Gra miesiąca - czerwiec 2021

Tutaj można dyskutować na tematy ogólnie związane z grami planszowymi, nie powiązane z konkretnym tytułem.
Awatar użytkownika
lotheg
Posty: 795
Rejestracja: 11 paź 2017, 10:25
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 271 times
Been thanked: 276 times

Re: Gra miesiąca - czerwiec 2021

Post autor: lotheg »

Czerwiec nie był zbyt obfity w rozgrywki. Jednak tak dobra pogoda nie mogła się zmarnować :) 10 rozgrywek w 9 gier, łączny czas czystego grania wyniósł 20 h.

Nowości:
- brak, żadnej nowej gry nie poznałem w tym miesiącu...przyszedł Marvel Champions z mathandlu, ale poza posortowaniem i przeczytaniem instrukcji nie zagrałem.

Stali bywalcy:
Kanban - 10/10 - mój nr 1, najlepsza gra. Ostatnio partia bez dodatku speed charger, w 3 osoby...powiem jak Boniek o Sousie - TOP, ale w tym przypadku się to sprawdza ;)

Wojna o Pierścień - 9/10 - powrót po 1,5 roku. Na szczęście z ogranym kumplem, więc wdrożyliśmy się szybko. Tym razem Frodo z Samem wrzucili biżuterię do lawy, ale Cień zgromadził też sporo punktów. Podstawowym błędem było to, że Cień dał sobie zabić Sarumana i potem Czarnoksiężnika, więc grał bez dwóch kostek.

Great Western Trail - 9/10 - tym razem zwycięska strategia w grze o krowach polegała na...zbieraniu krów ;) Świetna gra, cieszę się, że wróciłem do niej, ponieważ dawno temu odbiłem się od niej, ale przez fatalne wytłumaczenie na szybko na którymś Zgranym Wawrze.

Lignum - 9/10 - pisałem w wątku o grze - zagrałem w wariant taktyczny i będę się go raczej trzymał, zmniejsza losowość związaną z wyborem miejsc wyrębu.

Gallerist - 8/10 - kolejny Vital, zawsze dla mnie trochę słabszy niż Kanban czy Vinhos. Mechanizm wypychania jest dość uciążliwy, szczególnie jak się gra we czwórkę. Niemniej jednak wyniki były dość mocne, bo dwóch graczy osiągnęło ponad 190 pkt. Co ciekawe, pierwszy raz w moich grach (mam na koncie 9 albo 10) zdarzyło się, że na koniec gry zaszły wszystkie 3 warunki końca gry - ludzie w woreczku zawsze się kończą i najczęściej drugim warunkiem jest koniec biletów (ale zdarzało się też dwóch celebrytów). Tym razem dwóch celebrytów wywołało koniec gry, ale podczas kończenia skończyły się także bilety.

Smartphone - 8/10 - w kategorii lekkich euro to świetna gra, do której zawsze chętnie wracam.

Mercado de Lisboa - 8/10 - thinky filler, w sam raz na uzupełnienie wieczoru, przy którym jednak trzeba pomyśleć.

Plażing - 8/10 - drugi thinky filler. Konkuruje z Mercado o wyjście na stół po głównym daniu.

iKNOW - 6,5/10 - lubię w to czasem zagrać mimo, że człowiek uświadamia sobie jak głupi jest ;)


Gra miesiąca: Wojna o Pierścień - po długiej przerwie zasługuje :)
Kanban to najlepszy Vital, a Trajan jest lepszy od Zamków.
Wishlista
Awatar użytkownika
mat_eyo
Posty: 5611
Rejestracja: 18 lip 2011, 10:09
Lokalizacja: Warszawa / Łuków, woj. lubelskie
Has thanked: 798 times
Been thanked: 1244 times
Kontakt:

Re: Gra miesiąca - czerwiec 2021

Post autor: mat_eyo »

Czerwiec był najlepszym miesiącem od dawna, głównie przez planszówkowy wyjazd w długi weekend. Szóstego czerwca miałem na koncie więcej rozgrywek niż w całym maju ;) Do końca miesiąca zebrały się 54 partie w 30 tytułów, najwięcej Zombie Teenz Evolution (11), Whale Riders: The Card Game (4) oraz Ticket to Ride: New York, Tajniacy Disney i Zaoga: Wyprawa w Głębiny (po 3).

Nowości:
- Imperial Struggle (8) Rozgrywka, do której z przyjacielem przymierzaliśmy się zdrowo ponad pół roku. W końcu udało się zagrać i po partii byłem na tyle zadowolony, że od razu zakupiłem swój egzemplarz. Zasady wcale nie są bardzo skomplikowane, ciężar gry leży w liczbie aspektów, których trzeba pilnować i kontrolować. System wyboru akcji jest genialny, karty mimo ograniczenia ich roli, nadal są bardzo ważne. Każdy ruch, to trudna do podjęcia decyzja. Bawiłem się bardzo dobrze i mam tylko jedną, małą obawę. Graliśmy ponad trzy godziny i skończliśmy równo w połowie gry, moją wygraną przed czasem. Nie wiem, czy gdybym miał siedzieć kolejne 3 godziny przy tej samej partii, to bawiłbym się równie dobrze. Rzecz do sprawdzenia.
- Lawyer Up (7.5) Chyba najbardziej oczekiwana przeze mnie gra tego roku. Kapitalny temat, ciekawie wyglądająca mechanika. Sama rozgrywka nie rozczarowała, choć po pierwszej partii mam pewne wątpliwości. Rozgrywka w najkrótszym wariancie trochę trwała, miałem też wrażenie, że ostatnia runda gry (ostatni świadek) była absolutnie kluczowa. Jednak w trakcie bawiłem się bardzo dobrze, kombienie kart i próby przebicia przeciwnika dają autentyczną frajdę. Nie mogę doczekać się kolejnych partii, może w drugą sprawę, która wydaje się ciekawsza. Więcej wrażeń opisałem w wątku gry.
- Imhotep: The Duel (7.5) "Duży" Imhotep był fajny, zwłaszcza dla dwóch osób, gdzie kontrola była największa. Wersja dwuosobowa jest jeszcze lepsza. Próby ustawienia się po najlepsze kafelki, jednocześnie wymanewrować przeciwnika są wyzwaniem. Dwustronne kafelki punktacji zapewniają regrywalność, szybki czas rozgrywki sprawia, że można grać raz za razem. Bardzo fajna, logiczna dwuosobówka.
- A War of Whispers (7.5) Nie przepadam za grami typu area control. A War of Whispers podoba mi się z kilku powodów. Po pierwsze, nie wcielamy się bezpośrednio w daną stronę konfliku, a w zakulisową frakcję, która stojąc z boku wpływa na losy walki. Sukces każdego z pięciu królestw jest na koniec gry inaczej punktowany dla każdego z graczy i są to inofrmacje niejawne. Kapitalna sprawa, choć przy sporej dozie pecha w losowaniu może zdarzyć się tak, że gracze będą mieli te same królestwa na wysokich miejscach, co może prowadzić do odrobiny nudy. Gra jest szybka, ma policzalną walkę, co lubię, oraz karty z szalonymi zdolnościami, który dają niewielki aspekt zaskoczenia. Bardzo fajna pozycja do zagrania w godzinę. Ponownie, więcej wrażeń opisałem w wątku z grą.
- Załoga: Wyprawa w głębiny (7.5) Pierwsza część była dobrą grą. Nowa odsłona, ze swoimi losowymi celami, jest grą jeszcze lepszą. Dużo więcej w tym temacie nie da się dodać :)
- Glory: Droga do chwały (7) Po pierwszej grze wygląda mi na fajną grę drugiego kroku. Worker placement jest baaardzo podstawowy i chciałoby się więcej, ale za to pojedynki to ciekawa minigierka. Fajne jest to, że od razu w podstawce mamy dwa rodzaje turniejów (z/bez walk między graczami), a także można zaniedbać turnieje, skupić się na kartach punktujących na koniec gry i nadal liczyć się w walce o zwycięstwo. Martwi jedynie potencjalny downtime przy czterech graczach, jeśli będziemy grać walki na przemian. Więcej wrażeń opisałem w wątku gry.
- Whale Riders: The Card Game (7) Totalne zaskoczenie znikąd. Duża wersja jest podobno (sam nie grałem) słaba, karcianka za to daje frajdę. Szybka, trzeba odrobinę pomyśleć, kalkulować ryzyko i próbować ślizgać się na grzbietach przeciwników ;)
- Zombie Teenz Evolution (7) Siadałem do niej jak pies do jeża, ale okazało się nie być źle. Jasne, dla dorosłego nie ma tutaj zbyt wiele głębi, ale momentami zdarzały nam się "gejmerskie" ruchy i kalkulowanie ryzyka. Co ważniejsze, dzieciaki mają przy tym frajdę, wciągają się i cieszą każdą kolejną otwieraną kopertą.
- Mariposas (7) Kolejna gra, do której bałem się siadać. Od Na Skrzydłach odbiłem się mocno i popularność tej gry uważam za nieporozumienie. Mariposas okazało się być bardzo przyjemne. Latamy motylkami, zbieramy zasoby, rozmnażamy się, a w tle cały czas mamy karty punkatcji. Losowość może dać się trochę we znaki, ale z przyjemnością zagram ponownie, czego na pewno nie mogę powiedzieć o Wingspanie.
- Riga (7) Prosta, szybka karcianka o zbieraniu zestawów i draftowaniu kart waluty z otwartej puli. Fajne, sprytne, ale nie zrobiło takiego szału, jak choćby Tybor the Builder. Podobno z dodatkami jest sporo ciekawiej, może kiedyś spróbuję.
- Blood of the Northmen (6) Nie po drodze mi z grami Chudyka, chyba tylko Red7 jest grą, którą szanuję. BofN ma kilka świetnych pomysłów, ale jeszcze więcej dziwacznych i niezgrabnych. Granica między geniuszem a szaleństwem po raz kolejny została przekroczona.
- Raccoon Tycoon (5.5) Grałem wersję deluxe, podstawowy wariant. Piękna, szybka i tak porażąjąco nudna, że ciężko było przy niej wysiedzieć. Bardzo prosta gra w zbieranie zestawów, z licytacją, mechanizmem rynku i zmieniającym się popytem. Może być fajne dla starszych dzieciaków, nauczy je wyceniać elementy gry i oceniać, czy x pezetów warte jest y kasy.
- Waddle (4) Jakieś logiczne dziwadło, nie wiedzieć czemu o pingwinich gangach :D gracze zagrywają karty, zmieniają układ na planszy i punktują. Niczego się nie da zaplanować, gra się maksymalnie taktycznie. Nie wiem, może na dwie soby ma to większy sen, przy trójce graczy go nie widziałem.


Stali bywalcy:
- Fleet: The Dice Game, 51. Stan: Master Set, Diuna: Imperium, Tiny Towns, Atlantic Chase, Kamienna Mandala, Marvel Champions, The Rival Networks, Trajan.

Powroty:
- Tajniacy: Disney, Ticket to Ride: New York, 1960: The Making of the President, 7 Słów, Gloomhaven: Jaws of the Lion, Tekhenu, Terraformacja Marsa, Tichu.


Wyróżnienia:

Nowość miesiąca: Miesiąc pełen nowości na stole, kilka z nich naprawdę fajnych. Lawyer Up mnie nie rozczarował, a miałem bardzo wysokie oczekiwania, za to A War of Whispers podoba mi się zdecydowanie bardziej, niż powinno w teorii. Natomiast muszę wyróżnić Imperial Struggle, przy którym bawiłem się naprawdę dobrze. Na tyle udanie, że swój egzemplarz już mam w domu, a kolejną partię, w której chcę utwierdzić się w pozytywnym przekonaniu, już zapisaną w kalendarzu.

Gra miesiąca: Parafrazując klasyka, "dobry to był miesiąc, nie zapomnę go nigdy" :D Wyjątkowa, bo trzyosobowa partia w najlepszą grę na świcie, czyli Terraformację Marsa. Rozgrywki w genialne Diunę: Imperium, 51 Stan Master Set i Marvel Champions. Jednak w czerwcu królowały gry polityczne i wyróżnienie trafia do 1960: The Making of the President. Dwie rozgrywki, jedna w około 90 minut, druga w 68! W kategori frajdy i mięsistych decyzji w przeliczeniu na czas gry, 1960 jest w czubie tabeli.

Rozczarowanie miesiąca: Z gier na szczęście nic mnie nie rozczarowało. Z ubiegłomiesięcznych narzekań, udało się zagrać w Jaws of the Lion i Marvel Champions, więc już tylko Pandemic Sezon 0 leży rozgrzebany. Dorzucę do niego kilka opóźniej KSów, na które czekam.

Wydarzenie miesiąca: - Cały długi weekend na Mazurach, kąpiel w jeziorku, grill na obiad i planszówki od rana do wieczora. Tak musi wyglądać raj ;)
Awatar użytkownika
konradstpn
Posty: 870
Rejestracja: 22 sie 2017, 12:11
Has thanked: 203 times
Been thanked: 305 times

Re: Gra miesiąca - czerwiec 2021

Post autor: konradstpn »

mat_eyo pisze: 01 lip 2021, 14:06
- Whale Riders: The Card Game (7) Totalne zaskoczenie znikąd. Duża wersja jest podobno (sam nie grałem) słaba, karcianka za to daje frajdę. Szybka, trzeba odrobinę pomyśleć, kalkulować ryzyko i próbować ślizgać się na grzbietach przeciwników ;)
Ciekawe wnioski, bo ja z kolei słyszałem zupełnie odwrotne opinie, co zdają się również potwierdzać oceny na BGG. Zaznaczam, że sam nie grałem jeszcze w żadną z nich :-)
Gram, więc jestem.
ckbucu
Posty: 367
Rejestracja: 20 mar 2017, 20:56
Has thanked: 406 times
Been thanked: 567 times

Re: Gra miesiąca - czerwiec 2021

Post autor: ckbucu »

Pierwsza połowa czerwca była uboga w granie, natomiast trochę podgoniłem w drugiej i udało się ograć kilka nowych tytułów oraz wrócić do kilku starszych.

Nowości:
Too Many Bones - 9/10. Pierwsza gra od Chip Theory Games, w jaką miałem okazję zagrać. Dużo dobrego słyszałem zarówno o rozgrywce jak i wykonaniu. I dobrze słyszałem :) Wykonanie bardzo solidne, z charakterystycznymi dla CTG elementami (neoprenowy planszetki, pokerowe, cięzkie żetony, bardzo fajnie wykonane kości). Sama rozgrywka - świetna, aczkolwiek z początku nie byłem super entuzjastycznie nastawiony. Po 8 partiach mogę spokojnie powiedzieć, że to bardzo dobry tytuł, w którym mamy dużo do roboty, bardzo regrywalny. Rozwój własnej postaci i testowanie taktyk daje mase satysfakcji.

Cloudspire - 10/10. Kolejny tytuł od Chip Theory Games. Już po pierwszej rozgrywce zostałem wyrwany z butów. Rewelacyjna gra strageticzna, opisywana jako MOBA i Tower Defense na planszy - i w sumie to dobry opis. W podstawce 4 asymetryczne frakcje, masa jednostek, dużo strategii, bardzo fajnie zrobiona kampania solo - dodatkowo mamy kampanię co-op. Core gry to rozgrywki 1v1, jeszcze nie miałem okazji przetestować, natomiast przy kampanii bawiłem się rewelacyjnie. To pierwsza gra, w jaką grałem - gdzie po prawie 3-godzinnej rozgrywce rozgrywałem kolejny scenariusz. Jestem tą grą zachwycony i jest to moje absolutne 2 miejsce najlepszych gier :)
Cloudspire to moja gra miesiąca i na ten moment gra roku.

Sprawlopolis - 7.5/10 - bardzo fajny, mały i mózgożerny filler, który doskonale nadaje się do grania solo jak i w kooperacji. Gra złożona z kilkunastu kart, a daje na prawdę fajną rozgrywke i potrafi spalić zwoje, w krótkich - kilkunastominutowych partiach :)

Merchants Cove - asymetryczne i lekkie euro, w którym wcielamy się w sprzedawców dóbr dla nadpływających do zatoki kupców. Gra ciekawa głównie ze względu na to, że każdy z graczy - w swojej turze produkcji, gra w "swoją" grę. Każda z postaci ma własną planszę, akcje, komponenty, które znacznie róznią się od pozostałych graczy i na tej planszy wytwarzamy swoje dobra. Dobra, które sprzedajemy we wspólnej fazie sprzedaży.
Na szczęście, core rozgrywki jest "wspólny", akcje, w których nadpływają kupcy, karty mieszczan, których możemy rekrutować, to - w których portach pojawią się kupcy (co ma znaczenie przy sprzedaży swoich dóbr) - jest na głównej planszy, dostępnej dla wszystkich. I każdy może dorzucić tutaj swoją cegiełkę, w jaki sposób finalna faza sprzedaży w rundzie przebiegnie. W sumie największe obawy miałem do tego, że przy takiej asymetryczności, każdy z graczy grał będzie w co innego i finalnie tylko zliczamy punkty - na szczęście tak nie jest.
Bez oceny, grane tylko 3 razy - pierwsze wrażenia bardzo pozytywne.

The Ancient World - połączenie worker placement z set collection. W grze budujemy swoje miasto/dzielnice, walczymy z tytanami, rekrutujemy armie i bijemy się o punkty zwycięstwa z zebranych kart. Ciekawa mechanika rekrutacji armii do walki - na początku płacimy armii, która nam pomaga w walce 1 monetę, następnym razem zawsze o 1 więcej, niż już wydaliśmy na tę armię. Jeśli nas nie stać - armia przechodzi na emeryturę i daje stały bonus to kolejnych potyczek.
Bez oceny, grane tylko raz - wrażenia pozytywne.

Sleeping Gods - grany tylko scenariusz zapoznawczy. Gra nastawiona głównie na poznawanie historii i odkrywanie świata, mechanicznie lekki worker placement z nawet ciekawą walką (walcząc z potworwami, umieszczamy obrażenia na ich konkretnych częściach ciała, mogąc ich zranić lub sprawić, aby nie mogły używać zdolności specjalnych. Zapowiada się ciekawie.

Stali bywalcy:
Robinson Crusoe - jedna partia w scenariusz Śladami Dra Livingstona (scenariusz z elementami gry paragrafowej) i 2x ratowanie Jenny. Mój no1 jeśli chodzi o gry planszowe. Powrót po 2 miesiącach od ostatniej rozgrywki uświadcza mnie w przekonaniu, że gra jest rewelacyjna i niesamowicie regrywalna. Zagrałem z 3 nowymi osobami i każda jest zachwycona.

APEX Theropod CE - na obecną chwilę najczęściej ogrywana przeze mnie gra solo. Masa regrywalności, świetne grafiki, bardzo fajne mechaniki alertów, zasadzki. Gra, w której faktycznie czuć, że jest się drapieżnikiem, który ewoluuje. Temat bardzo fajnie powiązany z mechaniką.

The Edge Dawnfall 1.6 - jedna rozgrywka 1v1. Świetny skirmish, chciałbym, aby częściej trafiał na stół. Ma całkiem niezły tryb solo, ale masa błędów w polskim wydaniu i dosyć długotrwałe rozkładnie scenariuszy trochę odstrasza.

Concordia - klasyk, dla mnie ta gra się nie starzeje :) Masa gry w zasadach na 3/4 strony A4.

Praga Caput Regni - jedna rozgrywka dwuosobowa. Praga w każdej partii (może poza solo) robi na mnie bardzo dobre wrażenie. Trochę krótka kołderka, ale zdobywanie punktów jest bardzo satysfakcjonujące. Bardzo podoba mi się mechanizm wykonywania akcji i to, że akcje mnie "popularne" z każdą turą mogą być atrakcyjniejsze, przez bonusy.

Hallertau - świetny Uwe. Jedno z nielicznych euro, do którego siadam sam i gra mi się mega przyjemnie. Krótka rozgrywka, dająca masę satysfakcji z wyciskania punktów.
Awatar użytkownika
nimsarn
Posty: 309
Rejestracja: 04 lis 2005, 16:54
Lokalizacja: Z buszu! W centrum Zielonej Góry
Has thanked: 511 times
Been thanked: 176 times

Re: Gra miesiąca - czerwiec 2021

Post autor: nimsarn »

Czerwiec zwyczajowo ma choć jedną zaletę - Dzień dziecka! A że mężczyźni mają ten przywilej, że nigdy nie dorastają.. :mrgreen:

Nowości:
Baśniowy Bór (+++) - przyjemna pokerowa (w sensie przewidywania ruchów oponentów) rozgrywka w pięknym rodzinnym stylu. Choć dobrze by było ją zobaczyć dopieszczoną dodatkiem..;
Potwory w Tokio: Doładowanie! (+) - ciekawy dodatek, ale prawdę powiedziawszy nie wiele daje blasku i tak już błyszczącej grze;
Lincoln (+++) - co prawda wrażenia po jednej (przegranej) grze, nie mniej bardzo pozytywne;
Waterloo 2025 (++) - Gra wojenna w dawnym stylu nieodżałowanego Dragona - mimo wszystko trochę odszedłem od tej gałęzi drzewka planszówek i trudno było zawrócić, ale gra na pewno warta uwagi.

Stali bywalcy i powroty:
Catan: Żeglarze (++) - są tacy co nie lobią osadników - ja do nich nie należę;
7 Cudów Świata (+) - gra dobra ale nie budzi we mnie większych emocji - ot działa..;
Domek: Zwierzaki (++) - dodatek niby nie potrzebny ale i tak daje wiele radości;
Inside (+++) - co mogę powiedzieć, lubię tą trójwymiarową-piramidową łamigłówkę;
Sentient (+++) - dobra gra, która ostatnio zdobywa fanów w miejscowym klubie;
Badacze Głębin (+++) - aj, jakie to dobre i jakie bogate, dlaczego dla siebie tego nie kupiłem..;
Carcaasonne: Star Wars (+) - jak powracający sen, oby tylko nie zamienił się w koszmar ;) ;
Colt Express: Konie i dyliżans (+++) - najlepszy dodatek do Colt'a - dobrze co jakiś czas wybrać się na rodzinną przejażdżkę;
El Gaucho (+++) - bo najlepiej smakują krowy kradzione o poranku;
Polowanie na robale: Deluxe (+) - czasami robaki trafiają na stół i nic na to nie można poradzić - tak po prostu jest ;) ;
Zaginiona Ekspedycja: Fontanna Młodości (++) - dodatek nie wpłynął na popularność tego tytułu w rodzince ale i tak musiałem go mieć;
Moongha Invaders (+++) - jedna partia, po której - mimo że przegrałem - nadal mam dreszcze;
Orbis (0) - zagraliśmy..;
Railroad Revolution (+++) - w mojej rodzinie przynajmniej dwie na cztery osoby tą grę kochają;
Splendor (++) - lubię ją ale w gronie rodzinnym miałbym skrupuły;
Ulm (++) - tylko jedna partia która pokazała jak dużo zależy od współgraczy - odnośnie czerpania przyjemności z gry;
Vasco da Gama (+++) - nareszcie powrócił i nawet został dobrze przyjęty - szkoda że wrażenie to zostało tak szybko zagrzebane przez nowości;
Wystawa Światowa (+++) - gra autora Sentient i muszę przyznać że obie są bardzo dobre, a jednak inne.

Gra miesiąca:
Chciałbym zakrzyknąć "Moongha Invaders!", po czym zasypać was cytatami w stylu: "Czerwoni niszczą Amerykę!" albo "Hulk pozabijać małe śmieszne ludziki...", ale staram się być uczciwy, a na liczbę partii w tym miesiącu z dziełem Wallace wygrywa Baśniowy Bór - bardzo przyjemna, przepięknie wydana gra familijna niepozbawiona jednak pazura, przy której zwykłem fałszywie nucić w języku za Odry: "Ein kleiner Jägerschweiner war nicht gern allein...".
Ale gra ta ma jedną wadę - czasami by się chciało na te świńskie podłości odpowiedzieć - brak jest kart/baśni reakcji i gdybym miał kiedyś opisać wymarzony dodatek do tej gry to właśnie by był taki zestaw kart baśni który pozwalałby się odgryźć.
suibeom
Posty: 790
Rejestracja: 18 cze 2019, 16:02
Has thanked: 1561 times
Been thanked: 252 times

Re: Gra miesiąca - czerwiec 2021

Post autor: suibeom »

W czerwcu notujemy spadek w ilości rozegranych partii względem maja, ale nadal, zważywszy na pracę, jesteśmy bardzo zadowoleni z tego, ze udaje nam się regularnie urywać czas na wspólne granie. Rozegraliśmy łącznie 49 partii w 6 tytułów:

Sagrada, 2 partie – ta gra należy do półki dziewczyny na której są tytuły, których sam z siebie nigdy bym nie kupił, ani nie zaproponował by w nie zagrać. A jednak coś się ze mną dzieje, dostrzegam zmiany, których nie rozumiem bo… muszę przyznać, że układanie kostek przypadło mi do gustu, działa to na mnie relaksująco. Sam z siebie nie zaproponuję by w nią grać, ale chętnie zagram, gdy dziewczyna wyciągnie na stół.

Banangrams, 23 partie – szybki setup, szybka rozgrywka, szybkie składanie do puszki, gramy w przerwach w pracy, po posiłku, czasami przed snem, ot wyzwanie, turniej, jest miło, bardzo milo, bo na razie prowadzę w ilości rozegranych partii. Sycę się tym, bo wiem, że nic nie trwa wiecznie, a rywalka depcze mi po piętach.

Doom, 1 partia – kontynuacja z maja, dalej jestem jako marine na 1 scenariuszu w piekle. Utknąłem i za cholerę nie potrafię zdobyć tych znaczników. Na razie odpuszczamy, bo mamy inne wyzwania, ale wrócimy tu!

Kamienna mandala, 1 partia – kolejny tytuł z półki abstraktów dziewczyny, kolejny w który chętnie zagram, choć sam z siebie nie zaproponuję.

Brzdęk, nie drażnij smoka + Klątwa mumii + Świątynia małpich królów + Drużyna zarządu + figurki, 7 partii – zagraliśmy z figurkami i… już nigdy nie weźmiemy do tej gry mepli! Nigdy!!! Potwierdza się zasada, że z plastikiem wszystko staje się lepsze! :-D

Mothership rpg, Jądro ciemności, 16 partii – co daje na tę chwilę łącznie 36 h grania. I mamy mało! Dziwne to granie, wymagające, zwłaszcza dla takich laików jak my, a jednak bawimy się tak dobrze, że na razie odpuszczamy inne gry, byle zobaczyć dokąd doprowadzi nas historia, która rozgrywa się na gigantycznym statku „Mother 1”. Nie sądziłem, że to może być tak wciągające i tak uzależniające. Mechanika gry jest prosta i pozwala na wszystko, dosłownie. Niestety, gra ma wadę, i to poważną! Przez nią rozglądam się za kolejnymi tytułami...
Awatar użytkownika
seki
Moderator
Posty: 3359
Rejestracja: 04 gru 2016, 12:51
Lokalizacja: Czapury/Poznań
Has thanked: 1119 times
Been thanked: 1285 times

Re: Gra miesiąca - czerwiec 2021

Post autor: seki »

Mój czerwiec był najgorszym miesiącem od 5 lat. Tylko 10 partii w 6 tytułów.
Spoiler:
Nowości:

Brzdęk w kosmosie - kurcze, ale fajna wersja Brzdęka. W wersje ze smokiem grałem kilkanaście razy, bardzo lubię. Ale wersja w kosmosie podobała mi się jeszcze bardziej. Modularna plansza i groźniejszy boss (czerwone kostki pościgu, inne zasady po ucieczce) sprawiają, że jest ciekawiej i trudniej wyjść bez szwanku. 8,5/10

Sagrada - Ładny abstrakt konkurujący w mojej kolekcji z Azulem, Zamkiem Smoków, Reef i Calico. Jak wygląda na tle konkurencji? Ładnie. Lubię kostki. Ale mechanicznie jest słabo :( Najsłabszy z w/w tytułów. Jakieś takie to miałkie, bez ciekawych decyzji. Użycie narzędzi jest niemalże jednorazowe i nie decyduje o sukcesie. Ocena po 3 partiach w różnym składzie osobowym póki co 6,5/10 ale pewnie z tendencją spadkową.

Cisza w mieście zombie - rywalizacyjna karcianka, w której staramy się chronić nasz schron przed zombie i jednocześnie ściągać do schronu kolejnych ocalałych. Matko jakie to słabe! Dobieramy kartę czy dwie (staram się wyrzucić z pamięci tę rozgrywkę) i albo ją zagrywamy albo zachowujemy. Bezmyślne zupełnie, nieśmieszne take that i do bólu losowe. Wyobraźcie sobie, możecie starać się dobrze grać i wygrywać z rywalami a on wyciągnie kartę, która zamienia wasze schrony i nie ma możliwości by się przed tym obronić. Dawno nie grałem w tak słabą grę. Ocena 2/10

Pictomania druga edycja - tu trochę oszukuję bo 5 lat temu grałem w pierwszą edycję. Mechanicznie to ta sama gra tzn szybko rysujemy i szybko zgadujemy co narysowali rywale. Jeśli dobrze odszyfrowałem ich rysunek, dostaje punkty, czym szybciej to zrobiłem, tym wyższa punktacja. Jeżeli naszego rysunku nikt dobrze nie odgadł, dostajemy karę. Tak z grubsza. Zabawa przednia i bywa śmiesznie, bo na kartach będących listą haseł są często podobne rzeczy a więc rysunek oraz odgadywanie nie jest sprawą oczywistą. Druga edycja nie posiada suchościeralnych tabliczek, ma za to gruby bloczek wyrywanych kartek i ołówki do rysowania. Dzięki temu cena jest bardzo korzystna. Ocena 7/10
mnw
Posty: 319
Rejestracja: 15 sty 2010, 17:29
Lokalizacja: Kraków
Has thanked: 150 times
Been thanked: 84 times

Re: Gra miesiąca - czerwiec 2021

Post autor: mnw »

seki pisze: 02 lip 2021, 12:22
Sagrada - Ładny abstrakt konkurujący w mojej kolekcji z Azulem, Zamkiem Smoków, Reef i Calico. Jak wygląda na tle konkurencji? Ładnie. Lubię kostki. Ale mechanicznie jest słabo :( Najsłabszy z w/w tytułów. Jakieś takie to miałkie, bez ciekawych decyzji. Użycie narzędzi jest niemalże jednorazowe i nie decyduje o sukcesie. Ocena po 3 partiach w różnym składzie osobowym póki co 6,5/10 ale pewnie z tendencją spadkową.
Z ciekawości, jak stoją u Ciebie w hierarchii pozostałe wymienione tytuły?
Awatar użytkownika
seki
Moderator
Posty: 3359
Rejestracja: 04 gru 2016, 12:51
Lokalizacja: Czapury/Poznań
Has thanked: 1119 times
Been thanked: 1285 times

Re: Gra miesiąca - czerwiec 2021

Post autor: seki »

mnw pisze: 02 lip 2021, 13:39
seki pisze: 02 lip 2021, 12:22
Sagrada - Ładny abstrakt konkurujący w mojej kolekcji z Azulem, Zamkiem Smoków, Reef i Calico. Jak wygląda na tle konkurencji? Ładnie. Lubię kostki. Ale mechanicznie jest słabo :( Najsłabszy z w/w tytułów. Jakieś takie to miałkie, bez ciekawych decyzji. Użycie narzędzi jest niemalże jednorazowe i nie decyduje o sukcesie. Ocena po 3 partiach w różnym składzie osobowym póki co 6,5/10 ale pewnie z tendencją spadkową.
Z ciekawości, jak stoją u Ciebie w hierarchii pozostałe wymienione tytuły?
Najwyżej z tej listy cenie:
Calico i Azul. Powiedzmy, że na równi ale dla innego targetu graczy. Azul jest świetnym abstraktem dla kompletnie niedzielnych graczy. Śmiesznie łatwy, z ciekawą mechanika i ładnym wyglądem. Chyba żaden inny mój tytuł nie zaliczył partii z tak dużą ilością różnych osób. Wszystkim się podobał a ja jako gracz bawiłem się zawsze bardzo dobrze. Interakcja związana z kontrolą rywali i wrzucaniem im punktów karnych daje satysfakcję. Calico z kolei to zupełnie inna liga jeśli chodzi o złożoność decyzji. Bardzo satysfakcjonujący ale nie męczący.

W tym miejscu mógłbym jeszcze umieścić inny tytuł z mojej kolekcji a będący mniej lub więcej w podobnej kategorii. Mianowicie Pracownia snów. Przy czym to już jest gra dla geekow, trzeba mieć siły na ciężkie decyzje i pilnować nie zawsze intuicyjnych zasad.

Na kolejnym miejscu umieścił bym Zamek smoków i Reef. To fajne abstrakty ale... Zamek smoków nie daje mi istotnej satysfakcji, wyniki punktacji współgraczy przeważnie są płaskie i tak odbieram tę grę jako oryginalną, ciekawą mechanicznie ale nie dający możliwości istotnego odskocznia rywalom. Po rozgrywce brak efektu dobrze lub źle rozegranej partii. Pole do decyzyjności jest wg mnie niewielkie. Reef z kolei mimo oprawy rodzinnej (żeby nie powiedzieć dziecięcej) daje uczucie dorosłej gry. Da się conieco zaplanować ale jednocześnie jest dość mocno losową grą. Plan związany z wysoce punktowaną kartą legnie w gruzach gdy zabraknie na torze kart potrzebnych zasobów. Trzeba grać z tego co się pojawia. Bardzo mi się podoba mechanicznie i fajnie buduje się w przestrzeni 3D.

No i na końcu Sagrada, która jest strasznie nijaka, decyzje są niewiele znaczące i brak przestrzeni do prawdziwej gry. Nie mówiąc już o niemal kompletnym braku interakcji. Owszem możemy podbierać kostki, które przydały by się rywalom ale zwykle traci on mniej niż my podejmując nieoptymalne wybór. Zdecydowanie Sagrada przegrywa u mnie z w/w tytułami.
Mr_Fisq
Administrator
Posty: 4717
Rejestracja: 21 lip 2019, 11:10
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 1237 times
Been thanked: 1454 times

Re: Gra miesiąca - czerwiec 2021

Post autor: Mr_Fisq »

Dorzucę swoje 3 grosze do powyższego. U mnie w czerwcu królowało:
- Calico - 8/10 - stosunkowo proste zasady, niejednokrotnie trudne decyzje do podjęcia, duże pole do optymalizacji, choć czasami wkrada się bolesna losowość. Na 3 osoby nie dłuży się oczekiwanie na swoją kolej, a i czas całej rozgrywki nie jest specjalnie długi. IMHO z Sagradą nie ma w ogóle porównania (dla mnie to samograj bez znaczących decyzji do podjęcia). Nad Pracownią Snów Calico dominuje prostotą zasad i czasem rozgrywki. PS bardzo cenię, ale dużo łatwiej usiąść mi z rodziną do Calico właśnie.
Sprzedam: Sands of Shurax, Dawn of the Zeds, Etherfields KS PL, Lanzerath Ridge i inne
Przygarnę: Skirmishe grywalne solo (np. Horizon Wars: Zero Dark, Exploit Zero, Space Station Zero, This is not a Test), figurki do Stargrave - SF, Postapo.
feniks_ciapek
Posty: 2298
Rejestracja: 09 lut 2018, 11:14
Has thanked: 1605 times
Been thanked: 936 times

Re: Gra miesiąca - czerwiec 2021

Post autor: feniks_ciapek »

U mnie niewiele się działo, bo praca i wyjazdy w plener.

Nowości

Waste Knights 2nd ed (+/-) - Gra już znalazła nowy dom. Zagraliśmy raz w scenariusz kooperacyjny i stwierdziłem, że pomimo może interesującej historii, nie zamierzam trzymać w kolekcji pudełka, za które stanowczo przepłaciłem i które jest taką sobie grą. Ponieważ trafiła się okazja sensownie się go pozbyć, skrzętnie z niej skorzystałem.

Hadrian's Wall (+) - Rzutem na taśmę pod koniec miesiąca. Sympatyczna wykreślanka, która miło łechce zwoje mózgowe, aczkolwiek trzeba uważać na zasady, bo kilka minigierek nieco utrudnia ich przyswojenie. Jest też spory potencjał do paraliżu decyzyjnego i raczej odradzałbym jakiekolwiek granie kompetytywne. Ogólnie na plus, chociaż chyba Kartografowie cały czas pozostają wyżej ze względu na przestrzenny aspekt, którego w Hadrian's Wall nie ma. Nie wiem też, czy jest warta swojej ceny - nawet w polskim wydaniu.

Powroty

Call to Adventure (+) - z dobrą ekipą to lekka, niezobowiązująca pozycja do miłego spędzenia czasu.
Cloudspire (++) - jedna rozgrywka w trybie PvP pokazuje, że to jest bardzo dobra gra, o ile tylko poświęci się więcej czasu na jej poznanie.
Hansa Teutonica (+++) - powtarzam się, ale to jedna z moich ulubionych gier z wielu względów. Cieszę się, że mogłem w nią znowu pograć.

Gra miesiąca: Hansa Teutonica

Kasztan miesiąca: Waste Knights. Cena zupełnie nieadekwatna do zawartości, sama gra mało inspirująca. Tylko historii szkoda.
Awatar użytkownika
Sirius_Black
Posty: 134
Rejestracja: 17 sty 2016, 13:29
Has thanked: 219 times
Been thanked: 142 times

Re: Gra miesiąca - czerwiec 2021

Post autor: Sirius_Black »

W czerwcu lekki spadek formy, ale na własne życzenie, bo plaszówki wchodziły na stół głównie w przerwach między meczami Euro. Mimo wszystko udało mi się zagrać w kilka konkretnych tytułów, a mniejsze gry pozwoliły nabić całkiem sensowną liczbę 14 rozgrywek.

Nowości
Przystępując do podsumowania wydawało mi się, że nie było w tym miesiącu żadnych nowości, ale okazało się, że przegapiłem jeden zupełnie nowy dla mnie tytuł - Pocket Mars. Gra wpadła na mathandlu. Na razie tylko jedna rozgrywka ale gra sprawia wrażenie szybkiej i sprytnej gr, gdzie trzeba ścigać się z przeciwnikiem o zwycięstwo.

Jako nowość mogę też potraktować czerwcową rozgrywkę w Teotihuacan, bo z dodatkami jeszcze nie miałem okazji zagrać. Indywidualne zdolności wodzów, dodatkowa piramida i trochę inny sposób budowania piramidy i jej zdobienia dobrze wpływają na grę. Modyfikacje, które wprowadzają indywidualne zdolności wyglądają na prawdę fajnie, zmuszają do konkretnego podejścia do gry. Tak samo dodatkowa piramida, warto ją rozwijać, bo zdolności, które oferuje są ciekawe i do tego potrafią ładnie połączyć się z umiejętnością wodza. Chętnie jeszcze zagram, mimo że z dodatkiem czy bez, jestem w tę grę tragicznie słaby ;)

Nowością teoretycznie był też Kanban EV. Chociaż poza grafikami żadnych zmian względem klasycznego Kanbana tam nie ma. Dalej ta sama świetna gra. Rozgrywka z dodatkiem, który nie był jednak w naszej rozgrywce specjalnie eksploatowany.

Poza tym na stół trafiły:
- Barrage - bardzo dobra gra, ale trzeba cały czas być maksymalnie skoncentrowanym. Jak z początku zacznie się budować w jakimś nieprzemyślanym miejscu to potem ciężko już odwrócić sytuację.
- Sagrada, Kolejowy Szlak: Głęboki Błękit - trafiały na stół, gdy nie było czasu i sił na nic dłuższego i cięższego, więc dobrze sprawdzały się podczas długiego weekendu po całym dniu spędzonym na rowerze.
Awatar użytkownika
cboot
Posty: 324
Rejestracja: 17 lut 2007, 14:28
Lokalizacja: Poznań
Has thanked: 4 times
Been thanked: 18 times

Re: Gra miesiąca - czerwiec 2021

Post autor: cboot »

Nowe gry: A4 Quest
Nowe warianty: Race for the Galaxy: The Gathering Storm - wariant solo

Gra miesiąca: Le Havre (tym razem na 3 osoby)
Dziami
Posty: 289
Rejestracja: 18 maja 2012, 15:43
Lokalizacja: Stalowa Wola
Has thanked: 201 times
Been thanked: 75 times

Re: Gra miesiąca - czerwiec 2021

Post autor: Dziami »

U mnie czerwiec jak i maj lichy, ale co tam... Wpiszę te 12 rozgrywek :wink:

Nowości:
Chaos w starym świecie (++...?) - udało się zagrac w tego jakby nie patrzeć klasyka. Dwie rozgrywki na 4 graczy i wrażenia pozytywne. Niby gra już wiekowa, ale jest w niej cos takiego oryginalnego, że chce się w to grać.... Bardzo duża asymetria, różne funkcje jednostek, fajnie rozwiązana kolejność rozpatrywania regionów, wydarzenia. Wszystko ok. Jedynie system walki...echhh Warchammerze :roll:
A myslalem, że Underworlds jest losowy hehe

Poza tym:
Marco Polo (++..+) - to jest cholernie dobra gra, która nieźle sprała mi tyłek. Bylo dużo porównań ostatnio starej wersji i nowej, gdzie nowa podobno mniej bije po pysku. I faktycznie jak w starej wersji zagrasz zle to nie ma koła ratunkowego. Dla mnie nie jest to wada, ale dla nowych graczy może byc frustrujące. Bardzo doceniam, ale moja ulubiona gra nie zostanie, bo z zasady i z małymi wyjątkami preferuje eurasy, gdzie mam swoje poletko i je obrabiam.
Ale zagrac zagram zawsze!!

Keyfroge (+++) - ten trzeci plus troszkę na wyrost, ale dla mnie to jest to czego szukałem w takich grach. Lcg mnie odrzucało bo potrzebna była druga wkręcona osoba. Z kolei taki Star Realms nie oferował imho żadnych ciekawych wyborów. Tu jestesmy gdzies po środku. Troche naparzania trochę ekonomi, trochę wiecej ciekawych decyzji. O balansie ciezko powiedziec po kilku partiach, ale nie zauważyłem jakichs drastycznych różnic w moich taliach, chociaz gralismy kilkoma, ale każda jeden raz.

Fort (++..+) - imho bardzo dobra gra, sle jedna z tych, w ktora trzeba zagrać kilka razy i to z tymi samymi osobami, zeby docenić zależności kart i to jak mozemy wpływać lub nie na poczynania przeciwnikow. Gralem dawno, po pierwszej partii w nowym gronie bylem taki trochę meh, ale po zagraniu drugi raz w tym samym składzie gra rozwinęła skrzydełka :wink:

Arboretum (++) - swietna mala karcianka. Ten dylemat co odrzucić nawet bardziej niz co wystawić fajnie łechcze moj mozdzek :)

Gra miesiąca: Marco Polo ( nu pagadi Marco!!!)
Awatar użytkownika
charlie
Posty: 1000
Rejestracja: 14 wrz 2011, 13:05
Lokalizacja: Poznań
Has thanked: 59 times
Been thanked: 53 times

Re: Gra miesiąca - czerwiec 2021

Post autor: charlie »

Czerwiec 2021 niestety słabo, uratowały go dwa wyjazdy: 64 partie w 17 tytułów, w tym 5 nowości. Online: 26 partii.

Nowości: Niezłe ciacho, Samolub, Team Play, Moja rodzina, Misia i jej mali pacjenci.
Powroty: Zero, Point Salad, Tajniacy.
Stałe tytuły: Bolidy, Seasons, Splendor, Pizzeria, Via Magica, Draftozaur, Ptakostki, Prezencik, Martian Dice.
Najwięcej Partii: Zero.
Powrót miesiąca: Zero.
Chwiler miesiąca: Ptakostki.
Rozczarowanie miesiąca: Samolub - zbyt losowe, ale na szczęście krótkie.
Zaskoczenie miesiąca: Team Play.
Nowość miesiąca: Niezłe Ciacho - choć nie działa na 2 graczy i na 3 też średnio, od 4 w górę śmiga fajnie.
Gra miesiąca: Niezłe Ciacho.
Awatar użytkownika
cactusse
Posty: 481
Rejestracja: 10 sty 2012, 15:50
Lokalizacja: Kraków
Has thanked: 393 times
Been thanked: 333 times

Re: Gra miesiąca - czerwiec 2021

Post autor: cactusse »

Jak u OP, też pozwolę sobie machnąć relacje z kwartału.

Nowości :

PtaKostki (++-) - Zagrałem na BGA i zamówiłem fizyczny egzemplarz.
Zaciekawił mnie początkowo podejrzany status gry - ogrywana na BGA, solidna siódemka a BGG (co jak na prosty filler jest bardzo dobrą oceną) a na wyprzedaży w sklepach.
Pomimo mało entuzjastycznej recenzji DT (w której recenzent rąbnął strasznego babola w zasadach i nie wspomniał o najfajniejszym) spróbowałem i grało się całkiem przyjemnie.
Co fajne to banalna zasada pustej ręki - jeśli pozbędziesz się wszystkich kart, zmuszasz innych graczy do zresetowania ręki i dostajesz dodatkową turę. Wprowadza to solidne napięcie bo nie można w spokoju kisić wymarzonych zestawów, szczególnie, że trudno się zorientować po liczbie kart czy przeciwnik nas nagle nie wyczyści (sam robiłem bomby mając 5-6 kart a zaczyna się z 8 ). Pozwala to również na pewną wersję push-your-luck - można dołączyć swój ostatni zestaw ptaków do tej samej grupy licząc na natychmiastowe zgarnięcie całości z powrotem dzięki bonusowej turze (been there, done that, got the win to prove it ;-) ).


Beyond the Sun (+++) - Faaaajne.
Gra śmiga aż miło, tury są krótkie, decyzje istotne, silniczki potrafią dostać zabawnej zadyszki (szczególnie, gdy zaczynają kończyć się ludzie), w większym gronie robi się istotnie ciasno a intensywność przepychanek na planetach potrafi zdrowo zaskoczyć.
Ale to co najbardziej ujęło mnie za serce to klimat "Innowacji". Przez całą grę czuje się ciągły wyścig, technologie eskalują z banalnych do odjechanych, i najważniejsze, czasem gdy jest się w D... lub nie ma pomysłu na kolejny ruch, najlepszą opcją jest odkrycie nowej technologii, co zazwyczaj daje solidnego kopa i prowadzi w nieoczekiwanym kierunku ;-) .


Iwari (++-) - Piękne wydanie, ale gdzieś prysł czar dawnych rozgrywek w “China” i zabawa była mniej satysfakcjonująca niż się spodziewałem.
Na plus, podoba mi się dodane punktowania po pierwszym wyczerpaniu talii, oraz dodanie zasad bota, który zarządzaliśmy tak sprytnie, iż rozjechał nas obu ;-) .


Jekyll vs. Hyde (++-) - Trick-taking, asymetria, aktywna i reaktywna strona, proste zasady, szybka rozgrywka, grafiki Dutraita, no niby miód i malina. Ale grając Jekyllem miałem cały czas uczucie, że gra jest trochę za oczywista a podejścia są w miarę jasne. Na przeciwnym biegunie oczywistości postawiłbym np. "Triumvirate", której to grze jest relatywnie blisko do “JvH” (to również dwuosobowe zbieranie lew oparte na talii złożonej z trzech kolorów), ale tam nawet po kilkunastu partiach nie mam pojęcia jak poprawnie grać ;-)


Nidavellir (+--) - Bardzo spodobał mi się mechanizm ciągnący twój układ zarówno wszerz jak i wzdłuż oraz wyścig po unikalnych specjalistów.
Niestety, na dwie osoby jest zdecydowanie za luźno. Bardzo rzadko czułem się zmuszony do koniecznego zgarnięcia danej karty przed przeciwnikiem, w większości przypadków "przegrana" kończyła się stwierdzeniem, że w sumie druga opcja też mi pasuje i nie ma za czym płakać.


Criss Cross (++-) - Prościutka i przyjemna skreślanka. Urzekła mnie łatwość załatwienia się, oraz intesywność z jaką początkowe niefrasobliwe decyzje zaczynają gryź w tyłek. W każdej naszej partii ktoś zawsze strzelał się w czoło ze wstydu i nie chciał pokazać swojego wyniku ;-)


Whale Riders (+++) - Bardzo udana i IMHO fajniejsza wariacja Sumatry, a ponieważ obie gry rozegraliśmy jedna po drugiej łatwo było je porównać.
Zmiany na plus to większa swoboda ruchu (można zostać w tyle lub iść do przodu wedle uznania), większa konkurencja o kafelki (zwykle wszystko się przydaje), dużo wesołość w okupowaniu lokacji (ponieważ w grze podróżujemy tam i z powrotem, to zbierając z niej kafelki czynimy kuku zarówno tym przed nami jak i za nami, a wszyscy patrzą wilkiem na losowe kafelki którymi uzupełniamy lokacje).
Na co warto zwrócić uwagę to piękny mechanizm “wyczerpywania” lokacji. W każdym miejscu mamy cztery kafelki które możemy kupić, których cena rośnie od lewej do prawej. Gdy zgarniemy kafelek, pozostałe przesuwamy w lewo na tańszą pozycję a nowo wylosowane dokładamy po prawej. Ale w woreczku są też kafelki burzy, których kupić nie można, a które po kilku zakupach utkwią na najtańszych pozycjach podnosząc cenę minimalną, zmniejszając wybór a nawet zapychając kompletnie lokację.
To banalnie proste rozwiązanie świetnie sprawdza się w praktyce, dodając element ryzyka, szczyptę interakcji i konieczność podróży (zapewne na jego podstawie możnaby stworzyć ciekawy wariant rozgrzebywania piachu w grze "Thebes" ;-) ).


Polynesia (+++) - Bardzo fajna gra, do której siadałem z duszą na ramieniu, bo recenzje takie sobie, w dwie osoby niby nie działa, a kolega Garg sprzedawał w dumpingowej cenie ;-)
Rozgrywka jednakże mile mnie zaskoczyła. Co mi się bardzo spodobało to niespodziewanie dużo interakcji, której początkowo nie widać, a która w pełni rozwija skrzydła już w połowie gry. Jest masa pozycjonowania, blokowania i przeciągania meepli. Banalna zasada pożyczania meepla przeciwnika by móc skorzystać z jego połączenia generuje wiele radości, bo trzeba bardzo uważać co gdzie zostawiamy, by nasz pionek nie skończył nagle po drugiej stronie mapy.
Ta zasada jest szczególnie istotna przy grze dwuosobowej, bo w tym wariancie tylko jeden gracz może zająć połączenie między wyspami i można nieźle kogoś odciąć uniemożliwiając pożyczkę meepla.
Czytając instrukcje zjeżyłem się widząc zasadę czyszczenia jednego typu zasobów z końcem rundy zgodnie z widzimisiem jednego gracza, ale w praktyce jest to całkiem bezproblemowe i tylko uniemożliwia kumulowanie zasobów "na później".
Jedyne do czego nie jestem przekonany to punktacja - PeZety zbiera się trudno zwykle idąc łeb w łeb, a w naszej partii końcowa różnica sprowadzała się do tego kto wygrał kartę punktacji "Posiadacz największej liczby X zdobywa Z punktów".
Ogółem "Polynesia" przypomina mi staroszkolne euro pokroju dzieł Kramera i Kieslinga, a gdyby ich nazwiska widniały na okładce to bez trudu można by ją uznać za kontynuację trylogii maski.


Campy Creatures (+--) - W teorii gra powinna mi się bardzo podobać, bo raz, że lubię mechanizm wyboru roli, a dwa, że gra jest inspirowana “Eggs and Empires” i wedle zamierzeń autorów ma naprawiać problemy protoplastusia.
Niestety, wyjątkowo się tutaj zawiodłem, a źródło zawodu upatruje w poniższych :
- Raz, rozstrzał punktowy w kartach o które walczymy jest dość niewielki. Byłem bardzo ciekaw specjalnych zdolności nagród i ichniejszych zestawów opartych o różne mechaniki, ale w praktyce wypadają one bardzo blado, różnorodność jest iluzoryczna i niewielka, przez co tury są zwykle mało emocjonujące.
- Dwa, w każdej rundzie mamy identyczny niewielki zestawy kart na ręce, przez co bardzo szybko wkrada się uczucie powtarzalności (szczególnie, że rozgrywka rozbita jest na trzy prawie identyczne tury). "E&E" lub "Libertalia" różnicują trochę rękę graczy, co dodaje sympatycznej niepewności i wymusza zabawne interakcje.
IMHO "Campy Creatures" jest zbyt ugrzecznione w stosunku do gier-inspiracji i brakuje jej jakiegoś pazura.


Dokojong (++-) - OINKowa gra w stylu Skull/Gringo, zabawna i całkiem przyjemna, aczkolwiek zasady są mniej eleganckie.
Jesteśmy ministrami cesarza, podejrzanymi o kradzież jego cennych psów. Musimy udowodnić swoją niewinność pozwalając na przeszukanie naszych komnat lub wsypując kolegów wskazując miejsce ukrycia pupili.
Każdy gracz ma pięć kafelków zasłoniętych przed resztą graczy, z których jeden ma symbol psa a pozostałe cztery są puste. Celem gry jest albo odsłonić trzy swoje puste kafelki, albo wyeliminować przeciwników odsłaniając ich kafelek psa.
W rundzie aktywny gracz wybiera specyficzny kafelek (np. "drugi od lewej"), który wszyscy gracze muszą odsłonić. Pozostali mogą :
- Zgodzić się na odsłonięcie.
- Podbić stawkę wskazując więcej kafelków do odsłonięcia i przejmując rolę aktywnego gracza.
- Oskarżyć aktywnego gracza wskazując jeden kafelek, który tylko on musi odsłonić.
Dynamika gry przypomina "Skull", gdzie musisz czasem odważniej zablefować by zmusić innych do potencjalnego pogrążenia się, ale mechanika Dokojonga daje trochę więcej opcji do zabawy i utrudnia zachowawcze granie.
Po pierwsze, wczesny blef jest znacznie bardziej niebezpieczny niż późny blef (bo przy jednym-dwóch kafelkach często pozostali gracze zgadzają się z nami zmuszając nas do odsłonięcia trefnego kafelka).
Po drugie, sytuacja bardzo szybko eskaluje na granicę zwycięstwa, zmuszając graczy do aktywnej próby powstrzymania potencjalnego kandydata do wygranej (czasem poprzez oskarżenie na oślep mające za cel tylko przedłużenie gry).
Po trzecie, dosyć szybko tworzy się "meta-gra", gdzie zaczynamy widzieć jak grają inni i próbujemy obracać spostrzeżenia przeciw nim lub wpadać w ich pułapki (jednego kolegę odstrzeliliśmy momentalnie bo z uporem maniaka chował psa dokładnie na środku).
Z zabawnych, na początku zasady wydają się być wściekle losowe i wręcz zepsute (niestety instrukcja zostawia sporo do życzenia), ale już po pierwszej partii zaczyna się widzieć ich pokręcony sens ;-) .


Durian (+++) - Kolejny OINKowy blef, tym razem w formie połączenia "Hanabi" z "Liar’s Dice".
Każdy gracz ma przed sobą kartę, ustawioną tak byśmy widzieli tylko karty przeciwników, a swojej nie. Na kartach widnieją owoce w różnej liczbie i w różnym typie, lub specjalne modyfikatory.
W swojej turze, albo dociągamy kolejną kartę dokładając ją odkrytą na stół tworząc zamówienie, albo wołamy menadżera sklepu, by sprawdził czy na kartach wszystkich graczy jest wystarczająco owoców by wypełnić zamówienie.
Jeżeli czegoś brakuje, menadżer się wkurza i wlepia karę poprzedniemu graczowi, jeśli zamówienie można spełnić, menadżer się wkurza i wlepia nam karę.
Przy Durianie bawiłem się wyśmienicie. Część zabawy to pilne obserwowanie przeciwników w celu wydedukowania zawartości naszej karcie, ale znacznie zabawniejsza jest druga część, gdzie mamy możliwość obserwować jak inni gracze starają radzić sobie z brakiem wiedzy, którą my akurat posiadamy.
Kupa radości sprawia oglądanie bezczelnie blefującego kolegi, wpuszczającego kolejną osobę w pułapkę, mrugającego do nas byśmy do pułapki dołączyli by wystawić ofiarę na pewne odstrzelenie. Dodatkowo punktacja skonstruowana jest w taki sposób, że czasem nie chcesz by ktoś dostał karę i próbujesz go samą miną nakierować na właściwe działanie.
Przesympatyczna gra.


Q.E. (+++) - Byłem święcie przekonany, że ta gra działać nie może, a jednak działa świetnie i dostarcza przy tym dużo wesołości.
W Q.E. każdy gracz jest bankiem centralnym, przejmującym padające firmy po kryzysie gospodarczym. Firmy wykupuje się w niejawnej aukcji, przy czym stawiać można dowolną ilość pieniędzy bo jako centralna finansowa instytucja zawsze możemy brakujące fundusze dodrukować. Na końcu gry ten co wydał najwięcej automatycznie przegrywa a o miejscu pozostałych decydują zebrane z firm PeZety.
Okazuje się, że cały mechanizm balansujący jest ukryty w sprytnej zasadzie, wedle której jeden z uczestników aukcji musi ujawnić swoją ofertę, ale też staje się on niejako "dealerem", który rozpatruje oferty pozostały graczy pozostając jedyną osobą która pozna wszystkie stawki oferowane w tej rundzie.
Nieznajmość propozycji zwycięzcy (bo wiemy tylko, że jest to więcej niż jawna oferta) oraz częsty radosny rechot "dealera" przeglądającego oferty pozostałych (wesołość jest naprawdę trudna do powstrzymania, szczególnie gdy widzi się na tabliczkach zgłoszeniowych wartości "1001", "1001.01", "-1" i "Pocałuj mnie w tyłek") wprowadzają czaderską dynamikę wywoławczych cen, którą trzeba doświadczyć by docenić ;-)
Z zabawnych, w zapoznawczej partii moja strategia "wykrwawcie się na początku a ja zgarnę resztę bo wiem ile wydaliście" pomogła mi skończyć z najmniejszą liczbą punktów i skreśleniem za wydanie dwukrotnie więcej pieniędzy niż najoszczędniejszy gracz ;-)


Ethnos (++-) - Jeszcze nie widzę w tej grze tego samego co widzi Dan Thurot.
Podoba mi się elegancja zasad i szybkość rozgrywki, podoba mi się sposób na regrywalność gdzie do danej rozgrywki losujemy klika zestawów kart z większej puli, podoba mi się punktacja ciągnąca gracza w dwie strony (mniejszymi grupami efektywniej zajmujemy terytoria ale większe grupy lepiej punktują), podoba mi się eskalacja kosztu nowego znacznika (gdzie musisz zagrać grupę silniejszą niż liczba twoich znaczników).
Co natomiast nie podobało mi się w zapoznawczej partii to :
- Kingmaking, gdzie ostatni gracz w pełni decydował kto z pozostałych wygra.
- Brak napięcia związanego z koniecznością odrzucenia części kart po wyłożeniu zestawu. Czytając instrukcję wydawało mi się to dużym problemem, ale w praktyce wyszło, że mając w grze Centaury i Magów albo nie odrzucamy nic, albo ręka sama nam się uzupełnia.


Detektyw : Zbrodnie L. A. (+++) - Bardzo dobry dodatek, trzyma poziom podstawki. Bawiliśmy się świetnie, dyskutowaliśmy tropy, szukaliśmy dziur w naszych teoriach, wiele satysfakcji dostarczały nam udane decyzje potwierdzające nasze przypuszczenia, momenty "czekaj, czekaj, coś mi się przypomina, który to był raport…", bądź nagłe olśnienia gdy wszystkie informacje układały się w jedną całość.
Szacun dla autorów scenariuszy za dobrą robotę.
Honor też muszę oddać mechanice - dawniej wydawała mi się być chybionym pomysłem (jak to, nie mogę sprawdzić _wszystkiego_ ?), teraz doceniam ograniczenie czasowe, bo inicjuje dyskusje nad wartością potencjalnych śladów, zmusza do kombinowanie nad sprawą, zostawia wątki otwartymi oraz wprowadza niepewność rozwiązania, bo nigdy nie wiadomo czy wiemy już wszystko.
Z drobnych minusów to uczucie, że sprawy są krótsze i trochę bardziej liniowe, oraz mało sensowna tabelka FBI w trzeciej sprawie (choć z drugiej strony całkiem klimatyczna, bo pokazuje takie errr… biurowe podejście do problemu ;-) ).
Btw. Po późniejszym zagraniu w “Drugiej Dno” stwierdzam, że dla mnie siła Detektywa leży właśnie w dłuższej kampanii i kilku powiązanych sprawach a nie pojedynczych scenariuszach. Daje to uczucie rozegrania sezonu True Detective a nie regularnego odcinka CSI ;-) .


Detektyw : Drugie Dno (+--) - Słaby dodatek. Caveat, rozegraliśmy go z marszu zaraz po Zbrodniach L.A., o dość późnej porze i wypompowani dedukcyjnie, co mogło zdecydowanie wpłynąć na nasz odbiór.
Z fajnych rzeczy, dodatek ma sympatyczny klimat małej miejscowości - problemy wydają się banalne, zdobywane informacje losowe i niepowiązane, brak dramatycznego parcia na znalezienie rozwiązania, ot czujesz się jak przy rutynowej sprawie, którą chcesz zamknąć jak najszybciej i wrócić do ciekawszych rzeczy.
Część informacji przypomina też formą gazetę z SHCD, gdzie nie wiesz czy jest tu coś przydatnego czy też całość jest dodana tylko dla klimatu (btw. opis wyczynów “najstarszego kolonialnego kombatanta” rozbawił nas do łez ;-) ).
Z niefajnych, sprawa wydaje się mieć "wymuszoną" regrywalność (większość kart wymaga poświęcenia 2-3 godzin, co znacząco ogranicza rozpoznanie i ilość zebranych informacji) a mechanika przesłuchań okazała się dla nas solidnym niewypałem (aczkolwiek warto jej oddać trochę honoru, bo dostarczyła nam "crowning moment of awesome" scenariusza).
Przesłuchania odbębnia się w aplikacji, gdzie jednej osobie możesz zadać 3-4 pytania wpisując zagadnienie do terminala. Niestety, jak zrobisz literówkę albo wpiszesz nie tak jak autor wymyślił, to tracisz bezpowrotnie pytanie ("zapytaj o Janet - nic nie wie - ale to się piszę Janette - dalej nic nie wie - JANNETTE !!") ;-)
W naszym wypadku, przesłuchania zostawiliśmy sobie na sam koniec, by nie marnować okazji. Pechowo, podczas odpytywania kolejnych osób, strzelaliśmy ciągłe pudła, albo z powodu nieostrożności albo niewiedzy. Przy jednym z ostatnich dostępnych nam pytań, będąc już na etapie rezygnacyjnej irytacji i słysząc “a zapytaj o cokolwiek”, wpisałem prawie na chybił trafił jedno słowo, które, ku naszemu totalnemu zaskoczeniu, rozbiło bank i spięło wszystko widowiskowo w jedną całość. To było tak niesamowite, że poczułem się jak Peralta na finale przesłuchania dentysty (14 część 5 sezonu "Brooklyn 99", jeden z najlepszych serialowych odcinków w historii, polecam nadrobić na Netflixie, podziękowania przyjmuje w jabłkach ;-) ).


Kroniki Zbrodni (+--) - Póki co solidny zawód, ale przypuszczam, że to po części nasza wina.
Rozegraliśmy trzy pierwsze scenariusze i dopiero trzeci jako tako nas wciągnął.
Na niefajne złożyły nam się :
- obsługa gry zajmująca więcej czasu niż odczytanie informacji
- uczucie abstrakcyjności wywołane bezosobowymi ikonami i numerowanymi portretami na kartach
- pominięcie notatek (bo niby wszystko jest na kartach), oraz ciągłe “zeskanuj to... zeskanuj to z tym... teraz zeskanuj to…” przypominające raczej przebijanie się przez upierdliwego puzzla niż rozwiązywanie kryminalnej sprawy.
Co ciekawe, w Detektywie nie mieliśmy żadnego problemu z zapamiętaniem imion i nazwisk większości postaci, natomiast w Kronikach łapaliśmy na ciągłym gubieniu informacji ("A tak, lubiłem Johna, fajny to był gość…" - czekaj, który to John ? - ten z numerem 12 ? - a numer 10 to kto ? - Errr… Barman ?).
Póki co nie mówię grze nie, ale coś trzeba będzie zmienić…
Z zabawnych, by móc oglądać wspólnie informacje podpiąłem komórkę do telewizora i zapomniałem rozłączyć po złożeniu Kronik. Gdy później robiłem pamiątkowe zdjęcie punktacji we "Franchise" nagle usłyszałem "Hej ! Czemu jesteśmy w telewizji ? Co jest ? Masz ukrytą kamerę w pokoju ??" ;-)


Sherlock: Klątwa Inków (++-) - A podobało mi się, mechanika jest banalna acz całkiem sprytna, gdzie na podstawie częściowych informacji musisz zdecydować czy kolejna wskazówka jest istotna lub nie zarówno dla ciebie jaki i dla współgraczy.
Zważywszy na gabaryty to dużo z zawiłością sprawy poszaleć nie można, ale potraktowane jako kieszonkowa wersja SHCD gra sprawdziła się dla mnie bardzo dobrze.


Franchise (+++) - Bardzo fajne, aczkolwiek trochę długie.
Wyciągnąłem "Franchise", bo jej protoplastuś ("Medieval Merchant") był grą, o której opinię zmieniłem diametralnie w trakcie drugiej rozgrywki (pierwsza zostawiła mnie w przekonaniu, że mechanika jest totalnie zepsuta i bezsensowna, druga zmieniła mi ocenę na 8/10).
Grało nam się świetnie, aczkolwiek rozgrywka zajęła napraaawdę długo, bo pomimo prostoty zasad kminiliśmy solidnie nad każdą akcją. Gra ma tą fajną cechę, że po kilku pierwszych ruchach plansza wchodzi w stan, gdzie masz ochotę rozerwać się w wielu kierunkach mając do dyspozycji tylko jedną prostą akcję. Co mi się szczególnie spodobało to różne strategię i podejście reprezentowane przez każdego z graczy.
Ja miałem wcześniejsze doświadczenie z MM, więc wiedziałem jak konieczna jest wczesna odważna ekspansa, nie szczędziłem bonusowych płytek, poświęcałem dochód dla włażenia innym w tył, a wygrałem, bo będąc biednym i udając niewinnego udało mi się wykraść w ostatnim momencie regiony dwóm lebiodom, mającym przeświadczenie pewności swojej przewagi.
Jeden kolega grał od początku bardzo sprytnie, zamykał małe miasta, skradał się miasteczkami oraz pierwszy zauważył jak zdobyć przewagę w regionie. Przegrał, bo dał sobie wykraść miasto i region ignorując moją niewinną akcję oraz żałując bonusowej płytki na zdecydowaną kontrę.
Drugi kolega wystartował z dala od reszty, przez większość gry działając samotnie zarabiał masę pieniędzy i odcinał praktycznie ¼ planszy dla siebie na wyłączność. Wylądował na ostatnim miejscu (aczkolwiek na tiebreakerze), bo koniec gry dopadł go z zaskoczenia zanim pozamykał swoje regiony oraz dał sobie wykraść miasto z regionem.
Trzeci kolega przez połowę gry nie wiedział o co chodzi, uczył się na naszych błędach, o swoim istnieniu przypomniał wszystkim dobijając do maksymalnego zarobku, a na drugie miejsce wbijając prostym szastaniem kasy oraz jazdą po najdroższych połączeniach.
Dla tych co wcześniej grali w MM, prawie wszystkie zmiany są na plus :
- Regiony są znacznie ważniejsze, punktują lepiej acz wymagają zdobycia przewagi w liczbie obskoczonych lokacji (a nie samej obecności).
- Regiony punktuje się w trakcie gry (a nie na końcu)
- Liczba zamkniętych regionów determinuje koniec gry (a nie liczba zamkniętych miast).
- Zarabia się znacznie mniej, jest naprawdę krucho z kasą a przychód ma maksymalny pułap (nie można już rozjechać innych ładując się samotnie do odpowiednika Lubeck).
- Są cztery bonusowe płytki zamiast dwóch, więc podstępnych wjazdów i przejęć jest znacznie więcej i trzeba cały czas patrzeć przeciwnikom na ręce.


Ride the Rails (+++) - Urokliwa, podstępna i okrutna gra. Już w pierwszej partii zebrała mroczne żniwo gdy jeden kolega dostał straszne “zniechęcające do wszystkich pociągowych gier” baty.
Drama zaczęła się dość szybko. Graliśmy w czwórkę, ofiara na starcie wjechał do Chicago, wyszedł na prowadzenie i przez odwrotną kolejność jako pierwszy wybierał udział w drugiej rundzie. Odważnie wybrał pomarańczową linię do której nikt się nie dołączył, czym z miejsca zapewnił sobie zaszczytne ostatnie miejsce ;-) .
Pomarańczowa linia okazała się jednak moim Waterloo. Za sprytnie zagrałem, wybiłem się znacząco do przodu i od trzeciej rundy kolejność przestała się zmieniać, bo ja do końca pozostawałem ostatnim w kolejce a ofiara pierwszym.
W czwartej rundzie popełniłem eksperymentalnego błęda, inwestując w czarną kompanię by załatwić sobie pasażerów do transportu. Niestety, w czwartej rundzie wszedł też w życie spisek, gdzie trzeci przeciwnik dołączył do pomarańczowego monopolu, wykluczając mnie z udziałów.
Na plus, wymagane było wspólne działanie trzech oszołomów jeżdżących głównie po pomarańczy by dać mi radę i wypchnąć jednego z nich na pierwsze miejsce, a i tak udało mu się wykoczyć do przodu o nędzne 4$ i to dzięki mnie, bo będąc dobrym kolegą wskazywałem im lepsze trasy transportowe.
Finalne wyniki to 292, 288, 274 i 222. Dobreeee.
Co mi się spodobało to nieoczywistość strategii. Na intuicję wydaje się, że wybór udziałów jest oczywisty bo trzeba brać to co inni, a wykładanie torów nie ma znaczenia bo liczy się tylko wjechanie do punktujących miast. Z zapoznawczej partii natomiast wyszło, że obie części są istotne, bo ja chociażby wybiłem się znacząco mając chwilową większość w kompanii posiadającej jedyny odcinek nie mający alternatywnego objazdu a łączący dwie większe sieci, pomiędzy którymi śmigali pasażerowie.


Mini Express (++-) - Ponieważ ofiara od "RtR" chybotała się w swojej determinacji, postanowiliśmy pomóc mu w podjęciu decyzji za pomocą dziwnej gry o wystawianiu przeciwnikom dobrych akcji.
Mamy cztery kompanie, każda ma kilka pociągów w swoich zasobach. Gracz w swojej turze ma do wyboru :
- Bierze kilka pociągów z zasobów jednej kompanii, tworzy połączenie do miasta, następnie podnosi wartość udziałów tej kompanii o długość trasy, i podnosi swoje wpływy w dwóch kompaniach, których symbole widnieją nad docelowym miastem.
- Kupuje udział wybranej kompanii, tracąc tyle wpływu w niej ile ma ona pociągów w zasobach, a następnie dokłada do jej jej zasobów nowe pociągi.
Na końcu gry, wartość naszego udziału w kompanii jest uzależniona od długości jest tras oraz przewagę naszego wpływu w niej względem innych graczy.
Tak więc każda nasza akcja robi nam ziaziu lub innym dobrze. Albo podnoszę generalną wartość udziałów i zdobywam wpływy obniżając równocześnie cenę kolejnych udziałów innym graczom, albo nabywam udziały za cenę utraty wpływów co prawdopodobniej obniży wartość moich udziałów.
Testową partię trochę zepsuliśmy, bo pierwsze działania wykonywane były po omacku i zbyt często zdarzało nam się wystawiać zakup akcji za jeden lub mniej wpływu. Wydaje mi się, że tutaj cena akcji nie powinna spadać poniżej dwóch, a połowa zabawy to takie manipulowanie trasami i dostępnością miast, by zmusić przeciwników do pociągnięcia dłuższej trasy i wystawienia nam akcji po taniości.
Póki co nie wyobrażam sobie jak można to osiągnąć, ale "Mini Rails" tego samego autora też wymagało kilku partii, by dostrzec jak można osiągnąć zwycięstwo odpowiednim rozstawieniem na torze kolejności.


Stephenson’s Rocket (++-) - Gra, która zainicjowała "pociągową" niechęć kolegi, posiadająca najmniej elegancką mechanikę Knizii ze znanych mi, dodatkowo utrudniona przez niejasną instrukcję Grail Games.
Zasady po oswojeniu się z grą są dość proste, w turze możesz wykonać dwie akcje wybierając z poniższych :
- Inwestujesz w miasto
- Stawiasz dworzec
- Wybierasz jedną kompanię, jedziesz jej lokomotywą na kolejny heks, dokładasz tor i zgarniasz udział w tej kompanii.
Gdy kompania dojedzie :
- Do granic miasta, jego dwaj najwięksi inwestorzy dostają punkty,
- Do granic miasteczka, dwaj posiadacze największej liczby dworców odwiedzonych przez kompanię dostają punkty za podłączone lokacje,
- Do toru innej kompanii, dwaj najwięksi udziałowcy dostają punkty za odwiedzone lokacje, a wjeżdżająca kompania staje się częścią wjechanej.
Na oko najwięcej punktów zgarnia się za odwiedzone lokacje, więc trzeba kierować lokomotywy na swoje dworce i miasteczka, aczkolwiek jest jedno ale - dowolny przeciwnik może zgłosić veto, zablokować twój ruch i zainicjować licytację udziałami kompanii, gdzie zwycięzca wybierze kierunek dla lokomotywy. Ponieważ ciufcia ma ograniczony promień skrętu, to można wymusić objazd wymarzonego dworca lub wbić kompanię w skały.
W naszej zapoznawczej partii dość szybko podzieliliśmy się kompaniami, rozwijając głównie “swoją”. Kolega pierwszy odkrył znaczenie dworców i zaczął jest strategicznie rozstawiać, ale ja pierwszy rozgryzłem znaczenie łączenia kompanii.
Gdy kolega zbroił swoją kompanię, jak zacząłem wchłaniać inne kompanie by sprytnie wymijać jego dworce i zgarniać większe punkty dzięki niewielkiej przewadze tylko jednego dworca. Potem zostało już tylko władować jego kompanię w ścianę uniemożliwiając mu połączenie z całą resztą i zapewniając sobie zwycięstwo.
Przeciwnik z honorem dograł do końca, ale powietrze uszło z niego już w połowie rozgrywki i przestał mi zbytnio przeszkadzać. A szkoda, bo z miejsca widać, że po szerszym ograniu vetowanie będzie na porządku dzienny i można kogoś dość zręcznie wykrwawić z posiadanych akcji.
No ciekawa gra, w którą pewnie nie będę miał już okazji zagrać ;-) .


Spy Connection (++-) - Bardzo sympatyczna gra, której mechanikę powinien mieć “Covert”, na którym się ongiś solidnie zawiodłem.
Zasady są bardzo proste i wygładzone - mamy mapę z siecią połączeń między miastami, celem gry jest wykonywanie misji, które wymagają odwiedzenia naszym szpiegiem kilku miast, przy czym nasz szpieg może poruszać się tylko po połączeniach obstawionych przez naszych agentów.
W naszej turze możemy albo zgarnąć nową kartę misji, albo poruszyć naszego szpiega do dowolnego miasta podłączonego do naszej sieci oraz wystawić lub przenieść agenta. Jedyne ograniczenia to - nasza sieć agentów musi tworzyć jedną całość i nigdy nie może być rozdzielona, oraz wejście na pole zajęte przez przeciwnika wymaga postawienia dwóch agentów zamiast jednego.
Cała zabawa polega na tym, że znaczników agentów mamy dość niewiele (bodajże 15), a dodatkowo używamy ich do zaznaczania odwiedzonych miast na kartach misji. Po kilku turach zaczyna nam nagle brakować agentów i decyzje stają się dosłownie agonalne.
Bo super, że włażąc do Berlina mogę oznaczyć miasto na trzech sprytnie dobrane misjach, ale teraz muszę odwiedzić Moskwę by zakończyć część misji i odzyskać agentów, a to wymaga zwinięcia całej siatki w Grecji, a to odblokuje przeciwnika i będzie wymagało późniejszej odbudowy po jego połączeniach bo muszę się jeszcze dostać do Madrytu.
Jedyny drobny minus to niewielka liczba specjalnych efektów zakończonych misji, ale widać, że gra stawia na prostotę i autorzy z premedytacją uprościli ten element.
Z zabawnych, wariant zaawansowany to granie z jednym znacznikiem agenta mniej. Gdy to zobaczyłem w instrukcji, stwierdziłem, że autorzy chyba sobie jaja robią bo na większą łatwiznę nie da się pójść. Już w połowie pierwszej partii całkowicie zmieniłem zdanie… ;-)


Tales of Glory (+--) - Identyczny casus jak w "Nidavellir", w wariancie dwuosobowym decyzje wydają się bezpieczne i proste, wpadające w "nie zgarnę tego kafelka to zgarnę podobny", przez co rozwój atrybutów czy zdobywanie odpowiednich żetonów wydaje się być trochę na siłę.
Jedyną ciekawostką jest układ pokoi, bo zgarnianie kluczy aż tak łatwe nie jest i trzeba się przyłożyć by zostawić sobie otwarte opcje.


Powroty :

6.Bierze! (+++) - Odkrycie miesiąca. Dotąd miałem podobny pogląd jak pewnie większość forumowiczów, że jest to głupia i losowa gra (aczkolwiek jedna z moich ulubionych), ale po kilkudziesięciu rozgrywkach na BGA w większym gronie zmieniam zdanie.
6.Bierze! jest zaprawdę sprytne. To taka gra na rozgryzanie groupthinka i szacowanie ryzyka. Można dość trafnie zgadywać w jakiej kolejności większość będzie zagrywać karty (wysokie-niskie-średnie), gdzie będziemy się kotłować i co nas zaboli. Widać też, że osoby z wyższym ELO grają sprytniej niż reszta (albo w magiczny sposób dostają lepsze karty ;-) ).
Pograłem też w wariant profesjonalny, który naprawdę wprowadza naprawdę miłą odmianę i bardzo zmienia dynamikę zabawy, aczkolwiek początkowo trudno jest się przyzwyczaić do mniej intuicyjnego dokładania kart również z lewej strony i zmiany działania niskich kart.
Jednym minusem 6.Bierze! jest dla mnie wymagana liczba graczy, niestety im więcej tym lepiej, przy czym sześć osób wydaje się być rozsądnym minimum, przy piątce jest bardzo mechanicznie i zwykle operuje się tylko na jednym rzędzie, a dla czterech lub mniej osób o wiele lepiej sprawdza się X.Bierze! .
Z zabawnych, na BGA jest zasada, że gdy jeden gracz porzuci grę, pozostali gracze mogą się również bezkarnie wycofać, a wszystkich takich graczy zastępuje bot wybierający karty losowo.
Taki wypadek zdarzył mi się dwa-trzy razy i boty zawsze lądowały na ostatnich miejscach ;-) .


Horror w Arkham Trzecia Edycja (+--) - Czwarta rozgrywka i wystarczy, zostaje przy poprzednikach.
Doceniam odważne zmiany względem pierwowzoru (scenariusze, dynamiczna mapa, modularność, losowe spotkania w większości pozytywne, złe rzeczy bardziej przewidywalne), ale minusów jest zbyt wiele :
- Czas wymagany dla obsługi gry znacząco przewyższa czas przeznaczony na działania graczy (w 10 sekund robię ruch i sprzątanie znaczników by potem siedzieć przed 5 minut w fazie gdzie rzeczy “dzieją się” same). Dwie akcje to po prostu za mało, co szczególnie odczuliśmy po zdobyciu przedmiotu dającego bonusową akcję.
- Zbyt dużo niejasnych sytuacji, których ogólne zasady nie rozstrzygały i wymagane było solidne grzebanie po instrukcji bądź FAQ.
- “Fiddliness” (naprawdę wymagane było to tasowanie trzech kart ?)
- Niewielka decyzyjność ze strony graczy. Co chwila gra rzuca na planszę jakieś wyzwanie, które niepokonane będzie eskalować aż do przegranej, więc jedyne co robimy to reagujemy na problemy i bardzo rzadko ma się wolne akcje na eksploracje czy zabawę.
Szkoda…


Gry które niezmiennie świetnie bawią to :
Załoga, Zaginone Miasta, Race for the Galaxy, Kingdom Builder, Carcasonne, Innowacje, Splendor, Saint Petersburg, Tzolk'in: The Mayan Calendar, Welcome To…, Wizard

EDIT : Walące po oczach literówki, formatowanie i niezręczności językowe
ODPOWIEDZ