Zgłębiwszy mnóstwo materiałów dot. reguł Mistfalla, w tym życzliwie udostępnionych mi przez Kolegów z forum, zdecydowałem się rozegrać pierwszy scenariusz na 2 osoby.
Mimo wcześniejszego solidnego zakuwania reguł pierwsza rozgrywka minęła głównie na wertowaniu zeszytu z zasadami, a oczywiście i tak nie obyło się bez błędów. M.in. kompletnie nie zrozumiałem, gdzie ma być umieszczony wskaźnik czasu na początku tego scenariusza, przez co mieliśmy go zbyt dużo i z nudów wróciliśmy do Gospody podreperować siły tuż przed finałowym starciem z niejakim Ghoranem Osmalonym czy jak mu tam było
"Było", bo dzięki nieregulaminowej odnowie sił Fengray Tarczownik i Celenthia Mag rozsmarowali bossa i jego akolitów w bodajże dwie rundy (w czym bardzo pomógł czar "Przemieszczenie", dzięki czemu można było bić bossa, nie bacząc na jego ochroniarzy).
Kolejnym moim błędem (tym razem na niekorzyść pary naszych chwatów) było dodawanie kolejnych wrogów zgodnie z pozycją znacznika na Torze Wsparcia, nawet już po rozstrzygnięciu Spotkania.
Co do pierwszych wrażeń:
- pierwsza rozgrywka to tak naprawdę "razwiedka bojem", bo chyba nie grałem jeszcze w tytuł, w przypadku którego lektura instrukcji tak niewiele mówiła o tym, co dzieje się podczas gry. Wszystkiego trzeba było się uczyć doświadczalnie: po co gromadzić karty pod różdżką? (to wyjaśni dopiero treść innych kart - zaklęć, które jednak mogą pojawić się w grze dużo później niż sama różdżka); czym tak naprawdę są ledwie wzmiankowane w instrukcji "akcje zagnieżdżone"? (nota bene: na kartach ten termin nie jest używany, więc za pierwszym razem trzeba się domyślić, że to o nią chodzi) itd.
Zdaję sobie sprawę, że w grze karcianej zasady wynikają z lub są modyfikowane przez zapisy na kolejnych kartach i żeby je poznać i zrozumieć istniejące między nimi zależności, trzeba by przestudiować wszystkie karty. Niemniej instrukcja, choć stara się być precyzyjna, bardzo słabo do tego przygotowuje.
Zatem pierwsza rozgrywka to mordęga mierzenia się z treścią instrukcji i główkowania nad treścią kart.
- czy gra to wynagradza? Jeszcze nie wiem. Po rozgrywce dwojgiem wspomnianych bohaterów widać duży potencjał na robienie fajnych kombosów czy tworzenie zagrań, które uczynią z rozgrywki w Mistfall sport bardziej drużynowy (chodzi mi o lepsze wyzyskiwanie potencjału interakcji między bohaterami w trakcie walki; zresztą wiem, że w dodatku
Heart of the mists zmieniono zasady, by ową interakcję jeszcze ułatwić).
Niemniej zastanawiam się, w ile osób najlepiej grać w tę grę? Na jednego bohatera brak będzie owej interakcji, a poza tym czytałem, że wykonanie zadania "true solo" to niezły wyczyn. Z kolei na więcej osób jest potencjał na straszny downtime, bo przy kooperacyjnej walce i bardzo wysokim poziomie trudności gry rodzi się naturalna chęć, żeby dokonać optymalizacji totalnej, wycisnąć z tych kart każdy punkt obrażeń/obrony. I żeby było jasne - nie mam problemu z downtimem jako takim, sam należę raczej do "myślicieli", ale za tym musi stać potencjał na ciekawe decyzje. Nie mam problemu grać np. kilka godzin w Mage Knighta (choć raczej rywalizayjnie niż co-op), bo ta gra obfituje w bogactwo decyzji, dotyczących ruchu, walki, negocjacji, a każda z tych dziedzin wydaje się być dużo bardziej rozbudowana niż system walki w Mistfall. W tym ostatnim wszystko sprowadza się do zadania jak największej liczby punktów obrażeń (i nie ma tu prawie nic z bogactwa, może nawet przesadzonego
, systemu walki w MK). I tak naprawdę tylko temu poświęcić trzeba potencjalnie spooooooory czas gry.
Mam też obawy, że rozwój postaci będzie mało zróżnicowany - tzn. łatwo będzie ocenić, które karty Wyczynów Zaawansowanych kupować, a które sobie odpuścić, co - przy bardzo ubogim asortymencie dostępnego TRWAŁEGO Ekwipunku - szybko prowadzić będzie do powstania schematów w zarządzaniu "karierą" poszczególnych bohaterów.
Zatem póki co gra nic mi nie urwała i być może wręcz jestem trochę zawiedziony (w ogóle abstrahuję tu od problemów z opanowaniem zasad - piszę to oceniając tylko potencjał na ciekawą rozgrywkę vs. czas tej rozgrywki). Nie wykluczam jednak, że wraz z lepszym poznaniem kart kolejnych bohaterów bardziej docenię możliwe kombosy. Na pewno więc jeszcze kilka scenariuszy rozegram. Tym bardziej, że podoba mi się klimat tej gry (mix "Winter is coming"
z Icewind Dale) oraz tworząca go oprawa graficzna. Przy czym szkoda, że @
tommyray nie pracował w NSKN, kiedy ta gra wychodziła, bo
zmodyfikowane przez Niego karty wyglądają o NIEBO lepiej niż oryginalne
No właśnie, rozegram czy... rozegramy? Pytanie do koneserów tego tytułu: jak grywacie? W kilka osób, mimo potencjalnego długiego czasu rozgrywki? Solo na kilku bohaterów (gdzie wciąż możliwe jest szukanie synergii między bohaterami)? Czy "true solo", co podobno jest cholernie trudne?
Przy okazji - ogłoszenie w spojlerze (darmocha do wzięcia )
Edit: ogłoszenie już nieaktualne.