japanczyk pisze: ↑22 wrz 2022, 13:55
Dawaj Gizmo te lepsze AC od Mysthei
Pomijając to, co mam w kolekcji (a to dobre 20 tytułów Area Control lepszych od Mysthei) i co wymieniłem wcześniej, to przypomniało mi się jeszcze
Wonderland's War, które pod każdym względem wgniata Mysthee w glebę, czy takie
El Grande (polecam obejrzeć recenzję Gambita i zagrać). A z ostatnich moich nabytków -
Ruination, które ma przynajmniej super klarowny system zagrywania kart i nie walczę z grą, tylko mogę oddać się zabawie. Jest napięcie i są jakieś emocje.
tomp pisze: ↑23 wrz 2022, 13:37
Jednocześnie dziwie się komentarzami o powtarzalności gry, jest to dosyć interesujący wniosek po jednorazowym kontakcie.
Chodzi o powtarzalność w zakresie JEDNEJ partii. Miałem nieodparte wrażenie, że co rundę robię absolutnie
to samo, a gra nie generuje żadnych emocji, żadnego napięcia, a jedyne co odczuwam to... Znużenie. Nie widziałem podczas naszej partii z Japanczykiem jakiś super błyskotliwych zagrań, jakiś mega rozkmin. Nie było efektu WOW, że ktoś zrobił combo-bombo zagrywkę, po którym wszystkim graczom opadły szczęki. Nie było też jakiś błyskotliwych, wyróżniających strategii. Wszyscy robili w koło Macieju (pun intended).
![Laughing :lol:](./images/smilies/icon_lol.gif)
I tak przez pięć rund. Jak porównam sobie do tego takie Mezo, przy którym czacha rzeczywiście paruje od decyzji, a każda runda gwarantuje inną sytuację na planszy, to niestety Mysthea wypada bladziutko.
tomp pisze: ↑23 wrz 2022, 13:37
Niestety to jest gra z gatunku, który wymusza zagranie więcej niż 1 raz, aby docenić system.
Żeby w ogóle doszło do tego "drugiego razu", to musi coś w grze pociągać. Musi intrygować, albo przynajmniej sprawiać przyjemność. Jestem zdania, że gry powinny być PRZYNAJMNIEJ przyjazne w obsłudze. Mogę po pierwszej rozgrywce nie rozumieć wszystkich zależności, mogę nie dostrzegać niuansów, mogę nie czuć balansu, mogę niepoprawnie ewaluować wartość kart, ale nie mogę walczyć z interfejsem użytkownika. Tutaj tej walki było dla mnie za dużo. A sama rozgrywka nie dostarczyła mi ani rozrywki, ani emocji, ani nie była nie wiadomo jakim wyzwaniem intelektualnym. I do tego przez całą rozgrywkę była powtarzalna.
Jak już pisałem wcześniej, co jakoś umknęło wszystkim - to nie jest zła gra.
To solidny, przyzwoity tytuł, który może się podobać. Ale MOIM ZDANIEM, konkurencja jest zwyczajnie lepsza. Ja mam problem, żeby wybitne gry często wracały na stół. Jestem jeszcze do tego stopnia spaczony kolekcjonowaniem, że kupuję absolutnie wszystkie gry, które mnie kręcą. Bo chcę do nich wracać częściej. Eksplorować je, poznawać i czerpać przyjemność z kombinowania. Po co mam więc oszukiwać siebie i innych i komplementować gry, które w moim odczuciu
nie są dopracowane. Mysthei brakuje dobrego developmentu. To kolejny KS, wydawany w pośpiechu. Można oczywiście przymknąć oczy na wady i czerpać z niej przyjemność, ale nie bądźmy proszę hipokrytami. Ikony są spierniczone po całości, projekt graficzny odrzuca (chociaż ilustracje są kapitalne!), a cały gimmik z przemieszczaniem kół z obszarami nie dostarcza palących zwoje decyzji. To jest świetny pomysł, z którego szczerze - nie wiele wynika. Powinni pogadać z takim Kramerem, Dornem, czy Feldem, jak uczynić ten mechanizm wartościowym dla całej rozgrywki. Bo to mógł być wyróżnik i game changer, który uczyniłby z Mysthei grę wybitną. A jest tylko mechanizmem dla samego mechanizmu.
Z mojej strony EOT. Pewnie w ogóle nie odzywałbym się w tym wątku, gdyby nie było mi
szkoda zmarnowanego potencjału. Zanim zagrałem - byłem przekonany, że ta gra mnie zachwyci i z miejsca po rozgrywce zakupię swój egzemplarz. Niestety Mysthea mnie mocno rozczarowała. Dobre pomysły zostały pogrzebane przez brak finalnego szlifu. A monotonia rozgrywki dołożyła do tego solidną cegiełkę.
![Wink :wink:](./images/smilies/icon_wink.gif)