Przeszkadza mi arbitralność zagrywek "take that". Jeśli ktoś w trakcie gry "zapracuje" sobie i zdobędzie karty terenu, które umożliwiają mu wykonanie dodatkowego efektu - more power to them. Ale to, że na starcie każdy dostaje trzy takie efekty "od firmy, gratis'" trochę degeneruje grę. Wystawianie żetonów na planszy w ostatniej rundzie wciąż zależy trochę od losu, trochę od blefu, generuje jakieś tam napięcie i niewiadomą. Zagrywanie kart, które każdy ma po prostu wprowadza dla mnie przekłucie tego balonu, sflaczenie. Nie chodzi tak bardzo o to, jak modyfikują rozkład w ostatniej rundzie - jak już się rzekło, w ostatniej rundzie nie da się zrobić wszystkiego.
Ale tak, już sama dyskusja wokół tego, to jest jakiś sygnał, że coś tam w tym BfR nie gra do końca.