Zagraliśmy dzisiaj z minidodatkami z edycji 10-cio lecia i muszę powiedzieć, że choć zająłem ostatnie miejsce, to bawiłem się wybitnie. Z "Wielkim Murem Chińskim" będę chciał grać ZAWSZE! Tak fajnie zmienia to dynamikę gry, a jednocześnie pogłębia opcje, że byłem zaskoczony, że tak "mały" element może mieć tak duży impakt na rozgrywkę. Trochę żałuję, że punkty za mur nie są przyznawane za każdym razem, bo jednak nie jest łatwo ten mur zbudować - szczególnie jeżeli współgracze nie pomagają.

"Wielkie Wydarzenia" są ok, bo nie zmieniają trzonu rozgrywki, a dzięki nim nie popada się
w schematy. Reasumując - moduły są moim zdaniem obowiązkowe i grałbym z nimi za każdym razem!
Świetna gra, ale... Nie dla każdego. To jest tytuł, który nie wybacza błędó
w! Swój "fuckup" zaliczyłem już niemal na samym początku rozgrywki!
W trzeciej rundzie wybrałem niewłaściwą postać i pogrążyłem się dokumentnie. Najgorsze, że
w tej grze czasami może pojawić się spory kingmakeing. Wiedziałem, że i tak skończę na samym dole stawki, więc... Uwaliłem pozycję lidera.
Zablokowałem pole z akcją "ryżu" i tym samym spowodowałem, że lider nie mógł wyżywić swoich pałacó
w. Arek tym jednym moim ruchem stracił cztery postaci i... Trzy pałace. Rezultat tego jednego celowego ruchu był taki, że Siepu wygrał, a Arek spadł z pierwszego miejsca na przedostatnie. A zrobiłem to tylko dlatego, że Arek
w poprzedniej grze
w Horizons rozniósł nas punktowo. Zostałem więc złośliwą fiuciną, która specjalnie uwaliła lidera i to do tego stopnia, że z gwarantowanego pierwszego miejsca spadł na sam dół stawki. Przykre i aż mi było głupio, bo to ruch rodem z "Munchkina".
Niemniej gra, szczególnie z mini dodatkami, jest kapitalna! Świetny, staroszkolny design. Trochę mi przykro, że WRS nie jest tak popularne, a jednocześnie doskonale rozumiem, dlaczego gracze mogą ten wynalazek Felda nienawidzić. Pewnie gdybym po jednej akcji gracza stracił połowę dorobku - też bym płakał.
P.S. Pop i Rock
w latach '80-tych i '90-tych był zdecydowanie bardziej wyrafinowany niż jest obecnie. I to nie jest "dziadowskie pierniczenie". To fakt. Wystarczy porównać z jaką finezją zmieniano modulację tonalną i tempo
w obrębie jednego utworu. Dzisiaj większość popu to statyka i powtarzalność. Jedno programowanie na cały utwór i "do widzenia".