Takie moje małe podsumowanie.
Pierwszą reakcją było zdziwienie: tylu chętnych do gry? Drugą wesołość: Ha, hobby się rozwija! Trzecią zmartwienie: cholera, czy są jeszcze wolne miejsca?
Na szczęście były.
Zasiadłem do stołu z Aristosem i Wojtkiem, szybko dołączył też, spóźniony jeszcze bardziej ode mnie, Bard (mam nadzieję, że imion i ksyw nie przekręcam). Daniem dnia było Puerto Rico, z którym miałem już przyjemność zapoznać się wcześniej. I bardzo dobrze, bo biedny Nataniel musiałby się już nie dwoić, a troić. Tak - kulawo wytłumaczyłem zasady i mogliśmy grać, od czasu do czasu wołając: „Eeee... .Nataniel...”. Nad samą rozgrywką nie będę się rozwodził, grunt że i zabawa była dobra, i towarzystwo dopisało. Lokal był przytulny, obsługa miła, nawet muzyka (Puerto!) podpasowała idealnie (nawet brak herbaty w herbacie nie przeszkadzał
![Wink ;)](./images/smilies/icon_wink.gif)
).
Większość towarzystwa już się ulotniła, kiedy my zasiedliśmy do drugiej partii, tym razem w Powergrida (a raczej funkenschlag?). Nie wiem, może byłem już zmęczony, ale budowa sieci elektrowni jakoś mnie nie bawiła. Rozgrywkę musieliśmy zakończyć przed czasem (ach te nocne autobusy!), ale zapowiadało się na wygraną Nataniela (łudzę się, że zająłbym drugie miejsce). Przez całą grę miałem dziwne wrażenie, jakby coś, jakaś tajna znana tylko Natanielowi zasada, mi umykała. Zupełnie nie mogłem rozgrywki wyczuć - budować czy oszczędzić pieniądze na później? Jasne, decyzja taktyczna, powiecie. Tylko, że budowanie jak największej ilości domków wydawało się jedyną słuszne wyjście. Przy okazji naliczyłem się za wszystkie czasy i może nie miałem z tym jakiegoś specjalnego problemu, ale bawić to mnie to nie bawiło. Nie czułem też konkurencji. Niby inni gracze podbijali mi ceny elektrowni, niby zastawiałem swoimi domkami drogę przeciwnikom, ale jakoś nie czułem tej alki o zwycięstwo.
Ostatecznie, gra sprowadza się w moim mniemaniu do kupowania jak najlepszych elektrowni jak najtaniej, no i do budowy masy domków. I czuję, że kolejne partie nauczyłyby mnie nie jakiś strategicznych zabiegów, a tego, które elektrownie mają najlepszy stosunek jakość/cena.
Mimo że Powergrid nie przypadł mi do gustu, a Puerto Rico już znałem (i nie zagrałem po raz kolejny w Caylusa
![Wink ;)](./images/smilies/icon_wink.gif)
) to wieczór zaliczam do bardzo udanych i z chęcią pojawię się na następnych spotkaniach (i tak, Aristos, przyniosę Dungeoneera
![Razz :P](./images/smilies/icon_razz.gif)
).
PS.
Może następnym razem ktoś przyniesie aparat?