Z planów udalo mi się w poniedzialek zrealizować jedynie transakcję z Silentem, tzn.zagraliśmy najpierw w Alhambrę, a później w Chicago Express. W Alhambrę wywiązalem się z zadania weterana tzn.wytlumaczylem kolegom reguly, a później ich ogralem.
Moja Alhambra przypominala wprawdzie warowną twierdzę - 48 punktów z moich 120 zdobytych podczas calej partii uzyskalem za mury - ale w tej grze na szczęście styl budowli nie jest poddawany ocenie.
W Chicago Express testując strategię Zosi Samosi ponioslem sromotną (i zaslużoną) klęskę. Ciekawe czy wraz ze wzrostem doświadczenia uda się zaoszczędzić trochę czasu na wyliczaniu potencjalnych dochodów na akcję. Sądzę, że gra będzie mi się bardziej podobala w mniej licznym gronie.
Trzecią grą (chronologicznie pierwszą) poniedzialkowego spotkania byla dla mnie Kosmiczna Eskadra. Bardzo dobry, intensywny chwiler rozgrywany w czasie rzeczywistym. Zdecydowane zwycięstwo Silenta nauczylo mnie, że w tej grze nie należy przywiązywać wagi do wlasnych strat ale skupić się na zadawaniu strat wszystkim dookola.
Na zakończenie wystartowalem jeszcze w wyścigu Pitchcara. Niestety, obowiązki rodzinne zmusily mnie do wycofania się z wyścigu podczas gdy na drugim okrążeniu zajmowalem 3 miejsce i mialem jeszcze szanse na zwycięstwo. Salou, pochwal się czy udalo Ci się dowieźć prowadzenie do mety, czy zdążyliście dokończyć?
, liczba zagranych partii znacznie się zmniejszyła i nie mogę grywać tyle ile bym chciał, 
Przeciwdziałam temu kryzysowi jak tylko mogę i udało się mi i MST wygospodarować jeden wieczór na poznawanie tajników gier które są niestety z racji czasu potrzebnego na rozgrywkę nie do przełknięcia dla portiera 
, jak się okazało nie do przełknięcia dla środka transportu Silenta a co gorsza również dla żony Wajwy 
co za tym idzie wykruszyła się ekipa 
