Jestem mistrzem kupowania drożej, żeby dosłownie chwilę później (albo kilka miesięcy później), okazało się, że:
a) Wychodzi polska wersja.
b) Gra trafia do dużej przeceny.
c) Będzie dodruk.
Niby nie są to procentowo duże kwoty, ale jak człowiek policzy to wszystko do kupy, to gdybym zaoszczędził, to zostało by na solidne wakacje. Największe "wtopy", czyli tam gdzie straciłem 100+ złotych:
Spóźniłem się na Kickstartera z Zombicide: Black Plague. Odkupiłem później czyjegoś pledża za
trzykrotną cenę wsparcia. Gra okazała się miałka. Dobrze, że szybko udało się to sprzedać i to bez znaczącej straty. (stówa w plecy). Miałem wtedy potworny kryzys, że wydałem tysiąc złotych na słabą grę.

Była to dla mnie solidna nauczka, po której powiedziałem sobie - nigdy więcej tak drogich gier. Żadna gra nie jest warta takich pieniędzy.
Pomijając wsparcie na kickstarterze Everdella, gdzie owszem - cieszyłem się grą dużo wcześniej, ale spoglądając na cenę - to za pierwszego KS-a i później Ks-a z Pearlbrook- kupił bym wszystko i miał w polskiej edycji (a teraz mam mieszaną). Więc strata podwójna. Nie tylko przepłaciłem, ale mam teraz językowego Frankensteina.
Sporo przepłaciłem za Champions of Midgard i dodatki na KS. Niedługo po tym wydarzeniu okazało się, że Czacha zrobi polską edycję. Wszystko mogłem dostać za mniej niż połowę tego co dałem na KS, o kosztach przesyłki nie wspominając. Tutaj zabolało trochę, bo co najmniej dwie stówy w plecy.
Dałem dobre 230 zł za Marco Polo 2, bo zapowiadali, że nigdy nie wyjdzie w polskiej edycji. No spoko - tydzień temu była promka BF na polską edycję i można ją było wyhaczyć za niecałą stówę.
180 zł kosztował mnie angielski Above and Below. Nikt nie chciał grać, bo "po angielsku". Kupiłem później polską edycję za niecałą stówę. Angielskiej długo nie mogłem się pozbyć. Wreszcie ktoś się ulitował i kupił ode mnie za 60 zł.
Stone Age - To był moment, w którym gra absolutne zniknęła z polskich sklepów i przez moment stała się towarem wielce pożądanym. Nikt nie chciał sprzedać, ceny poszybowały astronomicznie. Kupiłem więc Niemiecki egzemplarz za 160 zł. Wydałem trzy dychy, żeby wydrukować porządnie polską instrukcję w kolorze. Oczywiście... Dwa miesiące później ogłoszono polski dodruk. Mógłbym kupić Epokę Kamienia za 90 zł, a mam "Das Ziel is Dein Weg" za 190.
Trylogia Valerii - Sporo przepłacone na Kickstarterze. Wyszła polska wersja wszystkich trzech gier, za UŁAMEK tego, co zapłaciłem na KS. Tutaj równo dwie stówy poszły w...
Martians: ASOC - gra wylądowała na przecenach za połowę tego, co zapłaciłem. Co najmniej 150 w plecy.
Kolejna kategoria to "
Zabawki przywiezione z Essen":
Ulm za 45 euro, które w promocji można było dorwać za 30, ale... Złotych.
Za 40 euro kupiłem na Essen Okanagan. Dzisiaj można go dostać za 10 euro niemal w każdym sklepie.
Dodatki do Najeźdzców z północy. Za komplet dałem 140 zł. Teraz zapłaciłbym 45.
Okazji, gdzie ktoś sprzedawał używaną grę DUŻO taniej niż mi udało się upolować - nawet nie liczę. Podobnie jak gier, w których różnica pomiędzy angielską wersją (w kolekcji), a polską była w granicach akceptowalności.
Jedyne czego nie żałuję, choć przez moment żałowałem - Za 200 stówy dorwałem swego czasu Lewisa i Clarka. Później okazało się, że można było dużo tanio dostać wersję czeską, a jeszcze później - ogłoszono polską edycję drugiej wersji. Serduszko trochę bolało, ale tylko do momentu, w którym nie zagrałem w drugą edycję. Okazało się, że wszystko ma dużo gorszą jakość, a zmiany w zasadach - dla mnie na duży minus.