Zapytałem na stronce Fani Potal Games. Sam autor odpisał

Więc to literówka. Faza ostrzału jest poprawna

Zapytałem na stronce Fani Potal Games. Sam autor odpisał
Na KS był nowe karty więc da się. Ale są ks exlusives, więc raczej nie pokażą się po polsku.
Co racja to racja ale urozmaicenie wrogow i lupow by sie przydalo bo tak gra jest do bolu przewidywalna w tej czesci...
Celne spostrzeżenia i nota końcowa, choć dla mnie z dodatkiem jest to 8/10. Podział łupów jest bardzo wkurzający, dlatego my stosujemy go na zasadzie większości zadanych obrażeń. Jedynie przy remisie dociągamy kartę. Ustalenie kolejności graczy akurat nam nie przysparza problemów. Dysk na dole jest zawsze pierwszy.
Zgadzam się, czytelność mapy Gamma, to jakiś koszmarek radioaktywnyPiotr Komorowski pisze: ↑28 gru 2020, 23:32 Rozegraliśmy 1 rozgrywkę z dodatkiem Przebudzenie Molocha. Wieżyczki to fajna sprawa, ale sama mapa to wg mnie dramat, No tutaj trzeba już się przyjrzeć jak te trasy biegną - kuleje przejrzystość.
To jest tak jak na mapie Beta z podstawki. Niektóre skróty wiążą się z oberwaniem ostrzałem w konwój, czy radioaktywnością po ludziach, lub osuwiskiem lawiny, ale nie trzeba mieć gąsienic. No i są te, gdzie trzeba mieć gąsienice. Innymi słowy rozpatrywaliśmy to normalnie.Piotr Komorowski pisze: ↑28 gru 2020, 23:32 I tu też mam pytanie bo o ile na mapie podstawowej wersji gry, mamy drogę główną oraz skróty, gdzie aby skorzystać ze skrótu trzeba mieć ciężarówkę z gąsienicami, to na mapie Gamma mamy główna drogę, skróty/objazdy gdzie trasa wyglada jakby trzeba było mieć gąsienice oraz trzecia droga, gdzie gąsienice są wymogiem (tak jak w podstawowej wersji gry). Jak wy to rozpatrujecie?
Jak się przyjrzysz mapie, to zobaczysz, że część tych ikon jest nadrukowana na "miastach", a nie na samych drogach. To właśnie te Stałe Specjalne Postoje. Tylko znowu pojawia się tu słowo klucz - czytelność.Piotr Komorowski pisze: ↑28 gru 2020, 23:32 Dodatkowo w instrukcji mowa o stałym specjalnym postoju. Rozumiem że mowa o nadrukowanych ikonach np jedzenia, czy odkażania. Tylko one są umieszczone wg mnie nie na konkretnych lokacjach-przystankach. Bardziej mi to wyglada nie na postój, a na oznaczenie, że przejeżdżając przez ten odcinek trasy otrzymujemy coś dobrego (adekwatnie do tego jak oprószamy się przez niebezpieczne skróty gdzie czekają nas żetony uszkodzeń czy skażenia.
Nie do końca się z tym zgadzam. Klimatycznie jaki jest sens trwonić zasoby na gonienie statku, którego już nie mamy szansy dogonić? Lepiej się szykować na nadchodzące mrozy.Lothrain pisze: ↑29 gru 2020, 11:06 To wyścig, w którym nie jest w jakikolwiek sposób premiowane pierwsze i jedyne miejsce. Wyścig, który jest kwintesencją klimatu, a tymczasem w ostatniej turze może nam pasować olanie Aurory, puszczenie jej samospas i pozostanie na pustkowiach, bo tak wynikać będzie z prostego rachunku punktów na stole. Klimat pada na łeb, na szyję i właściwie przestaje istnieć
Sęk w tym, że miałem zasoby, żeby Aurorę dogonić. Wystarczyło zużyć jeden przedmiot. Tylko zużycie przedmiotu oznacza stratę jednego punktu i zyskanie drugiego z rosnącej przewagi nad ostatnim rywalem. Czyli wychodzisz na zero. Nie ma żadnej nagrody za samo dogonienie Aurory. W związku z tym zaczyna się chłodna kalkulacja, gdzie mam większą przewagę nad rywalami, czy w Ocalonych, czy w konwoju. Jak na kogoś kto desperacko pragnie się wyrwać z tego pustkowia dość to jednak dziwne zachowanie.
Ocalałych na pokładzie miałem najwięcej, ale łażenie po paliwo poddało ich nieco promieniowaniu i przewaga nie była taka, jakiej bym sobie życzył. Summa sumarum bardziej się opłacało puścić Aurorę w diabły, co jest zdecydowanie aklimatyczne. Gra jest niby wyścigiem, w którym, jak sam napisałeś, możesz taktycznie nie chcieć się ścigać. Nie dziwne to?
Dla mnie to kwintesencja klimatu - goniłem, goniłem słysząc plotki o tej osławionej, mającej ocalić ludzkość Last Aurorze. No i w końcu jest Last Aurora na horyzoncie. Ups! Okazuje się, że zamiast statku-zbawcy to jakaś rozpadająca się, ledwo utrzymująca się na powierzchni krypa, która pewnie zatonie przy pierwszym podmuchu wiatru. Patrzę na swój wypasiony konwój i... parskam śmiechem, gdy słyszę wrzeszczącego kapitana 'bez wykwalifikowanych pracowników nie przyjmuję na pokład!'. A mam cię w nosie, kretynie, myśllę - i za dopłatą bym nie wsiadł na pokłada tego trupa. Zawracam konwój z rykiem silników i wyruszam ku swemu przeznaczeniu...
Gra nie premiuje napromieniowanych Ocalałych i uszkodzonych wagoników. Od strony klimatu ma to sens, bo napromieniowani ludzie i tak pewnie dokonają żywota na pokładzie Aurory. Dlatego nie ma za nich punktów, bo dla kapitana lodołamacza będzie to problem. Wyścig jest nadal ważny, bo przewaga w nim daje sporo punktów, więc niezależnie od obranej taktyki, warto zasuwać do przodu. Można zadać sobie pytanie po co przyjeżdżać na to nadbrzeże i nie wsiadać do Aurory? Być może jest to teren bardziej przyjazny do życia, jakieś większe skupisko ludzi (miasto w pobliżu?).Lothrain pisze: ↑30 gru 2020, 17:26 Ocalałych na pokładzie miałem najwięcej, ale łażenie po paliwo poddało ich nieco promieniowaniu i przewaga nie była taka, jakiej bym sobie życzył. Summa sumarum bardziej się opłacało puścić Aurorę w diabły, co jest zdecydowanie aklimatyczne. Gra jest niby wyścigiem, w którym, jak sam napisałeś, możesz taktycznie nie chcieć się ścigać. Nie dziwne to?