niematunikogo pisze:
- Filary ziemi - bardzo fajnie, choc koncowka pokazala ze losowosc gra tam zbyt duza role. W ostatniej chwili Ola podwoila niemal swoje punkty (ku wlasnemu zaskoczeniu wygrywajac), a Robert mial szczescie poczekac ze swoim ruchem na koniec. Nastepnym raziem gramy z innym wariantem losowania ?
A mówił tatuś, żeby grać od razu z wariantem "odlosowionym", mówił? Ale kto by tam słuchał głupiego prezesa
Co tam wczoraj miłego?
-
Innsmouth Escape - dałe grze drugą szansę na czterech (zamiast pięciu) graczy - i mam wrażenie, że pozycja się odwdzięczyła. Osamotniony człowiek w mieście opanowanym przez Stwory z Głębin nie był tym razem całkowicie pozbawiony szans na zwycięstwo i dorwaliśmy go dopiero kiedy już już miał uciekać z kompletem uratowanych przyjaciół. Oczywiście wrażenie beznajdziejności sytuacji towarzyszyło Pawłowi przez cały czas (potęgowane wybuchami szyderczego śmiechu pozostałej trójki kierującej Stworami), ale trzeba przyznać, że szansa na zwycięstwo była dosyć konkretna. Chętnie powtórzę.
-
Hansa - miła partyjka nawet mimo tego, że zapomniałem o rozstwianiu sześciu straganów początkowych
-
High Society - dwie rozgrywki pod rząd w gronie trzech nowo poznanych alibijskich neofitów (plus Andrzej). Kupa śmiechu, maksymalnie pechowe zagrania Andrzeja i naprawdę dużo pozytywnych emocji
-
Blefuj - w tym samym towarzystwie, co High Society. Tak dawno w to nie grałem, że prawie zapomniałem za co tę grę tak bardzo lubię. Głównie za towarzystwo
- Through the ages - no kurde rzeczywiście dobre (chociaż ani przez chwilę nie wierzyłem, że wyrobimy się w trzy osoby w wersję advanced w niecałe 3 godziny). Grałem pierwszy raz, oczywiscie spowalnialem rozgrywkę i na razie mniej więcej opanowałem mechanikę (czyli to co się dzieje wokół mojej planszy; na plansze innych nie patrzyłem w ogóle, bo już totalnie bym się pogubił). Żeby stworzyć realną konkurencję dla Pjaja i Zbycha musiałbym zagrać jeszcze 2-3 razy i przede wszystkim poczytać trochę te wszystkie karty
Dałem plamę ze zbieraniem kasy na obrusy (czytaj: nie zbierałem, bo zapomniałem) - ale co się odwlecze to nie uciecze
no i na koniec informacja o turnieju Carcassonne: WYGRAŁ CANNEHAL!
Finałowa czwórka to:
1. Tomek (Cannehal)
2. Zbychu (longinus_997)
3. Przemo (woj_settlers)
4. Paweł (pjaj)
(co do kolejności 2 i 3 miejsca to nie mam pewności, ale może ktoś mnie sprostuje; przemo - elowy piernik honorowy do odbioru u Zosi)
Wręczenie nagród odbyło się w dość mało spektakularny sposób, bo już koło 24.00, kiedy ludzi było nieco mniej, ale myślę, że suma wartości sentymentalnych (własnoręcznie wypiekane pierniki i własnoręcznie odkuwany kafelek) oraz materialnych (gra + zgrzewka tyskiego od itsumy) powinny zrekompemnsować brak fleszy i owacji na stojąco
A poza tym uważam, że Kartaginę należy zniszczyć - czyli: jak zwykle było super.