Mimo wysiłków Rumcajsa było super.
Ja po przyjeździe dowiedziałem się, że na recepcji nic nie wiedzą o dostawce dla mnie. Wreszcie dostałem tę dostawkę, ale bez pościeli. Gdy i tę kwestię wyjaśniłem, sądziłem, że to koniec. Jednak następnego dnia, gdy przyszedłem do stołówki na śniadanie, dowiedziałem się, że w naszym pokoju nie ma dostawki (ale śniadanie ostatecznie dostałem)
Skoro już przerzucamy się anegdotami, to przytoczę malowniczy wyczyn Rumcajsa (wiem, ze wielu osobom już opowiadałem, ale warto przytoczyć, bo cudownie charakteryzuje tego pana): W czasie obiadu pan przyszedł z półmiskiem kurczaka, żeby go dorzucić na ladę (czy jak to zwać). Podniósł pokrywkę i zaczął przechylać półmisek. Wtedy stojący obok wczasowicze zaprotestowali. Pan przestał przechylać. Wczasowicze wyjaśnili, że ta przegródka, do której chce wrzucić kurczaka, jest na rybę (tę, co to jej nie było). Pan popatrzył na nich, po czym jednak wrzucił kurczaka do przegródki na rybę. Potem podniósł wzrok na osłupiałych wczasowiczów, wzruszył ramionami i odszedł bez słowa.
Tak poza tym dziękuję wszystkim za wspólnie spędzony czas. Specjalne podziękowania:
Gigi i Costi za wspólne mieszkanie
jax za wszystkie wspólne partie
monga za transport i wspólna podróż powrotną
wszyscy, którzy zapewniali mi transport do Kościerzyny w celu zakupu surowców
współgraczom w Brass za niezapomnianą rozgrywkę (Co to za węgiel tu leży? I dlaczego znowu nie zgadza się liczba kart?
)
zorka za rybę
Ela za namówienie mnie na nocną partyjkę Ludwika XIV z niemiecką instrukcją
obsłudze, która w przystępny sposób zaprezentowała mi zasadę nieoznaczoności: był sok, ale nie było szklanek, jak szklanki dotarły, nie było soku, były kotlety, ale nie było talerzy...
Ponadto chciałbym zdementować pogłoski rozsiewane przez niektóre osoby, jakoby śniadania były monotonne. W poszczególne dni były dostępne różne smaki dżemów.