Wojna o Pierścień gra karciana. Moje wrażenia po pierwszej partii.
Zagraliśmy na 4 osoby, pełną trylogię. Czas gry 1:48 (biorąc pod uwagę ilość gry w grze, to czas w okolicy 90-100 minut jest całkiem satysfakcjonujący).
Czy gra jest klimatyczna? Zdania były podzielone. Na pewno nie jest tak klimatyczna jak duży WoP. Jednak została tak skonstruowana, aby wydarzenia, miejsca, timing, postacie naprawdę przypominały swoich książkowych odpowiedników. Wydaje mi się, że robią to skutecznie.
Czy karty są ładne? Są nierówne. Niektóre grafiki są bardzo fajne, niektóre są słabe. Widać, że decyzja o różnych autorach nie była najlepsza.
Czy gra jest zbalansowana? Wynik był zgodny z tym, co pisze większość po pierwszych partiach: Cień przegrał 10 punktami (choć dopiero przy 7 ścieżce). Widać też, że nie graliśmy optymalnie. Odniosłem wrażenie, że w tej grze jest trochę jak w Zimnej Wojnie: USA (Cień) musi wytrzymać początkowy napór przeciwnika, i w drugiej części gry go przycisnąć.
Czy jest losowość? Jest, w tym sensie jak jest w każdej karciance, natomiast:
1. Decki są małe i naprawdę w już w drugiej grze wiadomo czego się spodziewać po każdym z 4 decków.
2. Jest dużo możliwości zużycia niepasujących kart. U nas gracze Wolnych ludów nie bardzo mogli zawalczyć w pierwszych bitwach, ale wystawili sobie piękne armie (Rohan i Elfy), podczas gdy gracze Cienia tracili cenne jednostki (owszem, zdobywając parę punktów, ale tracąc elastyczność w kolejnych odsłonach). Od pewnego momentu decyzja o wejściu do kolejnej bitwy była bólem głowy dla Cienia, bo widział co jest naszykowane (nie mógł być tylko pewien intencji i determinacji wroga).
3. Są możliwości dobrania kart, tak siakich i owakich i te karty przechodzą przez rękę szybko i sprawnie.
Podsumowując: losowość jest, ale można nią racjonalnie zarządzać i nie miałem ani jednego momentu, abym w jakikolwiek sposób był nią przytłoczony.
To o czym jest ta gra? Obie drużyny się szachują. Nie sztuką jest zdobycie punktów, bo jak się uprzemy możemy często zrobić na pewnika, ale sztuką jest zdobyć je nie inwestując zbyt wielkich sił, czasem po prostu nawet odpuszczając i budując rezerwy. Sytuacja się zmienia wraz z kilkoma kartami. Mam wrażenie, że wyeliminowanie z gry Aragorna, Gandalfa czy Sarumana może być celem strategicznym samym w sobie więc stawka spotkań i bitew z tymi kartami rośnie. Walić punkty, wyrzucenie Gandalfa jest bezcenne
Gra na pewno nie jest taktyczną karciarką. Oczywiście, ze są pewne porównania do np. Air, Land & Sea (które bardzo lubię), jednak jest to duża, strategiczna gra, gdzie sama taktyka na tę rundę wydaje mi się być zbyt krótką perspektywą. Jest to taka hybryda: „karcianka” ale „duża” (mam nadzieję, że moje porównanie da wam poczucie o czym chce powiedzieć).
Gra nie zastąpi dużego WoPa, ale biorąc pod uwagę jej zalety logistyczne (setup trwa 1 minutę, a partia po ok 90 minut) może być ciekawą alternatywą dla fanów serii. Ja chcę jeszcze pograć, sprawdzić jakie ciekawe synergie uda znaleźć mi się między kartami i jakie strategie długoterminowe uda się zastosować. Oczywiście, chętnie spróbuje też innych wariantów (np. ten gdzie gramy duel na podstawie 1 tomu).
Na razie daję 8/10, widzę potencjał. Zobaczymy w następnych partiach.