Zarzut opiera się na tym, że zastosowane rozwiązanie zdaje się nie być future-proof, nie przewiduje przyszłości, tworzy sztuczne ograniczenia w ramach designerskich. (Od teraz za każdym razem gdy będziesz chciał wprowadzić nowy zasób otrzymywany poprzez kości, trzeba będzie robić cały komplet, najpewniej współdzielone ścianki). Ponadto, tak jak napisałem, dwa różne zasoby na ściance nie są tak czytelne. Dotąd była to jedna ścianka, teraz jest ich więcej, za rok lub dwa może wszystkie takie będą. Można było do tego podejść bardziej elegancko.arturmarek pisze: ↑29 gru 2020, 13:30 Nie do końca rozumiem ten zarzut. Jeśli w kolejnych dodatkach "będzie potrzeba" nowych kości to pewnie takie dodadzą. Mój problem, który łączy się z nektarem na kościach, to łatwość zagrania ptaków wymagających rzadkich zasobów (ryby, owoce, myszy).Grając w podstawkę i ptaki Europy, wzięcia ptaka wymagającego 2 lub 3 rzadkie zasoby było ryzykowane i nieraz trzeba było płacić "podwójnie", teraz mając nektar, jest to znacznie łatwiejsze.
Tutaj tworzysz ciekawe założenie, że to dzięki nektarowi planuje się kilku ruchów do przodu w pierwszych rundach, jakby wcześniej tak nie było. Z tym stwierdzeniem nie mogę się zgodzić, bo nie oddaje tego jak przebiegała rozgrywka bez dodatku. Zawsze można było i trzeba było planować kilka ruchów do przodu. Oczywiście istnieje poważna różnica pomiędzy pierwszą i drugą połową gry, ale nie jest tak, że runda 1 i 2 to był do tej pory kalejdoskop, który dzięki nektarowi stał się bardziej "myślący".arturmarek pisze: ↑29 gru 2020, 13:30 Dla mnie to gnicie na koniec rundy "robi robotę". Pisałem już o tym wyżej, dzięki temu, każda runda wymaga optymalizacji i planowania kilku ruchów. Bez tego dodatku optymalizowało się ruchy głównie w ostatniej rundzie.
Też graliśmy trzema taliami. Jeśli ktoś komuś wystawia nektar, to nie jest to tyle kwestia samej gry, ile decyzji graczy. Można nie aktywować karty przerzucającej kości i wystawiającej nektar. Ale to już pewnie zależy od środowiska współgraczy. U nas był nektarowy deficyt, choć nie deficyt pożywienia. Zmiany w planszach dają bardzo dużo.arturmarek pisze: ↑29 gru 2020, 13:30 W teorii to może racja, ale w naszych grach było zupełnie inaczej. Bardzo często w lsie mieliśmy ptaki mające zdolność "rzuć wszystkimi kośćmi z karmnika i ...(np. weź ziarno)" i przez to często wystawiało się nektar przeciwnikowi. Co do płacenia za nektar innymi zasobami, to ciężko mi się wypowiadać, bo gramy trzema taliami i może raz zagrałem ptaka mającego nektar w koszcie.
Nie męczy, ile jest nieelegancka. To kombinacja wielu rzeczy, które trudno ubrać w słowa, dlatego "walnąłem fiddly i nazwałem to dniem". Nie wiem, czy to w czymkolwiek pomaga, ale mogę wymienić, trochę powielając to co już napisałem. Waga nektaru jest drastycznie różna od pozostałych zasobów. Dwa systemy "wild", nektar i 2 za 1 współistniejące w grze. Tylko jeden rodzaj zasobów zużywany do przewag w siedliskach, zostaje na planszy, ale jest powiązany z płaską wartością bonusową (o tym więcej za chwilę). Plansze wobec tego są oznakowane specjalnie nektarem, gra na nich, zakładam, została zbalansowana wokół istnienia nektaru. Żadna z tych rzeczy nie jest zbrodnią sama z siebie, osobno od innych. Ale razem ta konstrukcja wydaje się chybotliwa tak w założeniach, jak i rozgrywce.arturmarek pisze: ↑29 gru 2020, 13:30 Ja nie odczuwam fiddle'iności. Ciągle gra się płynnie. Jakaś konkretna część rozgrywki cię męczy?
Jestem fanem mechanik, które to robią - w sensie, zachęcają do zaglądania na planszę przeciwnika. W tym sęk. Nektar w tym względzie nie zrobił dla mnie nic, a geneza jego nicdlamnienierobienia leży w surowych liczbach. Zacznijmy od wartości punktowych. 5 punktów za pierwsze miejsce w każdym rzędzie to razem 15 punktów. Drugie miejsce to 2 punkty w każdym rzędzie, więc razem 6. Jak dobrze pamiętam z tego co pisałeś, grasz głównie z żoną. Ja też gram przeważnie 1 na 1, więc popatrzmy na to z perspektywy gry dwuosobowej. Jeśli ty masz przewagę wszędzie, a przeciwnik nie przespał zagrania nektaru w każdym rzędzie - gratulacje, wyprzedziłeś go o całe 9 punktów. W praktyce różnica punktowa będzie często o wiele mniejsza, chyba że faktycznie postawisz sobie za punkt honoru mieć te przewagi. Pamiętajmy jednak: bonus za przewagi jest płaski, stały. I teraz pytanie: czy poprzez skupienie się na tych przewagach zyskujesz więcej punktów, niż gdybyś planował rozgrywkę pod kątem budowy sprawniejszego silnika, albo realizację celów (również płaskich punktowo, ale bardziej lukratywnych)? Nie wspominam tu o bonusach, bo bonusy mają dla mnie podobny charakter. Ja nazywam to "pułapką na nowicjusza" - Wingspan ma ich obecnie kilka. Przeświadczenie, że warto kierować swoimi poczynaniami w zgodzie z jakimś punktowym bonusem kosztem bardziej zasadnych poczynań. Ten bonus oczywiście istnieje i jest nie bez znaczenia, ale jednocześnie nie jest tak ważny, jak wielu będzie myśleć. Mamy natomiast (jako gracze) mentalność myślenia o kierowaniu się bonusami. Podczas gdy w Wingspan są one bardziej poboczną szansą - ale nie wyznacznikiem gry.arturmarek pisze: ↑29 gru 2020, 13:30 Mi się te przewagi podobają, ponieważ zachęcają do patrzenia co się dzieje na planszy przeciwnika.
Dlatego też przewaga w siedlisku nie jest nawet zachętą do zaglądania na planszę przeciwnika, nie większą w każdym razie niż różowe zdolności ptaków. Zdolności ptaków mają przewidywalny wynik twojego działania, dajmy na to: "ja biorę pożywienie, przeciwnik weźmie robaka". Z kierowaniem się przewagami nie wiadomo jaki osiągasz efekt w ogólnej perspektywie, bo tak jak napisałem, nie da się tego sprawdzić, chyba że na bieżąco zapisujesz wynik punktowy przeciwnika i wiesz, że właśnie ten jeden nektar który wykładasz pozbawia go dokładnie tych kilku punktów, których potrzebujesz do zwycięstwa. W praktyce to mrzonka, nie znam nikogo kto tak gra, a i z Rain Manem nie miałem okazji siedzieć przy stole. Tak więc podobać to one by mi się mogły, gdyby istniała faktyczna nagroda za skupienie się na nich - ale tak nie jest. A przy okazji, wszystkie wyliczenia które napisałem mają sens w grze dwuosobowej. W więcej osób bonus wypłaszcza się jeszcze bardziej, tracąc jeszcze więcej sensu. Średnie wyniki punktowe oczywiście się zwiększą o kilka punktów choćby tylko z tego powodu, ale czy z powodu jakiejś wartościowej płaszczyzny decyzyjnej?
Widzisz, nektar został tak wkomponowany w ten dodatek, że nie masz za bardzo wyjścia (fiddly fiddly!). Inaczej wszystkie ptaki potrzebujące nektaru do zagrania nie mogą być zagrane z ręki startowej dopóki go nie pozyskasz. Założenie designerskie jest takie, żeby grę przyspieszyć - ale zamiast zrobić pulę kart startowych, zrobiono to nektarem. Wyrok na tym dodatku jest dla mnie na razie taki, że muszę go bardziej ograć, zanim ocenię czy chcę w ogóle z nim grać w przyszłości. Szkoda by mi było tych wszystkich bardzo fajnych kart. Niestety wprowadził on wiele rzeczy, które mogły być modułowe, ale nie są. Albo bierzesz wszystkie systemy takie jakie są, albo żadnego. Albo house rule, ale ja tego akurat nie lubię. Na stan obecny gdybym miał robić house rule po moich rozgrywkach, usunąłbym dziki status nektaru i jego odchodzenie na koniec rundy, dałbym na start 5 kart/6 zasobów (dalej zachowując boost na start), usunąłbym przewagi i odnośniki z planszy wskazujące bezpośrednio nektar. Dzięki temu dalej można by używać nowych kart i plansz, bez tego całego fluffu.arturmarek pisze: ↑29 gru 2020, 13:30 Jednak nie podoba mi się to, że gra stała się "łatwiejsza". Każdy plan jest znacznie łątwiej wykonać, szczególnie zagranie konkretnych ptaków jest bezproblemowe. A jeszcze grałem bez tego dodatkowego nektaru na początku, zastanawiam się czy w ogóle wprowadzać tę zasadę.
Podsumowując: dodatek wprowadza ciekawe zmiany w podstawowych założeniach gry. Problem polega na tym, że ich jakości są kwestią smaku. Przeważnie jest tak, że dodatki wywracające rozgrywkę mają charakter modułowy, żeby gracze mogli sobie powybierać co im odpowiada. Tu tak nie zrobiono. Połączono wszystko ze sobą: karty, nowy zasób, plansze. Strasznie wydaje się to krótkowzroczne. Jako odbiorca albo lubię wszystko, albo nic. Nie lubię jak się mnie stawia w takim położeniu.