Grzdyll z zasady przyjmuję, że osoba z którą rozmawiam jest mi równa, lub przewyższa mnie intelektualnie, i jest świadoma słów i konotacji jakie za nimi stoją, i że, przede wszystkim używa ich świadomie.
W cytacie, który drugi raz przytoczyłem wytłuściłem fragmenty, które są typową socjotechniką dyskredytacji (chyba nie muszę dodawać, że "oczko" jest ich elementem), a mając na uwadze zasadę, którą opisałem na początku, przyjąłem, że być może źle odczytałem Twój wpis i dlatego poprosiłem byś się do niego ustosunkował.
Jak widzisz ja z tym faktem dyskutuję. Kupuję więcej, ale nie gram w dany tytuł raz czy dwa. Nowości wprowadzam sukcesywnie, bawiąc się nimi w dogodnym dla mnie czasie. Nie czuję się jako ktoś szczególny czy wyjątkowy, dlatego twierdzę, że fakt, na którym opierasz swoje zdanie jest wysoce naciągany.
Fragment mojego wpisu, który zacytowałeś, odnosi się do powszechnego zjawiska z jakim się spotykam w świecie gier wideo, czy komiksu, a którego występowanie zauważyłem i na tym forum. Polega to na ocenianiu produktu wyłącznie po prezentacji video, bez kupowania/grania/sprawdzenia, i wyrażaniu specyficznych, negatywnych opinii, by pokazać publice (czytaj "zaimponować"), że jest się na czasie (to bardzo ważne!) i że nie daje się zmanipulować jak reszta (również ważne!). Ta specyficzne negatywna ocena nie zamyka się w stwierdzeniu "to nie dla mnie" (i w tym wypadku, czego tłumaczyć nie muszę, nie ma żadnych obiekcji), ale na kategorycznych ocenach, że to "szajs/gówno", że "rzucają się na to tylko bogacze, bo nie mają co z kasą robić", albo tylko "niedoświadczeni gracze, bo gdyby byli doświadczeni, to wiedzieliby, że te gry to be", że ci, "którzy to kupują nie wiedzą, co to dobra gra, bo nie lubią, boją się, nie radzą sobie z bardziej wymagającymi, dla myślących", "że w ogóle w to nie grają, albo tylko raz, dwa", że "plastik odmóżdża, bo tytuł, rozgrywka to banał, a kiedyś to były gry, że ho-ho, tylko dobre!". Albo, że "przyszli nowi, dużo ich, i zabijają rynek, bo przez nich produkuje się tylko głupie, proste, a przede wszystkim drogie gry".
Wiedząc, jak powszechne jest to zjawisko, zapobiegawczo napisałem ten fragment wcześniej, by zaznaczyć, że nie jestem tego typu konsumentem. Insynuowanie Ci czegokolwiek nie było moim zamiarem, i jeśli tak się poczułeś, przepraszam.