ROKOKO – Od dawna planowałem zakup, bo grę zawsze miło wspominałem. Podobała mi się mechanika i oryginalny temat. No i nie mogłem się zdecydować, czy kupić nowe wydanie, czy oryginalne. Zrobiłem prosty rachunek sumienia i stwierdziłem, że uwielbiam wszystko co namalował Michael Menzel, a nie przepadam za stylem O’Toola. W zasadzie nic jego mnie nie zachwyciło i bardzo nie trawię kolorystyki jaką stosuje O’Tool. Porównałem sobie jeszcze ilustracje na kartach i na planszy i zdecydowanie stwierdziłem, że sięgnę po oryginał. Rozpocząłem więc „polowanie” na leciwą już wersję od Hobbitów. Byłem zaskoczony wysokimi cenami. Zacząłem szperać na OLX-e w poszukiwaniu Rokoko i ku swemu zdumieniu – trafiłem na egzemplarz w folii za 200 zł. Już miałem kliknąć, żeby zakupić, ale coś mnie tknęło. Jak to możliwe, że do naszych czasów, przetrwał egzemplarz w folii i właśnie teraz został wystawiony? Pomyślałem, że może gdzieś znaleziono grę w magazynie. Hobbity zresztą miały podobną sytuację ongiś ze Szczęść Boże. Znaleźli w magazynie po inwentaryzacji kilka niesprzedanych egzemplarzy i wrzucili je na sklep. Wszedłem więc na stronę Hobbitów i ku swemu zaskoczeniu odkryłem, że Rokoko w pięknej wersji pędzla Menzla jest jeszcze dostępne!

DEEP VENTS – Nad grą myślałem od dawna, bo po pierwsze – ukochana tematyka podwodnych stworów, a po drugie – ilustracje Ryana Laukata. Nie kupuję ostatnio gier w ciemno, a tego tytułu nie posiadał absolutnie nikt. Ale Rebel zrobił zimową wyprzedaż i Deep Vents trafił na nią za mniej niż połowę ceny. No żal było nie wziąć! To pięknie wydana gra i nawet dla samych muszelek było warto.

