Kiedy gra potrzebuje figurek przeciwników?
- ave.crux
- Posty: 1624
- Rejestracja: 20 maja 2021, 08:34
- Lokalizacja: Piekary Śląskie
- Has thanked: 747 times
- Been thanked: 1110 times
Kiedy gra potrzebuje figurek przeciwników?
Przeciwników najczęściej spotykam w grach przygodowych / DC. W zależności od tytułu byli oni przedstawiani jako figurki+karta, żetony+karta, karta lub żeton. Z tych wszystkich opcji do niedawna najbardziej immersyjną wersją była dla mnie sama karta, z fajnym opisem, ilustracją i wypisanymi umiejętnościami stwora. Nie było go fizycznie na mapie, ale w toku przygody i przesunięcia figurki na dane pole w celu dociągnięcia karty wroga, nie burzyło to w ogóle klimatu.
Podobnie z figurką + karta. Działało to dobrze. Karta nie była wówczas tak fajnie opisana, ale jej plastikowa reprezentacja trzymała klimat i po rozprawieniu się z takim wrogiem nasza plansza od razu otrzymywała zauważalną zmianę, szybko mogłem ocenić nową sytuację, a usunięcie figurki dawało satysfakcję i odczuwalny progres. Do tego jedna karta wystarczała do operowania grupą wrogów. Zmniejsza się przez to różnorodność, ale dodaje fajne modyfikowanie siły przeciwników w zależności od ilości graczy/scenariusza.
Problem pojawiał się w przypadku żetonów+karta, na papierze wszystko powinno być tak samo jak z figurkami, ale w praktyce jest zgoła inaczej. Często przytłoczone innymi znacznikami, ustawieniem figurek bohaterów, wymuszały częste zerkanie na mapę wraz ze sprawdzaniem tego, co nasza postać może zrobić w danej turze, aby efektywnie ruszyć misje/przygodę naprzód. Niekiedy nie zauważało się jakiegoś i tura nie była optymalna. Kapsle różnią się tym, że nie czuję takiej satysfakcji z pokonania przeciwnika jak w przypadku usunięcia figurki z danego lochu. Najbardziej bolało mnie to w runebound, gdzie przez całą grę biłem się z wrogami z kart i było to świetne, aby na końcu gry otrzymać MEH żeton bossa z kartą. Pomimo jego siły i umiejętności, walka była mniej immersyjna niż ze zwykłymi wrogami. W drugim przypadku, gdzie główny boss jest kapslem, a mimo to klimat i 'wyniosłość' zostaje zachowana to moim zdaniem Betrayal at house on the hill. Tutaj, gracz jako zdrajca często operuje kapslami pomniejszych wrogów/głównego wroga i mimo tego, że w porównaniu z figurkami eksploratorów wypada płasko, to wszystko jest tak jak być powinno. Nie oczekuje w tym tytule tego samego co od gry przygodowej z 1-4 wrogami głównymi, tutaj każda rozgrywka może być innym scenariuszem(100 w sumie z dodatkiem), gdzie występuje inny wróg i zastosowanie dziesiątek figurek byłoby zbyt portfelożerne.
Kolejną rzeczą, są same kapsle, do których byłem sceptycznie nastawiony. Mianowicie chodzi o kapsle z MK, gdzie wszystkie informacje są na nim nadrukowane. Dzięki temu zabiegowi każdy wróg pomimo braku plastikowej/karcianej reprezentacji różni się od siebie, a nasze podejście do każdej walki musi być przemyślane. Świetny zabieg, przy którym jedno logo na żetonie decyduje o naszym zwycięstwie, bądź porażce. Przy pierwszej rozgrywce cały sceptycyzm odszedł na bok. Dzięki temu możemy mieć w grze mnóstwo zróżnicowanych przeciwników tanim kosztem.
Standeesy stawiam podobnie do figurek, z tym, że jedynie spotkałem się z nimi w Martwej Zimie, gdzie zombiaki robią robotę i coraz większa ich ilość świetnie reprezentuje przytłoczenie zarazą, bo sama walka z nimi jest mocno jałowa, ale daje satysfakcje i szansę na przeżycie. Chętnie dowiedziałbym się jak to wygląda chociażby w przypadku gloomhaven.
Mógłbym żetony MK zrównać z kartami wrogów z runebounda z talii przygód. Są to moje ulubione reprezentacje wrogów. Po prostu w obu przypadkach czuje, że coś się dzieje i trzeba się postarać po nagrodę. Zaraz po tym figurka+karta. Standeesów nie oceniam, bo za mało miałem z nimi wspólnego.
Jak uważacie, kiedy gra wymaga figurek, a kiedy inne zabiegi jak w przypadku MK są lepsze? Jaka reprezentacja wroga najbardziej wam siedzi? Czy gloomhaven byłoby lepsze z figurkami wprost z descenta?
Podobnie z figurką + karta. Działało to dobrze. Karta nie była wówczas tak fajnie opisana, ale jej plastikowa reprezentacja trzymała klimat i po rozprawieniu się z takim wrogiem nasza plansza od razu otrzymywała zauważalną zmianę, szybko mogłem ocenić nową sytuację, a usunięcie figurki dawało satysfakcję i odczuwalny progres. Do tego jedna karta wystarczała do operowania grupą wrogów. Zmniejsza się przez to różnorodność, ale dodaje fajne modyfikowanie siły przeciwników w zależności od ilości graczy/scenariusza.
Problem pojawiał się w przypadku żetonów+karta, na papierze wszystko powinno być tak samo jak z figurkami, ale w praktyce jest zgoła inaczej. Często przytłoczone innymi znacznikami, ustawieniem figurek bohaterów, wymuszały częste zerkanie na mapę wraz ze sprawdzaniem tego, co nasza postać może zrobić w danej turze, aby efektywnie ruszyć misje/przygodę naprzód. Niekiedy nie zauważało się jakiegoś i tura nie była optymalna. Kapsle różnią się tym, że nie czuję takiej satysfakcji z pokonania przeciwnika jak w przypadku usunięcia figurki z danego lochu. Najbardziej bolało mnie to w runebound, gdzie przez całą grę biłem się z wrogami z kart i było to świetne, aby na końcu gry otrzymać MEH żeton bossa z kartą. Pomimo jego siły i umiejętności, walka była mniej immersyjna niż ze zwykłymi wrogami. W drugim przypadku, gdzie główny boss jest kapslem, a mimo to klimat i 'wyniosłość' zostaje zachowana to moim zdaniem Betrayal at house on the hill. Tutaj, gracz jako zdrajca często operuje kapslami pomniejszych wrogów/głównego wroga i mimo tego, że w porównaniu z figurkami eksploratorów wypada płasko, to wszystko jest tak jak być powinno. Nie oczekuje w tym tytule tego samego co od gry przygodowej z 1-4 wrogami głównymi, tutaj każda rozgrywka może być innym scenariuszem(100 w sumie z dodatkiem), gdzie występuje inny wróg i zastosowanie dziesiątek figurek byłoby zbyt portfelożerne.
Kolejną rzeczą, są same kapsle, do których byłem sceptycznie nastawiony. Mianowicie chodzi o kapsle z MK, gdzie wszystkie informacje są na nim nadrukowane. Dzięki temu zabiegowi każdy wróg pomimo braku plastikowej/karcianej reprezentacji różni się od siebie, a nasze podejście do każdej walki musi być przemyślane. Świetny zabieg, przy którym jedno logo na żetonie decyduje o naszym zwycięstwie, bądź porażce. Przy pierwszej rozgrywce cały sceptycyzm odszedł na bok. Dzięki temu możemy mieć w grze mnóstwo zróżnicowanych przeciwników tanim kosztem.
Standeesy stawiam podobnie do figurek, z tym, że jedynie spotkałem się z nimi w Martwej Zimie, gdzie zombiaki robią robotę i coraz większa ich ilość świetnie reprezentuje przytłoczenie zarazą, bo sama walka z nimi jest mocno jałowa, ale daje satysfakcje i szansę na przeżycie. Chętnie dowiedziałbym się jak to wygląda chociażby w przypadku gloomhaven.
Mógłbym żetony MK zrównać z kartami wrogów z runebounda z talii przygód. Są to moje ulubione reprezentacje wrogów. Po prostu w obu przypadkach czuje, że coś się dzieje i trzeba się postarać po nagrodę. Zaraz po tym figurka+karta. Standeesów nie oceniam, bo za mało miałem z nimi wspólnego.
Jak uważacie, kiedy gra wymaga figurek, a kiedy inne zabiegi jak w przypadku MK są lepsze? Jaka reprezentacja wroga najbardziej wam siedzi? Czy gloomhaven byłoby lepsze z figurkami wprost z descenta?
Nic na siłę, wszystko młotkiem. Wieczne narzekanie obrzydza radość grania.
Re: Kiedy gra potrzebuje figurek przeciwników?
Nie wyobrażam sobie grania w Massive Darkness czy Kingdom Death: Monster bez figurek, bo żetony byłyby łatwiejsze do układania w stosy, czy standies bo zajmują mniej miejsca.
Gloomhaven z figurkami byłoby jeszcze fajniejsze ale objętość jaką by wtedy zajęło... Nie każdy na miejsce na aż tyle figurek.
Do części gier możesz wydrukować sobie figurki (dostępne na licencji CC na thingiversie), do innych można dokupić - moim zdaniem jeśli tylko masz miejsce żeby przechowywać pacynki warto je mieć bo gra jest przyjemniejsza. A w graniu ja kładę nacisk właśnie na przyjemność (choć inni wolą minimalizm). Zatem moja odpowiedź na postawione w tytule pytanie brzmi - zawsze
Gloomhaven z figurkami byłoby jeszcze fajniejsze ale objętość jaką by wtedy zajęło... Nie każdy na miejsce na aż tyle figurek.
Do części gier możesz wydrukować sobie figurki (dostępne na licencji CC na thingiversie), do innych można dokupić - moim zdaniem jeśli tylko masz miejsce żeby przechowywać pacynki warto je mieć bo gra jest przyjemniejsza. A w graniu ja kładę nacisk właśnie na przyjemność (choć inni wolą minimalizm). Zatem moja odpowiedź na postawione w tytule pytanie brzmi - zawsze
- hipcio_stg
- Posty: 1804
- Rejestracja: 07 gru 2016, 16:30
- Has thanked: 78 times
- Been thanked: 337 times
Re: Kiedy gra potrzebuje figurek przeciwników?
Ja nie potrzebuję figurek przeciwników w ogóle, bo gram zawsze z żywymi graczami
Figurki to tylko dodatek i ma sens tylko gdy są pomalowane. Jeżeli gram goły plastik to równie dobrze mógłbym mieć żetony. Najgorsze są rozwiązania, gdzie znaczniki stanów/obrażeń/aur itd mają być obok figurki. To dopiero jest dramat... Doomie m. in. do ciebie mówię.
Figurki to tylko dodatek i ma sens tylko gdy są pomalowane. Jeżeli gram goły plastik to równie dobrze mógłbym mieć żetony. Najgorsze są rozwiązania, gdzie znaczniki stanów/obrażeń/aur itd mają być obok figurki. To dopiero jest dramat... Doomie m. in. do ciebie mówię.
- ave.crux
- Posty: 1624
- Rejestracja: 20 maja 2021, 08:34
- Lokalizacja: Piekary Śląskie
- Has thanked: 747 times
- Been thanked: 1110 times
Re: Kiedy gra potrzebuje figurek przeciwników?
Jestem w stanie zrozumieć wymóg figurek w grach, które wymieniłeś, czyli dungeon crawler, bo przedstawiają one część całości w srogim przybliżeniu. Wtedy chcę mieć jak najwięcej szczegółów na mapie i jak najlepiej wbić się w klimat. W runebound ustawianie figurek za każdego zombie nawet nie mieściłoby się na jednym heksie. Wyglądałoby to ładnie, ale wcale praktycznie.
Mimo wszystko nie zawsze przeciwnik jest reprezentowany przez żywego gracza, jak np.: w cthulhu death may die, gdzie wróg cię ściga.hipcio_stg pisze: ↑27 wrz 2021, 09:48 Ja nie potrzebuję figurek przeciwników w ogóle, bo gram zawsze z żywymi graczami
Figurki to tylko dodatek i ma sens tylko gdy są pomalowane. Jeżeli gram goły plastik to równie dobrze mógłbym mieć żetony. Najgorsze są rozwiązania, gdzie znaczniki stanów/obrażeń/aur itd mają być obok figurki. To dopiero jest dramat... Doomie m. in. do ciebie mówię.
Przez te znaczniki stanów/obrażeń wolałem grać w wersję descenta na tabletopie, bo tam ktoś świetnie ogarnął i stworzył pasek życia nad postaciami. Gdyby to była figurka przypisana do karty, to obrażenia można zostawić na karcie i po problemie, ale właśnie przy figurkach, zwłaszcza kiedy się zaczną przemieszczać, jest niezły chaos. Mogliby wrzucić coś jak podstawki miast w MK, gdzie po prostu obracalibyśmy podstawką, a ona wskazywałaby aktualne życie wroga.
Nic na siłę, wszystko młotkiem. Wieczne narzekanie obrzydza radość grania.
-
- Posty: 216
- Rejestracja: 14 maja 2019, 19:18
- Has thanked: 71 times
- Been thanked: 66 times
- Kontakt:
Re: Kiedy gra potrzebuje figurek przeciwników?
Dla mnie zawsze, zwłaszcza pomalowane. Klimat, miodność, imersja w świat gry.
Jedyna gra jaka przychodzi mi do głowy bez figurek to too many bones, bo system żetonów świetnie się sprawdza.
Jedyna gra jaka przychodzi mi do głowy bez figurek to too many bones, bo system żetonów świetnie się sprawdza.
-
- Administrator
- Posty: 4747
- Rejestracja: 21 lip 2019, 11:10
- Lokalizacja: Warszawa
- Has thanked: 1254 times
- Been thanked: 1469 times
Re: Kiedy gra potrzebuje figurek przeciwników?
Gra potrzebuje figurek, kiedy przeciwnik zajmuje więcej niż jeden kwant przestrzeni i trudno jest pojedynczym standesem oddać jego układ przestrzenny.
Np. w takim Gloomhaven praktycznie w ogóle nie odczuwam potrzeby figurek zwłaszcza że (pewnie podobnie jak większość nabywców tej gry) nie maluję figurek w planszówkach.
Z mojej perspektywy szare figurki 3D < kolorowe standesy 2D.
Ale jeśli w grę wchodzi kwestia skali/kształtu przestrzeni zajmowanej przez przeciwnika to skłaniam się już bardziej w kierunku figurek - np. przytoczony wcześniej KD:M.
Np. w takim Gloomhaven praktycznie w ogóle nie odczuwam potrzeby figurek zwłaszcza że (pewnie podobnie jak większość nabywców tej gry) nie maluję figurek w planszówkach.
Z mojej perspektywy szare figurki 3D < kolorowe standesy 2D.
Ale jeśli w grę wchodzi kwestia skali/kształtu przestrzeni zajmowanej przez przeciwnika to skłaniam się już bardziej w kierunku figurek - np. przytoczony wcześniej KD:M.
-
- Posty: 2598
- Rejestracja: 27 kwie 2018, 15:18
- Has thanked: 1237 times
- Been thanked: 1455 times
Re: Kiedy gra potrzebuje figurek przeciwników?
Na pewno gry z "True Line of Sight" muszą mieć figurki. Reszta w sumie nie, ale wiele gier traciłoby na zastąpieniu fugurek żetonami, pomalowane figurki budują klimat i zapewniają wizualny spektakl, o który z żetonami ciężko.
Gloomhaven z figurkami było by super, ale w wypadku tej gry to byłaby kolekcja dorównującą rozmiarami dużej armii do bitewniaka. Nie widzę opcji by to działało, nawet przy tandetnej jakości jak w wypadku bohaterów w GH, cena musiałaby być powalająca a pudło ważyć 15kg.
Gloomhaven z figurkami było by super, ale w wypadku tej gry to byłaby kolekcja dorównującą rozmiarami dużej armii do bitewniaka. Nie widzę opcji by to działało, nawet przy tandetnej jakości jak w wypadku bohaterów w GH, cena musiałaby być powalająca a pudło ważyć 15kg.
Lubię TĘ grę. (a nie "tą grę")
Kupiłem TĘ grę. (a nie "tą grę")
Wygrałem w TĘ grę. (a nie "tą grę")
Kupiłem TĘ grę. (a nie "tą grę")
Wygrałem w TĘ grę. (a nie "tą grę")
- ave.crux
- Posty: 1624
- Rejestracja: 20 maja 2021, 08:34
- Lokalizacja: Piekary Śląskie
- Has thanked: 747 times
- Been thanked: 1110 times
Re: Kiedy gra potrzebuje figurek przeciwników?
Jak działa ten system?
Nic na siłę, wszystko młotkiem. Wieczne narzekanie obrzydza radość grania.
- KurikDeVolay
- Posty: 1002
- Rejestracja: 25 paź 2018, 11:45
- Lokalizacja: Milicz/Krotoszyn
- Has thanked: 1009 times
- Been thanked: 451 times
Re: Kiedy gra potrzebuje figurek przeciwników?
Spoiler:
Albo nasze...