No dobra jako, że zaczął mi się urlop miałem trochę czasu pobawić się trochę ostatnimi zakupami.
Idąc po kolei:
Artowe upgrade do czarnej pantery - Największa pierdoła, ale całkiem przyjemna pierdoła. Przy ogólnej kwocie jaką sie wydają na tę gierkę, te parę zł na te pierdołki to już tam e tam
Przyjemnie za to w ogóle było wrócić do BP na protekcji. Ostatnio grałem je za czasów 1wszej fali, gdzie był mocno topornym i powolnym deckiem. Teraz na tych 2 cyklach + GMW zrobił się z tego deczku zacny czołg.
Vermin - pod względem klimatu jest ok, ot szczurki które się szybko mnożą, a jak się mnożą to ciężej się ich pozbyć. Jak dla mnie był troszkę za prosty. Poziom takiego Absorbing Mana. Niby ma jakąś mechanikę, niby coś zmienia, ale ta mechanika za mało nas "punishuje" by zrobić na nas większe wrażenie. Trochę to przypomina Ultrona, tylko że expert Vermin to taki standard ultron. Pomijając fakt, że retaliate BP tak czy siak mocno je kontruje. Gdyby dać więcej HP szczurkom i skalowały się jakoś jescze z atk... Ale biorąc pod uwagę, że z tymi panami jest kampania i ten jest pan na start no to powiedzmy, że jest ok. Ot taki złol na dzień dobry.
Scorpion - tu już inna mowa. Dopiero za 3cim razem udało mi się przejść experta. Choć wrażenie miałem, że nie tyle sam skorpion jest problem, co jego modular set. Razem daje to kombinacje gdzie złol milion razy atakuje i nawet ucieczka na alter ego nie pomoże. No i mocno mój deck punishuje sam Killmonger, a coś shadow of the past za bardzo polubiło moją panterę... Sam scenariusz za to IMO świetny. Złol stunuje na potęgę, ale można jakoś grać w okół tego (albo grać BP i mieć wyrąbane w stuny
). Delikatny twist z J. Jonah Jamesonem zmieniający podejście do main schemów, ogon skorpiona będący jego integralną częścią i zabawa z przerzucaniem dmg między obydwoma - to wszystko takie mini twiściki, które sprawiają że z jednej strony skorpion jest dość standardowym złolem, z drugiej strony jest to uczucie że gramy na coś zupełnie innego. Trochę mi przypomina scenariusz z Venomem pod tym względem. Ciężko mi się wypowiadać na ten poziomu trudności, bym musiał pograć jeszcze z innymi modular setami i innymi postaciami, ale 3 gry by przejść za 1wszym razem to taki "sweet spot". Z jednej strony nie przeszliśmy od tak, że nie ma tego "zagraj, wygraj i zapomnij" z 2giej strony nie był frustrujący ciężki. Brawa dla autora, bawiłem się świetnie, więcej takich.
ostatnią rzeczą i to taką do której mam najbardziej mieszane uczucia - mata od FFG. Do tej pory całkiem grałem na takiej z allegro, do której są wydzielone pola na wszystko (bo bardzo lubie wydzielone pola na wszystko
), ale jako, że często zdarza mi się grać w MC odwiedzając rodziny to zostawiłem matę a u nich a do siebie postanowiłem kupić coś nowego. Jako, że nie chciałem kupować 2x tego samego to zdecydowałem się na matę od FFG. Pierwsze wrażenie - uwielbiam jak one śmierdzą
Przypomniał się Alien legendary
Widziałem na netach jak niektórzy grają na jednej macie, więc spróbowałem i tak, ale trochę klaustrofobicznie jak dla mnie
I dochodzi problem że dziwnie się gra, jak karty nasze mamy po lewej, a karty złola po prawej, zamiast standardowego góra/dół... więc tak raczej odpada. Ewidentnie przyda się 2ga na złola. I tu pojawia mi się największy zgrzyt. Bez tych pól nie są dedykowany do MC LCG i z jednej strony są za mało klimatyczne bym poczuł się nie wiadomo jak, a z drugiej jednak na tyle klimatyczne żebym się dobrze czuł grając na niej w lotra, czy AH. I w tym momencie do każdej gry najlepiej mieć 3 maty (dla 1 grzacza, w razie czego dla 2giego gracza i dla samej "gry") a wtedy już cena się robi trochę zaporowa... Ale mają jedną zaletę, przez którą poważnie myślę o wymianie wszystkich mat na tego typu. Przechowywanie. Te duże maty są mega upierdliwe w przechowywaniu. Maty tego typu jak ta od FFG zrolowana po najkrótszym boku jest krótsza niż pudła do planszówek więc rzucone na półke z grami wpasowują się idealnie.