
Dodatkowo, nie zawsze gram "dedykowanym" trybem solo tylko gram często w ustawieniu dla 2 graczy. Nie pytajcie dlaczego, ale tak już mam.
Zombicide Invader- ja wiem, że wielu uważa serię Zombicide za prostą nawalankę, ale ja naprawdę lubię po długim dniiu wyciągnać na stół w nocy xenomorphy. Wiem też,że są tacy, których przeraża konieczność grania 6 postaciami, ale ja akurat osobiście lubię, że mam wóczas "tę moc" i cała odpowiedzialność za strategię i podejmowane decyzje leży na moich barkach. Mam wymieszaną podstawkę z dodatkami z KS, więc na planszy jest gęsto, ciasno i krwawo.
CDMD- uwielbiam za klimat oraz to,że zasady są banalnie proste, choć jednocześnie sama gra prostą nie jest. Czasem wygrywam, czasem przegrywam. Również i tu mieszam podstawkę z dodatkami. Gra nie traci na atrakcyjności przy rozgrywce jednoosobowej. Zawsze dużo emocji i mocna imersja. Podoba mi się forma "podania" gry- te odrębne scenariusze i przedwieczni absolutnie wzbogacają klimat.
Nemesis- tutaj również bardzo dobrze się bawię solo. Całość ocieka klimatem. Na minus przy grze solo - trochę brakuje elementu "zdrady" i celów indywidualnych, które umożliwiają wbicie komuś noża w plecy. Ale Nemesis traktowane w kategorii przygody i bardzo klimatycznej rozgrywki jest naprawdę bardzo smakowita.
Skytear Horde Deluxe - nigdy nie byłam wielką fanką karcianek. Szczególnie fantasy w takiej formie nie wzbudzało mojego zainteresowania. SH polecono mi na fb jako odpowiedź na moje potrzeby związane z grą solo wymagającą jak najmniej miejsca. I rzeczywiście, mata znacząco porządkuje rozgrywkę. Sama gra jest sympatyczna i wciąga. Po zagraniu partii natychmiast mam potrzebę zagrać ponownie i się odegrać. Zróżnicowane i asymetryczne talie zachęcają mnie do masterowania swojej ulubionej talii.
Dungeon Degenerates kocham za klimat, a uwagę zwróciłam na grę ze względu na wysokie miejsce w topce solo gier na bgg. Jest dziwna. Ale ja uwielbiam wsiąkać w ten dziwny świat degeneratów, opływający szlamem, kiczem, dziwnymi przedmiotami i równie dziwnymi zdarzebiami. Można sobie pimpować postać i to dodaje mi dodatkowego smaczku.
Freedom! dotychczas grałam nieoficjalnym trybem solo, ale mam również secik kart do rozgrywki jednoosobowej. Bardzo na plus temat, podoba mi się również dwupłaszczyznowość rozgrywki (odrębne działania przy murach miasta i odrębne przy mapie regionu). W jednym rzucie kupiłam u Phalanx na KS również Sukcesorów i Europe Divided i poodbnie jak wiele innych wojennych gier wyleciały z kolekcji za brak rozgrywki dla 1 gracza ( ze względu na to, że gram wiele solo to podjęłam decyzję o zatrzymaniu w kolekcji wyłącznie takich gier, które działają dla 1 osoby).
Labirynt - wojna z terroryzmemdożywocie w kolekcji za temat oraz mocną asymetrię w działaniach i dążeniach. Podoba mi się mniej lub bardziej wierna symulacja wydarzeń na arenie politycznej. Karty, drewniane znaczniki, ale jest i trochę kości. Dla wielu losowość może być zbyt znacząca, ale ja zauważam jej zalety, bo jak uczy nas doświadczenie ostatnich lat- świat jest totalnie nieprzewidywalny.
Fire in the lake - mocno angażująca i jednak z mocnym klimatem wojennym. Sporo możliwości kombinowania i podejmowania decyzji. Trochę zmęczyła mnie na początku wejściem w rozgrywkę. Chyba gram w nią i Labirynt najmniej, ale głownie dlatego, że gram ostatnio po nocach i cięzko mi się do niej i Labiryntu zabrać na pełnym zmęczeniu.
Warfighter - niby wojna, niby temat niełatwy, ale zdecydowanie "najprzyjemniejsza" z moich "wojennych" . Przyjazne zasady i mozna sobie fajnie wzbogacic armię dodatkami (ja mam m.in K9 i Female Soldiers). Bardzo lubię swoisty realizm w grze (jak choćby osłony przy atakach) i sama mechanika lokacji i walki z wrogami jest bardzo wciągająca (choć bywa frustrująca przy paskudnych rzutach). Świetnie działa na 1.
Fortune & glory - kocham za klimat i dziwaczne mechaniki, które idealnie wpasowują się w dziwaczność tematu. Słyszałam, że ma być chyba reedycja, więc to idealna sposobność na zakup super niekonwencjonalnej przygodówki. Może dostanie ładniejsze grafiki, bo te trochę trącą skansenem (choć akurat pasują mi do klimatu)

Szczurołap - jedna z gier solo o mikro wymaganiach- czyli mała gra, ale z dużymi ambicjami. Duuużo rzutów, ale są i pewne elementy rozgrywki, które pozwalają budowac sobie jakieś mikro strategie na dorwanie sierściuchów. Na plus również bardzo fajne grafiki o lekko wiktoriańskim klimacie. Trochę za mało bohaterów i arcyszczurów, więc obawiam się, że za jakiś czas mogę się trochę znudzić. Wszystkie pozostałe gry mam dopakowane dodatkami co zdecydowanie wzbogaca rozgrywkę, ale tutaj raczej nie widziałam dostępnych żadnych extrasów (poza drewnianymi elementami).
TWOM - w tym tygodniu miałam pierwszą rozgrywkę po latach przerwy, ale kupiłam skuszona opiniami z grupy FB. Narazie zaskoczyła mnie przyjaznym setupem. Klimat jest oczywiście niebywały, podooba mi się zróżnicowanie wydarzeń i nieszczęść, decyzje, które trzeba podjąć i księga skryptów (człowiek się czuje jak w jakimś RPG).
Final Girl - mam wobec niej duże oczekiwania, ale LDG jeszcze nie wysłało mi zamówienia, więc czekam cierpliwie.
Wiedźmina Stary Świat - mam na półce z przeznaczeniem również do solo, ale solo jeszcze nie udało się zagrać. Po rozgrywce wieloosobowej liczę bardzo, że Wiedźmin zaoferuje sporo przygody i jednej osobie.
HOLAS kupiłam również do grania w trybie solo (i multi). Na forum gra polaryzuje, podobnie jak raczej niewiele piszę się o tym, żeby dobrze działała solo. Ale widziałam na yt parę gameplay'ów solo i już przebieram nogami na myśl o rozgrywce. Zachęciła mnie mnogość mechanik (także takich, których normalnie nie jestem fanką) i to w jakim są podane sosie stylistycznym, To jest swoista obietnica emocjonującej rozgrywki w dziwadełko, które mogę pokochać.
***
Na radarze mam Purlple Haze.