Czy opłaca się wydawać w Polsce gry dr Knizii?
- MichalStajszczak
- Posty: 9479
- Rejestracja: 31 sty 2005, 19:42
- Lokalizacja: Warszawa
- Has thanked: 511 times
- Been thanked: 1449 times
- Kontakt:
Czy opłaca się wydawać w Polsce gry dr Knizii?
Zainspirowany artykułem na blogu Games fanatic, stawiam to prowokacyjne pytanie.
- Geko
- Posty: 6491
- Rejestracja: 18 mar 2006, 22:29
- Lokalizacja: Warszawa
- Has thanked: 1 time
- Been thanked: 4 times
Re: Czy opłaca się wydawać w Polsce gry dr Knizii?
Możemy sobie gdybać, a tak naprawdę to odpowiedź znają wydawcy.
Moje blogowanie na ZnadPlanszy.pl
Na BGG jako GekoPL. Ja tu tylko moderuję, żaden ze mnie administrator.
Na BGG jako GekoPL. Ja tu tylko moderuję, żaden ze mnie administrator.
-
- Posty: 1307
- Rejestracja: 25 mar 2007, 18:06
- Lokalizacja: Częstochowa
- Has thanked: 17 times
- Been thanked: 36 times
Re: Czy opłaca się wydawać w Polsce gry dr Knizii?
Pytanie raczej powinno brzmieć czy opłaca się robić duże (w sensie ilości egzemplarzy) wydania gier planszowych. Weźmy na przykład Zaginione Miasta, jeśli mi się dobrze wydaje to Galakta sprzedała cały nakład polskiej wersji. Czy na tym zarobili i czy im się to opłacało to już nie wiem, ale czystek w magazynie chyba nie musieli robić.
- Blue
- Posty: 2323
- Rejestracja: 09 gru 2006, 22:42
- Has thanked: 196 times
- Been thanked: 254 times
- Kontakt:
Re: Czy opłaca się wydawać w Polsce gry dr Knizii?
Moim zdaniem dużo zależy od poziomu cenowego jaki ustali wydawca i kanału dystrybucji- przy wysokiej dostępności gier w wielu sklepach jaką ma np. granna i umiarkowanych cenach- przy czym uznaje znajomość marki(tytułu)/gry/reklame/zawartość jako powód do wyższej ceny, nie natomiast to czy jest dobra czy słabsza w naszym rozumieniu, bo to oceniamy nie my jako wprawieni gracze a raczej specyficzny target w którym geeków z tego forum nie koniecznie musi być najważniejsza. Więc moim zdaniem gdyby tybet w kilkutysięcznym nakładzie został wydany przez grannę której gry są wszędzie, a wydawnictwo jest znane przez społeczeństwo i z tego co wiem cenione, miałby cenę katalogową odpowiednią do gry nieznanej [ przykład- stawiam się w pozycji przeciętnego kowalskiego- mam przed sobą albo sprawdzone scrabble o których wszędzie trąbią i nawet jak sam w nie nie grałem, to wiem na czym to mniej więcej polega oraz że multum ludzi się przy tym świetnie bawi, albo mam obok tibet, w którym może i jest fajny obrazek z przodu, ale nie znam ani wydawnictwa, ani autora, kompletnie nic nie słyszałem o grze... co wybieram? Scrabble...albo jak już jestem bardziej świadomy to osadników, albo... no właśnie] to by się sprzedał.
Tibet został wydany przez parkera, czyli część argumentów w tym momencie jest obalona. Moim zdaniem zadecydowała właśnie cena niedostosowana do rynku. Widać znana marka wydawnictwa nie wystarczyła+gra nie była na tyle prosta(w sensie żeby każdy sprzedawca wytłumaczył reguły po spojrzeniu na pudełko, a klient pomyślał...o, to może być fajne!) i chwytliwa żeby rozchodziła się z polecenia znajomych.
Samej gry niestety nie znam, także piszę troszkę na ślepo.
Tibet został wydany przez parkera, czyli część argumentów w tym momencie jest obalona. Moim zdaniem zadecydowała właśnie cena niedostosowana do rynku. Widać znana marka wydawnictwa nie wystarczyła+gra nie była na tyle prosta(w sensie żeby każdy sprzedawca wytłumaczył reguły po spojrzeniu na pudełko, a klient pomyślał...o, to może być fajne!) i chwytliwa żeby rozchodziła się z polecenia znajomych.
Samej gry niestety nie znam, także piszę troszkę na ślepo.
Ostatnio zmieniony 07 gru 2008, 21:25 przez Blue, łącznie zmieniany 1 raz.
- BloodyBaron
- Posty: 1308
- Rejestracja: 15 sie 2007, 12:25
- Lokalizacja: War Shau - czyli szał wojny? :)
- Been thanked: 1 time
Re: Czy opłaca się wydawać w Polsce gry dr Knizii?
Gdybał, nie gdybał - sądząc jednak po tym, że gry dr Knizii - wydane w mniejszej liczbie egzemplarzy i niedostępne w supermarketach - jednak schodzą "do zera" i potrzebne są dodruki możnaby stwierdzić, że o ile biznes był zaplanowany jako rentowny i uwzględniono wszystkie koszta operacyjne - to sukces sprzedażowy powinien oznaczać zysk.
I tak - nakład Zaginionych Miast czy Konfrontacji Knizii się sprzedał w całości - a Galakta chyba na obu nie straciła, bo dalej wydają gry - również Knizii: Przez pustynię choćby.
Nakład Tibetu się nie sprzedał w całości - więc trzeba było opchnąć resztę - schodząc z marżą - do dyskontów minimalizując stratę lub ratując zysk już uzyskany - na tym tytule wydawca też niekoniecznie musiał dorzucić do interesu - jeśli sprzedał pozostałe 80-90% nakładu z wystarczająco wysoką marżą.
Odpowiadając więc na Twoje pytanie, Michale:
Uważam, że warto. Kwestia modelu biznesowego, który musi być dochodowy przy założeniu realistycznego poziomu sprzedaży uwzględniając kanały dystrybucji i różnorakie koszty. To generalnie dobre gry - trzeba im tylko znaleźć klientelę.
I tak - nakład Zaginionych Miast czy Konfrontacji Knizii się sprzedał w całości - a Galakta chyba na obu nie straciła, bo dalej wydają gry - również Knizii: Przez pustynię choćby.
Nakład Tibetu się nie sprzedał w całości - więc trzeba było opchnąć resztę - schodząc z marżą - do dyskontów minimalizując stratę lub ratując zysk już uzyskany - na tym tytule wydawca też niekoniecznie musiał dorzucić do interesu - jeśli sprzedał pozostałe 80-90% nakładu z wystarczająco wysoką marżą.
Odpowiadając więc na Twoje pytanie, Michale:
Uważam, że warto. Kwestia modelu biznesowego, który musi być dochodowy przy założeniu realistycznego poziomu sprzedaży uwzględniając kanały dystrybucji i różnorakie koszty. To generalnie dobre gry - trzeba im tylko znaleźć klientelę.
_________
Moje gry
Moje gry
Re: Czy opłaca się wydawać w Polsce gry dr Knizii?
Jakie to ma znaczenie czy Kniziego czy nie Kniziego? Kto to jest Knizi?
Jeżeli mówimy o modelu sprzedawania gier w marketach przy dużych nakładach to NIE OPŁACA SIĘ (według mnie).
Dopóki nie zmieni się kultura grania w gry planszowe w Polsce (jakiego grania)
Dopóki rodzice zamiast zasiąść wieczorem z dziećmi/sąsiadami/dziadkami do gry planszowej będą oglądać kretyńskie seriale, teleturnieje, wiadomości (najpierw wydarzenia, potem fakty, potem wiadomości, a i jeszcze na onecie się poczyta, bo może nagle się coś w Chinach wydarzyło!)
Dopóki kupując prezent w markecie ludzie będą sięgać po Monopol/Cluedo/Risk (Boże, ile reklam tego teraz jest), zamiast po coś bardziej inteligentnego, ale nie tak reklamowanego.
Dopóki gier planszowych nie będzie się uważać za zabawę dla dzieci, frustratów, studentów w powyciąganych swetrach, ludzi którym się w życiu nie powiodło, którzy nie mają życia, lub nie wiedzą co z nim zrobić.
Dopóty NIE OPŁACA się... no ale ja nie jestem wydawcą więc nie wiem
Jeżeli mówimy o modelu sprzedawania gier w marketach przy dużych nakładach to NIE OPŁACA SIĘ (według mnie).
Dopóki nie zmieni się kultura grania w gry planszowe w Polsce (jakiego grania)
Dopóki rodzice zamiast zasiąść wieczorem z dziećmi/sąsiadami/dziadkami do gry planszowej będą oglądać kretyńskie seriale, teleturnieje, wiadomości (najpierw wydarzenia, potem fakty, potem wiadomości, a i jeszcze na onecie się poczyta, bo może nagle się coś w Chinach wydarzyło!)
Dopóki kupując prezent w markecie ludzie będą sięgać po Monopol/Cluedo/Risk (Boże, ile reklam tego teraz jest), zamiast po coś bardziej inteligentnego, ale nie tak reklamowanego.
Dopóki gier planszowych nie będzie się uważać za zabawę dla dzieci, frustratów, studentów w powyciąganych swetrach, ludzi którym się w życiu nie powiodło, którzy nie mają życia, lub nie wiedzą co z nim zrobić.
Dopóty NIE OPŁACA się... no ale ja nie jestem wydawcą więc nie wiem
Warszawskie spotkania projektantów i testerów gier planszowych
Monsoon Group :: Aktualne Spotkania :: Facebook
Monsoon Group :: Aktualne Spotkania :: Facebook
Re: Czy opłaca się wydawać w Polsce gry dr Knizii?
Jakaś promocja by się przydała.
Sam widząc Tybet w markecie nie bardzo wiedziałem co to w ogóle jest. Patrzę... pierwsze wrażenie : "O, Knizia, fajnie. Może coś sensownego... "
Po chwili zastanowienia - o tytule nie słyszałem, a sam fakt bycia dostępnym w markecie odstrasza (dobre gry nie kojarzą mi się z marketem) brr... idę dalej.
Z perspektywy nie planszomaniaka nawet nazwisko się nie skojarzy, zostanie tylko cena i obrazek, a pewnie znajdzie się coś tańszego z ładniejszym obrazkiem na pudełku... ale jakby zobaczyć jakąś reklamę w telewizji, albo usłyszeć od znajomego że gra jest warta pieniędzy... tylko czy reklama się zwróci? W dłuższej perspektywie pewnie tak (seria gier np z charakterystycznym logo), ale raczej ryzykowny rynek.
Sam widząc Tybet w markecie nie bardzo wiedziałem co to w ogóle jest. Patrzę... pierwsze wrażenie : "O, Knizia, fajnie. Może coś sensownego... "
Po chwili zastanowienia - o tytule nie słyszałem, a sam fakt bycia dostępnym w markecie odstrasza (dobre gry nie kojarzą mi się z marketem) brr... idę dalej.
Z perspektywy nie planszomaniaka nawet nazwisko się nie skojarzy, zostanie tylko cena i obrazek, a pewnie znajdzie się coś tańszego z ładniejszym obrazkiem na pudełku... ale jakby zobaczyć jakąś reklamę w telewizji, albo usłyszeć od znajomego że gra jest warta pieniędzy... tylko czy reklama się zwróci? W dłuższej perspektywie pewnie tak (seria gier np z charakterystycznym logo), ale raczej ryzykowny rynek.
Science is a way of trying not to fool yourself. The first principle is that you must not fool yourself, and you are the easiest person to fool.
R.Feynman
R.Feynman
- MichalStajszczak
- Posty: 9479
- Rejestracja: 31 sty 2005, 19:42
- Lokalizacja: Warszawa
- Has thanked: 511 times
- Been thanked: 1449 times
- Kontakt:
Re: Czy opłaca się wydawać w Polsce gry dr Knizii?
Też liczę na to, że Galakta i Lacerta wypowiedzą się na ten temat.Geko pisze:odpowiedź znają wydawcy
Zapewne najwiecej sprzedało się Zaginionych Miast i może właśnie Tibetu. Jeśli chodzi o pozostałe gry, to patrząc na sprzedaż w mojej hurtowni Przez Pustynię, Blue Moon City oraz Eufrat i Tygrys to zdecydowanie porażki. Władca Pierścieni - Konfrontacja sprzedawała się troche lepiej, ale chyba też bez rewelacji, skoro Galakta jej nie wznawia. Samurai i Keltis są za krótko na rynku, by mozna je było oceniać
Re: Czy opłaca się wydawać w Polsce gry dr Knizii?
Jestem na świeżo po wizycie w supermarkecie. Przy półce z grami tłok ludzi, wszędzie leży Monopoly i Ryzyko w kilku wersjach. Jest dużo gier z kategorii bardziej zabawki-reklamówki (jest plecak z wróżkami, jest zeszyt z wróżkami, to czemu nie ma być grzybobrania z wróżkami) niźli gry na poważnie, nawet jeśli myślimy o kilkuletnich dzieciach. Ludzie się tłoczą i kupują co jest na miejscu. O dziwo gdzieś wyszły wszystkie Żabki ("Hooop!"), choć w zeszłym tygodniu były. Z "Hej to moja ryba" leżą ostatnie egzemplarze, choć wcześniej widziałem tego znacznie więcej.
Jak patrzę na półkę w supermarkecie to poza wymienionymi dwoma tytułami nie znajduję nic ciekawego i cieszę się, że te pudełka znikają. Mam wrażenie, że to są tytuły, od których szerszy rynek powinien zaczynać. Po pierwsze tanie, dobrze wydane, proste, niby dla dzieci, ale tak naprawdę wciągają każdego. Klienta trzeba sobie wychować. Po "Rybach" turlanie kostką i bezmyślne przesuwanie pionków przestaje być jedynym synonimem gry planszowej. Wydaje mi się, że jak ktoś się na nich nie zawiedzie, to będzie szukał przy następnych okazjach podobnych gier i będzie skłonny wydać już nieco więcej.
A "Tibet" leży z boku, na dole półki i trochę straszy ceną. Okładka - taka sobie. Jakiś Knizia? Jak to się mówi? Kto to jest? To nazwisko w supermarkecie nic nie znaczy. Cena się liczy, kolor i rozmiar pudełka się liczy. Za tę cenę większość woli kupić sztampowy Monopol, albo Ryzyko.
Jak patrzę na półkę w supermarkecie to poza wymienionymi dwoma tytułami nie znajduję nic ciekawego i cieszę się, że te pudełka znikają. Mam wrażenie, że to są tytuły, od których szerszy rynek powinien zaczynać. Po pierwsze tanie, dobrze wydane, proste, niby dla dzieci, ale tak naprawdę wciągają każdego. Klienta trzeba sobie wychować. Po "Rybach" turlanie kostką i bezmyślne przesuwanie pionków przestaje być jedynym synonimem gry planszowej. Wydaje mi się, że jak ktoś się na nich nie zawiedzie, to będzie szukał przy następnych okazjach podobnych gier i będzie skłonny wydać już nieco więcej.
A "Tibet" leży z boku, na dole półki i trochę straszy ceną. Okładka - taka sobie. Jakiś Knizia? Jak to się mówi? Kto to jest? To nazwisko w supermarkecie nic nie znaczy. Cena się liczy, kolor i rozmiar pudełka się liczy. Za tę cenę większość woli kupić sztampowy Monopol, albo Ryzyko.
- gath
- Posty: 208
- Rejestracja: 08 cze 2006, 21:47
- Lokalizacja: Białystok
- Has thanked: 5 times
- Been thanked: 10 times
Re: Czy opłaca się wydawać w Polsce gry dr Knizii?
Uważam gry planszowe w Polsce za hobby bardzo niszowe (tak jak każde hobby u nas). Bardzo trudno jest się przebić do świadomości innych z planszówką. Ludzie wokół mnie dziwią się, że może się tym interesować dorosły człowiek, nie chce im się poświęcić czasu na poznanie tej rozrywki. Żadne kwieciste opisy i tłumaczenia nie docierają. Poza tym ceny w okolicach 100+ zł też są poważną barierą. Może i komuś opłaca się wydawać gry po polsku, ale ja niestety od jakiegoś czasu mocno się zastanawiam nad jakimkolwiek zakupem od kiedy zorientowałem się, że wokół mnie jest planszówkowa pustynia.
Re: Czy opłaca się wydawać w Polsce gry dr Knizii?
Znam zbyt mały wycinek rynku żeby się wypowiadać, ale gdybym miał coś wydać, to postawiłbym właśnie na Ingenious i LOTR Konfrontacja Deluxe. Może jeszcze Blue Moon, ale to bardziej strzał.
Oczywiście zakładam, że mowa o nakładach jakimi operuje Galakta czy Lacerta, bo sensownej ilości poważnej gry planszowej to w ogóle się nie opłaca wydawać po polsku (chyba, że jest się Egmontem;)
Nie można też wrzucać wszystkich gier Knizi do jednego wora, bo są takie, które się sprzedają całkiem całkiem, ale są też ewidentne porażki (patrz wyżej - mowa o pewnym fragmencie rynku). Zaginionych Miast to już chyba kilka dodruków było, z tego co pamiętam.
Oczywiście zakładam, że mowa o nakładach jakimi operuje Galakta czy Lacerta, bo sensownej ilości poważnej gry planszowej to w ogóle się nie opłaca wydawać po polsku (chyba, że jest się Egmontem;)
Nie można też wrzucać wszystkich gier Knizi do jednego wora, bo są takie, które się sprzedają całkiem całkiem, ale są też ewidentne porażki (patrz wyżej - mowa o pewnym fragmencie rynku). Zaginionych Miast to już chyba kilka dodruków było, z tego co pamiętam.
- MichalStajszczak
- Posty: 9479
- Rejestracja: 31 sty 2005, 19:42
- Lokalizacja: Warszawa
- Has thanked: 511 times
- Been thanked: 1449 times
- Kontakt:
Re: Czy opłaca się wydawać w Polsce gry dr Knizii?
Egmontowi wydawanie sensownych gier też się nie opłaca, bo Manila była ewidentnie porażką. Znacznie lepiej sprzedają się z pewnością Pędzące żółwieHudson pisze:sensownej ilości poważnej gry planszowej to w ogóle się nie opłaca wydawać po polsku (chyba, że jest się Egmontem;)
Re: Czy opłaca się wydawać w Polsce gry dr Knizii?
A jak wygląda sprzedaż Polowania na robale ?
IMHO sukcesem mogłoby też być wydanie przez dużego gracza (Egmont lub Grannę) gry Cheeky Monkey.
IMHO sukcesem mogłoby też być wydanie przez dużego gracza (Egmont lub Grannę) gry Cheeky Monkey.
Zawsze gdy zauważysz, że jesteś po stronie większości zatrzymaj się i zastanów.
magazyn
magazyn
Re: Czy opłaca się wydawać w Polsce gry dr Knizii?
MichalStajszczak pisze:Manila była ewidentnie porażką.
Słabo, to fakt.
... wiadomo, R. KniziaZnacznie lepiej sprzedają się z pewnością Pędzące żółwie
R. Knizia robalowy jest słabszy niż żółwiowy.mst pisze:A jak wygląda sprzedaż Polowania na robale?
- Veridiana
- Administrator
- Posty: 3241
- Rejestracja: 12 wrz 2008, 17:21
- Lokalizacja: Czyżowice
- Has thanked: 16 times
- Been thanked: 72 times
- Kontakt:
Re: Czy opłaca się wydawać w Polsce gry dr Knizii?
Dajcie za mniej więcej tę samą cenę pudełko z obślizgłym robakiem (usmiechniętym bo usmiechniętym, ale robaki zwierzatkami domowymi nie są) i pudełko z kolorowym żółwikiem, który w niejednym domu drepce...
ale osobiście wolę robale i własnie zamówiłam sobie pod choinkę. SOBIE, powtarzam...
p.s. robaki docelowo nie są zwierzątkami domowymi. bo czasem niestety są...
ale osobiście wolę robale i własnie zamówiłam sobie pod choinkę. SOBIE, powtarzam...
p.s. robaki docelowo nie są zwierzątkami domowymi. bo czasem niestety są...