Wydaje mi się, że warto rozróżnić jeszcze zakup dla zysku, który ktoś osiągnąć od razu, od takiego odłożonego w czasie. Gdy ktoś kupuje sobie trzy kickstartery i od razu wystawia dwa drożej, żeby odzyskać pieniądze za trzeci albo sprowadza grę do Polski w kilku egzemplarzach, żeby zwróciła mu się wysyłka i może jego pudło było finalnie tańsze, to zyskują na tym dwie strony, ten "on" — co zaoszczędził i te oszczędności przeznaczy na kolejną grę, w która nie będzie grał

— i taki ja — co nie kupuję kickstarterów dwa lata wcześniej, ale czasem chętnie bym kupił jak już pojawi się na rynku, nawet godząc się na wyższą cenę, bo nie musiałem przecież mrozić pieniędzy.
Ale w pozyższy sposób działają też sklepy. Kupują jakiś towar po to, żeby go natychmiast z jakimś sensownym zyskiem sprzedać. Różnym, w zależności od ponoszonych kosztów. Nie kupuje się towaru po to, żeby leżakował na półeczce w magazynie i nabierał wartości, bo to nikomu nie służy, poza tą jedną osobą, u której towar leżakuje.
I przy okazji nie zgadzam się trochę z opinią, że wydawnictwa i gracze mają sprzeczne interesy. Celem wydawnictwa nie jest przecież "wydać grę jak najdrożej", tylko wydać ją w takiej cenie, żeby się to opłacało, a jednocześnie by ludzie ją kupili i z niej korzystali. To ma być symbioza, a nie żerowanie. Oczywiście, że nie zawsze tak jest i czasami chęć szybkiego i dużego zysku przeważa, jednak żyję w, być może w błędnym, przeświadczeniu, że długoterminowo to się nie opłaca, bo jednak bilans korzyści dla obu stron musi być odpowiedni, żeby taka któraś ze stron nie czuła się oszukana.
Ale ja wychodzę w ogóle z głupiego założenia, że jak prowadzę biznes, to jednym z celów jest to, że klient ma być zadowolony, a pieniądze zarabiam niejako przy okazji.
Nie wiem, czy skupowanie planszówek to spekulanctwo, inwestycja, FOMO, czy zwykły handel. Trudno mi też ocenić, czy to moralne czy nie, bo w zasadzie to są gierki, które nikomu nie są do życia niezbędne, a w dodatku na rynku jest całe mnóstwo tytułów i ciągle wychodzą nowe. Mogę napisać tylko, że mnie się to nie podoba, bo w żaden sposób nie wpływa pozytywnie na to hobby, a w dużej skali może mieć wpływ bardzo negatywny. Ale jednocześnie w negatywny sposób na hobby moim zdaniem wpływają też nadmiernie rozbuchane gry, w których, żeby zwiększyć zarobek, dodaje się mnóstwo zbędnych elementów (wręcz utrudniających granie) albo nieprzetestowanych dodatków, które zajmują często miejsce na półce, bo ogra je może połowa posiadaczy. Ale czy to niemoralne, że część wydawnictw idzie w tym kierunku? Pewnie, że nie, skoro są gracze, którzy za to zapłacą i tego właśnie chcą — kolejnego pożeracza miejsca na półce. Reszty nikt do zakupów nie zmusza, tak, jak nikt nie zmusza do zakupów od autora wątku.
Natomiast bez względu moralność, chwalenie się na tym forum tym, że chce się na innym graczu zarobić więcej jest jednak niezbyt mądre, bo to trochę jakbym swojemu klientowi powiedział: "wie pan, ten towar udało mi się kupić bardzo tanio, ale liczę panu w normalnej cenie." Przecież to oczywiste, że dla klienta to żaden zysk, więc po co mu ta wiedza, która tylko go zirytuje. Co innego, jak powiem, że "to było trudno zdobyć, więc kosztuje więcej, ale zamawiał pan, więc specjalnie dla pana znalazłem". Ten drugi przypadek to dla mnie kickstartery i zamawianie z zagranicznych sklepów. Ten pierwszy niestety bliższy jest skupowaniu gier z rynku i chwaleniem się tym na forum ludzi, którzy chcieliby te gry kupić jak najtaniej.