mnowaczy pisze: ↑04 cze 2019, 09:20Zauważyłem, że ostatnio coraz trudniej nam się dogadać w co grać. Każdemu coś nie pasuje. Kryzys wieku średniego?
![Wink ;)](./images/smilies/icon_wink.gif)
Nie nazwałbym tego kryzysem. Dla mnie to normalny proces (bazując na innych zainteresowaniach), że postępuje u mnie raczej nazwijmy to "radykalizacja" w danym temacie niż większa otwartość. Czyli skupiam się na mniejszej ilości tytułów. Gust może się zmieniać w czasie, ale trend obserwuję podobny. I tak w przypadku planszówek nie siadałbym dzisiaj do wielu tytułów, bo traktuję je jako zamknięty rozdział (ewentualnie na zasadzie "mogę zagrać" jak mam akurat dzień, ale raczej nie coś co bym sam proponował albo chciał częściej grać). Analogicznie nie zależy mi na poznawaniu wielu nowych tytułów, bo np. od razu widzę, że dla mnie nie rokują długofalowo. Nie tak dawno temu sprzedałem Brassa, bo czułem że po prostu przestałem w niego grać i chociaż gra jest dobra, to nie wykrzesam entuzjazmu na częste granie - nawet pomimo tego, że sporo zależy od przeciwników, to jednak straciłem radochę z gier, w których mogę wypracować w miarę stałą strategię lub kilka (proces jej wyliczania jest wciąż dla mnie ciekawy, ale potem stopniowo zainteresowanie spada). Dlatego, żeby utrzymać zainteresowanie potrzebuję elementu ryzyka, ale zrobionego mądrze, takiego pokerowego ryzyka, które nie pozwala czuć się w pełni komfortowo.
To co mnie faktycznie zaciekawiło to symulacyjno-hisotoryczne podejście Eklunda, który co dość unikalne potrafi spełnić kilka wydawałoby się na pierwszy rzut oka sprzecznych założeń. Mianowicie połączenie: silnej mechaniki z mocnym osadzeniem w temacie, strategii z ryzykiem, symulacji zjawisk z interesującą rozgrywką, nabierania doświadczenia w grze z dużą zmiennością partii. Wspominana wielokrotnie Megafauna to jak dla mnie pierwsza gra, która sprawiła, że wielostronny konflikt w area control zaczął mieć na prawdę sens. I co ważne robi to bez kompromisów, nie ma żadnych mechanizmów powrotu, możemy zostać całkowicie pognębieni (np. stracić wszystkie gatunki rozwijane przez całą grę), a o wszystkim decydują obiektywne kryteria przetrwania dla danych warunków przy jednoczesnym zachowaniu bata w postaci wydarzeń i złowrogiej Medei (jeden gracz majstrujący przy siłach przyrody). Oczywiście grywam nie tylko w Eklunda (chociaż wraz z uzupełnianiem serii Pax będę mieć sporo jego tytułów), niemniej mogę śmiało powiedzieć, że dzięki temu autorowi wciąż gram regularnie w planszówki, bo przywrócił mi wiarę, że mogą być ciekawe.