty"? Szkoda na nie miejsca w talii.
Gorzej jest z tym, że na starcie mamy korporację, która daje 50 kredytów i zniżkę na zagrywanie niebieskich kart, oraz taką, która daje na start 27 i uruchamia na starcie jedną produkcję roślin. To teraz zestawiając te dwie korporacje ze sobą, to zgadnijcie która będzie miała lepszy start i szybciej rozkręci swój silniczek? Teraz dołóżmy kolejny problem - ta osoba z korporacją za 50 dobiera na rękę same dobre karty o koszcie poniżej 10. A gracz z korpo z 27 kredytami dobiera karty startowe powyżej 15. Po mulliganie ma podobną sytuację (o co wcale nie jest trudno). Po pierwszej erze osoba z korpo 50 kredytami ma 7 WT, a osoba z korpo 27 ma 4, bo musiała odjąć sobie 1 WT w efekcie zagrywania jednej z kart. Dodatkowo osoba z 50 kredytami uruchomiła sobie w fazie produkcji dobieranie dwóch dodatkowych kart projektów. Która z tych osób ma lepszy start i większe możliwości zagrywania kolejnych kart projektów?
Gdy taka sytuacja zdarzyła się w pierwszej grze, pomyślałem sobie "To szczególna sytuacja. Przypadek jeden na milion. Tak niefortunnie ułożyły się karty. Muszę zagrać jeszcze raz." Postanowiłem więc dać grze drugą szansę i zagrałem drugi raz, w której to rozgrywce dokładnie ja byłem "ofiarą" takiego fatalnego startu.

Dostałem dwie korporacje do wyboru z małym kapitałem startowym i po muliganie nadal miałem same drogie karty. Pół partii męczyłem się, żeby cokolwiek sensownego zrobić.
Kolejna osoba, która miała korporację ze zniżką na tytan, przez CAŁĄ grę nie mogła dobrać ani jednej karty przestrzeni kosmicznej. Skorzystała ze swojego bonusu korporacji RAZ na całą grę.
Być może przydałby się draft kart projektów, który wyrównałby te "niesprawiedliwości społeczne"

, tyle tylko, że w TM draftujemy co erę, a tutaj nie ma jak draftować, bo karty po prostu dobieramy w ciemno.
Oczywiście można nadal zrzucić wszystko to na "niefart". I pewnie spróbowałbym zagrać jeszcze raz, żeby sprawdzić, czy te
nierówności piłuje skill, gdyby nie fakt, że najbardziej ograna osoba w AE, mająca za sobą OSIEM partii, skończyła na ostatnim miejscu. A ja, grając pierwszy raz - tę zapoznawczą partię wygrałem. Może jestem dziwnym przypadkiem, ale chronicznie NIE ZNOSZĘ wygrywać gier, które dopiero co poznałem. Wiem, rozumiem, to dziwne, ale mam jakieś uczucie za uszami, że skoro wygrałem za pierwszym razem, to nie dzięki temu, że dobrze grę poznałem, nie przez umiejętności, a przez zwykły... Fart. Nie jestem takim zwierzem planszówkowym, jak choćby Fojtu, który dostrzega zależności niczym programista, czy wręcz matematyczny cyborg. Nie jestem matematykiem (choć dyplom studiów ekonomicznych posiadam), a humanistą i w planszówki orłem nie jestem. Jeżeli więc planszówka nie jest dla mnie wyzwaniem intelektualnym i wygrywam z lepszymi, bardziej doświadczonymi graczami, to wcale nie świadczy to o mnie dobrze, tylko źle - o planszówce.
Być może zagrałbym jeszcze raz. Poświęcił kolejne dwie godziny swojego życia, gdyby nie to, że serio nie miałem ciekawych decyzji do podjęcia. Nie czułem ani presji, ani nie miałem żadnej ekscytacji przed rozpoczęciem każdej kolejnej ery. Nie ekscytowała mnie też eksploracja, bo zdecydowana większość kart miała nudne
dla mnie efekty. Ot - podnieś suwaczek o 1 do góry. Rozgrywka więc nie dość, że była dla MNIE nudna, to jeszcze dłużyła się przeokropnie.
Odniosę się jeszcze do argumentu, że interakcja polega tu na "obserwowaniu przeciwnika". Na te dwie rozgrywki było tak, że często zagrywaliśmy te same karty, bo KONIECZNIE chcieliśmy skorzystać z tego samego bonusowego efektu. W grze, w której jest tak mało dostępnych środków, bonus w postaci -3 do kosztu kart projektu jest ekstremalnie ważny. Każdy gracz zagrywa więc pierwszą fazę "pod siebie", bo oszczędza się tu na wszystkim. Chcesz zagrać zieloną kartę? To zagrywasz pierwszą fazę. Proste. Masz niebieskie karty z dobrymi akcjami, albo nagromadziłeś rośliny/ciepło? Zagrywasz trzecią fazę. Nie masz - nie zagrywasz. Ani razu nie potrzebna była do tego obserwacja przeciwnika. To nijak się ma do Rejsa, gdzie na akcjach zagrywanych przez przeciwników korzystasz, robiąc kilka rzeczy na raz. Korzyści z "dolepienia się na krzywy ryj", są dużo większe. Tutaj zagrywanie karty akcji daje ci tak duże korzyści, że nie zagranie jej często jest błędem. Natomiast kartę z produkcją i dobieraniem kart, zagrywasz wyłącznie wtedy, gdy spłukałeś się do zera i chcesz mieć jakieś możliwości, lub totalnie nie masz czego zagrywać i MUSISZ się do czegoś "dokopać".
P.S. W poście jacobPL (który poleciał) padło twierdzenie, że zamiana kolejności faz jest świetna i "że sam sobie odkryjesz dlaczego". No więc nie odkryję, bo nie mam własnego egzemplarza AE i nie zamierzam go posiadać, a i obawiam się, że nie chce mi się tracić czasu na kolejną partię w grę, która mi nie podeszła ani za pierwszym, ani za drugim razem. Liczę jednak, że jacobPL, wyjaśni mi dlaczego ta zamiana kolejności jest świetna. Będę bardzo wdzięczny za wyjaśnienie, bo my się głowiliśmy nad tym, bądź co bądź w kilka ogranych osób i nie mogliśmy tego w żaden sposób logicznie uzasadnić. W kwestii wyjaśnienia - w Race for The Galaxy z towarzystwa grały tylko dwie osoby, z których tylko jedna (ja) mieli za sobą kilkadziesiąt partii. Być może więc moja opinia jest "skażona" zbytnim przyzwyczajeniem do RTFG, ale wystarczy sobie uzmysłowić, jak bardzo dodatkowa karta na starcie ery daje nam większe możliwości. Nawet sprzedaż tej dodatkowej karty za 3 kredyty może nam otworzyć drogę do zagrania karty, na którą kisiliśmy środki od kolejnych kilku er. Więcej - może dobraliśmy ciekawą kartę, więc zdecydujemy się w bieżącej erze uruchomić produkcję, by w kolejnej ją zagrać. Jeżeli dobierzemy kartę na sam koniec ery, to jesteśmy już PO produkcji, więc możemy tylko wzruszyć ramionami. Także serio, nie dostrzegam dlaczego dobieranie na końcu ery może być lepsze niż dobieranie na początku? Lehman testował RFTG długo i podjął tą decyzję nie bez przyczyny. Ale może on też się pomylił?
Nie pytam ironicznie. Jak ktoś wyjaśni mi celowość tego rozwiązania, będę niezmiernie wdzięczny. Pomimo dość dużego doświadczenia - uczę się cały czas.
EDYTKA - poprawiłem kilka błędów, bo pisałem na szybko, w ferworze.
