Co to się nie działo w tej Porfirianie... kiczowaty kubek z lamą oraz Markus z sombrero dla maksymalnego oddania klimatu (były nawet dwa sombrera - jedno normalne, a drugie oversize). Mamy także wybraną perfekcyjną piosenkę do Porfiriany, ale to następnym razem
.
W całym tym pakiecie atrakcji zabrakło tylko morderstw... bo co ciekawe nie wyszła żadna karta z zabójstwem. Dzięki temu wszyscy gracze w pewnym momencie otwarcie opowiedzieli się politycznie bez odczuwania, że za chwilę zostaną wysłani do piachu.
Jako pierwszy rozpoczął Muad (gen. Bernardo Reyes), który jak na wojskowego przystało dążył do zamachu stanu i ten szybki przewrót mógł nas nawet wziąć z zaskoczenia, co zmusiło mnie do budowania własnego zaplecza wojskowego jako kontry, natomiast Agata postawiła na walkę rewolucyjną. Jak wiadomo rewolucja wymaga ofiar i tak oto w Sonorze nastąpiła całkowita nacjonalizacja posiadłości (musiałem się pożegnać z 2 plantacjami, ale na osłodę zyskałem na spekulacji), a niezależna Wolna Sonora ograniczyła całkowicie zagrywanie kart z tego regionu, co znacząco zmieniło rozgrywkę.
Silny konflikt polityczny nie przyniósł rozstrzygnięcia, dlatego wypracowałem plan, żeby rozbudować wpływy ekonomiczne i stopniowo powrócić w łaski Diaza. W tym celu zainwestowałem w budowę połączeń, wżeniłem się do wpływowej rodziny Terrazas, założyłem bank, a w kulminacyjnym momencie miałem w garści nawet sąd najwyższy. Jednak cały misterny plan mógł lec w gruzach ponieważ siły rewolucyjne ponownie namieszały i były o krok od przejęcia władzy, szczególnie że miały możliwość przeciągnąć na swoją stronę kościół - zabrakło jak to często bywa jednej akcji. Kiedy niebezpieczeństwo zostało zażegnane mogłem działać dwutorowo - byłem w stanie rywalizować o przejęcie władzy po Diazie jako jego następca, stopniowo budując lojalność, a gdyby to nie było możliwe to jednocześnie pomnażałem swój majątek wypracowując pozycję najbardziej wpływowego właściciela ziemskiego.
Ten ekonomiczny lewar, w który zainwestowałem w momencie kiedy rozstrzygnięcie polityczne stawało się coraz trudniejsze przyniósł efekt w końcowej fazie gry. Oczywiście możemy to rozłożyć na czynniki pierwsze - jak można to było skontrować oraz jak można było unikać dokarmiania mnie. Tutaj warto zwrócić szczególną uwagę na łatwość sprzedaży posiadłości przez którą przesadne zainwestowanie czy przyciśnięcie posiadłości innego gracza może zaowocować po prostu spieniężeniem inwestycji, żeby uciąć dochód przeciwnika. Myślę, że to kolejna partia, z której każdy wyciągnął wnioski. Porfiriana ma jednak tę siatkę zależności dość specyficzną i chociaż jedne elementy są widoczne wprost to inne są dużo bardziej zakamuflowane, a to stwarza potencjał do zauważenia czegoś czego nie widzą inni.
Teraz pozostaje jeszcze zróżnicować dotychczasowe doświadczenia wprowadzeniem 4 gracza, bo to znacząco zamiesza podczas prób obalenia reżimu - ułatwi je, jak również otworzy możliwość, w której 2 graczy jednocześnie obala dyktatora (wygrywa dalej 1, liczy się tiebreaker).
Co do samej gry, jak ktoś jeszcze nie grał to warto zauważyć, że jest znacząco inna niż Pax Pamir, i chociaż akurat te dwa Paxy mają ze sobą trochę wspólnego, to jednak w praktyce różnice są bardzo duże. Estetyka na początku kłuje w oczy, ale na dłuższą metę jest idealna w połączeniu z tym tematem. Próg wejścia pod względem zasad jest trochę wyższy niż w Pamirze, szczególnie że część zasad nie jest tak wygładzona, ale prawdziwa trudność polega na odnalezieniu się w siatce zależności czyli niejednokrotnie spotka nas eklundowskie "aha!", kiedy po kilku partiach odkrywamy coś zupełnie nowego.