Czerwiec to dla mnie miesiąc rekordowy – 73 partie w 13 gier. Muszę tu podziękować mojemu byłemu pracodawcy, który na szczęście uznał, że po złożeniu wypowiedzenia nie jestem mu potrzebny i kazał mi wybrać urlop, jeszcze i dał 5 dni gratis. Pierwszy raz mnie pozytywnie zaskoczył.
Ostatnimi czasy (tj. z 2 lata i 2 miesiące) odkąd urodził mi się synek, to czasu na gier jest coraz mniej… praca, troszkę inne systemy pracy z żoną, dzieciak, który potrafi dzień w dzień iść spać koło 22:00 i nie umiemy zmienić jego przyzwyczajenia + mnogość obowiązków sprawnie ograniczały mi czas. W tym roku postanowiłem, więc wrzucić troszkę grania solo do repertuaru (co w sumie zacząłem od maja regularnie), ale czerwiec to był pierwszy miesiąc gdzie udało się wyeliminować inne rozrywki i każdy wolny czas (jak byłem sam w domu) przeznaczałem na gry planszowe.
Przemyślałem sobie też mój system ocen i zmieniam skalę na 1 – 5. Czytałem ciekawy artykuł na temat głupoty skali 1 – 10 i uznałem, że autor ma rację – granie w planszówki to dla mnie rozrywka TOP 1 (może poza oglądaniem filmów i seriali ze sceny Marvela) i rzadko kiedy czas spędzony na jakiejkolwiek planszówce jest dla mnie do ocenienia na 1 – 5 w skali do 10. Po prostu tak się nie da, nawet głupie gierki w dobrym towarzystwie sprawią mi przyjemność i rzadko co mnie sfrustruje w grze (no 1 przykład będzie poniżej, ale nawet to nie zawsze wpłynie na kompleksowy odbiór gry).
Dodatkowo wzorem innych osób pozmieniam podsumowanie ilości partii i dodam podsumowanie swoich prywatnych celów planszówkowych i oczekiwań na przyszły miesiąc. To moja terapia planszówkowa na trudy rodzicielstwa
A i chciałem dodać (zupełnie oddzielnie od podsumowania gier, granych na stole), tytuły, które poznałem dzięki aplikacjom lub serwisom planszówkowym… tutaj opiszę te co poznałem w tym miesiącu, a resztę dodam jak sobie odświeżę w kolejnych – Nie będę dodawał gier granych na apkach do moich partii w miesiącu, bo z powodu specyfiki mojej pracy, często są okienka w pracy i mam kilka tysięcy partii na liczniku w różne gry na apkach i to by troszkę wypaczało listy (chociaż ostatnio gram mało partii online – liga
Kingdomino, 2 x liga
Kingdom Builder i wróciłem do Ligi
Arnaka + kilka partii w inne tytuly ;p)
Koniec za długiego wstępu. Lista rozegranych partii
Nowości:
Imperium: Classic (solidne 4/5) – 8 partii solo. 2 z żoną. I jestem w trakcie 3 partii z zoną. Bardzo dobry deckbuilding, wreszcie coś troszkę bardziej skomplikowanego. Frakcje są różnorodne, jest odczucie rozwijania cywilizacji (czy też może podążanie losami danej cywilizacji), różne sposoby na zwycięstwo. Ciekawie rozwiązany rynek kart do kupienia. Ciekawe mechaniki odchudzania talii. Kilka sposobów na włączenie zakończenia gry. Fantastyczny szybki tryb solo – ja w 2 partii z tym samym botem śmigam nim. Po zakończeniu nauki partię spokojnie w godzinkę się da skończyć. Dodatkowo każdy bot inaczej gra, więc musisz dostosowywać się do stylu gry bota – według mnie fantastyczna robota. Na minus: Bardzo słaba angielska instrukcja (przez co, dopiero partie z żoną i może z 1 solo była bezbłędna – wcześniej kilka miało mały błąd w setupie, który dopiero niedawno wyhaczyłem). Początek był też ciężki, po przeczytaniu 1 raz instrukcji nie mogłem sobie wyobrazić jak się w to gra. Dodatkowo pierwsze 3 gry solo douczałem się przez zaglądanie na bgg jak poprawnie grać. Na szczęście miałem czasu na trudniejszy początek i nie załuję. Żonie też się bardzo spodobało, więc właśnie jesteśmy w czasie 3 partii
![Wink ;)](./images/smilies/icon_wink.gif)
Niedługo pewnie zacznę też ogrywać Legendy. Na razie Grecy całkiem mi odpowiadali, bo promują dłuższą grę i są nastawieni na duże talie. Oprócz tego próbowałem Rzymian, Wikingów, Celtów, Macedończyków (jako bot) i Kartagińczyków (jako bot).
The Magnificent (3/5) – 3 partie solo, 2 z żoną. Uwielbiam Santa Marię, chciałem spróbować kolejną ich gierkę przypominającą Santa Marię. No i jest spoko…. Jest małe układanie kafelków (lubię), draft i zarządzenie kośćmi (lubię). Jest spora różnorodność kart sztuczek, jest ładne wykonanie. Kilka elementów gry jest hmm dość nudne (złoto, 1 akcja jeżdżenia cyrkiem po kółku i zbierania kryształków), dziwna mechanika trenerów (i ich nie wracania po użyciu tylko zawieszenia ich na 1 turę). Karty sztuczek nie są zbytnio zbalansowane, a jeżeli nie masz farta, a przeciwnik ma i będą mu podchodziły pod to co robi, a Tobie nie to niestety będzie to widać w wyniku. Temat bardzo naciągany, nie wiem czemu zamiast układania namiotów, nie układamy np. rekwizytów wymaganych do sztuczek. Tryb solo, typu beat your score, który w większości zależy od wyłożenia kart. Jak w 1 ręce dostaniesz mega combo i później uda Ci się zgarnąć kartę, która pasuje do twojego założenia to będziesz miał super wynik. Jak nie to będzie przeciętny – mało zależy od Ciebie. No i jeszcze kości mogą równie bardzo zepsuć Ci grę solo. Nie wrócę do tego solo poza przypomnieniem sobie zasad przed grą z innymi osobami.
Podsumowując dałem za nią 60 zł, więc na pewno było warto dla tych 5 partii – na pewno da się gorzej wydać 60 zł. A gra pewnie po jeszcze jednej sesji z żoną wyląduję na MH (pewnie za rok).
Dungeons, Dice & Danger (3/5) – 1 partia 3 os. 2 partie solo. Na kilka osób gra się to dobrze, jest to co lubię w tego typu grach, mianowicie wyścig do celów – kto lepiej wymyśli zastosowanie do kości (gdzie 1 z nich jest dostępna tylko dla 1 gracza, który lideruje w danej turze). Gra to w sumie tylko znajdź wyrzuconą liczbę i ją skreśl, ale dzięki wyścigowi daje to dobry lekki tytuł roll & write, który odpowiada mi w kategorii niezobowiązujących zapełniaczy. Do tego jest kilka map i drobne zmiany w rozgrywce. Przyjemny tytuł. Na 1 gracza ma ten sam problem co gra powyżej i gra poniżej – w sumie mało od Ciebie zależy jeżeli chodzi o wynik końcowy. Jakbym grał tylko solo to by było 2/5. Dodam, że to była wersja print & play dostępna za dolara – mój szwagier zbiera budżetowo planszówki i zdecydowanie woli niezobowiązujące tytuły.
Super-Skill Pinball: 4-Cade (2,5/5) – 2 partie solo, bo w sumie to gra solo… Ciekawa implementacja pinballu na grę planszową. Działa, przypomina mi założenia pinball, ale wszystko zależy od losowego rzucania kostką, więc to nie dla mnie. Również wersja print & play podstawowego stołu, który został udostępniony przez wydawcę. Mnie to wystarczy.
Oros (3/5) – 1 partia 4 osobowa. kolejny print & play, który ogarnął sobie mój szwagier (tutaj ilość elementów i różnorodność elementów była bardzo duża… - szczerze to podziwiam jego oddanie print & play’om
![Very Happy :D](./images/smilies/icon_biggrin.gif)
). Gra w założeniu prosta, jest kilka prostych akcji (5 lub 6), każdą akcję można ulepszać przez co jest lepsza itd. Brzmi to dość prosto, ale ogarnięcie jak w tej grze grać, żeby zapunktować było dla mnie bardzo abstrakcyjne (może dlatego, że nie ja tłumaczyłem zasady i czytałem instrukcję). Gra mało intuicyjna, nietypowa, rzadko, w której grze mam takie mindfuck co tu robić. Zderzamy wyspy, tworzymy wulkany i góry, na których tworzymy świątynie naszymi wyznawcami i za to punktujemy. Zagraliśmy, było dziwnie, ale chce mi się w to zagrać jeszcze raz, bo już zainwestowałem w to trochę czasu i nie lubię jak nie rozumiem gry
![Very Happy :D](./images/smilies/icon_biggrin.gif)
. Pożyczę sobie, żeby pograć w to solo i może jeszcze pogramy to w 4 osoby znowu, po moim przeczytaniu instrukcji. Z tego co słyszałem tryb solo to 2 boty, którymi gramy i też nie jest to proste. No dam szansę, bo gra mnie zaintrygowała i rzuciła wyzwanie!
Splendor: Marvel (3/5) – 1 partia 4 osobowa. Mogę pograć w
Splendor, ale nigdy nie byłem zagorzałym fanem gry. Robi się to samo co w Splendorze, trzeba iść troszkę we wszystko, zamiast specjalizować w 1. Są dodatkowe możliwości punktowania i postacie marvela na kartach. Jakbym miał kupić jakiegoś Splendora to tego.
Ubongo (3/5) – 1 partia 2 osobowa. Miałem możliwość pożyczyć i zagrać. Nie jestem fanem gier na czas, ale lubię układanki. Zasady dla 2 osób są bez sensu szczerze mówiąc, ale homerulowaliśmy to odrobinę i było okey. Moja żona jeszcze mniej lubi gry na czas niż ja, więc ta gra trafi tylko do naszej kolekcji, tylko jeżeli uznamy, że nasz synek będzie chciał się z nami w to pobawić.
Unmatched: Bitwa Legend (3,5 / 5) – partia 2 na 2 – Syrena i król Artur dostali łomot od Sindbada i Alice. Partia była stykowa i dość emocjonująca. Chętnie pogram w więcej. Imo lepsza gra niż
Dice Throne i bardziej podpasuje mojej żonie niż DT. Sami nie będziemy mieli raczej (chyba, że będę chciał wydać mln monet na Unmatched: Marvel), ale mój szwagier ma, więc na pewno jeszcze pogramy.
Powroty:
Marvel Champions (5/5) – uwielbiam Marvela. Ta gra daje mi emocje z oglądania potyczek z MCU, którymi ja steruję (wiadomo trzeba mieć troszkę wyobraźni). Większość z postaci jest naprawdę fajna i dobrze oddaje sposób istnienia bohatera z komiksów przez unikalny deck i umiejętności. Podstawka grając tylko 1 i 2 postaciami dała mi spokojnie 50 partii, gdzie ani razu nie grałem 4 postaciami na raz i pewnie nie wszystkie duety przetestowałem. Szkoda tylko, że karty Justice i Leadership są troszkę lepsze niż Agression, a już zdecydowanie lepsze od Protection. Imo tylko 1 postać (Spiderman) może grać na protekcji w miarę sensownie (czujesz synergię z tym deckiem), a reszta pasuje zdecydowanie gorzej do tego aspektu. Dodatkowo ta gra jest mega szybka. 1h i rozegrana jest gra zwykle. Niestety jak to z LCG, czasem trzeba sprawdzić Erraty, czasem trzeba doprecyzować sobie zasady w Internecie. Mimo to, gra jest warta tego. Moje TOP 3 gier. I TOP 1 gier solo. 37 partii solo w tym miesiącu i w kolejnym jedziemy dalej
Clank! In! Space! (4/5) – lepszy niż
Clank!, bo jest bardziej dla graczy, jest modularny, ma fajne dodatki. W tym miesiącu rozegrałem 1 partię z żoną i 6 partii w kampanię solo. Gra na 2 osoby jak zawsze fajna, kampania solo to były pierwsze gierki na urlopie jak chciałem umysłowo odpocząć. Grało się przyjemnie, ale już wszystko w kampanii widziałem, więc zostają tylko gry wieloosobowe. Ogólnie polecam raz zagrać.
Destinies – (4 spadło do 3,5/4) – Ogólny zamysł gry, w której eksplorujemy świat, troszkę porzucamy kośćmi, troszkę poszukamy przedmiotów, aby pchnąć fabułę do przodu – według mnie super. Mimo tego ocena tej gry się obniżyła, bo 2 ostatnie scenariusze walnęły mnie jak obuchem. Po pierwsze – nierówny start – w 2 tych grach czułem, że moja postać na starcie jest słabsza z powodu przedmiotu, który dostała. Po drugie – drogi do zwycięstwa (szczególnie w 5 partii) były absurdalnie niezbalansowane. W gruncie rzeczy to moja żona zrobiła 3 spotkania, które zrobiła za pierwszą rozmową, bo była tam możliwość zaliczenia zadania rzutami umiejętności. Bez żadnego dodatkowego przygotowania, z minimalnie podbitymi statystykami początkowymi. I jeszcze te spotkania, po przeczytaniu jej przeznaczenia, były oczywiste – jak się pojawiła dana postać to od razu lampka w głowie „aha to idzie pod mój cel”. Za to ja miałem zrobić 4 spotkania, gdzie nie do końca wiedziałem o co chodzi po przeczytaniu mojego celu i jeszcze dwa z trzech spotkań, które rozpocząłem wymagały posiadanie przedmiotu z innego spotkania. Sorry, ale 3 spotkania do bycia w gotowości do finału w stosunku do minimum 6 (5 było + 1 jeszcze jedna z niewiadomym zadaniem) to była dla mnie absurdalna dysproporcja. I zepsuło mi to zupełnie zabawę w grę, w której nastawiam się bardziej na eksplorację niż wygranie gry! Ostatni scenariusz z 1 kampanii (bo o nim mówiłem w punkcie drugim) dodatkowo był dla mnie fabularnie denny. 3 też już taki się zaczynał robić – szczerze nie bardzo ogarniałem co się dzieje i dlaczego (mimo, iż to ja z 2 grających interesowałem się fabułą). Po pierwszych dwóch scenariuszy i scenariuszu pojedynczym byłem bardzo zadowolony pod tym względem fabularnym. Dodatkowo w 3 scenariuszu była jeszcze 1 frustrująca rzecz albo błąd aplikacji, albo zmiana założenia scenariusza w trakcie developmentu, bo postacie rzucały kwestie, które później okazywały się o kant dupy i po prostu zaburzały to co „niby” scenariusz mi wcześniej powiedział. Opisałem wszystko powyższe mam nadzieję, że bez spoilerów - mam jednak ochotę podrążyć i pokazać te aspekty na screenach w szerszej analizie. Dam znać tutaj i w temacie o grze, gdy to zrobię.
Kaskadia – (4,5/5) – to jeden z lepszych fillerków w kolekcji. Wrócił na stół w partii 4 osobowej w ciężkich warunkach (2 dzieci pod wspólną opieką), ale i tak było bardzo dobrze.
Zamki Burgundii (5/5) – nie jestem jedyny, który uwielbia to grę. Jest to pierwsze zarządzanie kośćmi, które moja żona pokochała. Do tego to gra, którą ona dostała na Walentynki i do tej pory co roku graliśmy w Walentynki w nią, jednakże w tym roku nie udało nam się i wróciło w czerwcu w okolicach naszej rocznicy.
Nowe dodatki:
Marvel Champions: Wrecking Crew (2/5) – no cóż słusznie opisywany jako najgorszy złol w MC. Zagrałem z 3 partie solo na 2 ręce (Black Widow Justice + Thor Agression). Na stronie B. No i dramat. Gra się ciągnęła, nie widziałem żadnego zagrożenia ze strony przeciwnika. Większe zapotrzebowanie na miejsce na stole, więcej ogarniania villana. Za rzadko zmieniał się aktywny członek Wrecking Crew. Niezbyt odkrywcze mechaniki. Po prostu źle ogarnięty pomysł, który pewnie dałoby się zrobić dobrze. Szkoda.
Marvel Champions: Black Widow (4/5) – bardzo fajne oddanie szpiega w MC. Jedna z niewielu postaci, która woli siedzieć w alter-ego niż w hero form. Dodatkowo jedyna postać, która może się pokusić o spędzenie całej gry w alter-ego. Grałem tylko na Justice (ze względu na Quake, Conuterintelligence i Beat Cop, które dają jej możliwość kontroli planszy z alter-ego form), myślę, że da się nią grać inaczej, ale jeszcze nie próbowałem. Troszkę brakuje jej ekscytujących rund (typu zadajesz 15+ obrażeń w turze).
Marvel Champions: Thor (4/5) – Mniej lubiana postać z Marvel Champions, tak samo ograniczona jak Hulk maksymalną bazową ręką 5 / 4. Według mnie jest jednak od Hulka zdecydowanie lepszy. Ma kilka kart pomagających mu z budową silniczka. Tematycznie ma swój wracający młot i zawsze jest chętny do walki. Typowa postać do zabijania mniejszych przeciwników i walenia w głównego złego. Próbowałem go na razie tylko na agresji w dwójce z Black Widow. Było bardzo przyjemnie, miał swoje momenty atakując za 14 obrażeń (mean swing x 2, janbjorn, młot, +1 upgrade do attacku i skilled strike).
Marvel Champions: Green Goblin (4,5/5) – najlepszy z testowanych dodatków, dodaje 2 villanów, różniących się od złoli z podstawki. Risky Buisness dodaje ciekawą mechanikę alter-ego dla przeciwnika. Szkoda, że troszkę przez to się robi za prosto, ale tutaj jest pełno łatwych w użyciu „homerules’ów”. W każdym razie daniem głównym jest Mutagen Formula, czyli Green Goblin i morze goblinów. Bardzo fajny scenariusz, choć raz (przez głupotę troszkę) udało mi się zginąć Black Widow w 1 turze (3 attacki od wroga w 1 turze xD). Dość ciężki do wygrania. Na pewno będę w niego pykał jeszcze.
Dodatkowo przez Internet poznałem 3 gry: Next Station: London (3,5), Century: Spice Road (3), Between Two Castles Of Mad King Ludwig (2/5 – ale powiem, że chyba odbiór apki wpłynął na odbiór tej gry)
Wyróżnienia:
Nowość miesiąca:
Imperium: Classic – bardzo dobry deckbuilding. Żona wreszcie zadowolona, że jakiś bardziej kompleksowy tytuł w tej kategorii mamy.
Gra miesiąca:
Marvel Champions pod względem gry solo,
Imperium: Classic pod względem gry w wiele osób.
Rozczarowanie miesiąca: 2 ostatnie scenariusze
Destinies. Dla mnie dramat.
Wydarzenie miesiąca: Miesiąc wolnego.
Wykonanie moich wyzwań z tego roku:
100 Partii w Marvel Champions – 37/100 – 37%
250 partii solo – 79/250 – 32%
500 partii w ogóle – 181/500 – 36%
10 x 10 – 19/100 – 19%
Cele za ambitne może, ale trzeba mierzyć wysoko…
Oczekiwania na przyszły miesiąc: eksploracja
Marvel Champions, nauka
Anachrony, ekspolarcja
Imperium: Legends. + co tylko się będzie dało wcisnąć
![Very Happy :D](./images/smilies/icon_biggrin.gif)