Ad blocker detected: Our website is made possible by displaying online advertisements to our visitors. Please consider supporting us by disabling your ad blocker on our website.
Tutaj można dyskutować o konkretnych grach planszowych i karcianych. Każda gra ma swój jeden wątek. W szczególnych przypadkach może być seria gier. NIE NALEŻY TUTAJ PYTAĆ O ZASADY, MALOWANIE, ROBIENIE INSERTÓW ORAZ KOSZULKI! OD TEGO SĄ INNE PODFORA
JB pisze:A moglbys napisac ile mniej wiecej masz gier za soba i z iloma przeciwnikami, ze wiesz na pewno, czy nie ma w tej grze strategii wygrywajacych?
26 gier z kilkoma przeciwnikami, w tym kilka gier na poprzednim konwecie w Niepołomicach gdzie też byłeś i może widziałeś.
JB pisze:
Coz, nie chcesz przyjac do wiadomosci, ze mozna obrac strategie w tej grze, trzymac sie jej i dzieki temu wygrac, to nic na to nie poradze.
Nie tyle nie chce co z praktyki wiem i dałem Ci przykłady, że nie ma takich strategii na kilka tur.
JB pisze:
Najlepiej bys sie przekonal w praktyce, ale sie wykrecasz, ze nie grasz online - tutaj tez nic na to nie poradze.
Gry planszowe wzięły swoją nazwę od planszy która zawierają, a granie na komputerze to marny substytut owej rozrywki, ale dla nie mających z kim grać potrzebny.
Moje gry
Szlachectwa nie nabiera się przez urodzenie, ale przez czyny.
Sandman pisze:JB:
W którym miejscu jadę po grze??? Jakoś nie mogę tego znaleźc...
Chodzilo mi o twoje wysuwanie, blednego wg mnie, wniosku o braku kontroli nad wydarzeniami w grze. Ale skoro takie odniosles wrazenie, to szkoda.
Nie tyle nie chce co z praktyki wiem i dałem Ci przykłady, że nie ma takich strategii na kilka tur.
Nie dales zadnych przykladow na brak strategii. To ty grasz bez zadnej strategii w ta gre.To wg ciebie ich nie ma, dlatego tez zapraszam do stolika online, gdzie jest plansza tylko, ze na ekranie monitora.
26 gier powiadasz. Hmm... to jakies 10 razy mniej ode mnie. Ale co ja tam moge wiedziec o 1960 MotP.
Tylko o sprawach, które nas zupełnie nie interesują, możemy wydać rzeczywiście bezstronną opinię, co niewątpliwie jest powodem, że opinia bezstronna jest zawsze absolutnie bezwartościowa.
JB pisze:
26 gier powiadasz. Hmm... to jakies 10 razy mniej ode mnie. Ale co ja tam moge wiedziec o 1960 MotP.
260?! 260 x 2 godz. = 520 godz. 22 dni grania bez przerwy tylko przy jednej grze. A dla kogo ten wywiad, bo jak na potrzeby poklasku to bez kozery powiem pięćset, tysiąc, dziesięć tysięcy...
Szkoda tylko, że nikt Cię nigdy nie widział przy planszy.
Jeżeli tyle grałeś to bez problemu powinieneś szczegółowo opisać owe cudowne strategie na wygrywanie. Dla Ciebie nie powinno to stanowić problemu, a jakoś stanowi. Nie mówiąc o tym, że 260 gier i ciągle rąbiesz jedna strategią, wytrwały zawodnik z Ciebie że Ci się to nie nudzi.
Ostatnio zmieniony 19 cze 2009, 11:48 przez Arteusz, łącznie zmieniany 1 raz.
Moje gry
Szlachectwa nie nabiera się przez urodzenie, ale przez czyny.
Ja widziałem, a większość gierek JB rozegrał przez net z graczami z całego świata. Wygrywa zdecydowaną większość gier (na serwerze są statystyki więc jest to do sprawdzenia) więc wie o czym pisze - ja z nim bęcki notorycznie dostawałem aż mi się grać odechciało .
Co do czasu to przez net można partyjkę zagrać w pół godzinki więc końcowy czas podziel przez 4
@Arteusz
I po co ten sarkazm, jak nie masz zielonego pojecia o czym mowisz.
A gram juz dlugo i nie nudzi mi sie. Przeciwnicy sa wymagajacy i chec odegrania sie w przypadku porazki jest duza.
Tylko o sprawach, które nas zupełnie nie interesują, możemy wydać rzeczywiście bezstronną opinię, co niewątpliwie jest powodem, że opinia bezstronna jest zawsze absolutnie bezwartościowa.
Jasne, też wolę grać przy planszy a gry przez kompa to troszkę inne granie, ale nie zmienia to faktu że JB rozegrał masę partii i o strategii w MotP wie dużo.
Można się z nim nie zgadzać ale wygrać z nim trudno zarówno przy planszy jak przez kompa więc pewnie cos w tym jest co pisze.
Ostatnio zmieniony 19 cze 2009, 12:00 przez Królik, łącznie zmieniany 1 raz.
JB pisze:
I po co ten sarkazm, jak nie masz zielonego pojecia o czym mowisz.
Powtórzę to co napisałem bo widzę że masz problemy z czytaniem: "Jeżeli tyle grałeś to bez problemu powinieneś szczegółowo opisać owe cudowne strategie na wygrywanie. Dla Ciebie nie powinno to stanowić problemu, a jakoś stanowi."
Jak zwykle masz rację, nie wiem o czym mówię, a Ty wykazujesz duże oznaki skromności.
Moje gry
Szlachectwa nie nabiera się przez urodzenie, ale przez czyny.
O rany, przeciez je opisalem w dwoch tematach. Zarzucasz mi problemy z czytaniem, a tobie sie nawet nie chcialo poszukac. Cos ci juz gdzies napisalem w wlasnej kupce.
Opis moze jest zbyt ogolny dla ciebie, dlatego zapraszam na gre, to ci pokaze wszystko ze szczegolami.
Tylko o sprawach, które nas zupełnie nie interesują, możemy wydać rzeczywiście bezstronną opinię, co niewątpliwie jest powodem, że opinia bezstronna jest zawsze absolutnie bezwartościowa.
Ja sie zgadzam z Sandmanem. Zero kontroli, koszmarna losowosc, kto dostaje lepsze karty wygrywa bez najmniejszego wysilku. A najzabawniejsze sa tzw. 'wyrownane partie', gdzie ta wyrownana walka jest pochodna tego, ze pierwszej polowie gry swietnie podchodzily karty graczowi X a w drugiej polowie gry graczowi Y
TS bez porownania lepszy.
Zreszta na bgg tez sie gracze poznali - po okresie triumfow i triumfalnego wkroczenia do top 20 i proby szturmu na top 10, obecnie 1960 spada (aktualnie top 30) - a TS jak sie trzyma w elicie, tak sie trzyma. Tez na poczatku 1960 ocenialem wysoko
Mechaniki dice placement i dice manipulation świadczą o słabości i braku pomysłowości projektanta.
-- "We don't stop playing because we grow old; we grow old because we stop playing."
G. B. Shaw
Arteusz: Mówimy o losowości przy wyrównanym poziomie graczy. JB mając kilkaset partii rozegranych na pewno będzie miał przewagę z mniej obeznanymi graczami.
Ale ja tez mowie o losowosci. Tylko, ze ona moze zadecydowac o wygranej, ktoregos z graczy przy wyrownanych umiejetnosciach.
A o strategiach nie ma co pisac wiecej, to sa proste rzeczy. 1960 jest mniej skomplikowane od TS, czy TtA.
Tylko o sprawach, które nas zupełnie nie interesują, możemy wydać rzeczywiście bezstronną opinię, co niewątpliwie jest powodem, że opinia bezstronna jest zawsze absolutnie bezwartościowa.
Dominusmaris pisze:Element losowy to woreczek z kosteczkami, więc jeśli kilka razy z rzędu wypadła kostka przeciwnika to następnym razem idziemy ,,na pewniaka".
A karty dobieramy jakie chcemy? Woreczek to pikus.
Niemniej jednak 1960 to fajne gra. Jest wg mnie bardziej zbalansowana od TS, ale tez bardziej schematyczna. W obu grach element losowy jest spory, wplywa na koncowy wynik i potrafi mocno zirytowac. Obie gry jednak goraco polecam.
Arteuszu: odnoś się do tego co inni napisali a potem krytykuj. JB ewidentnie napisał że to gra losowa.
Mi chodzi tylko o to, że jeżeli 1960 to gra losowa to nie ma czegoś takiego jak wygrywające strategie, które można przyjąć na początku i je realizować do końca. Są tylko pewne rzeczy które trzeba robić, a których nie należy.
Moje gry
Szlachectwa nie nabiera się przez urodzenie, ale przez czyny.
A to wszystko jasne teraz. Wg ciebie nie ma mozliwosci zaistnienia zadnej strategii w grach, w ktorych wystepuje element losowy i przeciwnik, ktory moze reagowac na twoje posuniecia. Ta...
Tylko o sprawach, które nas zupełnie nie interesują, możemy wydać rzeczywiście bezstronną opinię, co niewątpliwie jest powodem, że opinia bezstronna jest zawsze absolutnie bezwartościowa.
A ja pozwolę się nie zgodzić z jax. Twój zarzut co do "wyrównanych partii" jest dla mnie zaletą i prawidłowością. Przecież to dopiero byłby zgrzyt gdybym w czasie gry dostawał tylko niekorzystne karty. Akurat w 1960 niewiele razy miałem potrzebę tasowania talii i raczej się mieściłem w jednym rozdaniu, więc to jest raczej normalne, że gdy przychodzą mi karty niekorzystne to albo w końcu przyjdą te "dobre" albo będą cały czas "złe" ale wtedy "złe" bo nie swoje będzie miał też rywal. Zgadzam się więc z Sandmanem, że najlepiej byłoby wpierw przed zakupem zagrać w oba tytuły, bo możliwe że stopień losowości cię będzie irytował a nie cieszył, a obie gry mają go sporo. Chociaż mnie osobiście na przykład bardziej irytowałe złe dociągnięcia w TS niż w 1960. W 1960 musisz mieć żeton aby blokować i przejmować eventy a w TS sprawy toczą się swoim życiem a ty decydujesz o czasie w którym dasz sobie i przeciwnikowi przewagi. Osobiście posiadałem obie pozycje ale zostawiłem sobie 1960 z prozaicznego powodu: rozgrywka w 1960 jest o połowę krótsza niż w TS i przegranie przez pechowy rzut tak nie boli, no i z czasem u mnie krucho.
JB pisze:A to wszystko jasne teraz. Wg ciebie nie ma mozliwosci zaistnienia zadnej strategii w grach, w ktorych wystepuje element losowy i przeciwnik, ktory moze reagowac na twoje posuniecia.
Nie napisałem żadnych, tylko takich które można realizować od początku do końca bez ich zmiany. Czytajmy ze zrozumieniem.
Moje gry
Szlachectwa nie nabiera się przez urodzenie, ale przez czyny.
Edit: Okazalo sie, ze nie zagramy. Serwis gametableonline wprowadzil jakies oplaty dla nowych uzytkownikow
Tylko o sprawach, które nas zupełnie nie interesują, możemy wydać rzeczywiście bezstronną opinię, co niewątpliwie jest powodem, że opinia bezstronna jest zawsze absolutnie bezwartościowa.
koksik111 pisze:A ja pozwolę się nie zgodzić z jax. Twój zarzut co do "wyrównanych partii" jest dla mnie zaletą i prawidłowością. Przecież to dopiero byłby zgrzyt gdybym w czasie gry dostawał tylko niekorzystne karty. Akurat w 1960 niewiele razy miałem potrzebę tasowania talii i raczej się mieściłem w jednym rozdaniu, więc to jest raczej normalne, że gdy przychodzą mi karty niekorzystne to albo w końcu przyjdą te "dobre" albo będą cały czas "złe" ale wtedy "złe" bo nie swoje będzie miał też rywal.
Wolalbym zeby to nie karty determinowaly moj rezultat (obojetne czy sie w miare wyrownaja czy tez nie - i ktos bedzie mial do konca przewage (tez mialem takie partie)). Chce wychodzic na pewne prowadzenie np. w polowie gry dlatego, ze dobrze gralem a NIE dlatego ze w tej polowce dostalem lepsze karty (i domyslam sie ze przeciwnik odrobi straty, bo w drugiej polowce on dostanie lepsze karty). Owszem, mozna cos robic, dzialac, jezdzic po kraju, agitowac, walczyc o issues, debatowac, kupowac czas w mediach itd. Wszystko ekstra, tyle mozliwosci, tylko co z tego jak otrzmane karty przycmiewaja to wszystko i w praktyce przesadzaja wynik rozgrywki?
Mechaniki dice placement i dice manipulation świadczą o słabości i braku pomysłowości projektanta.
-- "We don't stop playing because we grow old; we grow old because we stop playing."
G. B. Shaw
Oczywiście jax masz rację że tu karty determinują w znacznym stopniu grę, ale w temacie porównujemy z TS a tam przecież jest to samo, karty na których dobór wpływu nie mamy i kości. Ja w TS też chciałbym wyjść na prowadzenie dlatego że dobrze grałem a nie dlatego, że przeciwnik ma karty z moim eventem i jeszcze dwa scoringi które odbierają mu dwa ruchy punktujące, a na olimpiadzie miał pecha w rzucie, a tak też bywa. Oczywiście taki jest system tych gier, aby było inaczej to talie musiałyby być chyba rozdzielone i przyporządkowane graczom, ale wtedy pewnie byłby zarzut ze przeciwnik w początkowej fazie miał mocniejsze eventy. Możemy się spierać a prawda jest taka że w obu grach nie wystarczy dociągnąć szczęśliwe karty trzeba jeszcze umiejętnie je wykorzystać, zablokować, wysłać w kosmos, itp. inaczej byłoby tylko przerzucanie się kartami a tak nie jest, gdy gra gracz zatarty w bojach ze świerzakiem to ten drugi mimo dobrych kart zapewne przegra.
Wszystko ekstra, tyle mozliwosci, tylko co z tego jak otrzmane karty przycmiewaja to wszystko i w praktyce przesadzaja wynik rozgrywki?
Teoretycznie ten zarzut można bez wyjątku zrobić wszystkim grom opartym o mechanikę karcianą. Tak samo można zarzucić grom z kostkami, że wypaczają one wynik rozgrywki (vide dyskusja o Waterloo Wallace'a).
"Cała kraina gier jest oczywiście krainą maniactwa, a jednak rejon gier naśladowczo-wojennych jest w tej krainie bardziej maniacki niż inne rejony. Jak na mój gust, jest to już 'konik' posunięty zbyt daleko, hermetyczny, bez przyszłości."
Moim zdaniem losowość w 1960 jest demonizowana. Grałem do tej pory 4 czy 5 razy przeciwko równie niedoświadczonym przeciwnikom. Ze wszystkich partii wychodziłem zwycięsko grając zwykle na media i opanowanie największych stanów na 4+ i pilnując przeciwników w issues. Nie mam, aż tyle szczęścia w hazardzie, aby twierdzić, że to dzięki szczęśliwym rozdaniom. Ze swojego niewielkiego doświadczenie mogę stwierdzić, że:
- Są w tej grze strategie, które owszem muszą ulegać modyfikacjom, ale można się ich trzymać przez całą grę (co widać jak na dłoni podczas gier przeciwko osobom, które grają bez żadnego planu)
- Układ kart nie jest ani jedynym ani największym czynnikiem decydującym o zwycięstwie lub porażce
- Mamy wpływ na zagrywanie "dobrych" i "złych" kart poprzez żetony momentum
- Woreczek z kostkami ma w sobie zawarty mechanizm wyrównujący, którego zdecydowanie brakuje kostce (skoro teraz wyszły moje kostki to jest znacznie większa szansa, że za chwilę wyjdą te przeciwnika)
- Nawet osoby nieobeznane z tematem wyborów w 1960 r. mogą się wciągnąć w klimat
Immanentnie abstrahując od transcendentalnych dywagacji, w kierunku pejoratywnych aczkolwiek konstruktywnych rekapitulacji, dochodzimy do konkluzji, że ewenement jest ewidentnym paradoksem.
koksik111 pisze:Oczywiście jax masz rację że tu karty determinują w znacznym stopniu grę, ale w temacie porównujemy z TS a tam przecież jest to samo, karty na których dobór wpływu nie mamy i kości. Ja w TS też chciałbym wyjść na prowadzenie dlatego że dobrze grałem a nie dlatego, że przeciwnik ma karty z moim eventem i jeszcze dwa scoringi które odbierają mu dwa ruchy punktujące, a na olimpiadzie miał pecha w rzucie, a tak też bywa.
Trafiłeś w samo sedno Naprawdę nie rozumiem co jest takiego niby rewelacyjnego w TS, czego nie ma w 1960, hm? Bo mam wrażenie, że swoją wyższa pozycję TS zawdzięcza przede wszystkim bardziej nośnemu tematowi, no i temu że na rynku pojawił sie jako pierwszy.