Etyka i etykieta przy rodzinnych planszowkach
Etyka i etykieta przy rodzinnych planszowkach
Hej, taki temat do pofilozofowania.
Mam wrazenie ze wizja spędzania wolnego czasu rodzinnie nad planszowką na stole jest stale gloryfikowana i wymienia sie jej same zalety. Pokazuje się to jako coś dobrego dla każdej rodziny. Mysle ze, oczywiście, moze to byc świetna rodzinna zabawa, ale pod zasadniczym warunkiem zachowania odpowiedniego poziomu etyki przy planszy.
W takich przeciętnych rodzinach (nie licząc bardzo wąskiej i specyficznej grupy rodzin w których każdy jest pasjonatem planszówek) ludzie emocjonalnie przezywają negatywną interakcje i traktują ja jako ludzką złośliwość. Najgorzej że ten odbiór wychodzi poza plansze. Drugi grzech glowny rodzinnego grania to "pomaganie" słabszym, mniejszym, albo tym "bardziej kochanym". Można czuć sie poirytowanym sytuacjami gdy jedynym celem jednego z graczy jest pomoc "synkowi"/ "mamusi" etc. Co więcej takie zachowania (ktore przeciez kompletnie psują gre) zwykle sa chwalone nawet na chłodno, gdy po grze juz emocje opadną. Bo to przeciez troska o innych i empatia - wiec trzeba promować.
I żeby nie było, chodzi mi o cos zupelnie innego niz dawanie forów. Dawanie forów obniza nasze szanse ale nie zaburza relacji i szans pomiędzy innymi graczami.
Dostrzegam coraz więcej sytuacji gdy takie rodzinne granie w rodzinne planszowki zamienia sie w festiwal manipulacji emocjami, a o wygranej nie decyduje w ogole jak kto dobrze gra.
Co gorsze mam wrazenie ze w ten sposob zostaje zniszczonych wiele dobrych gier, które zostawiają po sobie fatalne wrażenie gdy takie zachowania mają miejsce. Jako przykłady moge podać Catan, Modern Art, Genua, Small World itd. Wiekszosc gier dla 3+ osob jest w mniejszym lub większym stopniu podatna na ten proceder.
Czy więc rzeczywiscie warto promowac rodzinne granie w rodzinne planszowki jako coś dla każdego? Czy to nie wlasnie to sprawia, ze to hobby jest postrzegane jako infantylna zabawa dla dzieci zamiast - podobnie jak szachy - byc postrzegane jako rozrywka dla inteligencji?
A moze ja mam spaczone myslenie i trzeba sie cieszyc ze takie granie promuje to ze w rodzinie trzeba sobie pomagać zamiast dbac tylko o swoj wlasny interes?
Oczywiscie temat jest szerszy I dotyczy światopoglądu I roznych zyciowych sytuacji w rodzinie, nie tylko planszowek.
Mam wrazenie ze wizja spędzania wolnego czasu rodzinnie nad planszowką na stole jest stale gloryfikowana i wymienia sie jej same zalety. Pokazuje się to jako coś dobrego dla każdej rodziny. Mysle ze, oczywiście, moze to byc świetna rodzinna zabawa, ale pod zasadniczym warunkiem zachowania odpowiedniego poziomu etyki przy planszy.
W takich przeciętnych rodzinach (nie licząc bardzo wąskiej i specyficznej grupy rodzin w których każdy jest pasjonatem planszówek) ludzie emocjonalnie przezywają negatywną interakcje i traktują ja jako ludzką złośliwość. Najgorzej że ten odbiór wychodzi poza plansze. Drugi grzech glowny rodzinnego grania to "pomaganie" słabszym, mniejszym, albo tym "bardziej kochanym". Można czuć sie poirytowanym sytuacjami gdy jedynym celem jednego z graczy jest pomoc "synkowi"/ "mamusi" etc. Co więcej takie zachowania (ktore przeciez kompletnie psują gre) zwykle sa chwalone nawet na chłodno, gdy po grze juz emocje opadną. Bo to przeciez troska o innych i empatia - wiec trzeba promować.
I żeby nie było, chodzi mi o cos zupelnie innego niz dawanie forów. Dawanie forów obniza nasze szanse ale nie zaburza relacji i szans pomiędzy innymi graczami.
Dostrzegam coraz więcej sytuacji gdy takie rodzinne granie w rodzinne planszowki zamienia sie w festiwal manipulacji emocjami, a o wygranej nie decyduje w ogole jak kto dobrze gra.
Co gorsze mam wrazenie ze w ten sposob zostaje zniszczonych wiele dobrych gier, które zostawiają po sobie fatalne wrażenie gdy takie zachowania mają miejsce. Jako przykłady moge podać Catan, Modern Art, Genua, Small World itd. Wiekszosc gier dla 3+ osob jest w mniejszym lub większym stopniu podatna na ten proceder.
Czy więc rzeczywiscie warto promowac rodzinne granie w rodzinne planszowki jako coś dla każdego? Czy to nie wlasnie to sprawia, ze to hobby jest postrzegane jako infantylna zabawa dla dzieci zamiast - podobnie jak szachy - byc postrzegane jako rozrywka dla inteligencji?
A moze ja mam spaczone myslenie i trzeba sie cieszyc ze takie granie promuje to ze w rodzinie trzeba sobie pomagać zamiast dbac tylko o swoj wlasny interes?
Oczywiscie temat jest szerszy I dotyczy światopoglądu I roznych zyciowych sytuacji w rodzinie, nie tylko planszowek.
Ostatnio zmieniony 30 sie 2021, 17:02 przez korne, łącznie zmieniany 1 raz.
- BOLLO
- Posty: 5324
- Rejestracja: 24 mar 2020, 23:39
- Lokalizacja: Bielawa
- Has thanked: 1091 times
- Been thanked: 1722 times
- Kontakt:
Re: Etyka i etykieta przy rodzinnych planszowkach
W obecnych czasach należy się cieszyć z każdej chwili spędzonej z rodziną. Dodatkowo należy się cieszyć że dzieci chcą usiąść przy stole z rodzicami i zagrać w coś niż mieć oczy w monitorze/telefonie. Należy się cieszyć że ludzie jakoś potrafią wspólnie zagrać w kooperacje, przyjąć porażkę i potrafią się cieszyć razem ze zwycięzcą.
Nie doszukuj się proszę czegoś złego w czymś dobrym. Nie psuj nam zabawy z tego że umiemy i możemy jeszcze grać z naszą rodziną.
Jeżeli grając z rodziną przeżywasz smutek, jest ci źle, nie wykręciłeś jakiegoś mega wyniku i nie potrafisz żyć z tym że się podłożyłeś własnemu dziecku by zobaczyć jego uśmiech na twarzy to....nie graj z nimi proszę w gry planszowe bo niszczysz ich prawdziwy obraz jakimi są.
Nie doszukuj się proszę czegoś złego w czymś dobrym. Nie psuj nam zabawy z tego że umiemy i możemy jeszcze grać z naszą rodziną.
Jeżeli grając z rodziną przeżywasz smutek, jest ci źle, nie wykręciłeś jakiegoś mega wyniku i nie potrafisz żyć z tym że się podłożyłeś własnemu dziecku by zobaczyć jego uśmiech na twarzy to....nie graj z nimi proszę w gry planszowe bo niszczysz ich prawdziwy obraz jakimi są.
- garg
- Posty: 4491
- Rejestracja: 16 wrz 2009, 15:26
- Lokalizacja: Warszawa/Zielonka
- Has thanked: 1450 times
- Been thanked: 1104 times
Re: Etyka i etykieta przy rodzinnych planszowkach
Już gdzieś o tym pisałem - grałem z moimi dziećmi od ich maleńkości (zaczęliśmy, jak miały 2,5 roku) i kilka lat zajęło mi osiągnięcie stanu, kiedy ich przegrana nie kończyła się krzykiem. Teraz są już wytrenowanymi graczami, ale ten proces po prostu trwa .
Mam / Sprzedam/wymienię
(Może nie wystawiłem, ale też chętnie wymienię)
Najstarszy offtop świata: Ceterum censeo Carthaginem esse delendam ;-)
(Może nie wystawiłem, ale też chętnie wymienię)
Najstarszy offtop świata: Ceterum censeo Carthaginem esse delendam ;-)
Re: Etyka i etykieta przy rodzinnych planszowkach
Relacje w rodzinie są dla mnie ważniejsze niż rozrywka płynąca z czystej rywalizacji.
Zakładam, że Ty autorze wątku jesteś jednym z rodziców dlatego jeśli
Ja gram głównie z moją partnerką. Czasem ja mam gorszy dzień, czasem ona i wtedy bardziej niż zwykle przejmujemy się negatywną interakcją. Zazwyczaj lepiej jest przyhamować i nie grać tak, żeby przeciwnika zabolało jak najbardziej niż wykorzystywać słabość przeciwnika i zdublować jego wynik. To nie są mistrzostwa.
Zakładam, że Ty autorze wątku jesteś jednym z rodziców dlatego jeśli
to jest Twoją odpowiedzialnością, żeby rywalizacja w domu była zdrowa.takie rodzinne granie w rodzinne planszowki zamienia sie w festiwal manipulacji emocjami, a o wygranej nie decyduje w ogole jak kto dobrze gra.
Ja gram głównie z moją partnerką. Czasem ja mam gorszy dzień, czasem ona i wtedy bardziej niż zwykle przejmujemy się negatywną interakcją. Zazwyczaj lepiej jest przyhamować i nie grać tak, żeby przeciwnika zabolało jak najbardziej niż wykorzystywać słabość przeciwnika i zdublować jego wynik. To nie są mistrzostwa.
- MichalStajszczak
- Posty: 9479
- Rejestracja: 31 sty 2005, 19:42
- Lokalizacja: Warszawa
- Has thanked: 511 times
- Been thanked: 1449 times
- Kontakt:
Re: Etyka i etykieta przy rodzinnych planszowkach
Dawno dawno temu była na forum poruszana podobna kwestia
Re: Etyka i etykieta przy rodzinnych planszowkach
Poruszyłem temat ogólny nie nawiązywałem do mojej sytuacji. Opisane zachowania zaobserwowałem na kilku przykładach (mozna powiedziec w 100% obserwowanych przeze mnie przypadków) wśród znajomych i dalszej rodziny, na tej podstawie przypuszczam, że jest to raczej standard - ogólnospołeczne zjawisko - u przeciętnych Kowalskich u których jest jedna lub kilka gier (zwykle tzw. rodzinnych), granych tylko od czasu do czasu i przeważnie wsrod domownikow.mineralen pisze: ↑30 sie 2021, 17:05 Relacje w rodzinie są dla mnie ważniejsze niż rozrywka płynąca z czystej rywalizacji.
Zakładam, że Ty autorze wątku jesteś jednym z rodziców dlatego jeślito jest Twoją odpowiedzialnością, żeby rywalizacja w domu była zdrowa.takie rodzinne granie w rodzinne planszowki zamienia sie w festiwal manipulacji emocjami, a o wygranej nie decyduje w ogole jak kto dobrze gra.
Ja gram głównie z moją partnerką. Czasem ja mam gorszy dzień, czasem ona i wtedy bardziej niż zwykle przejmujemy się negatywną interakcją. Zazwyczaj lepiej jest przyhamować i nie grać tak, żeby przeciwnika zabolało jak najbardziej niż wykorzystywać słabość przeciwnika i zdublować jego wynik. To nie są mistrzostwa.
Zgadzam się z Twoim zdaniem, ale mam wrażenie że lekko rozmijamy się tutaj z tematami. Podkreśle jeszcze raz - nie mialem tu na myśli krytyki instytucji dawania forów / dawania wygrać / łagodnego traktowania przegrywającego przeciwnika, zeby go nie zdołowac. Po pierwsze krytykuje sytuacje gdy w grach dla 3+ osób głównym celem jednego z graczy jest wygrana drugiego z graczy - w grze są przecież jeszcze inni gracze, dla których to jest przecież totalnie frustrujące i zraża do planszówek. Po drugie krytykuje sytuacje gdy skuteczny i zgodny z duchem gry ruch zawierający element negatywnej interakcji jest odbierany negatywnie i przenoszony na atmosfere ogolną (pozagrową).
Obie sytuacje są godne potępienia i wpływają na (nie)przyjemność z gry. Co ważniejsze, łatwo zaobserwować że postępowanie w ten sposób wcale nie przekłada sie na lepsze relacje rodzinne, bo to znacznie częściej budzi negatywne napięcia niż normalna uczciwa rozgrywka.
PS: Jestem co prawda rodzicem, ale póki co na liście umiejętności których chciałbym nauczyć mojego syna jest kilka takich które są wyżej na liście priorytetów niż planszówki (np. mówienie i chodzenie ). Czasem warto zainteresowac sie jakims tematem nawet jesli nie jest sie w grupie bezposrednio zaangazowanej w ten proceder.
Re: Etyka i etykieta przy rodzinnych planszowkach
Rzeczywiscie to bylo juz bardzo dawno temu Dzięki za link, ciekawa dyskusja.MichalStajszczak pisze: ↑30 sie 2021, 17:14 Dawno dawno temu była na forum poruszana podobna kwestia
- trance-atlantic
- Posty: 686
- Rejestracja: 02 sty 2012, 11:41
- Lokalizacja: Wlkp
- Has thanked: 47 times
- Been thanked: 225 times
- Kontakt:
Re: Etyka i etykieta przy rodzinnych planszowkach
Ech, gdyby mnie rodzice zarażali grami od kołyski... Chociaż za moich czasów nie było tzw. nowoczesnych gier planszowych a zestaw złożony z chińczyka, szachów, warcabów, młynka itp. pamiętam do dziś.
Planszówki, w mojej skromnej ocenie, mają sens (albo raczej: najwięcej sensu) wtedy, gdy od samego początku mamy świadomość faktu zdrowej, ale jednak rywalizacji. A rywalizacja wiąże się z tym, że każdy chce być najlepszy.
BOLLO też ma rację, z tym że nie spłycałbym czasu spędzanego z rodziną do stwierdzenia w stylu "ciesz się, że w ogóle z nimi do stołu zasiadasz".
U mnie często bywało tak, że kiedy pokazywałem domownikom/znajomym (w różnym wieku) nowe gry, najczęściej proste i losowe, to i tak, gdy "przypadkiem" odnosiłem zwycięstwo, w ich głowach rodziła się myśl, że ja z nimi gram po to, żeby ich ograć i siebie dowartościować. Lekkie podkładanie się nie stanowi dla mnie problemu, jednak fajnie by było, aby rodzina ode mnie uczyła się nie tylko zasad gry, ale także spojrzenia na nie z perspektywy kogoś, kto w tym trochę siedzi i traktuje to jak swoje hobby, tzn. spędzamy czas razem -> zasiadamy do stołu -> rywalizujemy -> wygrywamy/przegrywamy -> nie mamy pretensji, że ktoś był lepszy (wyciągamy wnioski, chcemy się odegrać itp.). Z tym niestety bywa problem i bynajmniej nie tylko u najmłodszych, bo dużo osób bierze wszystko do siebie personalnie, tj. przegrałem - jestem gorszy.
Dlatego po tylu latach prób i doświadczeń dla mnie jest to sprawa zero-jedynkowa; granie na pół gwizdka lub z wybitnym podkładaniem się komuś mija się z celem. Po prostu ten etap grania dla zabicia czasu mam już chyba za sobą A z rodziną, w ramach integracji, mogę pobawić się w Yahtzee czy Decathlon, bo każdy rzuca sam sobie i wtedy jest przynajmniej święty spokój.
Around The Board - videoinstrukcje i przykładowe rozgrywki :)
Planszostrefa - 10%, Planszomania - 10%, 3trolle - 7%.|
Planszostrefa - 10%, Planszomania - 10%, 3trolle - 7%.|
-
- Posty: 1989
- Rejestracja: 10 wrz 2018, 21:47
- Lokalizacja: Będzin
- Has thanked: 231 times
- Been thanked: 314 times
Re: Etyka i etykieta przy rodzinnych planszowkach
Moja córka ma prawie 14 lat. Od kilku lat graliśmy w różne gry planszowe. Teraz zauważam niestety, że coraz mniej chce grać. Dlatego jak ja już namówię - nie gram tylko po to aby wygrać. Robię czasem nie optymalne ruchy, po to żeby jej było łatwiej. Na pewno nie gram "złośliwie" - "zajmę Ci Twoje miejsce, chociaż mnie jest niepotrzebne".
Za to zauważyłem, że gdy gramy w innym gronie (też rodzinnym) z kuzynem i bratem grają przeciwko mnie. Ponieważ z nich mam największe doświadczenie i najczęściej wygrywam (nie zawsze, ale dość często) jestem ich ENEMY NUMBER ONE. To mnie trochę wkurza. Ostatnio doszło do spięcia przy Godfather. Gdy obaj użyli misji zabijania figurek - można zabić po 1 figurce 1 lub 2 graczy. Oczywiście, każdy z nich zabił tylko po 1 mojej figurce, sobie wzajemnie nie zabijali. No ale trudno się mówi. Wolę z nimi pograć, nawet w tak nierównej walce, niż żeby gra leżała na półce i się kurzyła.
Za to zauważyłem, że gdy gramy w innym gronie (też rodzinnym) z kuzynem i bratem grają przeciwko mnie. Ponieważ z nich mam największe doświadczenie i najczęściej wygrywam (nie zawsze, ale dość często) jestem ich ENEMY NUMBER ONE. To mnie trochę wkurza. Ostatnio doszło do spięcia przy Godfather. Gdy obaj użyli misji zabijania figurek - można zabić po 1 figurce 1 lub 2 graczy. Oczywiście, każdy z nich zabił tylko po 1 mojej figurce, sobie wzajemnie nie zabijali. No ale trudno się mówi. Wolę z nimi pograć, nawet w tak nierównej walce, niż żeby gra leżała na półce i się kurzyła.
----------------
10% flamberg.com.pl
10% flamberg.com.pl
- MichalStajszczak
- Posty: 9479
- Rejestracja: 31 sty 2005, 19:42
- Lokalizacja: Warszawa
- Has thanked: 511 times
- Been thanked: 1449 times
- Kontakt:
Re: Etyka i etykieta przy rodzinnych planszowkach
Moje dzieci, gdy były w wieku jednocyfrowym, stosowały zasadę "musimy atakować tatę, bo inaczej z nami wygra". Ale po 20 latach już ta strategia przestała obowiązywać, przed wszystkim dlatego, że w niektóre nowe gry grają lepiej ode mnie.Golfang pisze: ↑31 sie 2021, 08:00 Za to zauważyłem, że gdy gramy w innym gronie (też rodzinnym) z kuzynem i bratem grają przeciwko mnie. Ponieważ z nich mam największe doświadczenie i najczęściej wygrywam (nie zawsze, ale dość często) jestem ich ENEMY NUMBER ONE. To mnie trochę wkurza. Ostatnio doszło do spięcia przy Godfather. Gdy obaj użyli misji zabijania figurek - można zabić po 1 figurce 1 lub 2 graczy. Oczywiście, każdy z nich zabił tylko po 1 mojej figurce, sobie wzajemnie nie zabijali. No ale trudno się mówi. Wolę z nimi pograć, nawet w tak nierównej walce, niż żeby gra leżała na półce i się kurzyła.
- BOLLO
- Posty: 5324
- Rejestracja: 24 mar 2020, 23:39
- Lokalizacja: Bielawa
- Has thanked: 1091 times
- Been thanked: 1722 times
- Kontakt:
Re: Etyka i etykieta przy rodzinnych planszowkach
Jeżeli rozmawiamy o stricte podkładaniu się to proszę pisać o tutaj:
viewtopic.php?f=64&t=68866
Temat przewałkowany myślę dobrze i kto ma z tym problem to serdecznie polecam przeczytać. Ja kilka rzeczy wyciągnąłem stamtąd i zacząłem stosować w swojej rodzinie. Czas pokaże czy się to sprawdza.
viewtopic.php?f=64&t=68866
Temat przewałkowany myślę dobrze i kto ma z tym problem to serdecznie polecam przeczytać. Ja kilka rzeczy wyciągnąłem stamtąd i zacząłem stosować w swojej rodzinie. Czas pokaże czy się to sprawdza.
Re: Etyka i etykieta przy rodzinnych planszowkach
W pierwszej sytuacji mysle ze to dobre z Twojej strony, córka na pewno się lepiej bawi. Przyjemnie spędzić czas powinno być celem numer 1 grając w planszowki (przy czym w róznych sytuacjach prowadzi do tego celu nieco inna ścieżka).Golfang pisze: ↑31 sie 2021, 08:00 Moja córka ma prawie 14 lat. Od kilku lat graliśmy w różne gry planszowe. Teraz zauważam niestety, że coraz mniej chce grać. Dlatego jak ja już namówię - nie gram tylko po to aby wygrać. Robię czasem nie optymalne ruchy, po to żeby jej było łatwiej. Na pewno nie gram "złośliwie" - "zajmę Ci Twoje miejsce, chociaż mnie jest niepotrzebne".
Za to zauważyłem, że gdy gramy w innym gronie (też rodzinnym) z kuzynem i bratem grają przeciwko mnie. Ponieważ z nich mam największe doświadczenie i najczęściej wygrywam (nie zawsze, ale dość często) jestem ich ENEMY NUMBER ONE. To mnie trochę wkurza. Ostatnio doszło do spięcia przy Godfather. Gdy obaj użyli misji zabijania figurek - można zabić po 1 figurce 1 lub 2 graczy. Oczywiście, każdy z nich zabił tylko po 1 mojej figurce, sobie wzajemnie nie zabijali. No ale trudno się mówi. Wolę z nimi pograć, nawet w tak nierównej walce, niż żeby gra leżała na półce i się kurzyła.
Natomiast w sytuacjach takich jak ta druga, duzo zalezy od charakteru gry (nie znam tej konkretnie Godfather). Są gry w 3-osobowym gronie gdzie obaj przeciwnicy grają przeciw mnie ale wciąż moge wygrać, bo wachlarz zagrań wymierzonych we mnie (lub wzajemniej pomocy) jest limitowany. Wtedy wydaje mi sie naturalne jak slabsi gracze zaczynają wspolpracować, zeby dac sobie szanse. Natomiast są tez gry gdzie w takiej sytuacji wspolpraca dwóch osob oznacza 0% szans na wygraną tej trzeciej osoby. Takim przykladem jest wlasnie Modern Art - gra świetna o ile kazdy stawia jako jedyny cel swoj wlasny wynik i nie próbuje dwustronnych "porozumień", ale gdy zaczyna sie wlasnie cos takiego to gra kompletnie traci sens.
Bywam u mojego kuzyna, gdzie gramy w kwartecie (ja, on, jego syn i jego żona) przy czym jego syn i żona zawsze sobie wzajemnie pomagają tak bardzo jak sie da w ogole z tym nie kryjąc. Pomimo tego jestesmy w stanie miło pograc np. w Brassa, ale juz proba rozegrania partii w Modern Art byla jednym wielkim nieporozumieniem i stratą czasu.
Polecam też grę Quartermaster General: Victory or Death - bardzo dobra gra przeznaczona na 4 graczy grających 2v2. Taki uklad naturalnie pasuje w podobnych sytuacjach. Z tej samej serii jest tez druga gra gdzie gra sie 3v2... szkoda tylko ze gier w tego typu jest tak malo gier i szkoda ze nie ma w tej serii gry 2v1.
Re: Etyka i etykieta przy rodzinnych planszowkach
Z wiekiem dorosłem do tego etapu, że granie samo w sobie sprawia mi przyjemność. Liczy się podróż, a nie cel. Osobiście chętnie skłaniam się do grania w gry kooperacyjne. Natomiast moja partnerka preferuje gry z dużą ilością negatywnej interakcji. Nie przeszkadzają nam negatywne zagrania bo to tylko gra więc nie ma o co się spinać. Jesteśmy raczej równorzędnymi graczami więc dawanie fory, czy też podkładanie druga strona szybko by zauważyła, a przecież nie o to chodzi. Granie z dziećmi to osobny temat. Do przegrywania trzeba dorosnąć a ta umiejętność przychodzi z czasem i nic się na to nie poradzi. Na razie jesteśmy na etapie uczenia dziecka czerpania przyjemności z gry. Czy nam się uda ? Czas pokaże. Jeśli chodzi o pomaganie dzieciom to trzeba pamiętać, że rodzic ma moderować grę jako osoba starsza i mądrzejsza. Nie widzę nic złego w tym aby pomagać dziecku gdyż gra powinna sprawiać przyjemność a nie powodować frustrację. Wygranie trzy razy z rzędu z 6-latką to chyba żadne osiągnięcie?
Re: Etyka i etykieta przy rodzinnych planszowkach
Prawdziwym problemem staje się jak pociecha (14 wiosen) zaczyna łupać ojca we wszystkie gry. Kilka dni temu napiąłem się jak cholera żeby ograć gównarza i dostałem baty (przy czym ja myślałem po kilka minut nad każdym ruchem a on podchodził do stołu co jakiś czasu i od niechcenia robił swoje) w optymalizacyjne euro (waga 3.5 wg bgg).
Inna bolesną porażką była pierwsza przegrana w życiu w licytacyjne For Sale - jedyną grę w której byłem niepokonany.
Gdzie tu etyka tak starego poniewierać ? Zostało mi chyba grać rodzinnie tylko w jakieś ameri.
Inna bolesną porażką była pierwsza przegrana w życiu w licytacyjne For Sale - jedyną grę w której byłem niepokonany.
Gdzie tu etyka tak starego poniewierać ? Zostało mi chyba grać rodzinnie tylko w jakieś ameri.
Re: Etyka i etykieta przy rodzinnych planszowkach
Daj spokój. To dla Ciebie problem, że masz bystre dziecko? Gdybyś był, nie wiem, wf-istą, miałbyś focha, że nastoletni syn napierdziela salta, a ty nie umiesz?tomg pisze: ↑06 wrz 2021, 17:23 Prawdziwym problemem staje się jak pociecha (14 wiosen) zaczyna łupać ojca we wszystkie gry. Kilka dni temu napiąłem się jak cholera żeby ograć gównarza i dostałem baty (przy czym ja myślałem po kilka minut nad każdym ruchem a on podchodził do stołu co jakiś czasu i od niechcenia robił swoje) w optymalizacyjne euro (waga 3.5 wg bgg).
Inna bolesną porażką była pierwsza przegrana w życiu w licytacyjne For Sale - jedyną grę w której byłem niepokonany.
Gdzie tu etyka tak starego poniewierać ? Zostało mi chyba grać rodzinnie tylko w jakieś ameri.
Re: Etyka i etykieta przy rodzinnych planszowkach
Tak naprawdę to było spostrzeżenie że role w planszówkowej rodzinie z upływem czasu się zmieniają i problemy forów czy urażonych emocji znikają. W istocie większość rodziców jest dumna gdy dzieci przerastają ich w jakieś dziedzinie (nawet zabawie).
Swoją drogę zamierzam zagrać z nim w coś ciężkiego i bardziej strategicznego żeby sprawdzić czy w tej konkurencji mam jeszcze przewagę wynikającą z ogólnego doświadczenia .
Swoją drogę zamierzam zagrać z nim w coś ciężkiego i bardziej strategicznego żeby sprawdzić czy w tej konkurencji mam jeszcze przewagę wynikającą z ogólnego doświadczenia .