Czy "zajechaliście" kiedyś planszówkę?
Czy "zajechaliście" kiedyś planszówkę?
Wiem, że to offtop w offtopie, ale ostatnio się zastanawiałem w kontekście tej niby radykalnie lecącej na łeb i szyję jakości gier ile z obecnych tutaj osób zajechało w swojej kolekcji w ostatnich latach jakąś grę 'dla graczy'? Nie mówimy o prostych krótkich tytułach, a faktycznych tytułach które na te min. 1.5h nas przywiązują do stołu.
Ja może jakoś masowo swoich gier nie ogrywam - brak czasu - chociaż O:NI miałem grubo ponad 100 partii i była w bardzo dobrym stanie. Aczkolwiek to typowa karcianka, więc i karty w koszulkach.
To jak to jest? Ile tych gier udało się doprowadzić do stanu wymagającego zakupu nowego egzemplarza? Jeżeli to jakieś pojedyncze przypadki, to może jednak wydawnictwa są bardziej rozsądne niż chciwe?
Ja może jakoś masowo swoich gier nie ogrywam - brak czasu - chociaż O:NI miałem grubo ponad 100 partii i była w bardzo dobrym stanie. Aczkolwiek to typowa karcianka, więc i karty w koszulkach.
To jak to jest? Ile tych gier udało się doprowadzić do stanu wymagającego zakupu nowego egzemplarza? Jeżeli to jakieś pojedyncze przypadki, to może jednak wydawnictwa są bardziej rozsądne niż chciwe?
- addekk
- Posty: 642
- Rejestracja: 28 gru 2018, 11:54
- Lokalizacja: Kraków
- Has thanked: 44 times
- Been thanked: 103 times
Re: Wydawcy, a obsługa klienta (wydzielone z Mezo/Mage Knight)
Dwa najbardziej ograne egzemplarze wymagały u mnie następujących zabiegów:toblakai pisze: ↑14 lut 2021, 20:58 Wiem, że to offtop w offtopie, ale ostatnio się zastanawiałem w kontekście tej niby radykalnie lecącej na łeb i szyję jakości gier ile z obecnych tutaj osób zajechało w swojej kolekcji w ostatnich latach jakąś grę 'dla graczy'? Nie mówimy o prostych krótkich tytułach, a faktycznych tytułach które na te min. 1.5h nas przywiązują do stołu.
Ja może jakoś masowo swoich gier nie ogrywam - brak czasu - chociaż O:NI miałem grubo ponad 100 partii i była w bardzo dobrym stanie. Aczkolwiek to typowa karcianka, więc i karty w koszulkach.
To jak to jest? Ile tych gier udało się doprowadzić do stanu wymagającego zakupu nowego egzemplarza? Jeżeli to jakieś pojedyncze przypadki, to może jednak wydawnictwa są bardziej rozsądne niż chciwe?
7 cudów świata żeby się nie niszczyły dalej karty zakupiłem koszulki (ponad 100parti- jedna z pierwszych planszowek jakie miałem).
Nemesis nie wiem ile miał partii myślę że pod 100 ale tu już było wszystko radykalniej ogarnięte bo były koszulki etc. I jedyne co było naprawdę zniszczone to żetony intruzów były mocno zdarte.
Catan i pociągi też mocno eksploatowane-
Pociągi koszulki do wymiany reszta
Catan nawet koszulek nie wymieniałem też pod 50-70 gier będzie zagrane w jedno i drugie.
Więc teoria jest napdawde z 4 liter.
Weźże chodźże grać BGG
- anitroche
- Posty: 775
- Rejestracja: 23 kwie 2020, 10:09
- Has thanked: 681 times
- Been thanked: 789 times
- Kontakt:
Re: Czy "zajechaliście" kiedyś planszówkę?
U mnie zdecydowanie ponad 100 rozgrywek ma Wsiąść do Pociągu Europa i plansza ciągle wygląda super, pociągi wiadomo też, no karty niestety zużyte, ale wszystkie grafiki są wciąż wyraźne, płótnowanie kart nigdzie się nie rozwarstwia, widać że są brudne no i takie mocno używane, ale w grze w ogóle to nie przeszkadza. Pudełko przejechało pół Polski z nami i też wygląda ok, narożniki lekko poobcierane tylko.
Mam też naprawdę bardzo już zużyte karty z klasycznej talii ilustrowanej przez Andrzeja Mleczko. W czasach liceum i studiów było mocno grane nimi na każdym wyjeździe ze znajomymi i są zużyte, ale wciąż grafiki nie pościerały się, jedynie karty są brudne, więc grać ciągle można, tylko wizualnie no wyglądają na brudne i tyle.
Teraz już część gier zakoszulkowałam, choć koszulki trochę mnie drażnią, bo kupka kart robi się nagle dużo wyższa, łatwo je przewrócić przy dobieraniu, tasuje się gorzej, bo gruba ta talia nagle i czasem się ślizga w rękach, no ale i tak na zakoszulkowanie niektórych gier się zdecydowałam, a tak żeby karty pozostały ładniutkie, jakbym chciała jednak kiedyś grę sprzedać.
EDIT: i jeszcze mi się przypomniało Mr. Jack Pocket. No tam żetony to już stracił mocno kolory miejscami, a pudełko tak często było noszone w plecaku po górach, że jest mocno sfatygowane. Grać się jednak dalej da, bo tylko te żetony akcji są poprzecierane (przez miętoszenie ich w rękach podczas losowania), a to co jest tajne w grze, czyli karty postaci, wciąż w dobrym stanie
Mam też naprawdę bardzo już zużyte karty z klasycznej talii ilustrowanej przez Andrzeja Mleczko. W czasach liceum i studiów było mocno grane nimi na każdym wyjeździe ze znajomymi i są zużyte, ale wciąż grafiki nie pościerały się, jedynie karty są brudne, więc grać ciągle można, tylko wizualnie no wyglądają na brudne i tyle.
Teraz już część gier zakoszulkowałam, choć koszulki trochę mnie drażnią, bo kupka kart robi się nagle dużo wyższa, łatwo je przewrócić przy dobieraniu, tasuje się gorzej, bo gruba ta talia nagle i czasem się ślizga w rękach, no ale i tak na zakoszulkowanie niektórych gier się zdecydowałam, a tak żeby karty pozostały ładniutkie, jakbym chciała jednak kiedyś grę sprzedać.
EDIT: i jeszcze mi się przypomniało Mr. Jack Pocket. No tam żetony to już stracił mocno kolory miejscami, a pudełko tak często było noszone w plecaku po górach, że jest mocno sfatygowane. Grać się jednak dalej da, bo tylko te żetony akcji są poprzecierane (przez miętoszenie ich w rękach podczas losowania), a to co jest tajne w grze, czyli karty postaci, wciąż w dobrym stanie
Ostatnio zmieniony 15 lut 2021, 09:49 przez anitroche, łącznie zmieniany 2 razy.
"Cześć, mam na imię Ania i dzisiaj pokażę wam jak wygląda rozgrywka w wariancie solo w..."
Zapraszam na mój kanał z pełnymi rozgrywkami solo: Gram Solo na YouTube
Zapraszam na mój kanał z pełnymi rozgrywkami solo: Gram Solo na YouTube
-
- Posty: 215
- Rejestracja: 30 sie 2019, 22:26
- Has thanked: 45 times
- Been thanked: 36 times
Re: Czy "zajechaliście" kiedyś planszówkę?
Może nie zajechałem, ale mając pierwszą edycję planszowej wersji Gry o Tron, po kilkunastu rozgrywkach żetony rozkazów były poprzecierane. Awers oczywiście nie był problemem, ale rewers już tak, szczególnie w tym przypadku, kiedy zagrywamy je jednocześnie i jest to niejawna informacja do momentu odkrycia. Od tego czasu w w/w sytuacjach kapsluje żetony, bo to po prostu psuło fun z gry jak już się raz zauważyło te różnice.
Re: Czy "zajechaliście" kiedyś planszówkę?
Nie, mimo że gram z dziećmi (a one wiadomo, mniej szanują, zdaża im się przez przypadek za mocno wygiąć kartę itd) . Po prostu mam zasadę, że koszulkuję gry, w które zagrałam więcej niż 10 razy. Nawet pociągi, które mam już od ponad 10 lat wyglądają super.
Zdarza się że bloczki punktacji się kończą -tylko takie zużycie obserwuję .
Zdarza się że bloczki punktacji się kończą -tylko takie zużycie obserwuję .
Re: Czy "zajechaliście" kiedyś planszówkę?
Zjechanie zjechaniem, ale najczęściej bywa jak sądzę tak, że pojawia się niewielki uszczerbek na karcie czy żetonie, które są niejawne, dociągane, dolosowywane w trakcie gry. I świeci taka kancera. I wiadomo, co się tam kryje.
Porysowana po setkach partii plansza czy powycierane jawne elementy gry to pół biedy. Ale te wcześniej wspomniane drobiazgi w zasadzie powodują, że gra przestaje być grywalna do momentu ubrania elementów w coś kryjącego.
Bardzo dobrej jakości karty są w Stone Age oraz w Cesarskim Kurierze. Jedne z pierwszych moich gier, nigdy nie czułem potrzeby koszulkowania ich. A niemało partii w obie pacnięte zostało. Co prawda w Stone talię tasuje się zaledwie raz na grę, w Kurierze ze 2 razy powiedzmy. W każdym razie tu karty żylety.
A zajechałem swego czasu Pandemię odrobinę - też karty. Gra zaczęła hulać na stole. A jak się rozhulała, pomóc już musiały koszulki z kryjącym tyłem. Nie pomyślałem wcześniej i karty "znaczone" być zaczęły dość znacznie.
No i Robinson - coś chyba ponad 20 partii w sumie. Zaledwie. Nie koszulkowałem. I po niewielu już grach pojawiły się drobniutkie uszczerbki na czarnych krawędziach kart. Niewiele ich było i niewielkie były. Ale wystarczyło... Ojj słabiutkie te karty... Pomyślałem sobie wtedy, że jednym z priorytetów projektantów / wydawców powinien być - jeśli nie najlepszy możliwy druk na najlepszym możliwie materiale, to przynajmniej (!) biały margines na krawędziach kart, a grafika powinna zaczynać się przynajmniej te kilka milimetrów od krawędzi. To w dużej mierze wyeliminowałoby ryzyko widocznych uszkodzeń.
Oraz Mr Jack. Jedna, drobniutka kancera akurat na czerwonej karcie. I ta biała wśród czerwieni kropka wystarczy, aby teraz, losując zabójcę, robić to pod stołem, a wylosowaną kartę chować gdzieś z boku. Podobnie jak kolejne dolosowywane umiejętnością Holmes'a.
Porysowana po setkach partii plansza czy powycierane jawne elementy gry to pół biedy. Ale te wcześniej wspomniane drobiazgi w zasadzie powodują, że gra przestaje być grywalna do momentu ubrania elementów w coś kryjącego.
Bardzo dobrej jakości karty są w Stone Age oraz w Cesarskim Kurierze. Jedne z pierwszych moich gier, nigdy nie czułem potrzeby koszulkowania ich. A niemało partii w obie pacnięte zostało. Co prawda w Stone talię tasuje się zaledwie raz na grę, w Kurierze ze 2 razy powiedzmy. W każdym razie tu karty żylety.
A zajechałem swego czasu Pandemię odrobinę - też karty. Gra zaczęła hulać na stole. A jak się rozhulała, pomóc już musiały koszulki z kryjącym tyłem. Nie pomyślałem wcześniej i karty "znaczone" być zaczęły dość znacznie.
No i Robinson - coś chyba ponad 20 partii w sumie. Zaledwie. Nie koszulkowałem. I po niewielu już grach pojawiły się drobniutkie uszczerbki na czarnych krawędziach kart. Niewiele ich było i niewielkie były. Ale wystarczyło... Ojj słabiutkie te karty... Pomyślałem sobie wtedy, że jednym z priorytetów projektantów / wydawców powinien być - jeśli nie najlepszy możliwy druk na najlepszym możliwie materiale, to przynajmniej (!) biały margines na krawędziach kart, a grafika powinna zaczynać się przynajmniej te kilka milimetrów od krawędzi. To w dużej mierze wyeliminowałoby ryzyko widocznych uszkodzeń.
Oraz Mr Jack. Jedna, drobniutka kancera akurat na czerwonej karcie. I ta biała wśród czerwieni kropka wystarczy, aby teraz, losując zabójcę, robić to pod stołem, a wylosowaną kartę chować gdzieś z boku. Podobnie jak kolejne dolosowywane umiejętnością Holmes'a.
- wildatheart
- Posty: 76
- Rejestracja: 03 lut 2021, 14:07
- Has thanked: 21 times
- Been thanked: 29 times
Re: Czy "zajechaliście" kiedyś planszówkę?
Jeszcze przed tym pandemiowym szaleństwem ze znajomymi doprowadziliśmy karty od Fasolek do praktycznego rozkładu Ale ta gra jeździła z nami wszędzie i była wyciągana w najróżniejszych warunkach. W większe gierki raczej chyba rzadko się grywa na przykład w plenerze, więc pewnie trudno tak całkowicie rozjechać
-
- Posty: 1057
- Rejestracja: 25 sty 2013, 22:17
- Lokalizacja: Łomża
- Has thanked: 11 times
- Been thanked: 39 times
- Kontakt:
Re: Czy "zajechaliście" kiedyś planszówkę?
Gra o Tron. Zjechana plansza i wytarte żetony - nie dało się grać i musiałem prosić wydawcę o pomoc
-
- Posty: 777
- Rejestracja: 10 paź 2016, 18:35
- Lokalizacja: Poznań
- Has thanked: 229 times
- Been thanked: 282 times
Re: Czy "zajechaliście" kiedyś planszówkę?
Zdecydowanie SET zbliża się do takiego stanu, że rozważam zakup nowego i oddanie bieżącego.
mam 3trolle-7% (S) errata do 1861/67 (K) 1882, 1817/USA
- donmakaron
- Posty: 3523
- Rejestracja: 16 kwie 2009, 09:33
- Has thanked: 198 times
- Been thanked: 646 times
Re: Czy "zajechaliście" kiedyś planszówkę?
Rozważam zakup kolejnego egzemplarza Cyklad. Dziś gramy już raczej rzadko, ale gra ma już zbliża się do 10 lat, a swego czasu graliśmy w nią dwa razy dziennie parę razy w tygodniu. Kto wie, może mieć z 200 partii na liczniku, do tego była pożyczana i wypożyczana na Gratislavii. Kafelki bogów i monety już wytarte niemalże do białości, statki bez żagli, plansza z cofanym licznikiem, pudełko w strzępach. O dziwo nic się nie zgubiło. Cyklady zajechane pod korek.
- mauserem
- Posty: 1817
- Rejestracja: 26 lis 2014, 09:37
- Has thanked: 253 times
- Been thanked: 165 times
- Kontakt:
Re: Czy "zajechaliście" kiedyś planszówkę?
Trochę by się tego znalazło
Cytadela - karty zdarte do imentu - a wiadomo, w grze jest draft - karty poszły w nieprzeźroczyste koszulki, a potem na handel - nowy egzemplarz od początku już zakoszulkowany
Władca pierścieni Konfrontacja - też była mocno sfatygowana na skutek "ostrego" ogrywania - też egzemplarz został zastąpiony nowym, a stary jeszcze kogoś cieszył (zwłaszcza ceną)
Sen - to jest dobry kandydat na "zajechanie" bo talia tasowana jest non-stop, ale ta gra ma u nas niebywałą rotację - ciągle ktoś nam zabiera nasz egzemplarz, kupujemy nowy i ten szybko znowu ktoś zabiera jako prezent i tak w kółko
No i last but not least - Mr Jack Pocket - jakoś nam się ta gra "wytarła" od tego suwania tymi kafelkami i też już mamy kolejny egzemplarz
Oczywiście pomijam gry "legacy" w których "zajechanie" jest wpisane w definicję
Cytadela - karty zdarte do imentu - a wiadomo, w grze jest draft - karty poszły w nieprzeźroczyste koszulki, a potem na handel - nowy egzemplarz od początku już zakoszulkowany
Władca pierścieni Konfrontacja - też była mocno sfatygowana na skutek "ostrego" ogrywania - też egzemplarz został zastąpiony nowym, a stary jeszcze kogoś cieszył (zwłaszcza ceną)
Sen - to jest dobry kandydat na "zajechanie" bo talia tasowana jest non-stop, ale ta gra ma u nas niebywałą rotację - ciągle ktoś nam zabiera nasz egzemplarz, kupujemy nowy i ten szybko znowu ktoś zabiera jako prezent i tak w kółko
No i last but not least - Mr Jack Pocket - jakoś nam się ta gra "wytarła" od tego suwania tymi kafelkami i też już mamy kolejny egzemplarz
Oczywiście pomijam gry "legacy" w których "zajechanie" jest wpisane w definicję
Re: Czy "zajechaliście" kiedyś planszówkę?
Ja co prawda w żadną grę jeszcze ponad 100 partii nie mam, jednak zauważyłem że Nemesis ma słabej jakości karty. Karty akcji są używane dosyć często w ciągu jednej rozgrywki, do tego mamy plecak w formie plastikowej podstawki gdzie dajemy przedmioty to wiadomo karty są narażone na zużycie. Najgorsze natomiast to karty skażenia które trzeba sprawdzać w skanerze i dodawane są do puli kart akcji (więc i tasowane) oraz karty celów które zauważyłem że każdy gdzies tam sobie trzyma z innymi, zerka i to sie zużywać zaczęło juz po kilku rozgrywkach, a jednak ważne jest żeby te karty zostawały tajemnicą więc czym prędzej zakoszulkowalem. Tutaj bylem zawiedziony jakością tych kart, bo 7 cudów świata pojedynek bylo w lepszym stanie po około 20 rozgrywkach, chociaż też zdecydowałem się zakoszulkowac. Raz ze jednak szkoda bo sporo tego się używa, a dwa ze znow ważne jest nie wiedzieć jaka karta kryje się pod rewersem.
Uważam że gry z takimi kartami (których nie chcemy poznać po rewersie) powinny być szczególnie dobrej jakości. Nemesis mnie zawiódł w tej kwestii. W takim na przykład splendorze nie ma to znaczenia ze ktos pozna karte po rewersie więc jestem w stanie przymknąć oko natomiast jak gra opiera się głównie na kartach to wychodzę z założenia ze warto zakoszulkowac.
Uważam że gry z takimi kartami (których nie chcemy poznać po rewersie) powinny być szczególnie dobrej jakości. Nemesis mnie zawiódł w tej kwestii. W takim na przykład splendorze nie ma to znaczenia ze ktos pozna karte po rewersie więc jestem w stanie przymknąć oko natomiast jak gra opiera się głównie na kartach to wychodzę z założenia ze warto zakoszulkowac.
- Neoptolemos
- Posty: 1971
- Rejestracja: 09 sty 2014, 18:30
- Has thanked: 192 times
- Been thanked: 858 times
Re: Czy "zajechaliście" kiedyś planszówkę?
List Miłosny, Bang Kościany, Avalon, Dixit, Mr Jack Pocket... kilka gier "wyjazdowych" mam zszarganych do nieprzyzwoitości. I to mimo kart w koszulkach w Liście Miłosnym i Avalonie - dzięki nim w ogóle te egzemplarze są jeszcze grywalne, ale poza kartami jest dramat (a i koszulki już zmieniałem ze 2 razy).
No i niestety trochę zjechany jest mój 15letni Catan (zwłaszcza karty), ale nie sądziłem w wieku 14 lat, że tak trzeba chuchać i dmuchać na planszówki
No i niestety trochę zjechany jest mój 15letni Catan (zwłaszcza karty), ale nie sądziłem w wieku 14 lat, że tak trzeba chuchać i dmuchać na planszówki
-
- Posty: 2587
- Rejestracja: 27 kwie 2018, 15:18
- Has thanked: 1233 times
- Been thanked: 1449 times
Re: Czy "zajechaliście" kiedyś planszówkę?
Zdecydowanie tak, kilka, w skutek intensywnego grania ale też wożenia na różne wyjazdy (wrzucania elementów luzem do torebki, żeby lepiej się mieściły w plecaku niż pudła itp). Najbardziej chyba drobne gry ale grane dziesiątki razy jak Splendor czy Cytadela, ale większym tytułom również granym dziesiątki razy i wożonym gdzie się da (mój AoE3 czy Imperial kumpla) też się to przydarzyło.
Lubię TĘ grę. (a nie "tą grę")
Kupiłem TĘ grę. (a nie "tą grę")
Wygrałem w TĘ grę. (a nie "tą grę")
Kupiłem TĘ grę. (a nie "tą grę")
Wygrałem w TĘ grę. (a nie "tą grę")
- helloween85
- Posty: 162
- Rejestracja: 14 maja 2018, 14:39
- Lokalizacja: Łódź
- Has thanked: 84 times
- Been thanked: 48 times
Re: Czy "zajechaliście" kiedyś planszówkę?
Wojna o Pierścień. Pierwsza planszówka, grana praktycznie codziennie przez ok pół roku. Do tego zazwyczaj graliśmy w nią na podłodze (nie mieliśmy w tedy odpowiedniego stołu) więc zdarzyło się, że świnie morskie się zakręciły i część figurek poobgryzały Więc raczej to wszystko moja wina, a nie słabego wydania.
Re: Czy "zajechaliście" kiedyś planszówkę?
U mnie w Horrorze w Arkham LCG standardowo starły się żetony. Jest to o tyle zabawne, że mnóstwo partii grałem ze smartfonem, używając cyfrowego worka chaosu. Na szczęście mam drugą podstawkę, gdzie żetony tafiły już w kapsle, ale to akurat jest słabe, żeby w grze za tyle pieniędzy, gdzie oprócz kart są tylko te nieszczęsne żetony, trzeba było tak kombinować. Dla porównania mam Carcassone, które zawsze było losowane z worka, rozegranych mnóstwo partii i po żadnej płytce nie widać żadnego zużycia.
Kolejna gra to Posiadłość Szaleństwa, gdzie na kafelki bardzo uważam, a i tak zaczynają pojawiać się na brzegach przetarcia. Oczywiście nikt tego nie tasuje, wyciągam bardzo delikatnie. Nic to nie daje. O pudełkach nawet nie wspominam, bo te of FFG ścierają się od samego stania na półce. Przy czym to są gry, o które dbam. Karty zakoszulkowane, niczym nie rzucam, wszystko ma w pudle swoje miejsce. Niestety nadruki w grach FFG, chociaż wizualnie świetne, to pod kątem trwałości wypadają fatalnie. A szkoda, bo to nie są gry, które łatwo można wymienić na nową kopię.
To nie są gry zajechane, ale są to gry które bardzo lubię, a o które niestety trzeba bardzo dbać. Osadników, czy Robinsona nawet nie koszulkuję. Zużywają się, ale mi to nie przeszkadza. Najlepsze lata u mnie mają już za sobą. Terraformację Marsa grałem bardzo długo bez koszulek, ale tutaj karty faktycznie zaczęły się przecierać - nie rysować, tylko autentycznie ścierać. To był moment, kiedy gra trafiła w koszulki.
Kolejna gra to Posiadłość Szaleństwa, gdzie na kafelki bardzo uważam, a i tak zaczynają pojawiać się na brzegach przetarcia. Oczywiście nikt tego nie tasuje, wyciągam bardzo delikatnie. Nic to nie daje. O pudełkach nawet nie wspominam, bo te of FFG ścierają się od samego stania na półce. Przy czym to są gry, o które dbam. Karty zakoszulkowane, niczym nie rzucam, wszystko ma w pudle swoje miejsce. Niestety nadruki w grach FFG, chociaż wizualnie świetne, to pod kątem trwałości wypadają fatalnie. A szkoda, bo to nie są gry, które łatwo można wymienić na nową kopię.
To nie są gry zajechane, ale są to gry które bardzo lubię, a o które niestety trzeba bardzo dbać. Osadników, czy Robinsona nawet nie koszulkuję. Zużywają się, ale mi to nie przeszkadza. Najlepsze lata u mnie mają już za sobą. Terraformację Marsa grałem bardzo długo bez koszulek, ale tutaj karty faktycznie zaczęły się przecierać - nie rysować, tylko autentycznie ścierać. To był moment, kiedy gra trafiła w koszulki.
-
- Posty: 1057
- Rejestracja: 25 sty 2013, 22:17
- Lokalizacja: Łomża
- Has thanked: 11 times
- Been thanked: 39 times
- Kontakt:
Re: Czy "zajechaliście" kiedyś planszówkę?
A, i jeszcze dwie gry, zjechane praktycznie do zera. Odkrywcy Nowych Światów i Labirynt Śmierci (obie od Encore). Ale w tym przypadku to chyba norma, z uwagi na jakość produktu i czas wydania
Re: Czy "zajechaliście" kiedyś planszówkę?
Z kartami to faktycznie jest problem jeżeli chodzi o ścieranie się nadruku. Choć może nie tyle ścieranie co 'naruszenie' krawędzi karty jeżeli jest ona ciemna - wtedy nie ma bata, zawsze będzie widać i rzucać się w oczy. Nie wiem czy to problem jakości użytego papieru (jakoś wątpię), techniki nadruku czy zwykłego projektowania kart pod względem graficznym tak aby się przede wszystkim ładnie prezentowały (wiadomo, białe ramki estetycznie nie wyglądają).
Jam moje karty koszulkuję, ale jest to bardziej wybór podyktowany funkcjonalnością niż dbałością o ich stan - po prostu lepiej mi się je tasuje jak są w dopasowanych koszulkach
Na podstawie swojej kolekcji nie jestem w stanie tego ocenić, ale po wypowiedziach z tego wątku widać, że gry naprawdę mocno eksploatowane - czasami w warunkach polowych - osiągają poziom zużycia kwalifikujący je do wymiany.
Pewnie wielu się domyśla, że zalążkiem tego wątku były wynurzenia pewnej forumowiczki o spadającej jakości gier i niebezpieczeństwie z tym związanym. Ja mam takie podejście, że o swoje gry dbam, a jak się zużyją to kupie nową kopię - jeżeli da mi te 100 rozgrywek zabawy to super. Jak nie będzie dostępna to pewnie jest 1000 innych tytułów na jej miejsce Nawet przy tej liczbie odpowiedzi widać, że gry się potrafią 'styrać' niezależnie od rocznika.
Jam moje karty koszulkuję, ale jest to bardziej wybór podyktowany funkcjonalnością niż dbałością o ich stan - po prostu lepiej mi się je tasuje jak są w dopasowanych koszulkach
Na podstawie swojej kolekcji nie jestem w stanie tego ocenić, ale po wypowiedziach z tego wątku widać, że gry naprawdę mocno eksploatowane - czasami w warunkach polowych - osiągają poziom zużycia kwalifikujący je do wymiany.
Pewnie wielu się domyśla, że zalążkiem tego wątku były wynurzenia pewnej forumowiczki o spadającej jakości gier i niebezpieczeństwie z tym związanym. Ja mam takie podejście, że o swoje gry dbam, a jak się zużyją to kupie nową kopię - jeżeli da mi te 100 rozgrywek zabawy to super. Jak nie będzie dostępna to pewnie jest 1000 innych tytułów na jej miejsce Nawet przy tej liczbie odpowiedzi widać, że gry się potrafią 'styrać' niezależnie od rocznika.
Re: Czy "zajechaliście" kiedyś planszówkę?
Trochę nie w temacie, ale stara Agricola jest nie do zajechania. Po 200-300 partiach jej wygląd nie różni się wiele od nieśmiganej sztuki. Kart i elementów drawnianych nie da się rozróżnić. Pudełko natomiast... jest całe oklejone a już po raz 3-ci się rozpadło.
Re: Czy "zajechaliście" kiedyś planszówkę?
Jedynie co udalo mi sie zjechać to pudelko od gry o tron i bitwy pieciu armii, ale dlatego, ze obie czesto wykładane byly. Nic więcej.
Top10:
1. A Song of Ice & Fire 2. Wojna o pierścień 3. Dominant Species 4. Brass: Birmingham 5. A Game of Thrones 2ed 6.Pax Renaissance 2ed 7. Tyrants of the Underdark 8. Zombicide:2nd 9. Empires: Age of Discovery
Honorowa: Lotr LCG
1. A Song of Ice & Fire 2. Wojna o pierścień 3. Dominant Species 4. Brass: Birmingham 5. A Game of Thrones 2ed 6.Pax Renaissance 2ed 7. Tyrants of the Underdark 8. Zombicide:2nd 9. Empires: Age of Discovery
Honorowa: Lotr LCG