Trochę weny nie było przez ostatnie miesiące, ale rozgrywki mimo wszystko dopisywały. Być może trzeba i wrócić do regularnego pisania w wątku
Nowości
Red Outpost(++) - Międzygalaktyczny komunizm. Fajny pomysł w ciekawym settingu
Jako że komunizm to komunizm, więc nasze pionki i zasoby są wspólne i tak musimy kombinować, aby się nie narobić i jeszcze swoje uzyskać. Idealnie moim zdaniem oddaje atmosferę (choćby wyobrażoną
) tamtych czasów, czyli nikomu nic się nie chce, nikt o nic nie dba, ale każdy chce ciągnąć profity w ramach systemu
Działa jednak przede wszystkim na 3 osoby. Partie w parze to porażka, a na 4 osoby o wiele trudniej jest przewidzieć ile akcji mamy jeszcze dokładnie do wykonania (liczba akcji zmienia się w zależności od kolejności i pory dnia)
Circadians:First Light (++) - Miły dice placement, gdzie na początku w ogóle nie mamy surowców, a potem mamy ich mnóstwo a i tak na wszystko nam brakuje. Świetnie rozwiązano tutaj zbieranie zasobów, gdzie musimy jednocześnie dbać o budynki i poruszać się zbieraczką po planecie (i zyskując jedne zasoby, tracimy dostęp do innych). A przy tym zbieranie setów, specjalne zdolności ras itd. Wszystkie umiejki są silne, więc nie odczuwałam jakiegoś mocnego niezbalansowania. A i przy akcja punktujących tracimy nasze kostki, więc trzeba rozważnie planować (kilka ruchów naprzód). Szkoda, że gra przeszła bez echa, bo naprawdę jest warta uwagi.
AuZtralia (++) - Wallace, którego lubię, czyli ciekawe zasady, brak jakichś trudnych do zapamiętania mikroregułek, wyjątków od głównych zasad itd. Eleganckie zbieranie zasobów, punktów i kart z Cthulhu w tle. Na szczęście Przedwieczni są tylko dla pretekstu, więc nie ma co kręcić nosem na sztampowy klimat. A walka i poruszanie się potworów - miodzio. Chodzi w sklepach po taniości, a wydanie jest bardzo dobre, więc żal nie brać.
Cthulhu:Call of Madness (++) - rozwodziłam się nad tym już tutaj -
https://www.gamesfanatic.pl/2020/11/12/ ... a-zagadka/, więc w telegraficznym skrócie - zagadka logiczna, tower defence, mnóstwo negatywnej interakcji. Udany tytuł, ciekawie buduje się rękę. Mam nadzieje, że na kickstarterze ufuduje się jeszcze więcej dobra.
Panamax - (+++) - nagroda dla najgorszej instrukcji na świecie z pewnością musi pójść do Panamax. Naprawdę przeczytałam już mnóstwo instrukcji, na pewno ponad 1000, lepszych, gorszych, słabych, prostych, ale z takim syfem musiałam zmierzyć się po raz pierwszy. To była naprawdę jedyna w swoim rodzaju sytuacja - po przeczytaniu zaszkliły mi się oczy, bo naprawdę nie wiedziałam o co tutaj chodzi! Jak to działa, co tu się robi - no pomroczność jasna. A przy grze, kiedy już wspólnymi siłami dotarliśmy do brzegu (jedna osoba grała wcześniej, więc to bardzo pomogło), to okazało się, że zasady są schludne, proste, dość oryginalne i zapewniające sporo emocji. Gdyby można to było kupić, to brałabym od razu. Świetnie zaprojektowano pływanie statkami, ich załadunek, to jak gracze mogą sobie przeszkadzać i pomagać, a krótka kołdra sprawia, że ciągle przeliczamy i rozważamy najlepsze opcje. Warto spróbować.
Whistle Mountain (+++) - taka kolorowa gra, fajniusia, a w rozgrywce brutalna, z negatywną interakcją. Minusowe wyniki przy pierwszych partiach. Wbrew opinii jednego z uczestników rozgrywki (
) da się tutaj całkiem sporo zaplanować, ale ten plan musi opierać się zarówno na przewidywaniu ewentualnych posunięć rywali, jak i tego, co sami chcemy osiągnąć. Plus korekty z aktualnej sytuacji na planszy. Całość jest dość szybka i dynamiczna, idealna na przystawkę do głównego dania wieczoru.
Lost Ruins of Arnak (+++) - już się napisałam sporo, nawet w tym wątku
Dla mnie gra miesiąca. Otrzymałam dokładnie to, co chciałam - dobrze skrojony deck building, ciasnotę i krótką kołdrę (
), wiele dróg do zwycięstwa, sporo opcji do wyboru, ciekawe możliwości wykorzystania kart itd. itd.
Draftosaurus (---) - obiecano wam wiele emocji wynikających z nieoczekiwanego podania draftu? To was okłamano. Gra jest prosta jak drut, banalna w rozgrywce, nudna oraz przewidywalna. Dzieciom do przedszkola bym tego nie kupiła (biorąc nawet pod uwagę bardzo ładne figurki dinusiów).
Alicja w Krainie Słów (+) - imprezówka, po zapoznaniu się z zasadami wydaje się głupiutka, ale jest całkiem śmieszna dzięki nastawieniu na pomyłki i lapsusy językowe. Ale ten czajniczek z melodyjką jest naprawdę psychodeliczny. Jakbym grała w to przy każdym spotkaniu, to obawiałabym się o swoje zdrowie psychiczne. Jednakże owy czajniczek dał radę uśpić moje świnki morskie, więc chyba jest to jakiś magiczny przedmiot
7 słów (++) naprawdę bardzo dobra gra słowna. Wymagająca i przepalająca mózgownicę (jak gramy na wynik). Wygrałam, ale nie wiem, czy zakupie do swojej kolekcji, bo gry słowne wyciskają ze mnie 7 poty. Czułam się tak, jakbym przeszła ścieżkę zdrowia grając 3 razy pod rząd w Barrage
Quetzal (+) - rzucamy meeplami i od tego zależy kim są, czyli jakie akcje mogą wykonać. Set collection z lekkim dodatkiem licytacji i losowości. Gra okej, ale szału ciał nie powoduje. Poprawna i nic więcej. Jak ktoś dopiero zaczyna przygodę z planszówkami to może się u niego przyjąć. Do gier rodzinnych jest w sumie dobra, ale obawiałabym się schematyczności w kolejnych partiach.
Kolory Paryża (++) - w ogóle nie miałam tej gry na radarze, zagrałam z musu i od razu dodałam do swojej kolekcji. Zmienne pola akcji, tutaj na początku mamy mało surowców, potem niby coraz więcej, ale de facto wciąż jest wszystkiego za mało. Trzeba ciągle obserwować innych, bo nie wiadomo, czy nie zechce im się zaraz skończyć gry. Słyszeliście, że gra wymaga home rules, bo ktoś tam ciągle wygrywa na czarny kolor albo że nie warto malować obrazów, bo są nieopłacalne? Nie warto wierzyć tym pogłoskom, ludzie nie obserwują innych, nie patrzą co się dzieje, nie wiedzą chyba jak użyć poszczególnych akcji i surowców i te nieprawdziwe, niepochlebne recenzje się szerzą.
Praga Caput Regni (+++) - kolejny raz dostałam to, czego oczekiwałam. Taktyka, dynamiczne zmiany sytuacji na planszy, ciągle dłubanie w swoich zasobach, na wszystko brakuje, a kołderka (to chyba będzie słowo tego miesiąca) jest tak krótka, że ciągle marzną nam stopy. Tylko 16 akcji do wykonania (chyba że gracie na tyle dobrze, że wiecie skąd wziąć akcje dodatkowe) i tak wiele chciałoby się zrobić. Czego tutaj nie ma - i budowanie mapy, i chodzenie po moście, i zbieranie mnożników... Często będzie lądować na stole
Barker Street: L'heritage de Sherlock Holmes (+) - kolejne niepowtarzalne doświadczenie w moim życiu. Ciekawe przemyślana gra dedukcyjna (chodzimy po lokacjach, gdzie rozwiązujemy zagadki, a wszystkie informacje muszą nam dać jakąś spójną odpowiedź, czyli kto to zrobił), ale nie byłam w stanie w pełni docenić kunsztu autorów, bo grałam po francusku. W tym języku mogę tylko omlet powiedzieć
Faiyum (---) - uuuu ktoś tutaj się skończył na Wysokim Napięciu (i paru pomniejszych grach) - pozycja całkowicie wtórna, nudna, bez polotu, bez interakcji, bez niczego właściwie. Gorsza wersja Concordii (karty zagrywa się właściwie w identyczny sposób). Niemniej całą grę można przejść na trzech kartach, robiąc w kółko te same akcje (bo nic więcej się nie opłaca). I jeszcze się dłuży niemiłosiernie i jest upierdliwa w obsłudze (nowe karty trzeba układać w stosownej kolejności, całkowicie zmieniając rynek). Do kosza
Train Heist (++) - napadamy na pociąg i staramy się zgarnąć łup i wygrać z coraz szybszym pociągiem. Gra jest prostsza w zasadach niż Colt Express, ale bawiłam się tutaj lepiej niż przy tym słynniejszym tytule. Być może dlatego że Train Heist jest mniej losowy i pozwala nam bardziej zaplanować nasze ruchy. A możliwość zagrania dodatkowy akcji, jak uzbieramy układy z pokera - miodzio!
Struggle of Empires (++) - Wallace w wielkim wydaniu. Zarówno jeżeli chodzi o opakowanie, jak i długość rozgrywki. Gra jest naprawdę warta uwagi. Fenomenalna licytacji sojuszy i kolejności (co wpływa na możliwość ataku i ewentualne wspólne cele
). Walka jest prosta, ale odejmowanie od siebie kostek, a nie po prostu ich zliczanie, sprawiło że większe znaczenie mają modyfikatory, a nie los. No owszem kumpel ciągle rzucał dwie jedynki, dwie szóstki, ale wszyscy wiemy, kto rzucił zły czar na to miejsce
Zasady proste, chociaż jest tutaj sporo wyjątków od głównych reguł (coś w ogóle nie spada z planszy, ale jednak spada jak pojawi się taka rzadka sytuacja itd.). Niemniej czuć trochę ząb czasu i pewną archaiczność. I jest podatna na downtime. A i niektóre kafle wydają się lepsze od innych (dają silniejsze zdolności), ale trudno to jednoznacznie ocenić. Akcji nie jest wcale tak dużo, więc wielokrotnie trzeba było podejmować drastyczne decyzje. Aczkolwiek gdyby chciała zagrać w grę tego typu, to chyba wybrałabym jednak Age of Discovery.
Dylemat wagonika (++) - znów się o tym rozpisałam -
https://www.gamesfanatic.pl/2020/12/04/ ... gangstera/, toteż skrótowo bardzo - imprezówka, dzięki której na jednym spotkaniu towarzyskim połączymy wódkę i filozofię. Dla mnie jest to duet idealny
Stali bywalcy:Barrage, Rzuć na tacę, Dizzle, Tidal Blades: Heroes of the Reef, Cooper Island
Powroty: Samuraj - to jest naprawdę fenomenalna gra. Szczerze żałuje, że tak rzadko pojawia się na naszym stole tzn. tak długo półkowała. Moim zdaniem jest to najlepsza gra Reinera Knizi - schludna w zasadach, a jednocześnie pozwalająca na maksimum kombinowania; Odkrycia: Lewis&Clark; Crypt
GRA MIESIĄCA
Praga Caput Regni była tuż tuż, ale patrząc na liczbę partii, flow i przyjemność, to zwycięzca może być tylko jeden. Ktoś się mnie nawet zapytać, czy muszę to recenzować, bo ciągle wyciągam to na stół. Nie muszę, po prostu świetnie mi się w to gra. Fanfary dla
Lost Ruins of Arnak
Kasztan miesiąca
Prawie wygrał Draftozaur, który kłamał na swój temat, ale miałkość, schematyczność i nijakość wraz z upierdliwością przy jednoczesnym wychwalaniu niesamowitej innowacyjności rozgrywki, która okazuje się gorszą Concordią, skutkuje przyznanie tego tytułu
Faiyum. Naprawdę do tego powinni dodawać pudełko zapałek.