1. Toksyczność nie ma płci.
2. Kobiety są zazwyczaj bardziej wyrozumiałe od mężczyzn i zdecydowanie mniej jest w nich agresji.
3. Większość problemów można rozwiązać rozmową.
Sam bywam toksycznym graczem, bo marudzę, jak gra mi się
nie podoba. Wiem, jestem w tym nieznośny, dlatego staram się umawiać na konkretne gry, by zminimalizować ryzyko własnego marudzenia, jak również, by pozostali gracze również przy moim marudzeniu nie ucierpieli.
Nawet najlepszą grę można popsuć przez źle dobrane towarzystwo. Większość moich partii w ameri, była popsuta przez graczy grających wyłącznie w euro, których jedynym celem było zwycięstwo a nie zabawa. Przeżyłem w ten sposób najgorszą partię Martwej Zimy. Gry, którą serio uwielbiam, ale jest to też gra, która wymaga wczuwania się w klimat i grania dla samej zabawy i dyskusji. No i grałem z eurograczami, którzy kompletnie tego nie mogli zrozumieć. Już na samym początku koleżanka zaprotestowała, bo dostała kartę zdrajcy, a ona nie chciała być zdrajcą, więc publicznie się przyznała i poprosiła o zmianę roli.
![Laughing :lol:](./images/smilies/icon_lol.gif)
Ręce mi opadły. Musiałem jeszcze raz rozdać karty, no ale już wszyscy wiedzieli, że na pewno ona nie jest "po ciemnej stronie mocy". Dalej było tylko gorzej, bo wszyscy grali totalnie mechanicznie, w milczeniu, marudząc strasznie, że "to nudna, głupia gra". Miałem też partię w drugą stronę, gdy gracz ameri usiadł do euro i bawił się fatalnie, co chwila komunikując, że gra mu się nie podoba, a on nie ma siły wszystkiego przeliczać. A całkiem niedawno miałem taką przygodę przy grze Tortuga 2199, gdy jeden z graczy od samego początku źle zbudował talię i strasznie mu nie szło. Narzekał potwornie przez całą rozgrywkę, mówił, że mu się koszmarnie nie podoba, nigdy więcej w to nie zagra, a na koniec przyznał, że jakby wiedział, że to jest deckbuilder - to nawet by nie usiadł do tej gry. (a mógł zapytać przed)
Także rada, by umawiać się z konkretnymi ludźmi na konkretne gry, jest bardzo dobra. U mnie niestety parę grup się przez to rozpadło, gram trochę mniej niż kiedyś, ale atmosfera przy stole jest lepsza, gdy wszyscy wiemy czego się mniej więcej spodziewać.
Gorzej, jak ktoś na takim spotkaniu wyciągnie znienacka tytuł, którego nie znam. Pozostali gracze chcą zagrać "bo nowość", a ja już po wytłumaczeniu zasad wiem, że będę się bawił źle. Więc obiecałem sobie, po ostatniej koszmarnej partii w taką grę-zaskoczkę (Scout), że podziękuję i wstanę od stołu, by nie psuć innym zabawy.