Uff, udało się przejść całość w niecałe 5 miesięcy, to mogę wreszcie napisać jakąś większą opinię.
Zacznę może od tego w jakim składzie graliśmy, bo to jest w sumie bardzo ważne. Zaczęliśmy grać w czwórkę, po paru scenariuszach jeden kolega się wykruszył, po kolejnych drugi i zostaliśmy w dwójkę. Z perspektywy czasu uważam, że w dwójkę grało się zdecydowanie najlepiej (bez urazy do kolegów co się wykruszyli
![Wink :wink:](./images/smilies/icon_wink.gif)
). W czwórkę jest za duże zamieszanie podczas walki, a za mało do robienia per osoba. Do tego niektóre postaci są po prostu potwornie nudne, bo na przykład głównie stoisz i strzelasz, więc to idealne postaci na te uproszczone wersje bez gracza. Jakbym miał dać jakąś rekomendację - w dwójkę walka jest zdecydowanie najlepsza.
To teraz przejdźmy do konkretów, najpierw trochę o warstwie fabularnej. Nie wyobrażam sobie grać w tę grę bez apki. Każde story to masa tekstu ze świetnym lektorem, czytanie tego samemu to byłby bezsensowny masochizm. Jakość tekstu i samej historii jest na niezłym poziomie, jedynie co trochę mnie zastanawia, to na ile byłoby to wszystko zrozumiałe dla osoby znającej trochę słabiej angielski. Słownictwo i zwroty bywają dość wyrafinowane, osobie znającej angielski tylko konwersacyjno-planszówkowo może sporo uciec.
Same historyjki są bardzo zróżnicowane, niektóre mają wyraźnie zrobione dwie ścieżki, więc są pewne wybory. Koniec końców jednak wszystko prowadzone jest liniowo i nasze przechodzenie historii ma głównie wpływ na to jak wystartujemy walkę. Ile będziemy mieć życia, ile tokenów itd. Część osób na to narzeka, ale mnie to zupełnie nie przeszkadzało - wolę zdecydowanie dobrą historię na szynach, niż jakiś głupi, niezrozumiały misz masz jaki wyszedł w Gloomhaven. Sam poziom rodziałów jest powiedziałbym w miarę równy, nie było chyba historii, która jakoś bardzo by kłuła w oczy - jasne, są lepsze i gorsze, ale żadne nie zasługuje na miano kasztana. Jest za to kilka perełek, które są naprawdę fajnie poprowadzone i emocji porzy nich bywa więcej niż podczas walki. Oczywiście nie będę spoilerować, ale powiem tylko pseudominispoiler (nic konkretnego, bardziej o charakterze scenariuszy):
Drugim wielkim elementem jest walka. No i tutaj bym powiedział, że jest lekko inaczej niż się spodziewałem. Przede wszystkim wchodzi ten chaos grania w czterech graczy. Walki są o tyle dziwne, że mimo że jest struktura rund my/potwór, to jednak potwór ma reakcje, więc podczas naszej tury potrafi się sporo namieszać.
I tu wychodzi największy babol gry - karta reakcji potwora jest jawna zanim tę reakcję wykona. Efekt jest taki, że gracze analizują dokładnie co zrobi potwór na reakcji i tak de facto ją neutralizują. Nie dość, że sprawia to, że walka jest za prosta, to jeszcze dodaję masę kminienia i marnowania czasu na to. My jakoś od 5-6 scenariusza zaczęliśmy grać z niejawnymi kartami i grało się o niebo lepiej.
Jeżeli ktoś ma zamiar grać w OS w przyszłości i spojrzy na ten tekst - błagam, spróbujcie grać z zakrytą talią potwora. Po tej zmianie walki mocno zmieniły charakter - więcej i szybciej się działo, potwory wreszcie stały się groźne.
Niestety muszę powiedzieć, że niektóre walki są bardzo słabo zbalansowane. Jest kilka trudniejszych, co w sumie w ogóle mi nie przeszkadzało, ale jest kilka (2-3), które były takim spacerkiem, że aż było mi żal zmarnowanego czasu. Nie wiem czego to kwestia, ale to było aż śmieszne, w jednym scenariuszu skończyliśmy w 2 rundy walki.
Kolejna kwestia to postaci i przedmioty. Postaci są bardzo fajnie zróżnicowane - widać, że mają różny styl gry i jak się przesiadamy z jednej na drugą, to trochę trzeba się nauczyć co robić. Kilka postaci jest niestety po prostu nudnych, nie mają ciekawszych mechanik i jest to proste stój i strzelaj, albo idź i bij pałką. Ale pewnie takie też są potrzebne po prostu dla trochę mniej ogranych osób i tyle. Dla mnie to była mini wada, dla innych pewnie będzie to zaleta. Z najciekawszych IMO: Ursus, Blade, Avi, Cur. Ursus jest super uniwersalny i jest po prostu bardzo silnym tankiem. Blade ma świetną mechanikę, która opiera się bardzo mocno o sprytne żonglowanie kartami. Avi i Cur mogą robić takie czary z zagrywaniem kart i bardzo szybkim krążeniem kartami, że aż strach. Avi na 15 poziomie ma niemal nieskończone combo, trochę to było już śmieszne jak grałem w tej samej turze przedmiot na 3 slot czwarty raz.
Przedmioty to chyba jedno z większych rozczarowań. Common items to w zasadzie prawie wszystko to samo, tylko trochę lepsze wersje. Z perspektywy czasu trochę to rozumiem, bo gra skupia się gdzie indziej, ale trochę to rozczarowujące, kiedy szukasz w przedmiotach coś użytecznego a znajdujesz identyczny przedmiot z lekko lepszą kostką. Nic ciekawego.
Sam nie wiem jak to wszystko podsumować. Na pewno podobała mi się warstwa fabularna, po prostu trzymała niezły poziom i te 21 części faktycznie spina się fajnie w całość. Walki były trochę nierówne, ale ostatecznie poza 2-3 scenariuszami dostarczały sporo frajdy. Sumarycznie dałbym tak 8,5-9/10 i trochę żałuję, że to już koniec. Czekam na Oathsworn 2: into the Deeperwood
![Very Happy :D](./images/smilies/icon_biggrin.gif)