Większą część marca spędziłam na "urlopie" i grałam głównie w gry znajomych, więc wpadło sporo nowości (tzn. gier nowych dla mnie):
NOWOŚCI:
Azul: Letni Pawilon (+) - do tej pory znałam tylko podstawowego Azula i Witraże Sintry. Obie zresztą mam w kolekcji. Trafiła się okazaja zagrać na koniec planszówkowego wieczoru w Letni Pawilon i cóż, choć mechanicznie jest ciekawszy od podstawki, to jednak wolę dokładanie kafli na swoją planszetkę na bieżąco niż na koniec rundy - jakieś takie nużące mi się to wydało, więc choć w Letni Pawilon partyjki, jak ktoś zaproponuje nie odmówię, to w kolekcji zostawiam tylko podstawkę - do grania na luzie, bardziej rodzinnego oraz Witraże Sintry, jak będę chciała nieco bardziej skomplikowanej łamigłówki.
Too Many Bones (+/-) - nie było dla mnie zdziwieniem, że ostatecznie gra mi specjalnie nie podeszła, bo już tak myślałam, że tak może być, jak rozważałam jej zakup jakieś dwa lata temu (jak jeszcze było "tanio"
). Teraz jednak udało się pożyczyć do pogrania i nagrania rozgrywki na kanał. Udało mi się pograć solo (true solo oraz na dwie ręce) oraz dwuosobowo no i true solo było dość nudne, jednak brakowało tej interakcji między graczami, a na dwie ręce bardzo męcząco, choć pewnie po lepszym ograniu gry by się to zmieniło. Choć po przeczytaniu instrukcji wydawało mi się, że większość mechanik ogarniam, to jednak w czasie gry wyszło sporo kwiatków, co zresztą widać po komentarzach pod moim filmem
, choć ucząc się gry starałam się większość wątpliwości sprawdzać, to jednak sporo rzeczy po prostu myślałam, że dobrze gram i nawet mi do głowy nie wpadło, żeby coś w danej zasadzie doczytać, stąd dla mnie gra było mało intuicyjna. Dodatkowo dla mnie rozwój postaci zachodził zdecydowanie za wolno, w połowie podróży do danego bossa byłam już zmęczona w kółko podobnymi pojedynkami, za które nagrodą była np. tylko jedna kość albo polepszenie statystyki o jeden punkcik, jakoś nie czułam, że gra wynagradza mnie dostatecznie
. No ale to takie moje marudzenie, bo tak poza tym uważam, że gra warta swojej ceny, tylko po co mnie te plastikowe karty
, ale to cholerstwo się ślizga w rękach i ja mam dwie lewe ręce, więc co chwila stosik kart mi się rozjeżdżał podczas dociągania jakiś kart
. Mechanicznie jak ktoś ma czas, żeby TNB stało się dla niego/niej TĄ GRĄ i grać w nią często, a nie tak, jak ja bym to robiła - czyli od sasa do lasa - to zapewne przyniesie mu ona mnóstwo frajdy.
Kryptyda (+) - bardzo fajna gierka dedukcyjna, jednak daję tylko jeden plusik (na trzy możliwe), bo mam wrażenie, że osoba bardzo dobrze ograna może łatwo wygrać. Ponieważ wskazówki są "stałe", to jak ktoś zagrał już mnóstwo razy, to kojarzy już te wszystkie zależności i dedukcja nie będzie już wyzwaniem, bo będzie leciał z automatu. To jednak tylko wrażenie, bo zagrałam zaledwie dwa razy w cztery osoby. Do zagrania od czasu do czasu nigdy nie odmówię, zwłaszcza, że mega podoba mi się wygląd tej gry - przypomina styl grafik Iana O'Toola, czyli taka prosta, estetyczna forma. No i dodatkowo ponoć na dwie osoby nie jest to najlepsza gra dedukcyjna, więc zakupu do kolekcji nie planuję.
Great Western Trail Argentyna (+++) - baaaardzo spodobała mi się ta gra. Grałam wcześniej w "podstawkę", ale uznałam, że jest ok i rozgrywki nie odmówię, ale ochoty proponować też nie mam. Argentyna jednak śni mi się po nocach
wciąż mam ochotę zagrać ponownie i przed kupnem tej gry powstrzymuje mnie tylko fakt, że wolę temat owieczek i dlatego czekam na Nową Zelandię
. Wszystkie uczynione zmiany mi się podobają: od farmerów począwszy, przez karty zapychające rękę (nie pamiętam jak się nazywają, te z ujemną punktacją na koniec, jeśli się ich nie pozbędziemy), wykorzystanie krów również jako "siłę", dodanie nowego zasobu (zboża), stworzenie pętli dla pociągu na końcu toru i na statkach i portach skończywszy. W "podstawce" miałam wrażenie, że strategie graczy jakoś bardzo się nie różniły, ot każdy szedł po trochu we wszystko i gdzieś tam w jedną rzecz bardziej, natomiast tutaj mamy już tyle możliwości, że można sobie jeden z elementów odpuścić (no może nie tak zupełnie) i skupić się bardziej na paru innych i tak dzięki temu moim zdaniem regrywalność jest tu lepsza. Aż sama się dziwię, że ta część aż tak mocno zmieniła moje podejście do GWT, bo te zmiany nie są jakieś przełomowe, jednak dla mnie wychodzi na to, że są kluczowe
.
Village Rails (+++) - rzutem na taśmę wchodzi na tę listę, bo udało mi się zagrać dopiero 31 marca
, ale tak bardzo ta gra mi siadła, że aż się nie mogę nadziwić, bo jest to proste układanie gridu z 12 kart i trochę krótka kołderka (zwłaszcza na początku), jeśli chodzi o pozyskiwanie i wydawanie jedynego zasobu w grze, czyli pieniędzy. W każdej turze jednak jest tyle kombinowania, bo każda karta do wzięcia z rynku jest dobra - nie ma tu moim zdaniem złego wyboru, ale są dobre i lepsze wybory i sedno w tym, żeby jak najlepiej zoptymalizować naszą turę. Bardzo lubię takie gry. Village Rails pokochałam całym serduszkiem, a że zasady ma proste i gra nie za długa to i mąż z chęcią usiądzie i zagra, a tak żeby mi frajdę zrobić, bo mówi, że jemu się nie chce tak optymalizować, więc ja mogę sobie wygrywać
. Jest fanowski wariant solo z automą, ale coś tam w nim mi nie gra, więc potrzebuje go trochę dopracować i przestanę męża męczyć
, bo w sumie nie bardzo gracze sobie wchodzą w drogę, jedynie poprzez podebranie jakiejś karty z rynku, no ale jak mówiłam, tu nie ma złych kart, więc i tak jakoś baaardzo nam planów ten ktoś nie popsuję i mam wrażenie, że jednak zamiast patrzyć na drugiego gracza bardziej tu się jednak opłaca patrzyć głównie na swoje poletko i pod nie grać.
Akropolis (++) - jak na razie całkiem spoko układanka. Gra się szybciutko i przyjemnie, choć trochę brakuje mi tu czegoś w stylu kart punktujących, jak zwierzęta w kaskadii, no gra prosi się o jakiś dodatek dodający jakąś różnorodność, bo póki co to takie ot bardzo przyjemne pykadełko. Dla mnie ma jednak jeden bardzo duży plus, czyli mechanikę budowania w górę, co uwielbiam w grach. Choć Akropolis w moim rankingu jest dużo niżej niż Miyabi czy Taluva, to pewnie jeszcze na półce trochę posiedzi z nadzieją na dodatek.
Agricola (-) - zagrałam po latach przerwy, żeby sprawdzić, czy po nabyciu trochę doświadczenia w tych bardziej zaawansowanych planszówkach, dalej tej gry tak nie lubię, no i cóż... nic się nie zmieniło
. Nie lubię tej ciasnoty Agricoli, tego że walczę nie tyle o zdobycie jak najwięcej punktów, a raczej o nie zdobycie ujemnych punktów. Niby usprawnienia i pomocnicy dodają rozgrywkom różnorodności (w przeciwieństwie do Kawerny), ale dla mnie, jakich pomocników czy usprawnienia nie będę miała, to każda rozgrywka sprowadza się do tego samego - walki o silniczek pozyskiwania jedzenia (tu albo się idzie w owce i palenisko albo w rolnictwo) i o to żeby jak najszybciej powiększyć rodzinę. Sposobów na punktowanie też nie ma za wiele, idziemy w hodowlę jednego gatunku bardziej, a inne i tak pozyskujemy, żeby ujemnych punktów nie dostać, zawsze staramy się chatę polepszyć chociaż do drewnianej i mieć jak największą rodzinę, no i coś tam mieć na polu, albo jeśli nie poszliśmy w maksowanie któryś zwierząt, to maksujemy rolnictwo i tyle. Te tak chwalone usprawnienia i rolnicy dają ci tylko malutkie benefity po drodze, które pozwolą w którąś z tych dróg pójść nieco łatwiej i tyle, moim zdaniem za dużo w rozgrywce nie zmieniają. Wiem, że teraz gracze Agricoli klikną "wyłącz wyświetlanie postów użytkownika anitroche" ;D no ale, ta gra pewnie daje więcej do pokombinowania, jeśli ktoś ma ochotę ją masterować i wtedy pewnie można próbować wygrać np. bez powiększenia rodziny zbytnio, czy bez rolnictwa itp., ale mnie te ujemne punkty atakujące zewsząd zbyt zniechęcają, żeby częściej w to grać i tyle. #teamkawerna
.
Resurgence (++) - na kilka dni przed ogłoszeniem polskiej edycji wpadła mi rozgrywka w Resurgence i muszę przyznać, że bardzo przyjmeny ten worker placement z bag buildingiem i budowaniem mini silniczka z kart. Jest to euro z tych lżejszych, raczej punkty wpadają co chwila podczas gry, jest troszkę wyścigu w kilku miejscach. Podobnie jak w Wiecznej Zimie tego samego autora mamy tutaj mieszankę kilku mechanik, gdzie każda jest w swojej najprostszej postaci, ale wszystko tu się spina i cała rozgrywka płynie bardzo fajnie i ma się poczucie rozwoju w czasie gry i pod koniec możemy już zrobić bardzo przyjemne combosy
. Wieczna Zima przez swoją prostotę przy jednoczesnym tłumaczeniu tego wszystkiego przez godzinę jakoś mnie nie ciągnęła, ale po zagraniu w Resurgence, mam ochotę spróbować też paleoamerykańskich klimatów.
Dinosaur Island: Rawr'N Write (+) - bardzo przyjemna wykreślanka, szybko płynie, fajna interakcja między graczami i trochę negatywnej też jest
. Wszystko fajnie, ale ja nie lubię wykreślanek zwłaszcza takich gdzie trzeba coś rysować
, a tu rysujemy nasze "dinozoo". Ja lubię, jak na koniec moja planszetka wygląda ładnie, a ja nie mam w ogóle umiejętności do rysowania, więc wygląda to tak meh i to chyba mój jedyny zarzut obniżający ocenę do tylko jednego plusa
.
Kartografowie: Herosi (+) - lubię Kartografów i to jedyna wykreślanka z rysowaniem, którą trzymam w kolekcji, a to dzięki mechanice z negatywną interakcją, która bardzo mi odpowiada. Tak teraz myślę, że DI: Rawr'N Write też bym mogła zakupić, no ale jedna wykreślanka chyba mi wystarczy, więc zostaną ci Kartografowie, zwłaszcza, że planszetka na koniec gry mi się w nich bardziej podoba niż dinusiach
. Ale wracając... Herosów nie kupię, bo tytułowi herosi są słabi, ja cześciej ich używałam jako wypełniacz jednej kratki w potrzebnym miejscu niż jako herosa atakującego zasadzkę, bo więcej korzyści widziałam w nich jako w elemencie 1x1, zwłaszcza, że często wychodzili mi oni przed kartami zasadzek. Brakuje mi też tu mechaniki ruin, którą bardzo lubię w podstawce. Na duży plus wrzucenie do pudełka Herosów minidodatku z Umiejętnościami (polska wersja ma ten dodatek w pudełku), ale ja sobie pierwszą część tego dodatku z umiejętnościami kupiłam osobno do podstawki, więc już mam komplet tego, co mi w Kartografach do szczęścia potrzeba i Herosi są mi zbędni w kolekcji. Aaaa i zasadzki w Herosach jeszcze mają swoje osobne umiejki, co jest fajnym urozmaicenie, ale jednak nie aż tak fajnym, żeby kupować to pudło (choć Zombie to moi ulubieńcy
). Jednak jak ktoś gra dużo w podstawkę, to Herosi mogą być przydatni bo: dają nowe arkusze map, nowe zasadzki, i co najważniejsze nowe karty dekretów królewskich, więc połączenie obu pudełek znacząco zwiększa regrywalność, ale ja na tyle często nei gram, żeby tego potrzebować.
Splendor: Pojedynek (+) - wolę od oryginału. Wszystkie dodane mechaniki na duży plus i sprawiają, że bardzo przyjemnie gra smyra komórki mózgowe jednocześnie pozostając lekkim fillerkiem. Najfajniejsza zmiana to możliwość zakończenia gry na 3 sposoby, bardzo urozmaica to rozgrywki.
POWROTY, O KTÓRYCH JUŻ PISAŁAM W POPRZEDNICH MIESIĄCACH I ZDANIA O NICH NIE ZMIENIŁAM:
Mur Hadriana, Kawerna
GRA MIESIĄCA: Już GWT Argentyna witała się z gąską, ale ostatecznie tytuł gry miesiąca wędruje do
Village Rails. Byś może to chwilowy zachwyt, zobaczymy, czy nie zmienię zdania, ale póki co jest to największe pozytywne zaskoczenie w tym miesiącu.
ROZCZAROWANIE MIESIĄCA:
Agricola, choć słowo "kasztan" mi tu za bardzo nie pasuje, bo gra jest tym czym miała być w zamyśle autora, tylko ja jej nie lubię. Miałam nadzieję, że jednak po latach polubię, zwłaszcza, że Kawerna tak się spodobała mi ostatnio, no ale nie, wciąż będę odwracała wzrok, jak ktoś będzie chciał mnie namówić na partię
.