CZERWIEC 2022:
SPOOK MANOR – Bardzo dobry filerek, choć muszę przyznać, że poza tematyką, niestety mało oryginalny. Ot, kolejna gra z draftem i układaniem kart w tableu, żeby jak najlepiej zapunktować. Zero odkrywania ameryki, ale gra działa, decyzje są czasami nieoczywiste, a gra jest przyjemna i króciutka, co bardzo sobie cenię. Na dokładkę - bardzo ładne ilustracje Mico. 8/10 i zwycięstwo w kategorii „Filer Miesiąca”
CZEKOLADA (dodatek do KAKAO) – Dodatek leżał w pudle tak długo, że aż porobiły mu się odleżyny. Na całe szczęście – wreszcie się doczekał i rozruszał towarzystwo. I muszę przyznać, że nie spodziewałem się, jak smaczna będzie to czekolada! Kapitalny dodatek, w którym wszystkie moduły są na duży plus, a ja nawet nie wiem, czy będę kiedykolwiek chciał wrócić do „gołej” podstawki. 8/10! Sama słodycz!
OHANAMI – Dość sympatyczna karcianka z draftem, ale szczerze – nawet nie specjalnie pamiętam czego dotyczyła. Był tam jakiś dziwaczny set collection. Sprytny, ale niekoniecznie już porywający. Nie jestem targetem takich abstrakcyjnych gier, bo zwyczajnie się przy nich nudzę i trochę szkoda mi na takie tytuły czasu, ale doceniam fakt, że to wszystko jakoś tam działa i nie powoduje zgrzytania zębami. 5.5/10
AZUL: OGRÓD KRÓLOWEJ – Mega pozytywne zaskoczenie! Moim skromnym zdaniem, to jest pierwszy Azul dla Graczy. Pierwszy, w którym łamigłówka jest złożona, a decyzje momentami potrafią być bardzo nieoczywiste i momentami palić zwoje. Nie znoszę abstraktów, nie jest to kompletnie gra dla mnie, a pomimo tego bawiłem się bardzo dobrze! I to tak dobrze, że chętnie bym zagrał w to jeszcze raz! 7/10
AIR, LAND & SEA – Prosta karcianka, dosyć sprytna, ale jak dla mnie zbyt losowa. Nie jest to tytuł, nad którym chcę się specjalnie rozwodzić. Raczej więcej nie zagram, choć nie bolało tak bardzo, żebym się jakoś przed tym bronił. Doceniam pomysły, ale dla mnie rozdania są zbyt losowe, żeby czerpać z tego satysfakcję. Czasami układa się taka ręka, że „kombosy” w zasadzie kręcą się same, a czasami nie ma co z tego guana wyrzeźbić. Tak, wiem, że można się z walki wycofać, ale to wydłuża grę, a ja nie miałem specjalnie ochoty się dłużej męczyć. 5/10
UNMATCHED: CZERWONY KAPTUREK VS BEOWULF – Kolejny Unmatched. Całkiem niezły, chociaż postaci jakoś mniej porywające od poznanego wcześniej Cobble and Fog. Nie widzę specjalnie potrzeby posiadania tego w kolekcji, a jednak preferuję Sherlocka Holmesa, dlatego moja ocena to 6/10. Fani gry spokojnie mogą podnieść ocenę o jeden punkcik w górę. Reszta może sobie odpuścić, bo jak komuś gra nie podeszła, to ten zestaw legend tego nie zmieni.
ZAWÓD/ZAWODY MIESIĄCA:
ALIEN: FATE OF NOSTROMO – Jestem fanem, wręcz fanatykiem uniwersum Aliena, więc musiałem kupić tą grę. I chociaż wszystko tu pięknie wygląda, a mechanicznie nawet się spina, to niestety jako kooperacja jest dla mnie produktem nieudanym. Gra nie generuje emocji, nie generuje ożywionych rozmów przy stole, a zagadka jaką oferuje – jest całkiem prosta. Dodatkowo współpraca jest tu wyłącznie umowna, bo załoga rozbiega się po statku i każdy robi tam swoje rzeczy. Reasumując – niby wszystko się w tej grze zgadza, ale totalnie brak jej ikry. To jest średniak, a ja oczekiwałem gry co najmniej dobrej. Także zawód niby niewielki, ale jednak dla mnie bardzo bolesny. 6/10 i niestety, ale chyba nie chce mi się powtarzać rozgrywki. To może dobra gra solo, ale ja liczyłem na fajnego co-opa w większej grupie.
DOBRY ROK – Tutaj zawód był już olbrzymi, bo wizualnie gra obiecuje wiele, a i sporo głosów było na forum, że gra jest dobra. I szczerze mówiąc – absolutnie się z tym nie zgadzam. Może laicy i może dzieci jako-tako będą się przy tej grze bawić, ale Gracze będą się albo przy niej nudzić, albo bawić naprawdę źle. Kontroli nad rozgrywką w zasadzie nie ma, a jest za to zdecydowanie za dużo elementów losowych. Przez cały czas miałem dojmujące poczucie, że robię w grze tylko tyle, na ile mi gra pozwala. A nie znoszę tego uczucia, gdy zaczynasz rozumieć, że nie ty grasz w grę, tylko gra - gra w ciebie. Wszyscy przy stole mieliśmy posępne miny, chociaż ja byłem dość rozbawiony, nie mogąc uwierzyć, że decyzje w tej grze są tak mało istotne. Gracze modlili się wręcz, żeby partia się jak najszybciej skończyła, a dodam, że graliśmy w skrócony wariant. Downtime na czterech graczy jest wręcz absurdalny, a interakcji w zasadzie żadnej. Najbardziej rozbawiły mnie karty punktujące na koniec, które są uzależnione od kart posiadanych przez przeciwników. Czyli nie ważne co my zbieramy i jaką obierzemy drogę – ważne, co zbierają przeciwnicy. Podsumowując – to produkt bardzo ładny, ale jednak mierny. Gdyby nie solidny kandydat poniżej, to jednak Dobry Rok zostałby „kasztanem miesiąca”. 4/10, bo gra jest ładna, a ja może nie jestem targetem. Chociaż z drugiej strony ta gra wydawała mi się absolutnie durna, a prawie wszyscy przy stole w większym, lub mniejszym stopniu cierpieli.
Do zawodów miesiąca muszę też dodać fakt, że ani razu nie udało się zagrać w Mezo.
KASZTAN MIESIĄCA:
SCOUT – Serio to nie kumam jaka przyjemność może płynąć z tej gry, a jeszcze bardziej nie rozumiem, jak taki projekt bez polotu mógł być nominowany do różnych nagród i jeszcze zbierać dobre recenzje. Byłem tak wkurzony na tą grę, że po pierwszym rozdaniu powiedziałem „grajcie dalej beze mnie”. Ekstremalnie rzadko mi się to zdarza, ale tym razem nie wytrzymałem. Durna, abstrakcyjna, losowa, karcianka bez polotu, a ponieważ bawiłem się koszmarnie źle, to nie mogę wystawić więcej niż 2/10. Dlaczego nie 1/10? Bo widziałem, że właściciel bawił się dobrze i inni gracze nie marudzili tak, jak ja.
POWROTY MIESIĄCA:
ODKRYCIA: DZIENNIKA LEWISA & CLARKA – Próbowałem ograniczyć kolekcję, więc zastanawiając się, co powinno z niej wylecieć, sięgnąłem po Odkrycia. Zabawne, że po rozłożeniu gry na stole, zagraliśmy z rodzinką jedną partię, a później z miejsca następną. Muszę dodać, że u mnie jest to nie tylko ekstremalnie rzadkie. To w zasadzie zdarza się raz na kilka lat. No i po tych trzech partiach w miesiącu stwierdziłem, że gra zostaje w kolekcji i na pewno z niej nie wyleci. Szybki, pomysłowy dice managment, w którym do tego jest ciekawa interakcja i dobry wyścig. W grze jest trochę losowości, ale jest na akceptowalnym poziomie. Szczególnie, że gra trwa niecałą godzinkę. Polecam jako grę rodzinną, a i składam sam sobie obietnicę, by wracać do niej częściej. 7.5/10
SNOWDONIA DELUXE MASTER SET – Ściągnąłem z półki, po dosłownie wiekach przerwy. I rany jaki to był zachwyt! Bawiłem się wybitnie. Więcej opisałem w wątku o grze, więc nie będę się tu rozwodził. Doskonały eurasek, o budowaniu kolei - ciasny, z palącymi zwoje decyzjami i ciekawie zaprojektowaną interakcją. Wzór dobrze skrojonego worker placement'u, gdzie każde pole robi coś innego, a blokowanie jest drogą do zwycięstwa. Mam w planach intensywnie ogrywać to w lipcu. 9/10.
VALPARAISO – Moja ulubiona gra z programowaniem akcji. Bawiłem się jak zawsze świetnie, choć jeden z graczy marudził, że gra nie jest tak ciasna i nie ma tak krótkiej kołderki jakby chciał. „Co to za programowanie akcji, skoro w dowolnym momencie możesz przesunąć jakąś kartę na pierwsze miejsce?”. No i tu właśnie wszystko rozbija się o gust. Bo moim zdaniem to jest najlepsze rozwiązanie w tej grze. Programowanie przestaje być frustrujące, a staje się ciekawym wyścigiem. Nie da się w to grać bez obserwowania innych graczy i reagowania na ich plan. I właśnie za to cenię sobie Valparaiso najbardziej. To nie jest kolejna gra z programowaniem, w której odpalamy akcje, a później obserwujemy, jak z naszego planu zostają zgliszcza. I dlatego Valparaiso jest dla mnie tak bardzo przyjemne. Ostatnią partię, skończyłem dosłownie pół godziny temu. 8/10
GRA MIESIĄCA:
TORTUGA 2199 – W zeszłym miesiącu to było prawdziwe odkrycie. Musiałem to kupić! I jak tylko gra trafiła do kolekcji, to wreszcie miałem okazję poznać ją trochę bliżej. No i cóż – bawiłem się rewelacyjnie. To świetny deckbuilder z planszą, z mnóstwem ciekawej interakcji, oryginalnych pomysłów i ciekawego podejścia do kontroli obszarów. Każda z moich trzech partii w tym miesiącu wyglądała inaczej. W jednej każdy sobie coś tam robił na boku i interakcji nie było za dużo, w drugiej każdy się bił z każdym i było mnóstwo przepychanek i przeciągania liny, a w trzeciej wreszcie byłem świadkiem podbicia Tortugi, co myślałem, że się nigdy nie wydarzy. Podbój Tortugi przynosi jednak trochę za mało punktów moim zdaniem, a ciężko jest uzbierać na łapce te 15 manewrów. Tak, czy siak – dla mnie to najlepszy deckbuilder z planszą obok Few and Cursed. W całej beczce miodu dostrzegam jednak kilka kropel dziegciu. Po pierwsze – nie wszystkie karty statków mają równą moc i równie dobrze działają na początku, jak i na końcu rozgrywki. A już taki Latający Holender to jest już super sytuacyjny. Wykonanie gry też trochę szwankuje – karty są odrobinę za cienkie (koszulki są obowiązkowe!), część kafelków jest lekko wygięta, a już plastikowe „kutaski” do oznaczania kontroli sektora, powodują jedynie uśmiech żenady. W każdym razie cała reszta jest znakomita! Bawiłem się rewelacyjnie za każdym razem, więc nie mogło być inaczej – Tortuga 2199 zostaje moją grą miesiąca Czerwca. 8.5/10